środa, 5 sierpnia 2015

Rozdział 40 ~ EPILOG

Proszę niech każdy kto czytał tego bloga przeczyta notkę pod rozdziałem! Jest tam rownież adres mojego nowego bloga. Teraz życzę wam miłego czytania. :)

3 lata później...
                                                             ★Laura★

Jeśli miałabym opisać te trzy lata to nie wystrczyłoby mi na to czasu. Powiem tylko tyle - były to najpiękniejsze lata w moim życiu. Te wszystkie chwile spędzone z rodzeństwem Lynch i ich przyjacielem były dla mnie naprwdę radosne i cudowne. Każdy z nas ma swoją własną historię, ale my wszyscy tworzymy również jedną całą. Jesteśmy jedną wielką rodziną, bo przecież ja i Van mamy chłopaków z tej rodziny. Może opowiem krótko historię każdej pary. Zacznę od Rocky'ego. On swoją miłość znalazł dopiero pięć miesięcy temu, ale lepiej później niż wcale. On i Emily są piękną parą i na pierwszy rzut oka widać, że się bardzo kochają. Życzę im dużo szczęścia, bo są najmłodszą parą z nas wszystkich. Wróżę im świetlaną przyszłość. Rydel i Ellington to najwięsze zakochańce jakie są w tej rodzinie. Po prostu świata po za sobą nie widzą. To, że byli przyjaciółmi przez lata wiele im pomogło, bo bardzo ufają sobie. Czasami nie zachowują się jak para tylko właśnie jak przyjaciele. Są bardzo słodcy. Ell nawet namawiał Delly do żelkowego nałogu, ale ona się nie zgodziła, a szkoda, bo byłoby śmiesznie. No, ale trudno. Vanessa i Riker to kolejna udana para. Często się ,,sprzeczają", z czego wszyscy mają ubaw, a później oni sami się z siebie śmieją. Są już narzeczeństwem od dwóch miesięcy. Riker oświadczył się Van w jej urodziny. To był dla niej najlepszy preznet jaki mogła sobie wymarzyć. Są ze sobą bardzo szczęśliwi. Teraz została mi już tylko ostania para, czyli ja i Ross. Nasza miłość nigdy nie maleje tylko rośnie. Jest niezwykła i silna. Nikt już nigdy nie stanie na naszej drodze. Nikt nie zniszczy uczucia, którym siebie obdarzamy, bo to jest niemożliwe. Ross jest najwspanialszym chłopakiem jakiego mogłabym sobie wymarzyć. Kocham go całym moim sercem. Nasza miłość jest wieczna i nigdy nie wygaśnie. Czy chciałabym, żeby mi się oświadczył? O tym myślę odkąd Riker to zrobił Van. Chciałabym być już na zawsze jego. Już tak oficjalnie. Jednak nie wiem, czy on to zrobi, ale nie tracę nadzieji. Nigdy nie wiem, co przyniesie mi jutro. Tak wyglądają relacje wszystkich par i każdy jest szczęśliwy. Teraz zespół R5 przygotowuje się do świątecznego występu. Już jutro jest Boże Narodzenie i strasznie się z tego cieszę, bo spędzimy je wszyscy razem. Jednak nie tylko oni czekają na wejście na scenę, bo ja dziś zaśpiewam i zagram na pianinie ,,Parachute". Robię to tylko dla Ross'a, bo to on mnie do tego namówił, a ja się zgodziłam. Jednak za to chcę czegoś od niego w zamian. Taki swtorzyliśmy układ. Ja występuję, a on coś dla mnie robi. Cokolwiek to będzie pewnie i tak się ucieszę. Strasznie się boję tego występu. Nigdy jescze tego nie robiłam, a co najważniejsze przed tyloma ludźmi. I pomyśleć, że to prawie same dziewczyny, które oczekują koncertu R5. I nagle wyjdzie im na scenę taka Laura Marano, osoba, której w ogóle nie znają i jeszcze zaśpiewa piosenkę. Jak to w ogóle wygląda? Co jeśli im się nie spodobam i mnie wyśmieją? Nie chcę się skompromitować i chyba tego boję się najbardziej. Ross mówi, że świetnie śpiewam i gram na pianinie i, że powinnam spróbować wystepować na scenie, ale ja nadal nie widzę siebie w takim życiu. To jest ich życie, a nie moje.
  - Lau, wiem, że dasz sobie radę. Jesteś świetna. Wierzę w ciebie.- powiedział Ross i uśmiechnął się do mnie, a ja sama od razu to zrobiłam, a moje nerwy uciekły i zastapiło je szczęście. Jak on na mnie działa.
  - Ross ja się boję. Co jeśli mnie wyśmieją?- spytałam.
  - Nic ci takiego nie grozi, bo pięknie śpiewasz. Napeweno się spodobasz.- odparł i przytulił mnie. W jego ramionach wszysstkie moje wątpliwości uciekły. Skoro on twierdzi, że dam sobie radę to tak będzie. Ufam mu i kocham go. Po chwili poluźnił uścisk, ale nadal staliśmy blisko siebie i wpatrywaliśmy się w swoje oczy.
  - Nadal się boisz?- spytał.
  - Przy tobie nie, ale pewnie, gdy wyjdę na scenę już tak.
  - Nie masz się czego bać. Pamiętaj, że jestem za sceną i będę na ciebie patrzył.- uśmiechnął się do mnie.
  - Dobrze, gdy ogarnie mnie strach spojrzę na ciebie.- odparłam, a Ross schylił się lekko i pocałował mnie. Od razu odwzajemniłam gest. Teraz wszystkie moje nerwy odeszły ode mnie i to dzięki niemu. Jak ja go kocham.
  - Ekhem... zakochana parko może już skończycie wasze czułości, bo czas podbić scenę.- odezwał się Rocky z entuzjazmem, a my niechętnie oderwaliśmy się od siebie. Ja oczywiście zarumieniłam się lekko, co zobaczył Ross, bo uśmiechnął się do mnie.
  - Lau to twoja wielka chwila. Pamiętaj, co ci powiedziałem, okay?
  - Okay.- przytaknęłam głową i w duchu szykowałam się do wyjścia.
  - Idę cię zapowiedzieć.- odparł Ross i wyszedł na scenę. Od razu usłyszałam głośnie piski na sali. I pomyśleć, że ja za chwilę będę stała na środku tej sceny. Laura uspokuj się! Dasz sobie radę! To tylko jedna piosenka. Wszystko będzie dobrze. Powtarzałam to sobie w kółko.
  - Witaj Los Angeles!- krzyknął Ross, co spowodowało głośniejsze krzyki i piski. - Zanim zaczniemy swój koncert to chciałbym wam przedstawić pewną piękną i utalentowaną dziewczynę. Nie jest nikomu znana, ale zaśpiewa wam swoją piosenkę i mogę być pewny, że wam się spodoba. Powitajcie na scenie głośnym oklaskami Laurę Marano!- krzyknął i zrozumiałam, że to już jest mój czas. Niepewnym, wolnym krokiem wyszłam na scenę obok Ross'a, który uśmiechnął się do mnie i podał mikrofon. Tłumy zaczęły klaskać, a ja bardzo się ucieszyłam.
  - Uda ci się.- szepnął, po czym zszedł za kulisy.
  - Witajcie fani R5.- powiedziałam i usłyszałam oklaski.- Nazywam się Laura Marano i jestem przyjaciółką zespołu. To oni namówili mnie do występu.- spojrzałam w ich stronę i uśmiechnęłam się.- Zaśpiewam wam piosenkę ,,Parachute", która została napisana przeze mnie. Dedykuję ją mojemu chłopakowi.- skończyłam mówić i usłyszałam krótkie brawa. Usiadłam za pianinem i zaczęłam grać. Bałam się, więc spojrzałam w stronę Ross'a, który trzymał za mnie kciuki i uśmiechał się do mnie. Po chwili nabrałam odwagi i dołączyłam swój śpiew. Z początku śpiewałam trochę ze strachem i stresem, ale gdy doszłam do refrenu minęło to, bo zastąpiło je ogromne szczęście. Wczułam się całym moim sercem w piosenkę i przypomniałam sobie, gdy grałam ją pierwszy raz Ross'owi. Od razu przed moimi oczami stanęła mi tamta randka i do końca śpiewałam widząc jego. Gdy skończyłam usłyszałam głośnie brawa i piski. Uśmiechnęłam się.
  - Dziękuję wam bardzo za barawa.- powiedziałam, co spowodowało głośniejsze brawa. Ukłoniłam się i wyszłam za kulisy, a Ross podszedł do mnie i wziął w ramiona okręcając wokół siebie. Po chwili postawił mnie na ziemi.
  - Byłaś niesamowita. Wiedziałem, że ci się uda.- powiedział i uśmiechnął się.
  - Udało mi się tylko dlatego, że wierzyłeś we mnie.- odparłam i po chwili utonęłam w uściskach reszty oraz Vanessy, Raini i Emily. Każdy mówił mi słowa pochwały.
  - To wy dziewczyny teraz idźcie już na widownie. Macie miejsca przed sceną i to na samym środku.- powiedziała Rydel.
  - Okay, a wy dajcie czadu.- odpowiedziała Vanessa, a zespół wykrzynkął swój okrzyk. My szybko wyszłyśmy z kulis i udałyśmy się na swoje miejsce. Po chwili na scenę weszli nasi przyjaciele i razem ze wszystkimi zaczęłyśmy krzyczeć i piszczeć. Koncertowy nastrój już zaczął mi się udzielać.
  - Witajcie wszycy!- krzyknął Riker i natychmiast udzieliły się brawa.- Występ Laury Marano to był prolog do naszego koncertu. Teraz już pora go ofizjalnie zacząć!
  - Ten koncert dedykujemy naszym dziewczynom.- powiedział Ross i uśmiechnął się do mnie.
  - Gotowi? Bo już pora zacząć!- krzyknął Rocky i zaczęli grać ,,All Night". Dawali z siebie dosłownie wszystko. Widać było, że sprawia im to ogromną radość.
  - Ty jesteś ta Laura Marano?- spytała jakaś szatynka.
  - Tak, a co?- odpowiedziałam starając się przekrzyczeć muzykę.
  - Byłaś naprawdę świetna. Zazdroszczę ci takiego głosu. Masz wielki talent. Szkoda, że nie jesteś piosenkarą bo napewno byłabym na twoim koncercie.- uśmiechnęła się do mnie.
  - Dziękuję.- również się uśmiechnęłam.
  - Naprawdę jesteś przyjaciółką zespołu?
  - Tak.
  - A Ross to twój chłopak, prawda?
  - Tak prawda, a co?
  - Nic. Po prostu pasujecie do siebie. To wielkie szeczęście być dziewczyną takiego przystojniaka.- uśmiechnęła się.
  - Dziękuję. Tak to jest wielkie szczęście.- odpowiedziałam i to był już koniec naszej rozmowy. Ta szatynka wygląda na miłą dziewczynę. Mogłabym ją bliżej poznać, ale po koncercie pewnie już się nie zobaczymy.
  - Tą piosenkę dedykuję mojej dziewczynie, Laurze.- powiedział Ross i rozbrzmiała melodia ,,One Last Dance". Blondyn śpiewał patrząc mi prosto w oczy, w których miałam łzy szczęścia. Przez czas tego utworu zapomniłam, że jestem na koncercie. W tej chwili liczył się dla mnie tylko on. Niestety wszystko dobre, co się dobrze kończy i piosenka dobiegła końca. Tak upłynął mi czas do końca koncertu. Jeszcze nigdy tyle się nie wykrzyczałam aż trochę boli mnie gardło. Od razu poszłyśmy za kulisy. Przytuliłam się do Ross'a.
  - Dziękuję za dedykację.- uśmiechnęłam się.
  - Nie ma za co.- odpowiedział i również się uśmiechnął.- Teraz jednak nie możemy pobyć sami, bo czeka mnie jeszcze spotkanie z fanami. To trochę potrwa, więc nie musisz na mnie czekać.
  - Okay spytam Vanessy, czy też idzie.- odparłam i dowiedziałam się, że moje siostra idzie do domu.- Okay to idę do domu. Pa Ross.- powiedziałam, gdy z powrotem do niego przyszłam.
  - Pa Lau.- odpowiedział i przyciągnął mnie do siebie, po czym pocałował mnie. Odwzajemniłam gest i jak zawsze czas stanął dla nas w miejscu i nic nas dookoła nie obchodziło. To jest cudowne mieć taką osobę, jaką jest Ross. Po długim czasie oderwaliśmy się od siebie i uśmiechnęliśmy się.
  - Lau idziesz, czy nie?- spytała Vanessa, a ja oderwałam się od oczu Ross'a i spojrzałam na nią.
  - Tak już idę.- odparłam, ale blondyn nadal mnie nie puszczał z uścisku.
  - Ale ja nie chcę się jeszcze z tobą żegnać.- powiedział smutnym głosem.
  - Ja też nie chcę, ale teraz masz spotkanie z fanami, więc musisz na nie pójść. Zobaczymy się przecież jutro.- uśmiechnęłam się i po chwili on też to zrobił.
  - Ross, musimy już iść do fanów.- odezwała się Rydel.
  - Okay już idę.- odparł i dał mi szybkiego całusa w policzek, po czym odszedł. Ja złapałam się w miejscu, w którym przed chwilą były usta Ross'a i uśmiechnęłam się. Oczywiście zarumieniłam się po tym geście, jak to miałam w zwyczaju.
  - Laura idziesz?- spytała Van.
  - Tak.- odpowiedziałam i poszłyśmy do domu.
                                                                  ****
Dzień później... 

