Proszę niech każdy kto czytał tego bloga przeczyta notkę pod rozdziałem! Jest tam rownież adres mojego nowego bloga. Teraz życzę wam miłego czytania. :)
3 lata później...
★Laura★
Jeśli miałabym opisać te trzy lata to nie wystrczyłoby mi na to czasu. Powiem tylko tyle - były to najpiękniejsze lata w moim życiu. Te wszystkie chwile spędzone z rodzeństwem Lynch i ich przyjacielem były dla mnie naprwdę radosne i cudowne. Każdy z nas ma swoją własną historię, ale my wszyscy tworzymy również jedną całą. Jesteśmy jedną wielką rodziną, bo przecież ja i Van mamy chłopaków z tej rodziny. Może opowiem krótko historię każdej pary. Zacznę od Rocky'ego. On swoją miłość znalazł dopiero pięć miesięcy temu, ale lepiej później niż wcale. On i Emily są piękną parą i na pierwszy rzut oka widać, że się bardzo kochają. Życzę im dużo szczęścia, bo są najmłodszą parą z nas wszystkich. Wróżę im świetlaną przyszłość. Rydel i Ellington to najwięsze zakochańce jakie są w tej rodzinie. Po prostu świata po za sobą nie widzą. To, że byli przyjaciółmi przez lata wiele im pomogło, bo bardzo ufają sobie. Czasami nie zachowują się jak para tylko właśnie jak przyjaciele. Są bardzo słodcy. Ell nawet namawiał Delly do żelkowego nałogu, ale ona się nie zgodziła, a szkoda, bo byłoby śmiesznie. No, ale trudno. Vanessa i Riker to kolejna udana para. Często się ,,sprzeczają", z czego wszyscy mają ubaw, a później oni sami się z siebie śmieją. Są już narzeczeństwem od dwóch miesięcy. Riker oświadczył się Van w jej urodziny. To był dla niej najlepszy preznet jaki mogła sobie wymarzyć. Są ze sobą bardzo szczęśliwi. Teraz została mi już tylko ostania para, czyli ja i Ross. Nasza miłość nigdy nie maleje tylko rośnie. Jest niezwykła i silna. Nikt już nigdy nie stanie na naszej drodze. Nikt nie zniszczy uczucia, którym siebie obdarzamy, bo to jest niemożliwe. Ross jest najwspanialszym chłopakiem jakiego mogłabym sobie wymarzyć. Kocham go całym moim sercem. Nasza miłość jest wieczna i nigdy nie wygaśnie. Czy chciałabym, żeby mi się oświadczył? O tym myślę odkąd Riker to zrobił Van. Chciałabym być już na zawsze jego. Już tak oficjalnie. Jednak nie wiem, czy on to zrobi, ale nie tracę nadzieji. Nigdy nie wiem, co przyniesie mi jutro. Tak wyglądają relacje wszystkich par i każdy jest szczęśliwy. Teraz zespół R5 przygotowuje się do świątecznego występu. Już jutro jest Boże Narodzenie i strasznie się z tego cieszę, bo spędzimy je wszyscy razem. Jednak nie tylko oni czekają na wejście na scenę, bo ja dziś zaśpiewam i zagram na pianinie ,,Parachute". Robię to tylko dla Ross'a, bo to on mnie do tego namówił, a ja się zgodziłam. Jednak za to chcę czegoś od niego w zamian. Taki swtorzyliśmy układ. Ja występuję, a on coś dla mnie robi. Cokolwiek to będzie pewnie i tak się ucieszę. Strasznie się boję tego występu. Nigdy jescze tego nie robiłam, a co najważniejsze przed tyloma ludźmi. I pomyśleć, że to prawie same dziewczyny, które oczekują koncertu R5. I nagle wyjdzie im na scenę taka Laura Marano, osoba, której w ogóle nie znają i jeszcze zaśpiewa piosenkę. Jak to w ogóle wygląda? Co jeśli im się nie spodobam i mnie wyśmieją? Nie chcę się skompromitować i chyba tego boję się najbardziej. Ross mówi, że świetnie śpiewam i gram na pianinie i, że powinnam spróbować wystepować na scenie, ale ja nadal nie widzę siebie w takim życiu. To jest ich życie, a nie moje.
