piątek, 31 lipca 2015

Rozdział 39

Następnego dnia...
                                                             ★Rydel★

Siedzę w kuchni i piję kakao. Jest dopiero 9:00, więc w domu jest wyjątkowo cicho, bo chłopaki jeszcze śpią jak zabici. Jednak, gdy zejdą na dół zacznie się dla mnie normalny dzień. Zrobienie im śniadania, postrzątanie domu, zrobienie prania i tak dalej. Jednak jedna myśl od wczoraj cały czas mnie nurtuje. Czy czułam coś przy pocałunku z Ellington'em? Czy on coś czuł? Widziałam, że nie robiliśmy tego obojętnie, ale byliśmy wtedy pijani. Chciałabym wiedzieć. Ta nie wiedza mnie denerwuję. Dlaczego to akurat musiało zdażyć się, gdy nie byliśmy trzeźwi? Zapamiętałabym to, a tak to już nie. Może jednak coś pamiętam? Wysiliłam cały swój umysł, ale nie dało to żadnego skutku. Dlaczego tak przejmuję się tym pocałunkiem? Przecież to było zadanie, które wykonaliśmy. Raczej dobrowolnie tego byśmy nie zrobili. Chociaż nie wiem. Jednak chyba coś się między nami zmieniło od tego naszego całego dnia spędzonego razem. Czułam się trochę inaczej. Gdy szliśmy za rękę to moje serce biło szybciej i byłam szczęśliwa. Podczas przytulania też tak się czułam. Nie, nie mogłam się zakochać w Ell'u. Przecież to mój przyjaciel od lat. Jak nagle mogłoby się to zmienić? Boję się, że to zniszczyłoby naszą przyjaźń, a nie chciałabym tego. Potrzebuję go i nic tego nigdy nie zmieni. Co to byłoby za życie bez Ellington'a? Co by było gdybyśmy go nie spotkali? Napewno nie stworzylibyśmy zespołu, a to jest moje drugie życie. Bez niego nie byłoby tak wesoło mimo, że mam trzech braci, a Ell jest tak jakby takim czwartym. Jednak nie traktuję go jak brata. Wolę go jako przyjaciela i nie chciałabym tego zmieniać przez coś, co mi się wydaje. Nie jestem w nim zakochana. Jak to w ogole brzmi? Ja i on razem jako chłopak i dziewczyna? Nie potrafię tego pojąć i nie umiem sobie tego wyobrazić. Co jeśli ten pocałunek coś między nami zmieni? Chciałabym go pamiętać, bo wtedy przynajmniej wiedziałabym, co czułam podczas niego. Po chwili usłyszałam, że ktoś wchodzi do kuchni, więc odwróciłam się w stronę wejścia jednocześnie przerywając moje bezsensowne rozmyślania. Zobaczyłam Ellington'a i nie mogłam ukryć uśmiechu, który wchodził mi na twarz. Wyglądał bardzo słodko z rozczochranymi na wszystkie strony włosami i półprzytomnym spojrzeniem. Gdy mnie zobaczył uśmiechnął się.
  - Hej Rydel.- przywitał się.
  - Hej Ell.- odpowiedziałam i staram się uspokoić szybciej bijące serce. Co się ze mną dzieje?- Co tak wcześnie wstałeś?
  - A jakoś tak. Przebudziłem się przez światło i nie mogłem już zasnąć, więc zszedłem do kuchni, bo wiedziełem, że tam będziesz.- uśmiechnął się. Westchnęłam, bo przez chwilę pomyślałam o tym, co rozważałam przed chwilą.- Coś się stało, bo jesteś taka zamyślona?- spytał.
  - Nie, nic się nie stało.- odparłam pospiesznie.
  - Rydel nie znamy się od wczoraj tylko od wielu lat, więc nic się przede mną nie ukryje. No więc?- westchnęłam. Jak on mnie dobrze zna. Ja również i wiem, że nie odpuści sobie szybko.
  - Cały czas myślę o tym naszym pocałunku.- odpowiedziałam zgodnie z prawdą i zarumieniłam się lekko. Co? Ja się rumienię? Chyba zaraziłam się tym od Laury. Czy o jest zaraźliwe? Wcześniej nie działo się to przy Ellington'ie. Jednak coś się ze mną dzieje.