Wszyscy jestśmy w domu Lynch'ów i rozdajemy sobie prezenty, siedząc przy kominku. Za oknem zaczął padać śnieg z czego bardzo się ucieszyłam. Kocham święta od dziecka i nigdy to się nie zmieniło. Panuje wtedy taki rodzinny nastrój i wszyscy są szczęśliwi. Zdecydowanie to moje ulubione święta.
  - Okay to teraz pora na twój prezent, Lau.- powiedział Ross i uśmiechnął się do mnie, co odzwajemniłam.- Ale musimy wyjść, bo twój prezent jest gdzie indziej.
  - Gdzie idziemy?- spytałam zaciekawiona. On nigdy nie przestanie mi robić niespodzianek. Bardzo je lubię, bo zawsze są romantyczne. Pewnie ta też taka będzie.
  - Nie powiem ci, bo to jest niespodzianka.
  - Lubisz mi robić niespodzianki, prawda?
  - Tak i nigdy mi się to nie znudzi.- uśmiechnął się.- To co idziemy?
  - Z tobą zawsze.- również się uśmiechnęłam.
  - Ross życzymy ci powodzenia.- odezwała się Rydel i wszyscy zacisnęli kciuki. O co chodzi? Dlaczego oni życzą mu powodzenia?
  - Dzięki, ale wszystko raczej pójdzie po mojej myśli.- uśmiechnął się i wyszliśmy na korytarz, żeby się ubrać, po czym wyszliśmy. Ross złapał mnie za rękę i gdzieś szliśmy. Śnieg delikatnie pruszył, co tworzyło zimowy klimat.
  - Ross powiesz mi, dlaczego wszyscy życzą ci powodzenia?- spytałam.
  - Eee... no, bo ten...- zacinał się.- Pewnie chcą, żeby spodobał ci się mój prezent.- uśmiechnął się do mnie.
  - Okay, ale i tak wiem, że coś kręcisz. Za dobrze cię znam Ross. Jednak jeśli nie chcesz to nie musisz mi tego mówić.
  - Okay, bo jakbym ci powiedział to zepsułbym niespodziankę dla ciebie, a nie chcę tego.
  - Ja też nie, a tak w ogóle to nie dałam ci jeszcze prezentu. Niestety został w domu.
  - Nie musisz mi nic dawać, bo może, gdy dojdziemy na miejsce dasz mi coś, co mnie uszęśliwi.- powiedział, a ja teraz jeszcze bardziej byłam ciekawa miejsca, do którego idziemy. Co mam dać Ross'owi skoro jego prezent został w domu? Nie mam i tym pojęcia, a tym bardziej o jego niespodziance. Co tym razem szykuje dla mnie? Po 15 minutach, które upłynęły nam na rozmowie, doszliśmy do parku i już domyślałam się gdzie idziemy. To miejsce zawsze będzie wyjątkowe, bo tam odbyła się nasza pierwsza randka. To miejsce jest niezwykłe i bardzo romantyczne.
  - A teraz zamknij oczy.- powiedział Ross, a ja zrobiłam to co kazał. Wziął mnie na ręce, a ja przytuliłam się do niego. Biło od niego ciepło i było mi bardzo przyjemnie w jego ramionach, bo było mi trochę zimno. Czuję się w nich bezpiecznie. Zawsze się tak czułam. Jednak teraz wszystkie zeszły na drugi plan, bo byłam ciekawa, jaki prezent ma dla mnie Ross i to w tym pięknym miejscu.- Lau, teraz postawię cię na ziemi.- odezwał się i po chwili poczułam stały grunt pod nogami.- Okay, a teraz możesz już otworzyc oczy.- powiedział, a ja zrobiłam to bardzo powoli i gdy już otworzyłam je szerko zobaczyłam przecudowny widok. Staliśmy na mostku, który na barierkach miał zawieszone lampki. Krzewy róż i pnie wierzb, które teraz nie miały liści, były również nimi ozdobione. Staw był zamarzniety. Wszystko było przypruszone śniegiem, a delikatne płatki spadające z nieba tylko uwieńczały piękno tego bajkowego miejsca. Zaniemówiłam z wrażenia i wszystko po woli lustrowałam wzrokiem. Zdecydowanie to jest najromantyczniejsze miejsce w Los Angeles. Wescthnęłam ze szczęścia.
  - Podoba ci się?- szepnął Ross do mojego ucha obejmując ręką w pasie, a ja położyłm mu głowę na ramieniu.
  - Tak i to bardzo. To jest moje ulubione miejsce w tym mieście. To miejsce jest romantyczne o każdej porze roku.- odpowiedziałam z uśmiechem.
  - Dla mnie to miejsce jest bardzo wyjątkowe i może stać się jeszcze bardziej.
  - Dlaczego bardziej?- spytałam.
  - To miejsce jest dla mnie wyjatkowe, bo tutaj była nasz pierwsza randka, ale też przez to, co za chwilę się stanie.
  - Co za chwilę się stanie?- zapytałam, a Ross stanął naprzeciwko mnie i spojrzał mi głęboko w oczy, po czym uklęknął na jedno kolano. Nie, to się nie dzieje naprawdę. Ja nie wierzę. Po chwili z kieszeni kurtki wyciągnął małe pudełeczko i otworzył je. W środku był przepiękny pierścinek. W moich oczach natychmiast stanęły łzy szczęścia, a serce załała gorąca fala.
  - Lau, kocham cię jak szaleniec. Świata po za tobą nie widzę. Nigdy nie kochałem i nie pokocham tak innej dziewczyny jak ciebie. Jesteś dla mnie całym moim światem. To ty skradłaś moje i nie chcesz oddać. Cieszę się z tego nawet nie wiesz jak bardzo.- mówił to wpatrzony moje oczy, a ja nie odrywałam od niego wzroku. Na chwilę przerwał i wiedziałam już, co to oznacza.- Lauro Marie Marano, czy uczynisz mi ten zaszczyt i zgodzisz się zostać moją żoną?- spytał, a ja przez chwilę nie mogłam nic powiedzieć z tego szczęścia, które blokowało moje wszystkie zmysły. Ta radość prawie mnie rozsadzała.
  - Tak.- szepnęłam, bo głośniejszy dźwięk nie mógł przejść przez moje gardło.- Tak Ross, oczywiście, że za ciebie wyjdę.- powiedziałam głośniej z uśmiechiechem na twarzy. Ross również się uśmiechnął i założył mi pierścionek na palec, po czym pocałował w tamto miejsce. Po chwili wstał i wpił mi się w usta, a ja odwzajemniałam pocałunek pogłębiając go. Szczęście oblało mnie jeszcze większą falą, że aż zapierało mi dech w piersiach. Ross pewnie miał tak samo, bo czułam to. Czułam, jak nasze serca łączą się w jedno na zawsze i już nigdy nie zostaną rozdzielone. Zosały połączone naszą miłością na wieki. Całowaliśmy się namiętnie i z zamiarem dzielenia się naszym uczuciem. Po bardzo długim czasie oderwaliśmy się od siebie z uśmiechem. Spojrzeliśmy sobie w oczy, w których zobaczyliśmy miliony tańczących iskierek szczęścia. Teraz moje życie jest już idealne. Takie jakie sobie wymarzyłam. Poznać chłopaka, którego będę kochać i który mnie będzie kochał, mieć wspaniałych przyjaciół, którzy będą jak rodzina. Tak, teraz jestem już szczęśliwa i cieszę się, że mam właśnie takie życie. Oby tak zostało już na zawsze.
                                                          ****************

Hejka wszystkim!!!
Nawet nie wiecie, jak ciężko pisało mi się ten epilog. Nie z powodu braku weny tylko z tego, że to jest już ostatni rozdział na tym blogu. Miałam go już napisanego wczoraj, ale zwlekałam z opublikowaniem go. Z jednej strony szkoda mi kończyć tego bloga, ale z drugiej strony cieszę się, że udało mi się doprowadzić go do końca tak jak chciałam. Jak ten czas szybko mi zleciał. Nawet za szybko. Byłam z wami 7 miesięcy i był to dla mnie wspaniały czas. Bardzo cieszę się, że założyłam bloga. Nigdy nie sądziłam, że pisanie może sprawiać tyle przyjemności, a wasze komentarze ogromny uśmiech na twarzy. Nie sądziłam również, że potrafię pisać i że moja historia przypadnie wam do gustu. Moje poczatkowe obawy po założeniu bloga zostały szybko rozwiane. Pamiętam pierwszy komentarz i moją radość. Niby parę krótkich słów, a tak bardzo mnie uszczęśliwiły. Naprawdę nie żałuję, że założyłam bloga. Jeśli ktoś się z tym waha to powinien uwierzyć w siebie i spróbować swoich sił. To taka moja mała rada dla tych, którzy mają w planach bloga, a boją się go założyć. Mówię wam, warto to zrobić. To naprawdę był dla mnie cudowny czas. Ciężko mi będzie rozstać się z tym blogiem, bo jest moim pierwszym, ale nie ostatnim. Tak nowy blog z świeżutką historią już na was czeka. Jeszcze tak szybko się mnie nie pozbędziecie i jeszcze pomęczę was moimi rozdziałami. Nie umiem pisać zakończeniowych notek, ani epilogów.
Statystyki:
- liczba wyświetleń: powyżej 20300 (Wow nigdy nie sądziłam, że tyle ich będzie)
- liczba komentarzy: 282
- liczba obserwatorów: 17
Dziękuję wam za te 7 miesięcy, które ze mną spędziliście. Dziękuję wam za komentarze, za wyświetlenia, za samo czytanie. Dziękuję wam za to wszystko, bo bez was ten blog by nie istniał. Jeszcze raz wam bardzo dziękuję.
Do zobaczenia na nowym blogu!!!

OTO ADRES MOJEGO NOWEGO BLOGA:

http://life-is-like-a-labyrinth-raura.blogspot.com/

Chciałabym, żeby każdy kto czytał tego bloga skomentował go nawet taką buźką:":)". Chcę zobaczyć ile was było ze mną. To jest moja ostatnia prośba na tym blogu.


piątek, 31 lipca 2015

Rozdział 39

Następnego dnia...
                                                             ★Rydel★