- Lau, wiem, że dasz sobie radę. Jesteś świetna. Wierzę w ciebie.- powiedział Ross i uśmiechnął się do mnie, a ja sama od razu to zrobiłam, a moje nerwy uciekły i zastapiło je szczęście. Jak on na mnie działa.
- Ross ja się boję. Co jeśli mnie wyśmieją?- spytałam.
- Nic ci takiego nie grozi, bo pięknie śpiewasz. Napeweno się spodobasz.- odparł i przytulił mnie. W jego ramionach wszysstkie moje wątpliwości uciekły. Skoro on twierdzi, że dam sobie radę to tak będzie. Ufam mu i kocham go. Po chwili poluźnił uścisk, ale nadal staliśmy blisko siebie i wpatrywaliśmy się w swoje oczy.
- Nadal się boisz?- spytał.
- Przy tobie nie, ale pewnie, gdy wyjdę na scenę już tak.
- Nie masz się czego bać. Pamiętaj, że jestem za sceną i będę na ciebie patrzył.- uśmiechnął się do mnie.
- Dobrze, gdy ogarnie mnie strach spojrzę na ciebie.- odparłam, a Ross schylił się lekko i pocałował mnie. Od razu odwzajemniłam gest. Teraz wszystkie moje nerwy odeszły ode mnie i to dzięki niemu. Jak ja go kocham.
- Ekhem... zakochana parko może już skończycie wasze czułości, bo czas podbić scenę.- odezwał się Rocky z entuzjazmem, a my niechętnie oderwaliśmy się od siebie. Ja oczywiście zarumieniłam się lekko, co zobaczył Ross, bo uśmiechnął się do mnie.
- Lau to twoja wielka chwila. Pamiętaj, co ci powiedziałem, okay?
- Okay.- przytaknęłam głową i w duchu szykowałam się do wyjścia.
- Idę cię zapowiedzieć.- odparł Ross i wyszedł na scenę. Od razu usłyszałam głośnie piski na sali. I pomyśleć, że ja za chwilę będę stała na środku tej sceny. Laura uspokuj się! Dasz sobie radę! To tylko jedna piosenka. Wszystko będzie dobrze. Powtarzałam to sobie w kółko.
- Witaj Los Angeles!- krzyknął Ross, co spowodowało głośniejsze krzyki i piski. - Zanim zaczniemy swój koncert to chciałbym wam przedstawić pewną piękną i utalentowaną dziewczynę. Nie jest nikomu znana, ale zaśpiewa wam swoją piosenkę i mogę być pewny, że wam się spodoba. Powitajcie na scenie głośnym oklaskami Laurę Marano!- krzyknął i zrozumiałam, że to już jest mój czas. Niepewnym, wolnym krokiem wyszłam na scenę obok Ross'a, który uśmiechnął się do mnie i podał mikrofon. Tłumy zaczęły klaskać, a ja bardzo się ucieszyłam.
- Uda ci się.- szepnął, po czym zszedł za kulisy.
- Witajcie fani R5.- powiedziałam i usłyszałam oklaski.- Nazywam się Laura Marano i jestem przyjaciółką zespołu. To oni namówili mnie do występu.- spojrzałam w ich stronę i uśmiechnęłam się.- Zaśpiewam wam piosenkę ,,Parachute", która została napisana przeze mnie. Dedykuję ją mojemu chłopakowi.- skończyłam mówić i usłyszałam krótkie brawa. Usiadłam za pianinem i zaczęłam grać. Bałam się, więc spojrzałam w stronę Ross'a, który trzymał za mnie kciuki i uśmiechał się do mnie. Po chwili nabrałam odwagi i dołączyłam swój śpiew. Z początku śpiewałam trochę ze strachem i stresem, ale gdy doszłam do refrenu minęło to, bo zastąpiło je ogromne szczęście. Wczułam się całym moim sercem w piosenkę i przypomniałam sobie, gdy grałam ją pierwszy raz Ross'owi. Od razu przed moimi oczami stanęła mi tamta randka i do końca śpiewałam widząc jego. Gdy skończyłam usłyszałam głośnie brawa i piski. Uśmiechnęłam się.