  - Dlaczego aż tak cię to męczy? Przecież to był tylko zwykły pocałunek.
  - No wiem, ale chciałabym wiedzieć, czy wtedy coś czułam. No wiesz o co mi chodzi.
  - Chciałabyś go pamiętać tak?
  - Tak, a ty?
  - Też.- odparł krótko.
  - Boję się, że wtedy poczułam coś wykraczajacego poza granice przyjaźni. Boję się, że to zmiszczyłoby naszą przyjaźń.- westchnęłam.
  - Rydel naszej przyjaźń nic nie jest wstanie zepsuć, bo jest bardzo silna i prawdziawa.- powiedział patrząc mi w oczy. Uśmiechnęłam się.
  - A chciałbyś czegoś wiecej?- spytałam.- Nie, żeby coś, ale tak pytam z ciekawości.- dopowiedziałam szybko.
  - Sam nie wiem.- westchnął.- A ty byś chciała?- zapytał i nie wiem czemu, ale usłyszałam nutkę nadziei w jego głosie. Może jednak tylko mi się wydaje?
  - Nie wiem, ale chyba raczej nie. Wolę, żeby zostało tak jak jest.- odparłam i doszukałam się w jego oczach odrobiny zawiedzenia. Chyba, że znowu mi się wydaje.
  - Ale mówiłaś, że chciałabyś pamiętać nasz pocałunek. Po co ci to skoro wolisz przyjaźń?
  - Mówiłam już. Chciałabym wiedzieć, czy coś poczułam.
  - Też chciałbym to wiedzieć, ale trochę się domyślam.
  - Pamiętasz coś?
  - Nie, ale myślę, że wtedy byłem szczęśliwy, a moje serce szybciej biło.- powiedział to patrząc w moje oczy. Spuściłam z niego wzrok i sama nie wiem, czemu to zrobiłam.- Rydel dlaczego się na mnie nie patrzysz?
  - Sama nie wiem.- odparłam i poczułam, że Ellington podnosi moją głowę do góry za podbródek. Byłam zmuszona spojrzeć mu w oczy. Jednak nadal uciekałam wzrokiem.
  - Rydel? Dlaczego mi nie spojrzysz w oczy?
  - Nie wiem. Chyba nie potrafię po tym pocałunku.
  - Ale spójrz na mnie przez chwilę.- odparł. Dlaczego mu na tym tak zależy? Odważyłam się i spojrzałam mu prosto w oczy. Zobaczyłam w nich jakieś inne uczucie, ale nie umiałam go dokładnie określić. Nie wiem czemu, ale to spojrzenie paliło mnie od środka i jakaś gorąca fala zalewała moje serce. Właśnie w tej chwili wyobraziłam sobie, co czułam podczas pocałunku. Odwróciłam od niego wzrok i uciekłam. Dlaczego to zrobiłam? Nie wiem, ale coś dziwnego się ze mną dzieje i nie umiem określić, co. Wbiegłam po schodach i weszłam do mojego pokoju, po czym rzuciłam się na łóżko. Zaczęłam myśleć o tym, co się przed chwilą stało. Ellington zachowywał się trochę inaczej. Tak, tak... sama nie wiem jak. Coś się we mnie zmieniło. Chyba przypomniam sobie ten pocałunek. Czułam się wtedy bardzo szczęśliwa, w brzuchu latały mi motyle, a serce biło szybciej i zalewała je fala ciepła. Jak to się stało, że przez jedno jego spojrzenie to sobie przypimniałam? Wiem, że ten pocałunek był niezwykły i teraz już o nim nie zapomnę. Teraz innaczej zareagowałam na obecność Ell'a. Ucieszyłam się, a moje serce przyspieszyło. Nie, ja nie mogę być w nim zakochana. Jak to w ogóle brzmi? My przykaciele od lat i nagle czuję do niego coś więcej? To chyba jest niemożliwe. Chociaż Ross i Laura też byli przyjaciółmi, jednak wiedziałam, że długo nimi nie zostaną. Vanessa i Riker też zostali razem przez to, że się pocałowali i poczuli do siebie coś więcej. Czyli teraz pora na mnie i Ellington'a? Między pocałunkami Raury i Rikessy od mojego i Ell'a jest wielka różnica - oboje byliśmy pijani. Czy