Siedzę w kuchni i piję kakao. Jest dopiero 9:00, więc w domu jest wyjątkowo cicho, bo chłopaki jeszcze śpią jak zabici. Jednak, gdy zejdą na dół zacznie się dla mnie normalny dzień. Zrobienie im śniadania, postrzątanie domu, zrobienie prania i tak dalej. Jednak jedna myśl od wczoraj cały czas mnie nurtuje. Czy czułam coś przy pocałunku z Ellington'em? Czy on coś czuł? Widziałam, że nie robiliśmy tego obojętnie, ale byliśmy wtedy pijani. Chciałabym wiedzieć. Ta nie wiedza mnie denerwuję. Dlaczego to akurat musiało zdażyć się, gdy nie byliśmy trzeźwi? Zapamiętałabym to, a tak to już nie. Może jednak coś pamiętam? Wysiliłam cały swój umysł, ale nie dało to żadnego skutku. Dlaczego tak przejmuję się tym pocałunkiem? Przecież to było zadanie, które wykonaliśmy. Raczej dobrowolnie tego byśmy nie zrobili. Chociaż nie wiem. Jednak chyba coś się między nami zmieniło od tego naszego całego dnia spędzonego razem. Czułam się trochę inaczej. Gdy szliśmy za rękę to moje serce biło szybciej i byłam szczęśliwa. Podczas przytulania też tak się czułam. Nie, nie mogłam się zakochać w Ell'u. Przecież to mój przyjaciel od lat. Jak nagle mogłoby się to zmienić? Boję się, że to zniszczyłoby naszą przyjaźń, a nie chciałabym tego. Potrzebuję go i nic tego nigdy nie zmieni. Co to byłoby za życie bez Ellington'a? Co by było gdybyśmy go nie spotkali? Napewno nie stworzylibyśmy zespołu, a to jest moje drugie życie. Bez niego nie byłoby tak wesoło mimo, że mam trzech braci, a Ell jest tak jakby takim czwartym. Jednak nie traktuję go jak brata. Wolę go jako przyjaciela i nie chciałabym tego zmieniać przez coś, co mi się wydaje. Nie jestem w nim zakochana. Jak to w ogole brzmi? Ja i on razem jako chłopak i dziewczyna? Nie potrafię tego pojąć i nie umiem sobie tego wyobrazić. Co jeśli ten pocałunek coś między nami zmieni? Chciałabym go pamiętać, bo wtedy przynajmniej wiedziałabym, co czułam podczas niego. Po chwili usłyszałam, że ktoś wchodzi do kuchni, więc odwróciłam się w stronę wejścia jednocześnie przerywając moje bezsensowne rozmyślania. Zobaczyłam Ellington'a i nie mogłam ukryć uśmiechu, który wchodził mi na twarz. Wyglądał bardzo słodko z rozczochranymi na wszystkie strony włosami i półprzytomnym spojrzeniem. Gdy mnie zobaczył uśmiechnął się.
  - Hej Rydel.- przywitał się.
  - Hej Ell.- odpowiedziałam i staram się uspokoić szybciej bijące serce. Co się ze mną dzieje?- Co tak wcześnie wstałeś?
  - A jakoś tak. Przebudziłem się przez światło i nie mogłem już zasnąć, więc zszedłem do kuchni, bo wiedziełem, że tam będziesz.- uśmiechnął się. Westchnęłam, bo przez chwilę pomyślałam o tym, co rozważałam przed chwilą.- Coś się stało, bo jesteś taka zamyślona?- spytał.
  - Nie, nic się nie stało.- odparłam pospiesznie.
  - Rydel nie znamy się od wczoraj tylko od wielu lat, więc nic się przede mną nie ukryje. No więc?- westchnęłam. Jak on mnie dobrze zna. Ja również i wiem, że nie odpuści sobie szybko.
  - Cały czas myślę o tym naszym pocałunku.- odpowiedziałam zgodnie z prawdą i zarumieniłam się lekko. Co? Ja się rumienię? Chyba zaraziłam się tym od Laury. Czy o jest zaraźliwe? Wcześniej nie działo się to przy Ellington'ie. Jednak coś się ze mną dzieje.
  - Dlaczego aż tak cię to męczy? Przecież to był tylko zwykły pocałunek.
  - No wiem, ale chciałabym wiedzieć, czy wtedy coś czułam. No wiesz o co mi chodzi.
  - Chciałabyś go pamiętać tak?
  - Tak, a ty?
  - Też.- odparł krótko.
  - Boję się, że wtedy poczułam coś wykraczajacego poza granice przyjaźni. Boję się, że to zmiszczyłoby naszą przyjaźń.- westchnęłam.
  - Rydel naszej przyjaźń nic nie jest wstanie zepsuć, bo jest bardzo silna i prawdziawa.- powiedział patrząc mi w oczy. Uśmiechnęłam się.
  - A chciałbyś czegoś wiecej?- spytałam.- Nie, żeby coś, ale tak pytam z ciekawości.- dopowiedziałam szybko.
  - Sam nie wiem.- westchnął.- A ty byś chciała?- zapytał i nie wiem czemu, ale usłyszałam nutkę nadziei w jego głosie. Może jednak tylko mi się wydaje?
  - Nie wiem, ale chyba raczej nie. Wolę, żeby zostało tak jak jest.- odparłam i doszukałam się w jego oczach odrobiny zawiedzenia. Chyba, że znowu mi się wydaje.
  - Ale mówiłaś, że chciałabyś pamiętać nasz pocałunek. Po co ci to skoro wolisz przyjaźń?
  - Mówiłam już. Chciałabym wiedzieć, czy coś poczułam.
  - Też chciałbym to wiedzieć, ale trochę się domyślam.
  - Pamiętasz coś?
  - Nie, ale myślę, że wtedy byłem szczęśliwy, a moje serce szybciej biło.- powiedział to patrząc w moje oczy. Spuściłam z niego wzrok i sama nie wiem, czemu to zrobiłam.- Rydel dlaczego się na mnie nie patrzysz?
  - Sama nie wiem.- odparłam i poczułam, że Ellington podnosi moją głowę do góry za podbródek. Byłam zmuszona spojrzeć mu w oczy. Jednak nadal uciekałam wzrokiem.
  - Rydel? Dlaczego mi nie spojrzysz w oczy?
  - Nie wiem. Chyba nie potrafię po tym pocałunku.
  - Ale spójrz na mnie przez chwilę.- odparł. Dlaczego mu na tym tak zależy? Odważyłam się i spojrzałam mu prosto w oczy. Zobaczyłam w nich jakieś inne uczucie, ale nie umiałam go dokładnie określić. Nie wiem czemu, ale to spojrzenie paliło mnie od środka i jakaś gorąca fala zalewała moje serce. Właśnie w tej chwili wyobraziłam sobie, co czułam podczas pocałunku. Odwróciłam od niego wzrok i uciekłam. Dlaczego to zrobiłam? Nie wiem, ale coś dziwnego się ze mną dzieje i nie umiem określić, co. Wbiegłam po schodach i weszłam do mojego pokoju, po czym rzuciłam się na łóżko. Zaczęłam myśleć o tym, co się przed chwilą stało. Ellington zachowywał się trochę inaczej. Tak, tak... sama nie wiem jak. Coś się we mnie zmieniło. Chyba przypomniam sobie ten pocałunek. Czułam się wtedy bardzo szczęśliwa, w brzuchu latały mi motyle, a serce biło szybciej i zalewała je fala ciepła. Jak to się stało, że przez jedno jego spojrzenie to sobie przypimniałam? Wiem, że ten pocałunek był niezwykły i teraz już o nim nie zapomnę. Teraz innaczej zareagowałam na obecność Ell'a. Ucieszyłam się, a moje serce przyspieszyło. Nie, ja nie mogę być w nim zakochana. Jak to w ogóle brzmi? My przykaciele od lat i nagle czuję do niego coś więcej? To chyba jest niemożliwe. Chociaż Ross i Laura też byli przyjaciółmi, jednak wiedziałam, że długo nimi nie zostaną. Vanessa i Riker też zostali razem przez to, że się pocałowali i poczuli do siebie coś więcej. Czyli teraz pora na mnie i Ellington'a? Między pocałunkami Raury i Rikessy od mojego i Ell'a jest wielka różnica - oboje byliśmy pijani. Czy byłabym gotowa na związek z nim? Ja przyjaźniłam się z nim o wiele dłużej niż oni i niby teraz miałabym być razem z nim jako para? Nie jestem w nim zakochana. Nie jestem w nim zakochana. Powtarzałam to zdanie w kółko, jednak moje srece mówiło mi: ,,Zakochałaś się w nim. Pogódź się z tym i przyjmij to do myślenia". Po chwili rozum dołączył do serca i teraz wspólnie powtarzali tamto zdanie. Moje wnętrze już wiedziało, ale nadal toczyłam z nim walkę, która była od początku przegrana. Nie da się wygrać z sercem, bo ono wie najlepiej, co się czuje. Muszę się już do tego przyznać. Zakochałam się w Ellingtonie. Tak, zakochałam się. Moje srece i rozum ucieszyło się na to wyznanie. Teraz sama byłam szczęśliwa. Zakochałam się w moim przyjacielu, z którym znam się od lat. Chciałam znaleźć miłość i udało mi się to. Zapomniałam, że czasami nie należy jej szukać daleko, bo ona może być bliżej niż się myśli. Może mieszkać w tym samym domu, co ty i można nawet się tego nie spodziewać, że jest to druga połówka. Jednak moja radość ulotniła się tak szybko, jak się pojawiła i znowu zastąpiła ją niepewność, bo pomyślałam o drugiej stronie medalu. Co jeśli Ellington nie odwzajemnia moich uczuć? Wtedy będę źle się czuła w jego towarzystwie, a to mogłoby zagrozić naszej przyjaźni. Nie mogę mu o tym powiedzieć dopóki nie będę pewna, że on czuje do mnie to samo. Nie wiem, czy w ogóle nadejdzie taki dzień. Dlaczego się w nim zakochałam? Wiadomo miłość pojawia się z nikąd i razi nas strzałami kupidyna. Chociaż może Ell też coś więcej czuje, bo to wyjaśniałoby jego dzisiejsze zachowanie. W jego spojrzeniu widziałam coś innego niż zwykle i tego się przestraszyłam. Może to była miłość? Skąd mam to wiedzieć? Nie sądziłam, że miłość może być taka trudna. Dawałam rady, a teraz sama nic nie wiem. Łatwiej jest komuś coś powiedzieć niż sobie. Gdybym tak posłuchała swoich rad, to może udałoby mi się coś zrozumieć? Moje przemyślenia zostały przerwane przez odgłos pukania do drzwi.
  - Proszę.- odezwałam się i w wejściu pojwił się Ellington. Moje serce momentalnie przyspieszyło i rwało w jego stronę. Jaka ta miłość jest głupia. Westchnęłam, co on chyba usłyszał.
  - Jeśli ci przeszkadzam to mogę wyjść.- powiedział.
  - Zostań.- odparłam zdecydowanym głosem.- Po co przyszdłeś?- spytałam, a on podszedł do łóżka i usiadł obok mnie. Jego bliskość zalewała moje serce falą ciepła.
  - Chciałem sprawdzić, czy wszystko dobrze po tym, jak wybiegłaś z kuchni. Dlaczego to zrobiłaś?- zapytał, a ja nie wiedziałam, co mam mu odpowiedzieć. Sama nie byłam pewna odpowiedzi. Uciekłam, bo zobaczyłam w jego oczach jakieś inne uczucie? Tak, ale nie mogę mu tego powiedzieć. Pierwszy raz nie mogę być z nim zupełnie szczera.
  - Nie wiem.- odezwałam się po ciszy, która zapadła po jego pytaniu. Ell westchnął i spojarzał w dół. Wydaje mi się, że chce mi coś powiedzieć, ale nie wie, jak się do tego zabrać.
  - Ell chciałbyć mi o czymś powiedzieć? Bo jesteś wyjątkowo cichy.- odparłam, a on spojrzał na mnie i w jego oczach zobaczyłam odpowiedź na moje pytanie i jeszcze coś. Niepewność taką jaką przed chwilą czułam ja.
  - Tak Rydel chciałbym ci coś powiedzieć i to już od dawna.- westchnął i znowu zapadła cisza.
  - Ellington proszę powiedz mi.- zachęcałam go. Widziałam, że się waha, więc czekałam cierpliwie na jego wyznanie. Jednak długo nie padało.- Ell?
  - Okay powiem ci. Zresztą, co mi szkodzi.- odezwał się i przez chwilę spojrzał na mnie, ale zaraz z powrotem spuścił wzrok.- Chciałem ci to już powiedzieć od bardzo długiego czasu, bo aż od roku, ale nie umiałem się zdobyć na odwagę. Nadal się boję, że to co powiem może coś między nami zmienić. Ale co to jest za życie bez ryzyka? Żadne. To teraz posłuchaj mnie uważnie, bo drugi raz mogę się nie zobyć na odwagę.- przerwał na chwilę, a mnie coraz bardziej ciekawiło, co ma mi do powiedzenia. Wpatrywałam się w niego, ale on tylko czasami na mnie zrekał, jakby się mnie bał.- To się stało już rok temu i dopiero niedawno do tego doszedłem, bo wcześniej nie dopuszczałem do siebie tej myśli. Jak to w ogóle brzmi przyjaciel zakochał się w swoiej przyjaciółce, którą zna od lat.- jego wyznanie zdziwiło mmie i jednocześnie ucieszyło. Jednak Ell też coś do mnie czuje. Spojrzał na mnie, ale zaraz powrócił wzrokiem na swoje dawne miejsce, czyli na wprost ściany.- Bałem się ci tego powiedzieć, bo jeszcze zniszczyłoby to naszą przyjaźń, a nie chciałbym tego. Nie pytaj się mnie nawet, jak i kiedy to się stało, bo sam nie wiem. Gdy dopuściłem do siebie tą myśl to chciałem się pozbyć tego uczucia, bo uważałem, że ty nie czujesz tego samego. Nadal tak myślę, ale może to się kiedyś zmieni. Jednak nie udało mi się tego zrobić, bo gdy cię widziałem to moje serce przyspieszało swoje bicie i wiedziałem, co do ciebie czuję. Nie dawałem tego po sobie poznać i udawało mi się to. Myślałem, że już mi powoli przechodziło, ale ten nasz wspólny dzień to zmienił. Znowu byłem pewny moich uczuć. Ten pocałunek tylko je utwierdził i umocnił chociaż nie pamiętam go. Widziałem na tym filmiku, że nie był on bez uczuć. Tak może to wydawać ci się trochę dziwne, ale zakochałem się w tobie i nie portafię się pozbyć tego uczucia.- westchnął i ucichł. Spojrzał na mnie, ale odwrócił wzrok i wbił go w splecione place. Uważałam to za koniec jego wyznania, które mnie bardzo zaskoczyło. Ellington podkochuje się we mnie od roku, a ja nawet o tym nie wiedziałam. Jak miałam o tym wiedzieć skoro to ukrywał. Wcześniej jednak dobrze, że mi tego nie powiedział, bo nie wiem, czy odwzajemniałabym jego uczucia. Chociaż może? Może one były ukryte w moim sercu i dopiero teraz się ujawniły? Tak, miłość jest zdecydowanie trudna i pogmatwana. Chociaż nie, to my ją utrudniamy. Jednak, gdy już się przejdzie przez trudne początki jest piękna i mocna. Jest najpiękniejszym uczuciem, jakie istnieje na ziemi. Zauroczenie może minąć, ale miłość już trudniej. Skoro Ellington zachowywał ją przez tak długi czas to raczej nie jest zauroczenie. Spojrzałam na niego, a on nadal wpatrywał się w swoje place i nic nie mówił. On teraz chyba czeka na moje wyznanie. Jednak ja nie wiem, jak mu to powiedzieć. Ell spojrzał na mnie z ukosa i westchnął, po czym wstał z łóżka i dopiero, gdy był przy drzwiach zorientowałam się, co on zrobił. On może teraz cierpieć, a ja w ogóle się nie odzywam.
  - Ell stój, proszę.- odezwałam się i podbiegłam do niego. Chwyciłam go za rękę, a on spojrzał na nią i zauważyłam, jak jego kąciki ust unoszą się lekko ku górze, ale zaraz opadają. Mój gest wywołał moje przyspieszone bicie serca przez jego dotyk.
  - Tak Rydel?- spytał patrząc mi w oczy. Zobaczyłam w nich iskierki nadzieji. Nie chciałam jej go pozbawiać.
  - Wiesz, bo ja...- zacięłam się, a język odmawiał mi posłuszeństwa. Ja się boję powiedzieć, co do niego czuję, a co dopoiero on musiał przeżywać mówiąc mi to wszystko. Weź się w garść Rydel. Dasz sobie radę. Wdech. Wydech. Wdech. Wydech. Już jestem gotowa.- Ja też się w tobie zakochałam.- wyrzuciałam na jednym wdechu. Ciekawe, czy on oś zrozumiał, bo nie wiem, czy jeszcze raz to powtórzę. Jednak chyba usłyszał, bo w jego oczach zobaczyłam szczęście, które zaraz spłynęło na jego usta, bo uśmiechnął się szeroko.
  - Ja nie wierzę, czy właśnie Rydel Lynch powiedziała, że jest we mnie zakochana? Może jednak się przesłyszałem?- zaśmiał się.
  - Nie, dobrze słyszałeś.- uśmiechnęłam się, a moje serce oblała fala szczęścia, gdy Ellington przytulił mnie. Nie pamiętam kiedy się ostatnio tak czułam. Nie wierzę, dwójka przyjaciół od lat zakochuje się w sobie i wyznaje sobie uczucia. Jak to niedorzecznie barzmi i to jeszcze w naszym wykonaniu. Po chwili obliźnił uscisk, ale nadal byliśmy bardzo blisko siebie. Wpatrzywaliśmy się w swoje oczy.
  - Chciałabyś sobie przypomnieć, co czułaś przy naszym pocałunku?- spytał.
  - Tak.- odpowiedziałam i zaczęliśmy się do siebie zbliżać. Po chwili poczułam jego wargi na moich, a moje serce o mało co nie wyskoczyłoby mi z piersi. Poczułam, że moje nogi są jak z waty i gdyby Ell nie trzymał mnie w pasie upadłabym. Całowaliśmy się delikatnie i czule, ale z czasem nasze pocałunki stawały się namiętniejsze i pewniejsze. To jest cudowna chwila, której nigdy nie chciałabym kończyć. Po dłuższym czasie oderwaliśmy się od siebie z uśmiechem na ustach.
  - Zostaniesz moją dziewczyną, Delly?- spytał Ellington z nadzeją w oczach.
  - Tak.- odpowiedziałam i zatonęliśmy w kolejnych pocałunkach.
                                                                  ****

Wieczorem...
                                                             ★Laura★