- Dziękuję wam bardzo za barawa.- powiedziałam, co spowodowało głośniejsze brawa. Ukłoniłam się i wyszłam za kulisy, a Ross podszedł do mnie i wziął w ramiona okręcając wokół siebie. Po chwili postawił mnie na ziemi.
- Byłaś niesamowita. Wiedziałem, że ci się uda.- powiedział i uśmiechnął się.
- Udało mi się tylko dlatego, że wierzyłeś we mnie.- odparłam i po chwili utonęłam w uściskach reszty oraz Vanessy, Raini i Emily. Każdy mówił mi słowa pochwały.
- To wy dziewczyny teraz idźcie już na widownie. Macie miejsca przed sceną i to na samym środku.- powiedziała Rydel.
- Okay, a wy dajcie czadu.- odpowiedziała Vanessa, a zespół wykrzynkął swój okrzyk. My szybko wyszłyśmy z kulis i udałyśmy się na swoje miejsce. Po chwili na scenę weszli nasi przyjaciele i razem ze wszystkimi zaczęłyśmy krzyczeć i piszczeć. Koncertowy nastrój już zaczął mi się udzielać.
- Witajcie wszycy!- krzyknął Riker i natychmiast udzieliły się brawa.- Występ Laury Marano to był prolog do naszego koncertu. Teraz już pora go ofizjalnie zacząć!
- Ten koncert dedykujemy naszym dziewczynom.- powiedział Ross i uśmiechnął się do mnie.
- Gotowi? Bo już pora zacząć!- krzyknął Rocky i zaczęli grać ,,All Night". Dawali z siebie dosłownie wszystko. Widać było, że sprawia im to ogromną radość.
- Ty jesteś ta Laura Marano?- spytała jakaś szatynka.
- Tak, a co?- odpowiedziałam starając się przekrzyczeć muzykę.
- Byłaś naprawdę świetna. Zazdroszczę ci takiego głosu. Masz wielki talent. Szkoda, że nie jesteś piosenkarą bo napewno byłabym na twoim koncercie.- uśmiechnęła się do mnie.
- Dziękuję.- również się uśmiechnęłam.
- Naprawdę jesteś przyjaciółką zespołu?
- Tak.
- A Ross to twój chłopak, prawda?
- Tak prawda, a co?
- Nic. Po prostu pasujecie do siebie. To wielkie szeczęście być dziewczyną takiego przystojniaka.- uśmiechnęła się.
- Dziękuję. Tak to jest wielkie szczęście.- odpowiedziałam i to był już koniec naszej rozmowy. Ta szatynka wygląda na miłą dziewczynę. Mogłabym ją bliżej poznać, ale po koncercie pewnie już się nie zobaczymy.
- Tą piosenkę dedykuję mojej dziewczynie, Laurze.- powiedział Ross i rozbrzmiała melodia ,,One Last Dance". Blondyn śpiewał patrząc mi prosto w oczy, w których miałam łzy szczęścia. Przez czas tego utworu zapomniłam, że jestem na koncercie. W tej chwili liczył się dla mnie tylko on. Niestety wszystko dobre, co się dobrze kończy i piosenka dobiegła końca. Tak upłynął mi czas do końca koncertu. Jeszcze nigdy tyle się nie wykrzyczałam aż trochę boli mnie gardło. Od razu poszłyśmy za kulisy. Przytuliłam się do Ross'a.
- Dziękuję za dedykację.- uśmiechnęłam się.
- Nie ma za co.- odpowiedział i również się uśmiechnął.- Teraz jednak nie możemy pobyć sami, bo czeka mnie jeszcze spotkanie z fanami. To trochę potrwa, więc nie musisz na mnie czekać.
- Okay spytam Vanessy, czy też idzie.- odparłam i dowiedziałam się, że moje siostra idzie do domu.- Okay to idę do domu. Pa Ross.- powiedziałam, gdy z powrotem do niego przyszłam.
- Pa Lau.- odpowiedział i przyciągnął mnie do siebie, po czym pocałował mnie. Odwzajemniłam gest i jak zawsze czas stanął dla nas w miejscu i nic nas dookoła nie obchodziło. To jest cudowne mieć taką osobę, jaką jest Ross. Po długim czasie oderwaliśmy się od siebie i uśmiechnęliśmy się.