byłabym gotowa na związek z nim? Ja przyjaźniłam się z nim o wiele dłużej niż oni i niby teraz miałabym być razem z nim jako para? Nie jestem w nim zakochana. Nie jestem w nim zakochana. Powtarzałam to zdanie w kółko, jednak moje srece mówiło mi: ,,Zakochałaś się w nim. Pogódź się z tym i przyjmij to do myślenia". Po chwili rozum dołączył do serca i teraz wspólnie powtarzali tamto zdanie. Moje wnętrze już wiedziało, ale nadal toczyłam z nim walkę, która była od początku przegrana. Nie da się wygrać z sercem, bo ono wie najlepiej, co się czuje. Muszę się już do tego przyznać. Zakochałam się w Ellingtonie. Tak, zakochałam się. Moje srece i rozum ucieszyło się na to wyznanie. Teraz sama byłam szczęśliwa. Zakochałam się w moim przyjacielu, z którym znam się od lat. Chciałam znaleźć miłość i udało mi się to. Zapomniałam, że czasami nie należy jej szukać daleko, bo ona może być bliżej niż się myśli. Może mieszkać w tym samym domu, co ty i można nawet się tego nie spodziewać, że jest to druga połówka. Jednak moja radość ulotniła się tak szybko, jak się pojawiła i znowu zastąpiła ją niepewność, bo pomyślałam o drugiej stronie medalu. Co jeśli Ellington nie odwzajemnia moich uczuć? Wtedy będę źle się czuła w jego towarzystwie, a to mogłoby zagrozić naszej przyjaźni. Nie mogę mu o tym powiedzieć dopóki nie będę pewna, że on czuje do mnie to samo. Nie wiem, czy w ogóle nadejdzie taki dzień. Dlaczego się w nim zakochałam? Wiadomo miłość pojawia się z nikąd i razi nas strzałami kupidyna. Chociaż może Ell też coś więcej czuje, bo to wyjaśniałoby jego dzisiejsze zachowanie. W jego spojrzeniu widziałam coś innego niż zwykle i tego się przestraszyłam. Może to była miłość? Skąd mam to wiedzieć? Nie sądziłam, że miłość może być taka trudna. Dawałam rady, a teraz sama nic nie wiem. Łatwiej jest komuś coś powiedzieć niż sobie. Gdybym tak posłuchała swoich rad, to może udałoby mi się coś zrozumieć? Moje przemyślenia zostały przerwane przez odgłos pukania do drzwi.
  - Proszę.- odezwałam się i w wejściu pojwił się Ellington. Moje serce momentalnie przyspieszyło i rwało w jego stronę. Jaka ta miłość jest głupia. Westchnęłam, co on chyba usłyszał.
  - Jeśli ci przeszkadzam to mogę wyjść.- powiedział.
  - Zostań.- odparłam zdecydowanym głosem.- Po co przyszdłeś?- spytałam, a on podszedł do łóżka i usiadł obok mnie. Jego bliskość zalewała moje serce falą ciepła.
  - Chciałem sprawdzić, czy wszystko dobrze po tym, jak wybiegłaś z kuchni. Dlaczego to zrobiłaś?- zapytał, a ja nie wiedziałam, co mam mu odpowiedzieć. Sama nie byłam pewna odpowiedzi. Uciekłam, bo zobaczyłam w jego oczach jakieś inne uczucie? Tak, ale nie mogę mu tego powiedzieć. Pierwszy raz nie mogę być z nim zupełnie szczera.
  - Nie wiem.- odezwałam się po ciszy, która zapadła po jego pytaniu. Ell westchnął i spojarzał w dół. Wydaje mi się, że chce mi coś powiedzieć, ale nie wie, jak się do tego zabrać.
  - Ell chciałbyć mi o czymś powiedzieć? Bo jesteś wyjątkowo cichy.- odparłam, a on spojrzał na mnie i w jego oczach zobaczyłam odpowiedź na moje pytanie i jeszcze coś. Niepewność taką jaką przed chwilą czułam ja.
  - Tak Rydel chciałbym ci coś powiedzieć i to już od dawna.- westchnął i znowu zapadła cisza.