Leżę na plecach na łóżku i rozmyślam. Bardzo często to robię, ale lubię to. Pozwala mi to czasami poznać siebie, a to jest najtrudniejsze. Można oceniać innych ludzi, ale samą siebie już jest gorzej. Czasami możemy dostrzec same wady, a zalet już nie, bo wtedy sądzimy, że jesteśmy wpatrzeni w siebie. Jednak ja tak nie sądzę. Znam swoje zalety i wady, swoje mocne i słabe strony. Jestem już trochę doświadczona przez życie. Przeżyć śmierć rodziców, zdradę, miłość, przyjaźń to już jest mały sukces. Każdy nasz krok jest krokiem na przyszłość. Nigdy nie wiemy, co się stanie w przyszłości. Ja żyję teraźniejszością, chwilą. Nie patrzę w przeszłość, bo ona momentami jest dla mnie bardzo bolesna. Wolę widzieć to co jest i to co będzie. Czasami, gdy jest mi źle to powtarzam sobie pewną myśl: ,,Nigdy nie wiesz, co przyniesie ci jutro". Nigdy nie wiemy, co się stanie w przyszłości, a może być dobrze i może być źle. Jednak zawsze trzeba spodziewać się lepszego jutra. Życie nie jest łatwe. Może nam się wydawać, że wszystko jest proste, ale tak czasami nie jest. Ono czasami rzuca nam kłody pod nogi, ale czeka aż powstaniemy. Już może nam się wydawać, że wszystko jest w porządku, ale zawsze trzeba uważać na jakiś zakręt na drodze życia, którą my sami wytyczamy i mamy wiele wyborów. Każdy ma wybór. Ja wiem, że dobrze wybrałam przyjaciół i chłopaka, bo obie te rzeczy sprawiają mi wiele radości. Mieć osoby, którym można bezwarunkowo zaufać to skarb i należy go strzec jak oka w głowie, bo może nam go ktoś ukraść. Jednak, gdy te dwie rzeczy są silne i mocne to nikt ich nie rozerwie. Moje przemyślenia zostały przerwane przez odgłos pukania do drzwi.
  - Proszę.- odezwałam się i po chwili do mojego pokoju wszedł Ross, a mi na usta wkradł się uśmiech i serce zabiło szybciej. Sam jego widok mnie uszczęśliwia. Nie potrzebuję niczego więcej. Miłość to najlepsze, co mnie w życiu spotkało. Kocham Ross'a całym moim sercem i nigdy nie przestanę.
  - Hej Lau.- powiedział blondyn i położył się obok mnie.
  - Hej Ross.- odparłam i odwróciłam się na bok, a on zaraz zrobił to samo. Spojrzeliśmy w sobie w oczy i zatonęliśmy w naszym spojrzeniu. Sam jego wzrok mówił mi, że mnie kocha. Nie potrzebuję słownego potwierdzenia. Z moich oczu Ross może odczytać to samo. Leżeliśmy tak w ciszy wpatrzeni w siebie i wypełnini naszą miłością. Może teraz to wygląda jak sytuacja z jakiejś komedii romantycznej, ale nie obchodzi mnie to. Myśl, że mam osobę, którą kocham i, która kocha mnie bardzo mnie uszczęśliwia. Po chwili Ross zaczął się do mnie zbliżać i złączyliśmy nasze usta w czułym pocałunku. Całowaliśmy się delikatnie i z pasją, ale po paru sekundach zaczęliśmy to robić coraz namiętniej z większym pragnieniem. Gdy odrywaliśmy się od siebie z braku powietrza w płucach natychmiast ponownie złączliśmy nasze wargi. Między pocałunkami czasami uśmiechaliśmy się lekko. Sama nie wiem kiedy znalazłam się pod Ross'em. Jego ręce gładziły moje uda, co powodowało na nich ciarki i podniecało mnie to. Ja tylko zarzuciłam swoje ręce na jego szyję i napierałam na jego usta. Znowu poczułam się tak jak podczas kochana się ze sobą. Teraz do niczego nie mogło dojść, bo w domu jest Vanessa. Nie chciałabym, żeby znalazły nas w jednoznacznej sytuacji. Odpędziłam jednak szybko od siebie te myśli, bo chciałam skupić się na całowaniu się. Poczułam, że już brakuje mi powietrza, więc otworzyłam lekko usta, co Ross wykorzystał, bo poczułam jego język w mojej buzi. Nasze języki rozpoczęły swój szybki i chaotyczny taniec, a my oddychaliśmy ciężko i szybko. Po długim czasie oderwaliśmy się od siebie i z uśmiechem na ustach spojrzeliśmy sobie w oczy.
  - Kocham cię, Lau.- szepnął Ross.
  - Ja ciebie też kocham, Ross.- również szepnęłam i zapanowała między nami cisza, którą wypełniały tylko nasze przyspieszone oddechy.
  - A tak w ogóle to nie przyszedłem do ciebie bez powodu.
  - Tak?
  - Zapraszam cię na naszą drugą randkę, na którą zaraz idziemy.- uśmiechnął się do mnie.
  - Na randkę? To nie mogłeś mnie o tym uprzedzić wcześniej? Przygotowałabym się wtedy.
  - Nie musisz się stroić, bo i tak jesteś piękna.- powiedział, a ja się zarumieniłam, jak to miałam w zwyczaju. Zawsze to robię, gdy powie mi jakiś komplement.
  - Dzięki.- uśmiechnęłam się.- A gdzie idziemy?
  - Jak myślisz powiem ci?
  - Nie.
  - Masz rację. Nie powiem, bo ta ma być dla ciebie niespodzianka.
  - Czym mnie tym razem zaskoczysz?- spytałam zaciekawiona.
  - Może początek randki nie będzie zbyt oryginalny, ale końca napewno nie będziesz się spodziewać.
  - Przez to, co powiedziałeś jeszcze bardziej rozbudziłeś moją ciekawość.
  - Lubię cię zaskakiwać. To co idziemy?- spytał.
  - Tak, ale najpierw ogarnę trochę moje włosy.- powiedziałam i wstała z łóżka, żeby podejść do lustra. Wiedziałam, że moje włosy są w nieładzie.
  - Wcale nie musisz tego robić.- odparł i przytulił mnie od tyłu i położył swoją głowę na moje ramię. Spojrzałam na nasze odbicie i uśmiechnęłam się. Jak się cieszę, że go mam. Nie wiem, jak bym mogła żyć bez niego. On nadaje mojemu życiu sensu. On jest moim dniem i nocą.
  - Dlaczego?- spytałam.
  - Bo masz fryzurę jak po seksie.- zaśmiał się, a ja zarumieniłam się.
  - Ross!
  - No co? Przecież widziałem cię już w takiej fryzurze.- nadal się szczerzył jak głupi.
  - Już cię nie słucham.- odpowiedziałam i rozczesałam swoje włosy.- No to teraz możemy iść.
  - Okay skoro jesteś już gotowa to idziemy.- odparł i złapał mnie za rękę, po czym spletliśmy swoje palce. Zeszliśmy na dół do salonu, gdzie zastaliśmy całujących się Van i Riker'a.
  - Ekhem...- odkrząknęłam znacząco, a oni oderwali się od siebie.
  - Co chcesz Lau?- spytała moja siostra.
  - Wychodzę z Ross'em na randkę. Nie wiem kiedy wrócę, więc nie czekaj na mnie.
  - Okay.
  - A tak w ogóle to macie cały dom dla siebie, bo Raini jest u koleżanki. Także wiecie nie krępujcie się i bawcie się dobrze.- zaśmiałam się, a widząc ich miny po chwili dołaczył do mnie Ross.
  - Laura ty sobie za dużo nie myśl. Do niczego tu nie dojdzie.- odparła Van.
  - Ej no wiesz. Mamy wolną chatę i nie mamy tego wykorzystać? Nie chcę być gorszy od swojego brata.- powiedział Riker, co spowodowało większy wybuch śmiechu mojego i Ross'a. Moja siostra spiorunowała go wzrokiem i, gdyby potrafiła zabijać spojrzeniem Riker już dawno byłby martwy.
  - To my was zostawimy samych. Wy sobie tu wszystko obgadajcie, a my już idziemy na randkę.- powiedział Ross i wyszliśmy z domu.
  - Myślisz, że to zrobią?- zapytałam.
  - Nie wiem. Jak Vanessa zmięknie pod namowami Riker'a to jest to bardzo prawdopodobne.- uśmiechnął się.
  - Słyszałeś Riker nie chce być gorszy od ciebie.
  - On już chce tego odkąd zobaczyli nas w tym pokoju w klubie, a teraz to tym bardziej. Chociaż nie wiem, jak na to wszystko zareaguje Van.
  - Teraz pewnie mu wszystko wyrzuca, ale później już się uspokoi. Może coś z tego będzie, ale mają trochę czasu, bo Raini nie wiadomo kiedy wraca, a teraz jest 19:00.
  - Jak się szybko uwiną to zmieszą się w czasie.- zaśmiał się Ross.
  - Może zmieńmy już temat, co?- spytałam.
  - Okay.- uśmiechnął się.
  - To mów, gdzie mnie teraz prowadzisz?
  - Teraz idziemy na plażę. Mówiłem, że początek jest mało oryginalny.
  - Lubię plażę, więc nie mam nic przeciwko.- uśmiechnęłam się. Po 10 minutach dotarliśmy na miejsce. Szliśmy brzegiem morza, a woda obmywała nam nogi. Jak ja kocham szum morza. On mnie uspokaja. Pamiętam, że w Miami, gdy byłam zła albo smutna szłam na plażę i siedziałam dopóki nie ochłonęłam lub ktoś po mnie nie przyszedł. Zapadałam wtedy w trans, a moje wszystkie myśli odlatywały. To na plaży spędzałam prawie całe dnie po śmierci rodziców. Jednak nie dawało to żadnych rezultatów, bo cały czas byłam smutna i bardzo cierpiałam. To były najgorsze chwilę mojego życia, ale na szczęście już się skończyły.
  - O czym tak myślisz, co?- spytał Ross wyrywając mnie tym z moich myśli.
  - O tym, że szum morza mnie uspokaja i o moich rodzicach. Po ich śmierci na plaży spędzałam całe dnie.- westchnęłam.
&nbdp; - Nie myśl już o nich teraz, bo gdy to robisz to jesteś przygnębiona.
  - Okay, a tak w ogóle, to gdzie my idzemy?
  - Zobaczysz, jak dojdziemy. Może przypomnisz sobie to miejsce.
  - To powiedz mi kiedy tam będziemy.
  - Już po woli dochodzimy.
  - Ale tu nic szczególnego nie ma.
  - Nie ma, ale to miejsce jest dla mnie ważne i szeczgólne.
  - A co tam takiego jest?
  - Wartość sentymentalna.- odparł, a ja pokiwałam głową. Zastanowiłam się, co takiego wiąrze się z tym miejscem. Plaża. Morze. Zachód słońca w tle. Zaraz, zaraz... już wiem! Tutaj Ross zapytał mnie, czy zostanę jego dziewczyną. Dlaczego wcześnej na to nie wpadłam? Nie mam pojęcia.
  - Już jesteśmy.- powiedział i przed oczami stanęło mi tamto wydarzenie. Uśmiechnęłam się.- Przypominasz już sobie coś?- spytał.
  - Tak. To tutaj zapytałeś mnie, czy zostnę twoją dziewczyną i zgodziłam się.
  - Tak, to jest właśnie to miejsce.- uśmiechnął się.
  - Nigdy nie zapomnę tego wydarzenia. Przychodzę tutaj śladem róż, a gdy wstaję widzę ciebie z gitarą w ręce i śpiewającego piosenkę. To była cudowana chwila.- westchnęłam.
  - Tak, ale dla mnie najważniejsze było, że ty w niej byłaś.- powiedział to wpatrzony w moje oczy.
  - Jesteś bardzo sentymentalny. Przywiązujesz dużą wagę do rzeczy ważnych dla ciebie.- uśmiechnęłam się, a Ross przyciągnął mnie bliżej jego torsu i pocałował mnie. Zarzuciłam ręce na jego szyję i odwzajemniłam gest pogłebiając go. Przypomniał mi się nasz pierwszy pocałunek. Tyle się od tamtego czasu między nami zmieniło, ale nasza miłość stale rośnie. Po długim czasie oderwaliśmy się od siebie, a Ross położył swoje czoło do mojego. Zastygliśmy w takiej pozycji.
  - Jesteś taka piękna. Piękniejsza niż gwiazdy i księżyc na niebie.- powiedział, a ja zarumieniłam się i uśmiechnęłam.- A twoje rumieńce tylko dodają ci uroku.- pogładził mój policzek.- Kochać ciebie to skarb, którego strzegę i nikomu nigdy nie oddam. Jesteś dla mnie najważniejsza i nie wyobrażam sobie życia bez ciebie. Kocham cię, Lau.
  - Ja ciebie też, Ross.- odpowiedziałam i pocałowaliśmy się czule. Tym pocałunkiem przypieczętowaliśmy swoje wyznanie.- Jak ty to robisz, że tak pięknie składasz słowa?- spytałam, gdy się od siebie oderwaliśmy.
  - Mówię to, co czuję. Moje serce dyktuje mi te zdania.
  - I znowu to robisz. Mogłabym cię słuchać cały czas i nie znudziłoby mi się to.- uśmiechnęłam się.
  - Ja mam dokłanie tak samo.- również się uśmiechnął.
  - Długo planowałeś tą randkę?- spytałam.
  - Nie, ten pomysł sam mi przyszedł do głowy. Tą końcówkę już wcześniej planowałem, ale nie wiedziałem, jak to zrobić.
  - Co to ty dla mnie szykujesz?- zapytałam, bo moja ciekawość wzrosła.
  - Nie powiem ci, ale napewno się zdziwisz, gdy to zobaczysz.
  - Ja zawsze się zadziwam po twoich planach.
  - Wiem.- uśmiechnął się.- Chcesz jeszcze być na plaży, czy wolisz iść w jeszcze jedno miejsce?
  - To jest to twoje tajemnicze miejsce?
  - Jeszcze nie, ale tam pójdziemy potem. To co idziemy?
  - Tak, z tobą zawsze.- zaśmiałam się i złapaliśmy się za ręce. Jaka ta miłość jest piękna. Po prostu aż chce się żyć i wyczekiwać jutra. Rydel i Ellington zaskoczyli nas wszystkich oznajmiając, że są razem. Zawsze sądziłam, że po między nimi jest jakaś chemia. Po tym dniu, który spędzili razem widziałam, że coś się kroi większego i tylko czekałam na taką wiadomość. Widziałam też, że ich pocałunek na imprezie nie była dla nich objętny. Cieszę się, że są razem, bo pasują do siebie i świetnie się dogadują. Mam nadzieję, że wyjdzie im jako para, ale jeśli nie to i tak będą najlepszymi przyjaciółmi. Po 10 minutach wyszliśmy z plaży i wydaje mi się, że idziemy w stronę parku. Oczywiście mogę się mylić.
  - Ross, gdzie teraz idziemy?- spytałam.
  - Nie powiem ci jeszcze, ale sama się zorientujesz.- uśmiechnął się.
  - Idziemy do praku? Zgadłam?- powiedziałam, a on westchnął.
  - Tak zgadłaś. No wiesz co psujesz mi niespodziankę.
  - Oj nie obrażaj się na mnie. Jak można się obrażać podczas randki?
  - Okay już się uspokoiłem.- zaśmiał się i po 15 minutach byliśmy w parku.
  - Wiedziałam, że idziemy do parku.
  - A wiesz, gdzie dokładnie?
  - Tam gdzie była nasza pierwsza randka?- spytałam.
  - Tak zgadłaś.
  - Mówiłeś, że sama się zroientuję i udało mi się to. Nie martw się tego co szykujesz na potem już się nie domyślam. Nie wiem, czym mnie tym razem zaskoczysz.
  - Oj zaskoczę cię i to bardzo. Tylko nie wiem, czy ten pomysł mi wyjdzie.
  - Dlaczego ma nie wyjść?
  - Nie powiem, bo zepsuję ci niespodziankę i efekt zakoczenia.- uśmiechnął się.
  - Okay to nic nie mów. Tak w ogóle to daleko jeszcze jest do tego miejsca?
  - Nie jeszcze kawałek.- odparł i po paru minutach byliśmy na miejscu. Znowu podziwałam piękno, które mnie otaczało. W świetle zachodzącego słońca to wszystko wygląda inaczej. Brakuje mi tylko zapalonych świeczek na tym mostku. Koniki polne i żaby tworzą taką miłą atmosferę. Westchnęłam ze szczęścia.
  - To miejsce jest inne o zachodzie słonca, prawda?- sptał Ross.
  - Tak różni się, ale nadal jest bardzo romantyczne.- uśmiechnęłam się.
  - Ta randka to takie jakby cofnięcie się w czasie, bo w tych dwóch miejscach, w których dziś byliśmy już odwidziliśmy wcześniej. Tak wyobrażałem sobie tą randkę. Te miejsca są dla mnie szczególnie ważne.- powiedział wpatrzony w moje oczy.
  - Ta bransoletka, którą mi dałeś przypomina mi to miejsce. Gdy patrzę na ten napis przypomniam sobie naszą pierwszą randkę.
  - To też dlatego dałem ci ją. Chciałem, żebyś zawsze o mnie pamiętała, kiedy na nią spojrzysz.
  - Ja o tobie myślę codziennie i w każdej wolnej chwili. Po prostu jesteś ze mną cały czas w myślach. Kocham cię, Ross.
  - Ja ciebie też, Lau.- odpowiedział i pocałował mnie. Odwzajemniłam gest pogłebiając go. Jak zawsze czas stanął nam w miejscu i zupełnie zatracaliśmy się w sobie. Oderwaliśmy się po dłuższym czasie, po czym Ross objął mnie od tyłu, a głowę położył mi na ramieniu i zastygliśmy w takiej pozycji. Patrzyłam na staw i widziałam nasze odbicie. Byliśmy uśmiechnięci i szczęśliwi. Ta radość jaką on mi daje jest nie do opisania. Bardzo go kocham. Kocham go całego nawet jego wady. Miłość właśnie taka jest, że zupełnie akceptuje się tą drugą osobę. Nawet wady, bo nie ma człowieka bez nich. Każdy ma swoje zalety i wady. Często, gdy się w kimś zakocha to nie widzi się jego złych cech tylko te dobre. Jednak to dopiero miłość pokazuje nam, że osoba, którą kochamy ma również wady. Znowu muszę to stwierdzić, ale miłość jest najpiękniejszym uczuciem na ziemi. Westchnęłam.
  - Co tak wzdychasz?- spytał Ross.
  - A tak jakoś. Myślałam o tym, jaka piękna jest miłość.- uśmiechnęłam się do niego.
  - Lubisz myśleć, prawda? Często widzę cię zamyśloną, ale zawsze wiem kiedy o mnie myślisz, bo wtedy się uśmiechasz, a czasami nawet rumienisz.
  - Tak masz rację lubię oddalać się w krainę myśli, bo mogę wtedy myśleć o czym tylko chce i nikt nie wie, o czym myślę.
  - Jednak czasami chciałbym umieć czytać ci w myślach. Pewnie dowiedziałbym się dużo rzeczy o mnie.- zaśmiał się.
  - Wiesz trochę się bałam, że po seksie będziemy inaczej się zachowywać, albo będziemy skrępowani. Jednak moje przypuszczenia były złe, bo jest jak zawsze.
  - Nie musiałaś się. To zamartwiać, bo był tylko seks, a siebie mamy na codzień.
  - Jak się cieszę, że cię mam. Jesteś niezywkły, wiesz?
  - Dlaczego?
  - Jesteś niezwykły, bo po prostu przy mnie jesteś i różnisz się od innych chłopaków. Jesteś dla mnie wyjątkowy i jedyny w swoim rodzaju.- uśmiechnęłam się do niego.
  - Też tak myślę o tobie. Wszystko w tobie kocham. Mam wielkie szczęście, że cię mam.- również się uśmiechnął i znowu zapadała pomiędzy nami cisza. Cisza, która wykorzystałam do tego, żeby powtórzyć sobie to co powiedzieliśmy. Wiem, że to wszystko to szczera prawda. Miłość nie lubi kłamać. Woli mówić prawdę.
  - Lau, chcesz może zobaczyć to tajemnicze miejsce czy chcesz jeszcze być tutaj?- spytał Ross i przerwał tym ciszę.
  - Tutaj mogłabym spędzic cały dzień, bo czuję się tu jakoś inaczej, ale możemy tu przyjśc kiedy indziej, a teraz chcę się dowiedzieć, co dla mnie naszykowałeś.- odpowiedziałam, bo znowu moja ciekawość wzrosła.
  - Okay to chodźmy. To nie jest daleko.- odparł i wyszliśmy z niezwykłego miejsca. Zauważyłam, że kierujemy się do mojego domu, co mnie trochę dziwiło. Co tutaj może takiego być?- Już jesteśmy.- powiedział, gdy stanęliśmy przed domem.
  - To twoje niezwykłe miejsce jest w moim domu?- spytałam.
  - Niekoniecznie w domu, bo w ogrodzie. Zresztą zaraz sama zobaczysz. Zamknij oczy.- powiedział Ross, a ja zrobiłam to.
  - Ale jak ja mam tak iść?- spytała i poczułam, że bierze mnie na ręce. Zarzuciłam ręce na jego szyję i czekałam na niespodziankę. Co to może być? Dlaczego w moim ogrodzie? Co on dla mnie naszykował? Moja ciekawość jest już na granicy wytrzymałości.
  - Uważaj, bo teraz postawię cię na ziemi, ale jeszcze nie otwieraj oczu.- szepnął mi do ucha, a ja kiwnęłam twierdząco głową. Po chwili poczułam stały grunt pod nogami.- Możesz już otworzyć oczy.- odparł, a ja robiłam to bardzo powoli i gdy to zrobiłam natychmiast je zamknęłam. Nie to nie mogło być pianino. To tylko wymysł mojej wyobraźni. Skąd ono miałoby się wziąć w ogrodzie? Postanowiłam to sprawdzić, więc ponownie otworzyłam oczy. Pianino nie zniknęło. Jednak teraz zobaczyłam coś więcej. Ja i Ross staliśmy obok instrumentu, który otoczony był świeczkami, które układały się w kształt serca. Tworzyło to romantyczny nastrój. Zaniemówiłam z wrażenia.
  - Podoba ci się?- spytał Ross.
  - Tak i to bardzo.- odpowiedziałam i nadal lustrowałam wzrokiem ten widok.
  - Wiesz bałem się, że ci się nie spodoba.
  - Dlaczego?
  - Bo to ty będziesz na nim grała.- odparł, a ja zaniemówiłam na chwilę. Czy ja się przesłyszałam? Mam grać na pianinie? Przecież to jest niemożliwe. Nie robiłam tego od śmierci rodziców, bo ono mi ich przypominało. Pamiętam, jak w święta grałam na pianinie, a reszta rodziny śpiewała razem ze mną kolędy. Był to wtedy wspaniały nastrój przepełniony radością i miłością. Kochałam grać i śpiewać, ale po śmierci rodziców już tego nie robiłam, bo to sprawiało, że wracały do mnie wspomnienia, a wtedy mnie to bolało. Zaśpiewałam już z Ross'em na karaoke, ale nie zdobędę się na odwagę, żeby zagrać na pianinie. Nie dam rady tego zrobić. Nawet nie wiem kiedy z moich oczy zaczęły lecieć łzy, które szybko starłam.
  - Lau dobrze się czujesz?- spytał Ross z troską.
  - Nie za bardzo, bo przez pianiono przypomnieli mi się rodzice.- odpowiedziałam, a łzy znowu zaczęły mi lecieć.
  - Och Lau chodź do mnie.-  odparł i przytutulił mnie, a ja starałam się przestać płakać. Dawno nie myślałam o rodzicach, ale teraz ta tama została przerwana. Jak bardzo mi ich brakuje. Dlaczego oni musieli zginąć w tym wypadku? Nadal płakałam, a Ross głaskał mnie po plecach i uspokajał. Po chwili udało mi się zatamować łzy. To dzięki Ross'owi. To on uszczęśliwił moje życie. To on nadał jemu kolorowych barw i nadzieji na lepsze jutro. Jak dobrze, że go mam. Bez niego nic nie byłoby takie samo. Moje serce bez niego byłoby puste. Kocham go i nigdy nie przestanę.
  - Lau już ci lepiej?- spytał odsuwając mnie trochę, żeby spojrzeć mi w oczy.
  - Tak już lepiej, ale to dzięki temu, że ze mną jesteś. Twoja obecność mnie uspokaja.
  - Wiesz nie chciałem, żebyś przez to pianino płakała. Przepraszam cię.
  - Ross ty nie musisz mnie za nic przepraszać. To tylko moje uczucia uszły z mojego serca na światło dzienne. To nie twoja wina.- uśmiechnęłam się.
  - Chciałem, żebyś spróbowała zagrać, bo wiem, że to kiedy robiłaś, ale po śmierci rodziców już nie. Spróbuj.
  - Ross ja nie wiem, czy uda mi się to zrobić.
  - Ale co ci szkodzi spróbować? Dasz radę. Wierzę w ciebie. Przecież zaśpiewałaś ze mną, więc teraz zagraj na pianinie.
  - Nie wiem.- powiedziałam cały czas patrząc na instrument.
  - Lau zrób to dla mnie albo dla swoich rodziców. Oni na pewno by się ucieszyli, gdyby zobaczyli swoją córkę, którą gra.- Ross nadal mnie namawiał, a ja z każdym jego słowem nabierałam pewności. Robiłam to wcześniej, więc teraz też dam radę. Nie chcę być słaba. Chcę pokazać, że potrafię być silna nawet w trudnych sytuacjach. Tak, zrobię to.
  - Zrobię to dla ciebie i rodziców.- odpowiedziałam, a Ross uśmiechnął się.
  - Uda ci się. Wierzę w ciebie.- odparł, gdy usiadłam przed pianinem. Spojrzałam na klawisze i po woli przejechałem po nich palcem. Wzięłam porządny wdech i zaczęłam grać ulubioną melodię moją, rodziców i Van. Robiłam to z zamkniętymi oczami, a moje palce zwinnie dotykały klawiszy. Z każdą nutą czułam się szczęśliwsza. Udało mi się! Gram na pianinie! Jakie to wspaniałe uczucie pokonać swoją słabość. Przez ten czas, gdy nie grałam zapomniałam, jaki to piękny instrument. Dźwięki, które wydaje docierają do moich uszu i zapadają w pamięć. Przed oczmi stanęła mi scena, gdy grałam tą melodię rodzicom i Vanessie. Moje serce przyspieszyło swoje bicie. Gdy skończyłam grać otworzyłam oczy i zobaczyłam obok mnie Ross'a, który jest wpatrzony we mnie i uśmiecha się. Nawet nie wiem kiedy znalazł się obok mnie, bo tak zatraciłam się w grze.
  - Lau to było cudowne. Brawo udało ci się zagrać. Wiedziałem, że ci się uda.- powiedział.
  - To dzięki temu, że we mnie wierzyłeś mi się udało. Bez ciebie nie zrobiłam tego. Dziękuję ci.- uśmiechnęłam się i przytulłam się do niego. Chwilę trwaliśmy w uscisku, ale w końcu musieliśmy się puścić.
  - Nie ma za co, ale zrobiłaś to sama. To bez twojej odwagi byś tego nie zrobiła. Widziałem, jak bardzo się z tego cieszysz. Grając wczuwałaś się całym swoim sercem.
  - Tak właśnie było. Naprawdę się cieszę, że zagrałam.
  - A teraz ja ci coś zagram.
  - To ty umiesz grać na pianinie?- spytałam. Tego jeszcze nie wiedziałam, więc zdziwiło mnie to trochę.
  - Tak umiem grać.
  - Ty mnie ciągle mnie przestajesz zadziwiać.
  - To dobrze, bo możesz odkrywać moje tajemnice.- uśmiechnął się.
  - A skrywasz jeszcze coś przede mną?
  - Nie, ale już teraz zagram ci pewną piosenkę, którą już znasz.- powiedział i zaczął wygrywać melodię, którą rzeczywiście znałam. To jest piosenka, którą zaśpiewał mi na plaży. Znowu nawiązanie z przeszłości. Gdy zaczął śpiewać wiedziałam, że dobrze zgadłam. Zasłuchałam się w tym utworze, bo ma on dla mnie niezwykłą wartość. Jest on napisaniy dla mnie przez chłopaka, którego kocham i, który kocha mnie. Gdy piosenka dobiegła końca Ross odwrócił się w moją stronę i spojrzał mi w oczy.
  - Wiesz tą piosenkę grałem, gdy zerwałaś ze mną. Śpiewając ją widziałem nas na plaży i czułem się jakbyś była naprzeciwko mnie. Widziałem wtedy twoje piękne, brązowe oczy. - uśmiechnął się do mnie i po chwili zaczął się do mnie zbliżać i złączyliśmy nasze wargi w pocałunku przepełnionym naszą miłością. Całowaliśmy się namiętnie i z pragnieniem dzielenia się naszym uczuciem. Po dłuższym czasie oderwaliśmy się od siebie i spojrzeliśmy sobie w oczy.
  - Kocham cię, Lau.- szepnął.
  - Ja ciebie też kocham, Ross.- odszepnęłam i uśmiechnęliśmy się do siebie.
  - Zagrasz mi coś jeszcze?- spytał.
  - Pewnie, że tak. Zagram ci piosenkę, którą napisałam, gdy miałam 18 lat. Jest o chłopaku, którego kocham. Pisałam ją nie mając nikogo konkretnego na myśli. Może ona być teraz o tobie.- powiedziałam, a on się uśmiechnął. Zaczęłam wygrywać melodię i po chwili dołączyłam śpiew:

I remember life before
Faraway dream nad locking doors
Then you came
Then you came

Afraid to fall to be free
Always were our worst enemy
Isn't why would you see

I took time to realize
That I couldn't do it by
Myself
Myself

There's no gravity when
You're next to me
You always brake my fall
Like a parachute
When you're holding me
So well it's like I barely breathe
You always brake my fall
My fall
Like a parachute
You're my parachute

With you it all begins
Feeling ok in my own skin
So alive
I'm so alive

I know
This life isn't gonna be
Perfect
The ups and downs are
Gonna be worth it
As long as I'm, I'm with you
(oh, oh)

There's no gravity when
You're next to me
You always brake my fall
Like a parachute
When you're holding me
So well it's like I barely breathe
You always brake my fall
My fall
You're my parachute

When I'm standing at the edge
Inside I'm all way down
And I second-guess myself
You better catch me now
Woah, woah
Woah, woah
Never touch the ground

There's no gravity when
You're next to me
You always brake my fall
Like a parachute
When you holding me
So well it's like I barely breathe
You always brake my fall
My fall
Like a parachute
You're my parachute

Podczas śpiewania cały czas patrzyłam na Ross'a, który się do mnie uśmiechał. Ta piosenka idelnie do niego pasuje. Gdy skończyłam uśmiechnęłam się do niego.
  - Wow, Lau to było cudowne. Jak ty pięknie śpiewasz i grasz. To jest wspaniała piosenka.- powiedział.
  - Dziękuję.
  - Naprawdę pisałaś ją nie mając nikogo na myśli?
  - Naprawdę. Wtedy jeszcze nie byłam z...- zacięłam się, bo nie chciałam wymawiać jego imienia.- no wiesz z kim.- dokończyłam.
  - Ta piosenka jest bardzo uczuciowa. Masz wielki talnet. Chciałaś kiedyś występować na scenie?
  - Nie za bardzo. Po prostu nie widzę siebie w takim życiu mimo, że gram odkąd skończyłam sześć lat, więc długo.
  - Masz bardzo piękny głos, którym podbiłabyś świat. Nie mówię nawet tego jako twój chłopak tylko członek zespołu, a trochę się na tym znam.- uśmiechnął się do mnie, a ja zarumieniłam się lekko.
  - Jednak i tak nie widzę siebie jako piosenkarka. Chcę być taka jaka jestem.
  - Ja taką jaką jesteś cię kocham, ale nawet jeśli byś się zmieniła to moje uczucie do ciebie nigdy nie wygaśnie.- powiedział, a ja mocniej się zarumienłam.
  - Ty i te twoje idealne dobieranie słów są niezwykłe.- uśmiechnęłam się.
  - Dziękuję.- również się uśmiechnął.
  - Może zagramy coś razem, co ty na to?- spytałam.
  - Okay.- odpowiedział i ustaliliśmy piosenkę, po czym zgraliśmy ją. Robiliśmy to tak jakbyśmy robili to od zawsze, a nie pierwszy raz razem. Idelanie się dopełnialiśmy. Tak upłynęła nam jakaś godzina. Raz grałam tylko ja, a raz tylko Ross lub razem. Czas mijał nam bardzo szybko. Teraz gra na pianinie nie sprawia mi smutku i bólu tylko radość. Jednak bez Ross'a nigdy nie odważyłabym się tego zrobić. Przypomniałam sobie jakie to wspaniałe uczucie. Naprawdę cieszę się, że gram. To kolejna rzecz, którą zrobiłam przy pomocy Ross'a.
  - Już jest późno. Chyba czas już powoli się pożegnać.- powiedziałam.
  - Jeśli chcesz to okay, bo ja mógłbym tak grać z tobą całą noc.- uśmiechnął się.
  - Ja też, ale jestem już zmęczona. Dzisiaj miałam dużo wrażeń jak na jeden dzień.
  - Okay, czyli już się żegnamy?
  - Tak, chyba tak.- odpowiedziałam, a on wpił się w moje wargi. Od razu odwzajemniłam pocałunek, pogłębiając go. Całowaliśmy się namiętnie i nie widziałam końca. Moje serce jak zawsze przyspieszyło i oblała je fala szczęścia. To uczucie jest cudowne. Po długim czasie oderwaliśmy się od siebie i spojrzeliśmy sobie w oczy.
  - Pa Lau.- szepnął Ross.
  - Pa Ross. Dziękuję ci za tą randkę i za to, że nakłoniłeś mnie do grania na pianinie.- uśmiechnęłam się.
  - Nie ma za co.- również się uśmiechnął i pocałował mnie delikatnie i czule. Wstaliśmy od instrumentu i patrzyłam na niego dopóki nie zniknął mi z pola widzenia. Weszłam do domu ogromnie szczęśliwa z randki i z mojego sukcesu. Ten dzień zdecydowanie dał mi wiele wrażeń.
                                                         *************

Hejka wszystkim!!!
Podobał wam się rozdział? Mi bardzo i myślę, że wyszedł bardzo dobrze, ale to moje zdanie. W jednym rozdziale aż dwie pary. Kto spodziewał się Rydellington? Szczerze, to nie miałam ich łączyć, ale jednak zrobiłam to, bo mnie coś podkusiło. Tak w ogóle to jest to już przedostatni rozdział na tym blogu. Nie wierzę, że za następny rozdział już do skończę. No trudno, ale o tym bardziej rozpiszę się w notce pożeganjacej tego bloga.
Do napisania!!!