- Lau idziesz, czy nie?- spytała Vanessa, a ja oderwałam się od oczu Ross'a i spojrzałam na nią.
- Tak już idę.- odparłam, ale blondyn nadal mnie nie puszczał z uścisku.
- Ale ja nie chcę się jeszcze z tobą żegnać.- powiedział smutnym głosem.
- Ja też nie chcę, ale teraz masz spotkanie z fanami, więc musisz na nie pójść. Zobaczymy się przecież jutro.- uśmiechnęłam się i po chwili on też to zrobił.
- Ross, musimy już iść do fanów.- odezwała się Rydel.
- Okay już idę.- odparł i dał mi szybkiego całusa w policzek, po czym odszedł. Ja złapałam się w miejscu, w którym przed chwilą były usta Ross'a i uśmiechnęłam się. Oczywiście zarumieniłam się po tym geście, jak to miałam w zwyczaju.
- Laura idziesz?- spytała Van.
- Tak.- odpowiedziałam i poszłyśmy do domu.
****
Dzień później...
Wszyscy jestśmy w domu Lynch'ów i rozdajemy sobie prezenty, siedząc przy kominku. Za oknem zaczął padać śnieg z czego bardzo się ucieszyłam. Kocham święta od dziecka i nigdy to się nie zmieniło. Panuje wtedy taki rodzinny nastrój i wszyscy są szczęśliwi. Zdecydowanie to moje ulubione święta.
- Okay to teraz pora na twój prezent, Lau.- powiedział Ross i uśmiechnął się do mnie, co odzwajemniłam.- Ale musimy wyjść, bo twój prezent jest gdzie indziej.
- Gdzie idziemy?- spytałam zaciekawiona. On nigdy nie przestanie mi robić niespodzianek. Bardzo je lubię, bo zawsze są romantyczne. Pewnie ta też taka będzie.
- Nie powiem ci, bo to jest niespodzianka.
- Lubisz mi robić niespodzianki, prawda?
- Tak i nigdy mi się to nie znudzi.- uśmiechnął się.- To co idziemy?
- Z tobą zawsze.- również się uśmiechnęłam.
- Ross życzymy ci powodzenia.- odezwała się Rydel i wszyscy zacisnęli kciuki. O co chodzi? Dlaczego oni życzą mu powodzenia?
- Dzięki, ale wszystko raczej pójdzie po mojej myśli.- uśmiechnął się i wyszliśmy na korytarz, żeby się ubrać, po czym wyszliśmy. Ross złapał mnie za rękę i gdzieś szliśmy. Śnieg delikatnie pruszył, co tworzyło zimowy klimat.
- Ross powiesz mi, dlaczego wszyscy życzą ci powodzenia?- spytałam.
- Eee... no, bo ten...- zacinał się.- Pewnie chcą, żeby spodobał ci się mój prezent.- uśmiechnął się do mnie.
- Okay, ale i tak wiem, że coś kręcisz. Za dobrze cię znam Ross. Jednak jeśli nie chcesz to nie musisz mi tego mówić.
- Okay, bo jakbym ci powiedział to zepsułbym niespodziankę dla ciebie, a nie chcę tego.
- Ja też nie, a tak w ogóle to nie dałam ci jeszcze prezentu. Niestety został w domu.
- Nie musisz mi nic dawać, bo może, gdy dojdziemy na miejsce dasz mi coś, co mnie uszęśliwi.- powiedział, a ja teraz jeszcze bardziej byłam ciekawa miejsca, do którego idziemy. Co mam dać Ross'owi skoro jego prezent został w domu? Nie mam i tym pojęcia, a tym bardziej o jego niespodziance. Co tym razem szykuje dla mnie? Po 15 minutach, które upłynęły nam na rozmowie, doszliśmy do parku i już domyślałam się gdzie idziemy. To miejsce zawsze będzie wyjątkowe, bo tam odbyła się nasza pierwsza randka. To miejsce jest niezwykłe i bardzo romantyczne.