  - Ellington proszę powiedz mi.- zachęcałam go. Widziałam, że się waha, więc czekałam cierpliwie na jego wyznanie. Jednak długo nie padało.- Ell?
  - Okay powiem ci. Zresztą, co mi szkodzi.- odezwał się i przez chwilę spojrzał na mnie, ale zaraz z powrotem spuścił wzrok.- Chciałem ci to już powiedzieć od bardzo długiego czasu, bo aż od roku, ale nie umiałem się zdobyć na odwagę. Nadal się boję, że to co powiem może coś między nami zmienić. Ale co to jest za życie bez ryzyka? Żadne. To teraz posłuchaj mnie uważnie, bo drugi raz mogę się nie zobyć na odwagę.- przerwał na chwilę, a mnie coraz bardziej ciekawiło, co ma mi do powiedzenia. Wpatrywałam się w niego, ale on tylko czasami na mnie zrekał, jakby się mnie bał.- To się stało już rok temu i dopiero niedawno do tego doszedłem, bo wcześniej nie dopuszczałem do siebie tej myśli. Jak to w ogóle brzmi przyjaciel zakochał się w swoiej przyjaciółce, którą zna od lat.- jego wyznanie zdziwiło mmie i jednocześnie ucieszyło. Jednak Ell też coś do mnie czuje. Spojrzał na mnie, ale zaraz powrócił wzrokiem na swoje dawne miejsce, czyli na wprost ściany.- Bałem się ci tego powiedzieć, bo jeszcze zniszczyłoby to naszą przyjaźń, a nie chciałbym tego. Nie pytaj się mnie nawet, jak i kiedy to się stało, bo sam nie wiem. Gdy dopuściłem do siebie tą myśl to chciałem się pozbyć tego uczucia, bo uważałem, że ty nie czujesz tego samego. Nadal tak myślę, ale może to się kiedyś zmieni. Jednak nie udało mi się tego zrobić, bo gdy cię widziałem to moje serce przyspieszało swoje bicie i wiedziałem, co do ciebie czuję. Nie dawałem tego po sobie poznać i udawało mi się to. Myślałem, że już mi powoli przechodziło, ale ten nasz wspólny dzień to zmienił. Znowu byłem pewny moich uczuć. Ten pocałunek tylko je utwierdził i umocnił chociaż nie pamiętam go. Widziałem na tym filmiku, że nie był on bez uczuć. Tak może to wydawać ci się trochę dziwne, ale zakochałem się w tobie i nie portafię się pozbyć tego uczucia.- westchnął i ucichł. Spojrzał na mnie, ale odwrócił wzrok i wbił go w splecione place. Uważałam to za koniec jego wyznania, które mnie bardzo zaskoczyło. Ellington podkochuje się we mnie od roku, a ja nawet o tym nie wiedziałam. Jak miałam o tym wiedzieć skoro to ukrywał. Wcześniej jednak dobrze, że mi tego nie powiedział, bo nie wiem, czy odwzajemniałabym jego uczucia. Chociaż może? Może one były ukryte w moim sercu i dopiero teraz się ujawniły? Tak, miłość jest zdecydowanie trudna i pogmatwana. Chociaż nie, to my ją utrudniamy. Jednak, gdy już się przejdzie przez trudne początki jest piękna i mocna. Jest najpiękniejszym uczuciem, jakie istnieje na ziemi. Zauroczenie może minąć, ale miłość już trudniej. Skoro Ellington zachowywał ją przez tak długi czas to raczej nie jest zauroczenie. Spojrzałam na niego, a on nadal wpatrywał się w swoje place i nic nie mówił. On teraz chyba czeka na moje wyznanie. Jednak ja nie wiem, jak mu to powiedzieć. Ell spojrzał na mnie z ukosa i westchnął, po czym wstał z łóżka i dopiero, gdy był przy drzwiach zorientowałam się, co on zrobił. On może teraz cierpieć, a ja w ogóle się nie odzywam.
  - Ell stój, proszę.- odezwałam się i podbiegłam do niego. Chwyciłam go za rękę, a on spojrzał na nią i zauważyłam, jak jego kąciki ust unoszą się lekko ku górze, ale zaraz opadają. Mój gest wywołał moje przyspieszone bicie serca przez jego dotyk.
  - Tak Rydel?- spytał patrząc mi w oczy. Zobaczyłam w nich iskierki nadzieji. Nie chciałam jej go pozbawiać.