10 komentarzy = next

niedziela, 26 lipca 2015

Rozdział 38

                                                             ★Narrator★

Ross leniwie otworzył swoje oczy i zobaczył śpiącą Laurę. Od razu na jego twarzy zawitał uśmiech, bo przypominał sobie wydarzenia minionej nocy. Jeszcze nigdy się tak nie czuł. To była dla niego zupełnie nowa i niezwykła rzecz. Widząc śpiącą i przytuloną do siebie Laurę jego serce zabiło szybciej i zalała je fala ciepła. Przyszedł mu do głowy pomysł, żeby zrobić jej śniadanie. Pozostało mu tylko wyjście z łóżka, a nie było to łatwe zadanie, bo brunetka mocno się go trzymała, a on nie chciał jej obudzić, bo to zepsułoby niespodziankę dla niej. Ostrożnie i delikatnie ściągnął jej ręce z jego torsu, a robiąc to uważnie obserwował Laurę. Udało mu się wydostać z jej uścisku. Ona tylko cicho mlasnęła pod nosem i odwróciła się na drugi bok, odkrywając kawałek jej nagiego ciała. Ross tylko uśmiechnął się i przykrył ją kołdrą, po czym wstał z łóżka. Ubrał się i spojrzał jeszcze raz na brunetkę i wyszedł z pokoju. Jednak zejście do kuchni nie było dla niego łatwym zadaniem, bo na schodach leżeli śpiący ludzie. Ross ostrożnie stawiał kroki, żeby nikogo nie nadepnąć i jednocześnie nie spaść z schodów. Udało mu się pokonać tor przeszkód i udał się do salonu. Zastał tam niecodzienny widok. Zobaczył Rocky'ego śpiącego na pizzy, Rydel owiniętą w dywan, Riker'a, który spał pod kanapą, Vanessę przytulającą gitarę Riker'a. Jednak nigdzie nie zobaczył Ellington'a. Rozejrzał się po salonie i zobaczył go przyklejonego do sufitu. Zdziwił go ten widok, ale pijany Ell równa się robienie dziwniejszych i głupszych rzeczy niż na codzień. Ross nawet nie zastanawiał się, jak on to zrobił i wszedł do kuchni. Chwilę pomyślał, co zrobić Laurze na śniadanie i wymyślił gofry z bitą śmietaną i cappuccino. Wiedział, że nie jest to oryginalny pomysł, ale lepsze jest to niż nic. Zrobił masę i wlał ją do gofrownicy. W czasie, gdy gofry się piekły zabrał się za robienie cappuccino. Gdy napój był gotowy wziął foremkę w kształcie serca i posypał kakaem. W końcu gofry były gotowe. Dał na nie bitą śmietanę, a całość udekorował truskawkami. Wszystko położył na tacy i zaniósł ją do swojego pokoju. Na schodach ponownie musiał zmagać się ze śpiącymi ludźmi. Udało mu się i wszedł do pokoju. Zobaczył, że Laura jeszcze śpi, więc dołożył tacę na szafkę nocną. Położył się obok niej i pocałował ją w usta. Jednak nie obudziło to brunetki. Zamiast tego odwróciła się na plecy i przypadkiem uderzyła Ross'a w twarz. On tylko westchnął i oparł swoje ręce na łokciach obok jej głowy, tak że znalazł się nad nią. Znowu ją pocałował, ale tym razem dłużej. Oderwał się od niej i sprawdził rezultat. Tym razem Laura otworzyła oczy i od razu się uśmiechnęła.
  - Hej Lau.- powiedział Ross.
  - Hej Ross. Wiesz ta pobudka była naprawdę miła.- odparła, a blondyn tylko się uśmiechnął. Zapanowała pomiędzy nimi cisza, ale nie była krępująca. Patrzyli sobie w oczy, a chłopak już dłużej nie wytrzymał i wpił się chciwie w usta brunetki. Ona odwzajemniła pocałunek. Całowali się namiętnie i już po chwili ich oddechy były trochę przyspieszone. Przed oczami stanęła im wczorajsza scena. Po długim czasie oderwali się od siebie i uśmiechneli się.
  - Takie poranki to mógłbym mieć codziennie.- zaśmiał się Ross.- A tak w ogóle to mam dla ciebie niespodziankę.
  - Jaką?- spytała Laura, a blondyn usiadł na łóżku i podał jej tacę z jedzeniem.- Śniadanie do łóżka? Ross jesteś bardzo kochany.- powiedziała i cmoknęła go w usta.
  - Wiem.- uśmiechnął się.
  - I do tego jeszcze skromny.- odparła z ironią.
  - To też, ale jedz, bo ci wystygnie.- odpowiedział Ross, a Laura usiadła, ale zapomniała, że jest naga i odsłoniła swoje ciało do pasa. Szybko zakryła się kołdrą. Oczywiście nie uszło to uwadze blondyna, który uśmiechnął się do niej, a ona zalała się rumieńcem.
  - Dlaczego się rumienisz? Przecież już widziałem cię nagą wczoraj w nocy.- odparł, co spowodowało jej powiększenie rumieńców.
  - Tak wiem, ale...- zacięła się.
  - Ale?- spytał, żeby się z nią trochę podrażnić, bo lubił, jak się rumieni z zakłopotania.
  - Ale teraz czuje się niezręcznie.- odpowiedziała.
  - Wczoraj nic ci to nie przeszkadzało. Wręcz przeciwnie.- zaśmiał się.
  - Och Ross skończmy już ten temat.- powiedziała cała czerwona.
  - Ale dlaczego? Nie możemy się wymienić swoimi spostrzeżeniami i odczuciami?- nadal się z nią droczył i bawiło go to.
  - Ross.- jeknęła.
  - Tak wczoraj jęczałaś i podniecało mnie to.- szepnął jej do ucha, przez co przez jej ciało przeszły dreszcze.
  - Ross, no przestań.
  - No co? Nie podobało ci się wczoraj?- spytał zmysłowym głosem.
  - No wiesz...- zacięła się.- Tak podobało mi się i to bardzo.
  - To dobrze, bo mi bardzo.- uśmiechnął się i pocałował ją.- Ale teraz już jedz śniadanie.- odparł przerywając pocałunek.
  - Okay jestem głodna.- odpowiedziała i zaczęła jeść gofra.- Ty też bierz, bo nie zjem aż czterch.
  - Okay.- powiedział i jedli.
  - Awww... cappuccino z serduszkiem.- uśmichnęła się Laura i napiła się trochę, ale nad wargą zotała jej odrobina pianki.
  - Ładny wąsik.- zaśmiał się Ross i starł piankę kciukiem.
  - Przyznaj się, że specjalnie się ze mną droczyłeś.- powiedziała.
  - No może.
  - Ale dlaczego?
  - Już ci mówiłem mnóstwo razy, że kocham, jak się rumienisz z zakłopotania.- uśmiechnął się do niej.
  - Tak mówiłeś, ale ten temat jest dla mnie trochę niezręczny.
  - Zuważyłem, ale nie wiem dlaczego. Przecież wczoraj zupełnie nic ci nie przeszkadzało, ani twoja nagość, ani to, co robimy.- uśmiechnął się seksownie.
  - Ross no weź już przestań.- powiedziała Laura i zarumieniła się.
  - No, ale powiedz, że było to coś nowego i niezwykłego.
  - No było.
  - Ja czułem się zupełnie inaczej niż zwykle. Podniecał mnie każdy kawałek twojego ciała.- uśmiechnął się, a mówiąc to przybliżał się do brunetki, a ona była wpatrzna w jego oczy.
  - Tak?
  - Tak, ale wiesz teraz czuję się podobnie. Gdy patrzę na twoje usta to mam ochotę się w nie wpić i odwzajemniać twoje pocałunki. Gdy cię dotykam to czuję twoje ciarki. Gdy patrzę w twoje oczy to tonę jak w oceanie.- mówiąc to, z każdym zdaniem był coraz bliżej jej ust, a ona tylko parzyła na niego zahipnotyzowana jego spojrzeniem. Ostatnie słowa wypowiedział tuż koło jej wargi i, gdy skończył wpił się w nie, a ona odwzajemniła pocałunek. Ross zwinnym ruchem postawił tacę na stolik nocy nawet nie odrywając się od Laury, która była spragniona jego ust i całowała go namiętnie. Odrywali się od siebie, gdy w ich płucach brakowało powietrza i z powrotem powracali do przerwanej czynności, która sprawiała im tyle przyjemności. Była dla nich jak rutyna i nałóg, bo bez pocałunku jeszcze nie przeżyli dnia. To był taki kawałek codzienności i musiał się stać. W ten sposób ich uczucia ulatywały i czuli, jak bardzo się kochają. Ross jeździł dłońmi po nagim ciele Laury, co obojga podniecało. Znowu poczuli się tak jak ubiegłej nocy.
  - Ross.- jęknęła brunetka przerywając pocałunki.
  - Tak?- spytał blondyn.
  - Myślę, że powinniśmy już przestać, bo jeszcze dojdzie do czegoś poważniejszego, a ktoś już może nie śpi.
  - Okay. Może przestańmy, bo znowu coś nami kieruje.- odparł Ross i położył się obok Laury.
  - Trochę się boję.
  - Czego?
  - No tego, że coś się między nami zmieni przez tamtą noc.- powiedziała i westchnęła.
  - Och Lau, nie martw się, nic się między nami nie zmieni. Nie zostawię cię. Nigdy. Obiejcuję ci to, że bez względu na wszystko już zawsze będę przy tobie.- mówił to patrząc jej w oczy, a ona wiedziała, że nie kłamie.
  - To dobrze.- uśmiechnęła się.- Bo jeśli byś mnie zostawił to chyba już nigdy nie pokochałabym innego chłopaka tak jak ciebie.
  - Lau, ja cię nigdy nie zostawię, bo ty skradłaś moje srece i ono już zawsze będzie należało tylko i wyłącznie do ciebie.- uśmiechnął się Ross i czule ją pocałował. Ona odzwajemniła delikatny pocałunek i zatonęli w swoich ustch. Tymi gestami utwierdzali swoje przekonania i wiedzieli, że są prawdziwe. Oderwali się od siebie, gdy zabrakło im powietrza w płucach. Spojrzeli sobie głęboko w oczy i w tym spojrzeniu zobaczyli odbicie swoich uczuć.
  - Kocham cię Lau i nigdy nie przestanę.- szepnął blondyn.
  - Ja ciebie też kocham Ross.- brunetka również szepnęła i przypieczętowali swoje wyznanie długim pocałunkiem.
  - Może zjedźmy już na dół, żeby nie budzić podejrzeń.- powiedział Ross.
  - Tak, ale tam będzie panował kac morderca. Już nie mogę się doczekać, jak pokażę im ich wczorajsze wyczyny.- zaśmiała się Laura.
  - Ja najbardziej ich min.
  - Wiesz jednak najbardziej jestem ciekawa reakcji Rydel i Ell'a na ich pocałunek. Może coś z tego będzie.
  - Oj Lau, ty to najchętniej wszystkich byś zeswatała.- zaśmiał się blondyn.
  - A żebyś wiedział.- uśmiechnęła się brunetka.- Ale my i tak byliśmy pierwsi.
  - Tak i bardzo cieszę się, że jesteśmy razem.
  - Tak, ja też.- odpowiedziała i oboje się uśmiechnęli.
  - To co, idziemy na dół?
  - Tak, ale najpierw muszę się ubrać.
  - Nie musisz.- zaśmiał się Ross, za co dostał poduszką w głowę.- Ej, ja ci dam bić mnie poduszką.
  - Tak, a co mi zrobisz?
  - Zacznę cię łaskotać za karę.- rzucił szybko i w mig znalazł się nad Laurą i zaczął tortury.
  - Ross... prze... stań...- przez śmiech brunetce ciężko było mówić.
  - Przestanę, ale gdy mnie przeprosisz.
  - Nie mam za co.
  - To nadal będę cię łaskotał.- zaśmiał się i nie przestawał.
  - Okay prze... praszam.- wydukała przez śmiech.
  - Możesz powtórzyć?- spytał i na chwilę przestał ją łaskotać.
  - Przepraszm, że cię uderzyłam poduszką.
  - No i tak ma być.- odparł i położył się obok niej.
  - Ale i tak zasłużyłeś.- uśmiechnęła się.
  - Nie prawda. Niby ci takiego zrobiłem?
  - Powiedziałeś, że nie muszę się ubierać.
  - Wiesz niby taki mały szeczgół, ale teraz jeseś odkryta i jakoś ci to nie przeszkadza.- powiedział i zaśmiał się, gdy Laura szybko przykryła się kołdrą i zarumieniła się.- Jak ja cię kocham.
  - A ja ciebie nie.- odpowiedziała żartem.
  - Nie? To nie jesteśmy już razem. Foch.- odparł Ross i odwrócił się tyłem do Laury. Ona tylko uśmiechnęła się, bo powiedział to żartobliwym tonem.
  - Ross napewno nie chcesz, żebyśmy byli razem?- spytała i zaczęła jeździć palcem po jego ramieniu, a on probował ukryć uśmiech.
  - Napewno, bo po co mamy być razem skoro ty mnie nie kochasz?
  - Ale ja cię kocham.- odparła i nie zaprzestawała jeździć placem. Po chwili z ramienia zjechała na jego klatkę i wiedziała, że mu się to podoba, bo widziała, jak jego kąciki unoszą się do góry.
  - Ale powiedziałaś, że nie. Dlaczego mam ci wierzyć?
  - Oj Ross, już się na mnie nie obrażaj, bo wiem, że chcesz być ze mną.
  - A niby skąd to wiesz?
  - Bo cię dobrze znam.- szepnęła do jego ucha.
  - Jak możesz mnie znać skoro mnie nie kochasz?- spytał i nadal ciągnął tą grę.
  - Ross przecież wiesz, że cię kocham.
  - A możesz mi to udowodnić?
  - Tak, ale musisz się do mnie odwrócić.
  - Okay.- odpowiedział i odwrócił się w jej stronę, a Laura namiętnie pocałowała go. Ross nie pozostał jej dłużny, bo odwzjemnił pocałunek z wielkę chcęcią. Jak zawsze czas stanął dla nic w miejscu i oderwali się od siebie po długim czasie.
  - To teraz już mi wierzysz?- spytała brunetka.
  - Tak, teraz już tak.- odpowiedział i uśmiechnął się.
  - To czyli znowu jestem twoją dziewczyną?
  - Aż tak bardzo ci na tym zależy?
  - Tak i to nie wiesz, jak bardzo.
  - Okay to znowu jesteś moją dziewczyną.- uśmiechnął się.
  - Cieszę się.- powiedziała i również się uśmiechnęła.
  - To może teraz już serio chodźmy na dół?- spytał Ross.
  - Okay, ale nie chce mi się za bardzo. Podoba mi się takie przekomarzanie się z tobą z samego rana.- zaśmiała się.
  - Mi też, ale może już chodźmy. Chyba, że chcesz słuchać im podejrzeń.
  - Nie. To w takim razie ja się ubieram.- powiedziała.- I nic już nie mów.- odparła szybko, gdy już otwierał usta. Blondyn tylko wetchnął.
  - Nie mógłbym ci powiedzieć, że twoje ciało jest bardzo seksowne?- sytał i uśmiechnął się do niej.
  - Ross już skończ.- odparła rumieniąc się i zawinęła wokół siebie kołdrę.- Odwróć się.
  - Nie musisz się zakrywać, bo i tak widziałem cię nagą, ale okay odwrócę się.- zaśmiał się Ross i przekręcił się na drugi bok, a Laura tylko westchnęła i ubrała się. Odwróciła się do chłopaka, który leżał z rękami założonymi z tyłu głowy i przyglądał się jej.
  - Miałeś nie podglądać.- powiedziała i zarumieniła się.
  - Miałbym przegapić taki widok?- zaśmiał się.
  - Nie wystarczy ci, że widziałeś mnie nagą w nocy?- spytała, a po chwili chciała cofnąć to cofnąć.
  - Nie, bo to był naprawdę niecodzienny widok.- odpowiedział cały czas uśmiechnięty.
  - Nie chce mi się już ciebie słuchać na ten temat.- westchnęła i wstała z łóżka i szła w kierunku drzwi, ale nie doszła do nich, bo została pociągnięta lekko za nadgarstek i wylądowała na torsie Ross'a. Chciała już iść, ale trzymał ją w pasie.
  - Lau, przepraszam jeśli czymś cię uraziłem. Nie obrażaj się na mnie.- powiedział trzymając jej podbródek skierowany w jego stronę. Oboje patrzyli sobie w oczy. Brunetka chciała ukryć uśmiech wkradający się jej na twarz, ale nie udało jej się to i uśmiechnęła się do niego.
  - Ross, nie musisz mnie za nic przepraszać. Chciałam poprostu zobaczyć twoją reakcję, gdy wyjdę z pokoju i tyle. Nie obraziłam się na ciebie.- powiedziała.
  - Dobrze, ale dlaczego chciałaś sobie pójść?
  - Szczerze? Ten temat, o którym żarujesz jest dla mnie niekomfortowy.
  - Okay to już nic nie będę mówił na ten temat, ale ciężko mi będzie, bo nie mogę zapomnieć tego, co się stało w nocy. Cała ta sytuacja siedzi w mojej głowie i gdy się całujemy mam ją przed oczami. Chciałem sobie pożartować, bo kocham, jak się rumienisz z zakłopotania i z mojego powodu.- uśmiechnął się.
  - Wiesz, ja też nie mogę zapomnieć tej nocy. To było naprawdę niezwykłe wydarzenie.- zarumieniła się lekko, a Ross pocałował ją, a Laura od razu odwzajemniła gest. Znowu tej czynności poświęcili dużo czasu.
  - Ross, zejdziemy już na dół?- spytała brunetka, gdy się od siebie oderwali.
  - Okay.- odparł nie odrywając wzroku z jej oczu.
  - To co idziemy?- zapytała Laura.
  - Tak, a nie uważasz, że jak wejdziemy razem to będą coś podejrzewać?
  - Nie wiem, ale chodźmy razem, bo z tobą będę się lepiej czuła.- odparła i złapała go za rękę, po czym spletli swoje palce.
  - Okay, zawsze to ja mogę się tłumaczyć.- zaśmiał się Ross i wyszli z pokoju. Udali się do salonu, a tam zastali już wszystkich obudzonych. Siedzieli na kanapie, trzymali się za głowę i czasami jęczeli.
  - O moja biedna głowa.- powiedziała Rydel.
  - To trzeba była tak dużo nie pić.- odparła Vanessa.
  - Odezwała się ta, co nie piła.- odpowiedziała z przekąsem blondynka.
  - Hej wszystkim.- przywitali się Ross i Laura.
  - Możecie trochę ciszej?- spytał Ellington.
  - Kogoś tu bolą głowy i męczy kac morderca, co?- zaśmiała sę brunetka.
  - Skoro już o tym mowa to możecie nam przynieść wodę i tabletki?- odezwał się Riker.
  - Tak.- odpowiedział Ross i razem z Laurą poszli do kuchni po potrzebne rzeczy i po chwili wrócili. Dali każdemu po butelce i tabletce. Blondyn usiadł na fotelu.
  - A ja to gdzie mam siedzieć?- spytała go brunetka.
  - Chcesz to możesz mi na kolanach.- uśmiechnął się do niej.
  - No nie wiem, muszę się zastanowić.
  - I tak wiem, że chcesz, więc nie daj się więcej prosić.- zaśmiał się.
  - Okay niech ci będzie.- odparła Laura i usiadła na kolanach Ross'a, a on objął ją w pasie i położył głowę na jej ramieniu. Spojrzeli na swoją rodzinę i przyjaciół, a oni patrzyli się na niech odrobinę ze zdziwieniem.
  - Czy międy wami coś zaszło?- spytała Rydel, a para spojrzała na siebie.
  - Nie, niby co miało się stać?- odpowiedział Ross.
  - Bo jakoś tak trochę dziwnie się zachowujecie. Zresztą odkąd tu przyszliście jesteście uśmiechnięci. Więc?
  - My zachowujemy się zupełnie normalnie, o co ci chodzi? Nie można być wesołym od rana?- tym razem powiedziała Laura.
  - Można, ale w jesteście trochę podejrzani.
  - A tak w ogóle, że tak spytam, to gdzie was wcięło? Bo nie widziałam was długo.- odezwała się Vanessa.
  - Eee... my poszliśmy...- zaczęła brunetka, ale nie potrafiła skończyć, więc spojrzała znacząco na blondyna.
  - Spać. Tak poszliśmy spać.- powiedział po chwili bez zastanowienia.
  - Spać? Jakoś wam nie wierzę.
  - To nie musisz, ale my i tak wiemy swoje.- odparła Laura.
  - Co mogliśmy robić w nocy zamias spania?- spytał Ross, za co został spiorunowany miną typu ,,po co to mówisz" przez swoją dziewczynę.
  - Na przykład mogliście dokonczyć wasz incydent z pokoju w klubie.- zaśmiał się Riker.
  - Nie nie mamy takiej potrzeby.- odpowiedział młodszy blondyn.
  - No nie wydaje mi się, bo tam to mieliście.
  - Nie prawda i skończmy już ten temat.
  - Okay ja już nic nie mówię, ale nie wiem, jak inni.- powiedział Riker i uniósł ręce w geście obrony.
  - A tak w ogóle to pamiętacie coś z wczorajszej nocy?- spytała Laura, żeby odciągnąć temat rozmowy od siebie i Ross'a.
  - Nie.- odpowiedzieli wszyscy wspólnie.
  - A co działo się coś?- spytał Rocky.
  - Tak i to dużo. Mogę wam pokzać, bo wszystko nagrywałam telefonem.- odparła brunetka i wstała z kolan Ross'.- Tylko nie mam gdzie siedzieć.
  - To chodź na moje kolana.- uśmiechnął się Rocky, za co został spiorunowany wzrokiem przez swojego młodszego brata. Laura chwilę się zastanowiła i usiadła na kolanach bruneta, bo chciała, żeby Ross był trochę zazdrosy. Lubiła go takiego widzieć, bo wiedziała wtedy, że mu na niej zależy.
  - Okay to zaczynamy seans.- powiedziała wesoło i włączyła filmik. Spojrzała na swojego chłopaka, który zbijał spojrzeniem Rocky'ego, ale brunet nic sobie z tego nie robił.
  - Tej butelki to już nie pamiętam.- powiedziała Rydel, a Laura uśmiechnęła się do niej.- No co?