- A teraz zamknij oczy.- powiedział Ross, a ja zrobiłam to co kazał. Wziął mnie na ręce, a ja przytuliłam się do niego. Biło od niego ciepło i było mi bardzo przyjemnie w jego ramionach, bo było mi trochę zimno. Czuję się w nich bezpiecznie. Zawsze się tak czułam. Jednak teraz wszystkie zeszły na drugi plan, bo byłam ciekawa, jaki prezent ma dla mnie Ross i to w tym pięknym miejscu.- Lau, teraz postawię cię na ziemi.- odezwał się i po chwili poczułam stały grunt pod nogami.- Okay, a teraz możesz już otworzyc oczy.- powiedział, a ja zrobiłam to bardzo powoli i gdy już otworzyłam je szerko zobaczyłam przecudowny widok. Staliśmy na mostku, który na barierkach miał zawieszone lampki. Krzewy róż i pnie wierzb, które teraz nie miały liści, były również nimi ozdobione. Staw był zamarzniety. Wszystko było przypruszone śniegiem, a delikatne płatki spadające z nieba tylko uwieńczały piękno tego bajkowego miejsca. Zaniemówiłam z wrażenia i wszystko po woli lustrowałam wzrokiem. Zdecydowanie to jest najromantyczniejsze miejsce w Los Angeles. Wescthnęłam ze szczęścia.
- Podoba ci się?- szepnął Ross do mojego ucha obejmując ręką w pasie, a ja położyłm mu głowę na ramieniu.
- Tak i to bardzo. To jest moje ulubione miejsce w tym mieście. To miejsce jest romantyczne o każdej porze roku.- odpowiedziałam z uśmiechem.
- Dla mnie to miejsce jest bardzo wyjątkowe i może stać się jeszcze bardziej.
- Dlaczego bardziej?- spytałam.
- To miejsce jest dla mnie wyjatkowe, bo tutaj była nasz pierwsza randka, ale też przez to, co za chwilę się stanie.
- Co za chwilę się stanie?- zapytałam, a Ross stanął naprzeciwko mnie i spojrzał mi głęboko w oczy, po czym uklęknął na jedno kolano. Nie, to się nie dzieje naprawdę. Ja nie wierzę. Po chwili z kieszeni kurtki wyciągnął małe pudełeczko i otworzył je. W środku był przepiękny pierścinek. W moich oczach natychmiast stanęły łzy szczęścia, a serce załała gorąca fala.
- Lau, kocham cię jak szaleniec. Świata po za tobą nie widzę. Nigdy nie kochałem i nie pokocham tak innej dziewczyny jak ciebie. Jesteś dla mnie całym moim światem. To ty skradłaś moje i nie chcesz oddać. Cieszę się z tego nawet nie wiesz jak bardzo.- mówił to wpatrzony moje oczy, a ja nie odrywałam od niego wzroku. Na chwilę przerwał i wiedziałam już, co to oznacza.- Lauro Marie Marano, czy uczynisz mi ten zaszczyt i zgodzisz się zostać moją żoną?- spytał, a ja przez chwilę nie mogłam nic powiedzieć z tego szczęścia, które blokowało moje wszystkie zmysły. Ta radość prawie mnie rozsadzała.
- Tak.- szepnęłam, bo głośniejszy dźwięk nie mógł przejść przez moje gardło.- Tak Ross, oczywiście, że za ciebie wyjdę.- powiedziałam głośniej z uśmiechiechem na twarzy. Ross również się uśmiechnął i założył mi pierścionek na palec, po czym pocałował w tamto miejsce. Po chwili wstał i wpił mi się w usta, a ja odwzajemniałam pocałunek pogłębiając go. Szczęście oblało mnie jeszcze większą falą, że aż zapierało mi dech w piersiach. Ross pewnie miał tak samo, bo czułam to. Czułam, jak nasze serca łączą się w jedno na zawsze i już nigdy nie zostaną rozdzielone. Zosały połączone naszą miłością na wieki. Całowaliśmy się namiętnie i z zamiarem dzielenia się naszym uczuciem. Po bardzo długim czasie oderwaliśmy się od siebie z uśmiechem. Spojrzeliśmy sobie w oczy, w których zobaczyliśmy miliony tańczących iskierek szczęścia. Teraz moje życie jest już idealne. Takie jakie sobie wymarzyłam. Poznać chłopaka, którego będę kochać i który mnie będzie kochał, mieć wspaniałych przyjaciół, którzy będą jak rodzina. Tak, teraz jestem już szczęśliwa i cieszę się, że mam właśnie takie życie. Oby tak zostało już na zawsze.
****************
Hejka wszystkim!!!
Nawet nie wiecie, jak ciężko pisało mi się ten epilog. Nie z powodu braku weny tylko z tego, że to jest już ostatni rozdział na tym blogu. Miałam go już napisanego wczoraj, ale zwlekałam z opublikowaniem go. Z jednej strony szkoda mi kończyć tego bloga, ale z drugiej strony cieszę się, że udało mi się doprowadzić go do końca tak jak chciałam. Jak ten czas szybko mi zleciał. Nawet za szybko. Byłam z wami 7 miesięcy i był to dla mnie wspaniały czas. Bardzo cieszę się, że założyłam bloga. Nigdy nie sądziłam, że pisanie może sprawiać tyle przyjemności, a wasze komentarze ogromny uśmiech na twarzy. Nie sądziłam również, że potrafię pisać i że moja historia przypadnie wam do gustu. Moje poczatkowe obawy po założeniu bloga zostały szybko rozwiane. Pamiętam pierwszy komentarz i moją radość. Niby parę krótkich słów, a tak bardzo mnie uszczęśliwiły. Naprawdę nie żałuję, że założyłam bloga. Jeśli ktoś się z tym waha to powinien uwierzyć w siebie i spróbować swoich sił. To taka moja mała rada dla tych, którzy mają w planach bloga, a boją się go założyć. Mówię wam, warto to zrobić. To naprawdę był dla mnie cudowny czas. Ciężko mi będzie rozstać się z tym blogiem, bo jest moim pierwszym, ale nie ostatnim. Tak nowy blog z świeżutką historią już na was czeka. Jeszcze tak szybko się mnie nie pozbędziecie i jeszcze pomęczę was moimi rozdziałami. Nie umiem pisać zakończeniowych notek, ani epilogów.
Statystyki:
- liczba wyświetleń: powyżej 20300 (Wow nigdy nie sądziłam, że tyle ich będzie)
- liczba komentarzy: 282
- liczba obserwatorów: 17
Dziękuję wam za te 7 miesięcy, które ze mną spędziliście. Dziękuję wam za komentarze, za wyświetlenia, za samo czytanie. Dziękuję wam za to wszystko, bo bez was ten blog by nie istniał. Jeszcze raz wam bardzo dziękuję.
Do zobaczenia na nowym blogu!!!
OTO ADRES MOJEGO NOWEGO BLOGA:
http://life-is-like-a-labyrinth-raura.blogspot.com/
Chciałabym, żeby każdy kto czytał tego bloga skomentował go nawet taką buźką:":)". Chcę zobaczyć ile was było ze mną. To jest moja ostatnia prośba na tym blogu.
Nie wierzę,że to koniec tego bloga.Od początku przypadł mi do gustu.Uwielbiam twój styl pisania.Na pewno będę czytać twojego następnego bloga:)
OdpowiedzUsuńPłacze nie chce żebyś kończyła tego bloga, ja go kocham. No ale co zrobię wszytsko co dobre zawsze się kończy.
OdpowiedzUsuńTen blog należał do jednych z moich ulubionych i nigdy go nie zapomnę. Kocham tego bloga.
Epilog wyszedł ci wspaniale... zresztą jak reszta rozdziałów i cały ten blog.
Na pewno będę czytać Twojego nowego, ale to chyba już ci pisałam.
Mam jedną prośbę: Błagam nie usowaj tego bloga, bo ja lubię sobie czasami poczytać stare blogi... więc błagam nie usowaj.
Całuski :*
~ Pinni, która płacze :'(
Ja nie mogę! To było przepiękne! Nie usuwaj bloga! W dalekiej przyszłości będę czytać jeszcze raz :d
OdpowiedzUsuńPrzepiękny <3
OdpowiedzUsuńNie wierzę, że to już koniec tego bloga. Od początku już zakochałam się w nim. Lubie twój styl pisania, dlatego będe twojego nowego bloga czytać. Mam proźbe. Nie usuwaj tego bloga. Ja lubie co jakiś czas przeczytać już zakończone blogi. Epilog wyszedł ci naprawde przepięknie<3
Pozdrawiam :*
Twoja Czekoladka ♥
Cudny! Bardzo słodkoo <3 Szkoda,że to koniec bloga.był jest boski ;)
OdpowiedzUsuńBędę na 100% czytała nowego bloga ;)
pozdrawiam moniaa
Cudny Epilog :*
OdpowiedzUsuńSzkoda, że koniec.