  - Nic, ale może ci się trochę przypomni, co tam robiłaś.
  - Mam się bać?
  - Nie. No może trochę, bo zależy jak odbirzesz to, co robiłaś.- zaśmiała się brunetka i obie zajęły się oglądaniem. Już przy pierwszym zadaniu wszyscy się śmiali.
  - Ej Ell nieźle tańczysz tą makarenę.- powiedział Riker przez śmiech.
  - Ale to ty mi dałeś takie zadanie, pacanie. Jestem ciekawy, jakie ty będziesz miał.
  - Oj cicho bądź, bo teraz jest Rocky.- odparł blondyn.
  - Ej, a ja przyniosłem tą małpę?- spytał brunet.
  - Tego się dowiesz.- odpowiedziała Laura i teraz na filmiku padło wyzwanie dla Rydel.
  - Co?! Ja się na takie coś zgodziłam?!- spytała blondynka.- Ell zabję cię za to zadanie.- powiedziała i wstała, a brunet zrobił to samo i uciekał przed nią.
  - Byliśmy wtedy upici i przecież tego nie pamiętasz!- krzyczał, gdy się gonili.
  - Weź już się nie odzywaj. Ciekawe, jakie ty będziesz jeszcze miał zadanie.- odparła i usiedli z powrotem na kanpie.
  - Oj, żebyście się nie zdziwili.- odezwała się Laura.
  - A co aż tak źle?- spytał Ratliff.
  - Nie wiem, sam ocenisz.- powiedziała i oglądali Raini wypijającą puszkę piwa w pół minuty. Później przyszła pora na Vanessę, która musiała pójść do pana Jefferson'a.
  - Ale mi dałaś zadnie, Raini.- odezwała się czarnowłosa.
  - Nie było takie złe.
  - Wiem, bo było od ciebie, bo od Rocky'ego albo Ell'a bym się bała.
  - O znowu ja.- powiedział Ellington, ale po chwili on i Rydel otworzyli szeroko usta za zdziwienia.
  - Że co? My się całowaliśmy?- odparła blonynka, która patrzyła na filmik z niedowierzeniem.
  - I nawet dłużej niż określony czas.- odpowiedziała Laura.
  - Jak to?!- spytali równocześnie Rydel i Ratliff.
  - To oglądajcie.
  - Ja nie wierzę, całowałem się z moją przyjaciółką. Ciekawe, co wtedy czułem?- powiedział brunet.
  - I ciekawe, co ja. Chciałbyś to pamięać?
  - Nie wiem, a ty?
  - Wiesz... chyba nie.- odparła z zawachaniem blondynka.
  - Ale dlaczego, to było aż takie złe?
  - Nie, ale my przecież jesteśmy przyjaciółmi, a przyjaciele się nie całują.- powiedziała dokładnie akcentując wyraz - przyjaciele.
  - Rydel, ale to było tylko zwykłe zadanie. To było po pijaku i niczego nie pamiętamy, więc z czego robisz problem?!
  - Z tego właśnie, bo to nie powinno się stać.- odparła z wyrzutem.
  - Ale o co ci chodzi?
  - O to, że czasami, gdy jest się pijanym to wszystkie myśli wychodzą na zewnątrz.
  - A co zakochałaś się we mnie?- spytał z lekkim zawachaniem Ell.
  - Nie.
  - Więc w czym problem, że jeśli raz spytam?
  - W tym, że nie chciałabym stracić ciebie jako przyjaciela.
  - Awww...- powiedzieli wszyscy, bo już od początku ich konwersacji zatrzymali film.
  - Oj, cicho już bądźcie.- odparła Rydel.
  - To co oglądamy ciąg dalszy butelki?- spytał Rocky, a każdy przytaknął głową i ponownie zaczęli oglądać swoje wyczyny.
  - Ej Ell niezła zadanie dałeś Vanessie.- zaśmiał się Riker, ale jego dziewczynie nie było do śmiechu.
  - Ellingoton! Dlaczego dałeś mi takie zadanie?!- krzyknęła czarnowłosa.
  - Byłem wtedy pijany.- usprawiedliwił się brunet.
  - Tak, ale znając ciebie to pewnie i na trzeźwo dałbyś mi takie.
  - Ty tak twierdzisz, ale muszę się z tobą zgodzić.- uśmiechnął się.
  - Oj Van, ale co ty przeżywasz? Przecież striptis nie był zły.- odezwał się Riker.
  - A tego na sto procent bym nie zrobiła, gdybym była trzeźwa.
  - No wiesz, ale gdy jest się pijanym to czasami, niektóre myśli wychodzą na zewnątrz, więc może tego w głębi duszy pragnęłaś.- powiedział wesoło blondyn, a Vanessa zabijała go wzrokiem.
  - No chyba ty tego pragnirsz, bo ja napewno nie.- odparła zła.
  - No, ale dlaczego się tak złościsz? Przecież zrobiłaś to bez zawahania.
  - Zabierzcie go ode mnie, bo zaraz mu coś zrobię.- powiedziała Van, a Rydel mocno ją trzymała. Po chwili czarnowłosa się uspokoiła.- Chociaż w sumie to nie było takie złe zadanie. Rydel miała gorsze.
  - Wiedziałem, że to było dla ciebie przyjemne zadanie, bo jakże by inaczej, robić mi striptis to wielki zaszczyt.- powiedział Riker, ale o jedno zdanie za dużo, bo Vanessa zerwała się z knapy, a on wiedział, co się szykuje, więc zaczął przed nią uciekać.
  - Dobra oglądamy dalej, bo oni muszą dojść ze sobą do ładu.- powiedział Ell, a Laura ponownie włączyła filmik.
  - Ej ja przyniosłem tą małpę. Gdzie ona teraz jest?- spytał Rocky.
  - Eee... wie może ktoś?- odparła Rydel.
  - Nie.- odpowiedział każdy i wszyscy zerwali się z kanapy i zaczęli szukać zwierzęcia.
  - Jak jej nie znajdziemy to będziemy mieli przechlapne.- powiedziała Laura.
  - Rocky, jak ty się włamałeś do zoo, że tak spytam?- odezwał się Ellington.
  - A skąd ja mam to wiedzieć? Byłem pijany.
  - Dobra koniec gadania, bo trzeba znaleźć tą małpę.- odparła Rydel i wszyscy rozeszli się po całym domu. Riker i Vanessa, którzy już się pogodzili, również pomagali. Po 15 minutach poszukiwań Rocky znalazł małpę, która spała w jego łóżku. Przyniósł ją do salonu i zawołał wszystkich.
  - No na reszcie. Gdzie ona była?- spytała Laura.
  - W moim pokoju.- odpowiedział brunet.
  - Przynajmniej wiedziała, do którego pokoju iść.- zaśmiał się Ross.
  - No co, bo w końcu to ja ją przyniosłem.
  - Na, ale teraz ją zaniesiesz.- odezwała Rydel.
  - Ale ja zawsze chciałem mieć małpkę w domu. Proszę Rydel mogę ją zatrzymać? Proszę.
  - Nie, a teraz marsz do zoo ją zanieść.- powiedziała tonem nieznoszącym sprzeciwu.
  - Okay, ale mogę to zrobić, gdy skończymy oglądać filmik?
  - Dobrze niech ci będzie.- westchnęła i wszyscy usiedli z powrotem tak jak przedtem. Laura nadal siedziała na kolanach Rocky'ego, a Ross już ledwo, co wytrzymywał, żeby nie wybuchnąć z zazdrości. Nadeszła dalsza część filmu, czyli kąpiel w basenie.
  - Syrenka? Książę? Rekiny? Serio?- odezwała się Rydel.
  - Widać, że byłaś pijana.- zaśmiała się Raini.
  - Rekinico? Co to w ogóle jest za słowo?- powiedział Riker.
  - No, czyli my też się całowaliśmy po pijaku i to drugi raz.- odparła Vanessa i uśmiechnęła się do niego, a on odwzajemnił gest. Oglądali dalszą część filmiku, czyli koncert i śmiali się z siebie, bo strasznie grali i fałszowali.
  - To chyba nasz najgorszy występ.- powiedział Rocky zatykając sobie uszy.
  - Laura wyłącz te fałsze, bo już nie mogę tego słuchać.- odparła Rydel.
  - I ty to mówisz. Ja słyszałem to na żywo.- odezwał się Ross.
  - Współczuję tobie i Laurze.- uśmiechnęła się blondynka.- Ale Lau wyłącz już to.
  - Okay.- odpowiedziała brunetka.
  - A co było po koncercie?- spytała Vanessa.
  - Później to tylko tańczyliście i piliście.- odparł Ross.
  - Coś mi się nie wydaje, bo ja spałem przyklejony do sufitu i nie wiem dlaczego.- wtrącił się Ellington.
  - Co ty nie pamiętasz? Bawiliśmy się w Spidermen'a i ty ratowałeś Rydel, która była zawinięta w dywan przede mną, Vanessą i Riker'em.- powiedział Rocky.- To akurat pamiętam.
  - Czyli po tym ,,koncercie" poszliście sobie, tak?- spytała Rydel robiąc przy słowie koncert cudzysłów z palców.
  - Tak, poszliśmy spać.- odpowiedziała Laura.
  - Lau, a skąd masz tą bransoletkę? Nie widziałam jej wcześniej.- odezwała się Vanessa.
  - Dostałam ją wczoraj od Ross'a.
  - Jest śliczna, a dlaczego ,,Together Forever"?
  - To się wiąże z naszą randką.- uśmiechnęła się brunetka.
  - To znaczy, że chcecie być razem na zawsze? To oznacza ten napis.- powiedziała Raini.
  - Tego jeszcze nie wiemy.- odpowiedział Ross i zerwał się z kanapy. Szybko pobiegł do swojego pokoju, a Laura za nim. Był zazdrosny o to, że siedziała na kolnach Rocky'ego. Gdy widział, jak coś szepce mu na ucho nie mógł na to patrzeć. Zastanwiał się dlaczego to robi. Jednak nie znał odpowiedzi. Laurze udało się go dogonić, ale on stał odwrócony do niej tyłem. Bała się, że mogła go tym urazić. Bała się, że go straci. Jednak szybko zmyła ten obraz z myśli i podeszła do blondyna. Stanęła naprzeciwko jego i chciała zobaczyć wyraz jego twarzy, ale nie było jej to pisane, bo Ross trzyamał głowę skierowaną w dół i unkał jakiegokolwiek kontaktu wzrokowego. Stał z założonymi na klatce rękami i patrzył w podłogę.
  - Ross, przepraszam cię. To była tylko gra. Chciałam sparawdzić czy będziesz o mnie zazdrosny i tak było. Namówiłam do tego Rocky'ego, żeby zobaczyć, jak bardzo ci na mnie zależy. To była tylko gra. Ross, przepraszam jeśli cię to zabolało. Przecież wiesz, że cię kocham. Ross proszę spójrz na mnie.- powiedziała, ale on nie podniósł głowy. Wiedział, że Laura mówi prawdę, ale chciał się jeszcze z nią trochę podroczyć.
  - Gdybyś mnie kochała to nie flirtowałabyś z moim rodzonym bratem.- odezwał się z wyrzutem, a brunetka westchnęła.
  - Ross, przepraszam cię. Nie obrażaj się na mnie przez takie coś.- odparła, ale on nic nie powiedział. Chciał zobaczyć, co teraz zrobi, więc nadal udawał obrażonego i nie podnosił głowy do góry. Laura zbliżyła się do niego bardziej i zaczęła jeździć palcem po jego klatce. Wiedziała, że on to lubi, więc nie zamierzała przestawać.- Ross ja wiem, że ty się już na mnie nie gniewasz.- powiedziała zmysłowym głosem, a jej palec nadal wędrował po jego torsie. Blondyn próbował ukryć uśmiech wdzierający się mu na twarz. Uderzyła w jego słaby punkt. To jeżdżenie palcem zawsze go poniecało i lubił, gdy to robiła, a robiła to, gdy się na nią ,,obrażał". Udało mu się nie uśmiechnąć, ale wiedział, że podjął walkę z wiatrakami i już po chwili jego kąciki ust lekko uniosły się ku górze. Nie chciał tego pokazywać Laurze, więc jeszcze bardzej skierował w dół głowę. Brunetka jednak zauważyła jego lekki uśmiech i nie przestawała jeździć palcem po jego klatce.
  - Ross widziałam, że się uśmiechasz, czy to zanaczy, że już się na mnie nie gniewasz?- spytała seksownym głosem. Blondyn już nie mógł wytrzymać tych słodkich tortur i uśmiechnął się, co zobaczyła brunetka, ale nie zaprzestawała z czynnością.- Widzę, że się na mnie nie obraziłeś. No przyznaj się.- odparła.
  - No może jeszcze trochę.- odezwał się, ale nadal nie podniósł na nią wzroku. Wiedział, że wtedy nie wytrzma i ją pocałuje, a wtedy cała jego gra poszłaby na marne. Chociaż i tak już szła, ale chciał doprowadzić ją do końca.
  - A co mam zrobić, żebyć się na mnie nie gniewał?
  - No nie wiem.
  - Ale ja już wiem.- powiedziała i udało jej się go delikatnie pocałować, chociaż było jej ciężko. Po chwili się od niego odsunęła.- A teraz?- spytała zmysłowym głosem.
  - Jeszcze odrobinkę.- odparł i uśmiechnął się lekko, po czym odrobinę dał głowę wyżej, ale nie patrzył w jej oczy. Laura ponownie pocałowała go, ale tym razem namiętniej i dłużej. Gdy się od niego oderwała oboje byli uśmiechnięci.
  - Ross spójrz mi w oczy i powiedz, że nie jesteś na mnie obrażony.- powiedziała, a on postanowił zakończyć już tą grę i zrobił to, co mu kazała i natychmiast zatonął w jej spojrzeniu.
  - Nie, już nie jestem.- odpowiedział szybko i nim Laura zdążyła coś powiedzieć wpił się w jej usta. Ona lekko się uśmiechnęła i odwzajemniła namiętny pocałunek. Ich serca zaczęły bić tym samym przyspieszonym rytmem, a oddechy przyspieszyły. Już po chwili zaczęli dyszeć z emocji kotłujących się w nich. Po pewnym czasie zaczęli iść, aż Laura uderzyła plecami o ścianę, a Ross przywarł do niej całym swym ciałem. Brunetka zaplotła nogi w jego pasie, żeby było jej wygodniej, a blondyn trzymał je i jeździł po nich dłońmi. Ani na chwilę nie przestawali obdarzać się kolejnymi, namiętnymi pocałunkami. Myśl, że mają skończyć tę czynność szybko odsuwali ze swojego umysłu i zatracali się w sobie i w swojej miłości. Znowu poczuli się tak jak w nocy i nawet przez znowu zapragnęli czegoś więcej, ale usłyszeli, że ktoś wymawia ich imiona. Z początku myśleli, że im się przesłyszało i nie przestawali się całować, ale gdy ponownie ktoś tym razem wykrzyczał ich imiona, oderwali się od siebie i spojrzeli na otwarte drzwi, w których stała Rydel.
  - Ross! Laura! Przestańcie na chwilę!- krzyknęła, a oni natychmiast odsunęli się od siebie. Blondyn zapomniał, że brunetka ma nogi zaplecione na jego pasie i teraz leżała na ziemi.
  - Auć.- syknęła.- Nie mogłeś trochę delikatniej?
  - Przepraszam Lau.- powiedział i pomógł jej wstać.- Już nie boli?
  - Boli.
  - Skoro tak to mogę pomasować twój obolały tyłeczek.- zaśmiał się.
  - Nie dziękuję.- odparła, chociaż w myślach chciałaby, żeby to zrobił. Szybko odsunęła na bok te myśli.- A tak w ogóle to, po co przyszłaś Rydel?- spytała.
  - Przyszłam, żeby mój kochany braciszek pomógł reszcie swojego kochanego rodzeństwa posprzątać dom.- powiedziała.
  - Serio? Muszę?- jęknął Ross, a jego uśmiech zszedł z twarzy.- Mam coś przyjemniejszego do roboty.- uśmiechnął się do Laury, a ona zarumieniła się lekko.
  - Możecie to skończyć później, ale teraz marsz na dół do salonu i dołącz do reszty w tej chwili. Zrozumiano?!- odpowiedziała tonem nieznoszącym sprzeciwu.
  - Tak jest kapitanie.- odparł i zasalutował, po czym zszedł na dół po schodach.
  - Nieźle. Słucha od razu. Jak ty to robisz?- spytała Laura.
  - Lata praktyki. Jak się żyje w domu z czteroma chłopakami to trzeba sobie jakoś poradzić.- uśmiechnęła się blondynka.
  - Przynajmnej cię słuvhają, ale ja też pomogę.
  - Nie musisz, bo przecież ty nie mieszkasz w tym domu.
  - Tak wiem, ale to ja i dziewczyny zorganizowałyśmy tą imprezę, więc teraz pomogę w sprzątaniu.- Laura uśmiechnęła się.- Zresztą dziewczyny pewnie też będą pomagać.
  - Tak, ale dziękuję Lau.- Rydel również się uśmiechnęła i obie zeszły na dół do salonu. Każdy zajął się, jakąś częścią domu. Po godzinie pracy dom wyglądał przyzwoicie i wszystko było na swoim miejscu. Wszyscy siedzieli i odpoczywali w salonie na kanapie.
  - Dziewczyny chodźcie do mojego pokoju.- odezwała się Rydel, a one pokiwały zgodnie głowami i poszły do królestwa blondynki. Usiadły na łóżku.- Okay, a teraz Laura mów, co wydarzyło się między tobą a Ross'em ubiegłej nocy. Teraz go nie ma, więc nie ma cię jak bronić. Zresztą widziałam, co robiliście przed sprzątaniem.
  - Tylko się całowaliśmy i co w tym takiego?- spytała brunetka.
  - Wiem, że się całowaliście, ale robiliście to z takim pożądaniem. Gdybym nie weszła nie wiem, chociaż wiem do czego by doszło. Traz powtórzę moje wcześniejsze pytanie, co wydarzyło się między tobą a Ross'em w noy, gdy my się bawiliśmy?
  - Nic.- odpowiedziała Laura.
  - Tak jasne, bo wam uwierzymy.- powiedziała Vanessa.
  - To nie wierzcie.
  - No przyznaj się, że zrobiliście to.- odparła Rydel, a Laura próbowała powstrzymać rumieńce, które wdzierały się na jej twarz, ale jej walka poszła na marne.
  - Rumienisz się, czyli coś się zdarzyło.- rzuciła Raini.
  - Nic nie było. My tylko spaliśmy.
  - Przecież wiemy, że kłamiesz. Widać, że to zrobiliście, bo zachowujecie się trochę inaczej.- zagadnęła Vanessa.
  - Co? Niby jak się zachowujemy?
  - No tak się sprzeczacie, jesteście uśmiechnięci i nie możecie przestać się przytulać lub dotykać.
  - Ale my zawsze się tak zachowujemy.
  - Ale przy nas żadko się sprzeczliście.- powiedziała Rydel.
  - Zachowujecie się tak po seksie.- dodała Raini.
  - Dziewczyny między mną a Ross'em nie doszło do takich rzeczy.- zaprzeczyła Laura. Jednak wiedziała, że przegra to starcie, bo one jej nie popuszczą dopóki się nie przyzna. Postanowiła jeszcze trochę je zbywać.
  - Laura przed nami nic się nie ukryje. No przyznaj się w końcu.- odparła Vanessa.
  - Weźcie już zmiencie temat, bo to już się robi nudne. W kółko wam powtarzam, że ja i Ross nie poszliśmy do łóżka.- odpowiedziała brunetka i zarumieniła się wypowiadając ostatnie wyrazy.
  - Tak? Twoje rumieńce mówią, co innego.
  - Lau już wszystko jest jasne, tylko się do tego przynaj i skończymy cię gnębić.- powiedziała Rydel, a Laura westchnęła, bo wdziała, że to już koniec. Przegrała i pozostało jej tylko przyznanie się.
  - Okay wygrałyście. Tak, ja i Ross zrobiliśmy to.
  - Tak wiedziałyśmy!- krzyknęły wszystkie i zaczeły piszczeć oraz skakać z radości.
  - My się bawimy na dole, a wy zakochance wy moje na górze seks uprawiacie?- zaśmiała się blondynka.
  - No przyznaj się, Ross jest dobry w łóżku?- spytała Vanessa i poruszała znacząco brwiami, a brunetka oblała się większym rumieńcem.
  - Skąd mam to wiedzieć skoro to był mój pierwszy raz.
  - No, ale tak po odczuciach?
  - No... tak było mi bardzo przyjemnie.- powiedziała skrępowana Laura.
  - Czyli dobrze cię posuwał.- zaśmiała się Rydel.
  - Rydel no weź.
  - No co? To chyba dobrze, że mój braciszek cię zadowolił.
  - Delly.- jęknęła Laura.
  - Okay już konczę temat. Już nic nie mówię.- podniosła ręce w geście kapitulacji.
  - A w ogóle zabezpieczyliście się?- spytała Raini.
  - Nie.
  - To może zrób sobie tak na wszelki wypadek test ciążowy.
  - Raini, raczej nie zajdę w ciążę po moim pierwszym razie.
  - Skąd wiesz? Lepiej się upewnij.
  - Raini ma rację.- wtrąciła się Rydel.- Sprawdź sobie lepiej.
  - Okay, ale zrobię to tylko dla was.- Laura skapitulowała.
  - A jak do tego doszło?- spytała Van.
  - Ross chciał, żebym poszła do jego pokoju i tam dał mi tą bransoletkę.- wystawiła rękę.- Później zaczęliśmy się całować i tak jakoś wyszło.
  - Wiedziałam, że w końcu to zrobicie. To było od was widać od tamtego wydarzenia w pokoju w klubie. Pewnie, gdybyśmy ja i Riker tam nie weszli to tam już by się to stało. Tylko czekałam aż przekroczycie ta granicę.
  - Dziewczyny skończmy już ten temat, bo to nic nadzwczajnego. My tylko się przespaliśmy ze sobą. W robicie z tego większą aferę niż my.
  - Okay już koniec.- odpowiedziały zgodnie, a Laurze ulżyło i westchnęła z ulgą.
  - To teraz kup sobie test ciążowy.- dodała jeszcze Rydel.
  - Okay to chodźmy od razu. Wolę mieć już to z głowy, bo i tak mi nie dacie żyć.- odparłam i wyszłyśmy z pokoju Rydel.
                                                                  ****
                                                             ★Laura★

Po kupieniu test ciążowego udałyśmy się do domu mojego i Van. Dziewczyny strasznie mnie z tym ponaglały i sama nie wiem czemu. W aptece kobieta stojąca za ladą dziwnie się na nas patrzyła, ale co się jej będę dziwić. Do normalnych to my nie należymy. Weszłam, a właściwie to zostałam wepchnięta przez trzy pary rąk do łazienki. One bardziej się tym podniecają ode mnie. Zrobiłam, co należy i sprawdziłam wynik. W duchu modliłam się, żebym nie była w ciąży i moje modlitwy zostały wysłuchane. Odetchnęłam z ulgą. Nie chciałabym teraz wpaść. Jak Ross zareagowałby na taką wiadomość? Zostawiłby mnię z dzieckiem na ręku czy został i pomógł mi się nim opiekować? Wiem, że nie błabym sama, bo dziewczyny na pewno pomagałyby mi, ale bałabym się jego reakcji. Wydaje mi się, że nie zostawiłby mnię, ale nie jestem tego stu procentowo pewna, bo taka sytuacja nie zdarza się z dnia na dzień. Dlaczego się tym tak przejmuję? Przecież nie jestem w ciąży. Po co się matrwię na zapas, skoro nic się nie stało. Mój rozum po prostu lubi wszystko przemyśleć i rozważyć wszystkie opcje. Bawi się również w, co by było, gdyby? Jednak jeszcze jedna sprawa mnie nurtuje. Jak po seksie ja i Ross będziemy się zachowywać w swojej obecności? Mam nadzieję, że normalnie, bo nie zniosę krępaci. Dzisiaj rano było normalnie, więc chyba nie muszę się o to bać.
  - Laura no wychodź już z tej łazienki. Ile można na ciebie czekać?- moje przemyślenia zostały przerwane przez głos Vanessy i powróciłam do rzeczywistości.
  - Już wychodzę.- odparłam i do głowy przyszedł mi pewien pomysł. Powiem im, że jestem w ciąży. Ciekawe, jak zareagują? Pora się wcielić w rolę. Przybrałam smutną minę i otworzyłam drzwi łazienki.
  - I jak wyszedł test?- spytała Rydel.
  - Jesteś w ciąży?- powiedziała Raini.
  - Lau dlaczego jesteś taka smutna?- zaganęła Vanessa.- No powiedz, jak wyszły wyniki?
  - Ja, ja...- specjalnie przerwałam i jeszcze bardziej posmutniałam.
  - Lau będziemy mieć dzidziusia za dziewięć miesięcy czy nie?- zapytała blondynka.
  - Tak, jestem w ciąży.- odparłam i tylko brakowało płaczu do całego efektu, ale nie potrafiłam robić tego na siłę, więc się zanosiłam. Przytuliła mnie moja siostra, a ja ukryłam twarz w jej ramieniu.
  - Lau spokojnie tylko nie płacz. Pomożemy ci z dzieckiem. Zobaczysz wszystko będzie dobrze.- mówiła troskliwym głosem, a ja ledwo, co powstrzymywałam wybuch śmiechu, co powodowało, że moja ramiona podrygiwały. Dziewczyny odebrały to jako płacz, bo zaczęły mnie uspokajakać jedna przez drugą.
  - Będziesz musiała powiedzieć o tym Ross'owi. Jakby tego nie zaakceptował to dam mu takie kazanie, że będzie najlepszym ojcem, jakiego możesz sobie wymarzyć.- powiedziała Rydel, a ja byłam już na granicy wytrzymałości. Poczułam, że ze śmiechu do moich oczu nabiegają łzy.
  - Lau spojrz na nas.- odparła Raini, a ja odsunęłam się od siostry. Czułam, że moja twarz jest czerwona ze śmiechu, ale dawało to lepszy efekt. Mój grymas na ustach był dziwny. Pomiędzy uśmiechem a udawanym smutkiem. Starałam się, żeby moje oczy wyrażały żal, ale nie wiem, czy mi to wyszło. Trzymałam się za brzuch, który rozbolał mnie już od ciągłego podrygiwania. Wiedziałam, że za chwilę nie wytrzymam i wybuchnę śmiechem. Nawet nie policzyłam do pięciu, a zaczęłam się śmiać i nie mogłam przestać widząc zdziwione miny dziewczyn, które chyba nie wiedziały, co się ze mną dzieje.
  - Ja nie jestem w ciąży.- powiedziałam.- Gdybyście zobaczyły teraz wasze miny.- zaśmiałam się.
  - Naprawdę?- spytała Rydel.
  - Naprawdę. Mam nawet dowód.- pokazałam im tester.
  - Rzeczywiście, ale nas nabrałaś.- odparła Vanessa.
  - Uwierzyłyśmy ci.- powiedziała Raini.
  - Wiedziałam, że tak zareagujecie.- odpowiedziałam już opanowując śmiech.
  - Wyszedł ci ten żart.- odparła blondynka.
  - Okay skończmy już temat ciąży i kochania się i porozmawiajmy już na normlne tematy.
  - Okay.- powiedziałay wszytkie i udałyśmy się do salonu, gdzie czas upłynął nam na rozmowie i śmianiu się z mojego żartu i imprezy.
                                                         ******************

Hejka wszystkim!!!
Już wróciłam znad morza, więc powracam do piania. Naprawdę przydał mi się ten tydzień odpoczynku. Mam teraz mnóstwo pomysłów, które będę wykorzystywała na drugim blogu, którego już nidługo założę. Podobał wam się rozdział? Jest w nim całkiem Raury, co pewnie wam się podobało. Jest również trochę zboczony, ale to samo jakoś tak wyszło. Jestem naprawdę pod wrażeniem liczby komentarzy pod wcześniejszym rozdziałem. To jest największa liczba jaką dotychczas miałam. Dziękuję wam za to. Mam nadzieję, że pod tym rozdziałem również pojawi się ich tyle.
Do napisania!!!

10 komentarzy = next