No trudno...
Boze dopiero teraz udalo mi sie nadrobic te rozdzialy i tutaj nagle epilog! Powiem ci że sie nie spodziewałam tego ale po 40 rozdzialach też bedziemy kończyć :) no ale co ci moge powiedziec twoj blog byl cudny! Zawsze czekałam na rozdział z niecierpliwością i zawsze mnie zaskakiwałas ^^ oczywiście bede czytała twojego nowego bloga xx podczas epilogu wzruszyłam się jak Ross oświadczał się Lau jejku to było mega słodkie xx musisz wiedziec ze masz wielki talent więc go nie zmarnuj xx dziękuje ci za tak cudowną historie na tym blogu xx
OdpowiedzUsuńWeny skarbie xx
Nie wieże że to koniec uwielbiam to jak pisałaś tego bloga mam nadzieje ten nowy będzie tak samo zajebisty tak ten wiesz już chciałam napisać czekam na nexta ale już nie mogę więc...życzę ci tak samo dużo obserwatorów i wyświetleń a nawet więcej.
OdpowiedzUsuńPozdrowionka ~Bezczelna~
CUDOWNY prolog!
OdpowiedzUsuńJejuu, to naprawdę już koniec? Nie potrafię uwierzyć, że muszę rozstać się z kolejnym blogiem, który uwielbiam :/ Ale niestety, wszystko kiedyś się kończy i nikt nie może tego powstrzymać. Twój blog był, a właściwie to wciąż jest cudowny <3 Z zaciekawieniem czytałam każdy kolejny rozdział. Wiem, nie czytałam od początku i nie zawsze komentowałam, ale gdy już zaczęłam czytać to po prostu nie mogłam oderwać się od tej historii, a za każdy brak komentarza bardzo przepraszam. Ogromnie cieszę się i dziękuję, że ją pisałaś, że prowadziłaś tego bloga i ciężko jest mi się z nim pożegnać, bo już tak mam, że przywiązuję się do rzeczy, ff czy ludzi. Taka już jestem. Może nie powinnam się smucić, bo wkońcu będziesz pisała kolejną historię, ale jednak muszę rozstać się z tym blogiem. Piszesz świetnie i Twoje kolejne opowiadanie na pewno będzie równie wspaniałe co te lub kto wie, może nawet bardziej c: Nie umiem pisać takich pożegnalnych komentarzy, więc jeszcze raz dziękuję, że prowadziłaś to opowiadanie i do zobaczenia w kolejnym! :***
Nieeeeeeeee ..ja chcę żeby ten blog trwał uwielbiam go albo jak skończyłas tego bloga to napisz niego proszeeeeeeeeee ??????
OdpowiedzUsuńwow.... nie wierze, ze to koniec.... bd plakac, ale coz... takie zycie
OdpowiedzUsuńmoja slicznotka zalozyla new bloga!!
idem czytac next bloga
to tak...
do napisania...?
tak. do napisania :D
Kinga
Nie wierzę że to koniec ale coś się kończy a coś zaczyna :D
OdpowiedzUsuńSuper ze zalozylas kolejnego bloga :D
Epilog jest cudowny ;)
Nie wierzę że to koniec ale coś się kończy a coś zaczyna :D
OdpowiedzUsuńSuper ze zalozylas kolejnego bloga :D
Epilog jest cudowny ;)
:)
OdpowiedzUsuńGenialny blog ! Będę za nim tęsknić :')
OdpowiedzUsuńSzkoda że to już koniec :3 teraz lecę czytać twojego nowego bloga ;D
Szkoda ze koniec ☺
OdpowiedzUsuńSzkoda, że to już koniec ;( Ale zrobiłaś najlepsze zakończenie jakie mogłoby byc ;) No wiesz HappyEnd ;) zycze weny i szczęścia w nowym blogu. I zebys miała dużo dużo więcej wyświetleń i czytelników ;) pa pa ;*
OdpowiedzUsuńWspaniałe, czekam na next!
OdpowiedzUsuń