  - Wiesz, bo ja...- zacięłam się, a język odmawiał mi posłuszeństwa. Ja się boję powiedzieć, co do niego czuję, a co dopoiero on musiał przeżywać mówiąc mi to wszystko. Weź się w garść Rydel. Dasz sobie radę. Wdech. Wydech. Wdech. Wydech. Już jestem gotowa.- Ja też się w tobie zakochałam.- wyrzuciałam na jednym wdechu. Ciekawe, czy on oś zrozumiał, bo nie wiem, czy jeszcze raz to powtórzę. Jednak chyba usłyszał, bo w jego oczach zobaczyłam szczęście, które zaraz spłynęło na jego usta, bo uśmiechnął się szeroko.
  - Ja nie wierzę, czy właśnie Rydel Lynch powiedziała, że jest we mnie zakochana? Może jednak się przesłyszałem?- zaśmiał się.
  - Nie, dobrze słyszałeś.- uśmiechnęłam się, a moje serce oblała fala szczęścia, gdy Ellington przytulił mnie. Nie pamiętam kiedy się ostatnio tak czułam. Nie wierzę, dwójka przyjaciół od lat zakochuje się w sobie i wyznaje sobie uczucia. Jak to niedorzecznie barzmi i to jeszcze w naszym wykonaniu. Po chwili obliźnił uscisk, ale nadal byliśmy bardzo blisko siebie. Wpatrzywaliśmy się w swoje oczy.
  - Chciałabyś sobie przypomnieć, co czułaś przy naszym pocałunku?- spytał.
  - Tak.- odpowiedziałam i zaczęliśmy się do siebie zbliżać. Po chwili poczułam jego wargi na moich, a moje serce o mało co nie wyskoczyłoby mi z piersi. Poczułam, że moje nogi są jak z waty i gdyby Ell nie trzymał mnie w pasie upadłabym. Całowaliśmy się delikatnie i czule, ale z czasem nasze pocałunki stawały się namiętniejsze i pewniejsze. To jest cudowna chwila, której nigdy nie chciałabym kończyć. Po dłuższym czasie oderwaliśmy się od siebie z uśmiechem na ustach.
  - Zostaniesz moją dziewczyną, Delly?- spytał Ellington z nadzeją w oczach.
  - Tak.- odpowiedziałam i zatonęliśmy w kolejnych pocałunkach.
                                                                  ****

Wieczorem...
                                                             ★Laura★

Leżę na plecach na łóżku i rozmyślam. Bardzo często to robię, ale lubię to. Pozwala mi to czasami poznać siebie, a to jest najtrudniejsze. Można oceniać innych ludzi, ale samą siebie już jest gorzej. Czasami możemy dostrzec same wady, a zalet już nie, bo wtedy sądzimy, że jesteśmy wpatrzeni w siebie. Jednak ja tak nie sądzę. Znam swoje zalety i wady, swoje mocne i słabe strony. Jestem już trochę doświadczona przez życie. Przeżyć śmierć rodziców, zdradę, miłość, przyjaźń to już jest mały sukces. Każdy nasz krok jest krokiem na przyszłość. Nigdy nie wiemy, co się stanie w przyszłości. Ja żyję teraźniejszością, chwilą. Nie patrzę w przeszłość, bo ona momentami jest dla mnie bardzo bolesna. Wolę widzieć to co jest i to co będzie. Czasami, gdy jest mi źle to powtarzam sobie pewną myśl: ,,Nigdy nie wiesz, co przyniesie ci jutro". Nigdy nie wiemy, co się stanie w przyszłości, a może być dobrze i może być źle. Jednak zawsze trzeba spodziewać się lepszego jutra. Życie nie jest łatwe. Może nam się wydawać, że wszystko jest proste, ale tak czasami nie jest. Ono czasami rzuca nam kłody pod nogi, ale czeka aż powstaniemy. Już może nam się wydawać, że wszystko jest w porządku, ale zawsze trzeba uważać na jakiś zakręt na drodze życia, którą my sami wytyczamy i mamy wiele wyborów. Każdy ma wybór. Ja wiem, że dobrze wybrałam przyjaciół i chłopaka, bo obie te rzeczy sprawiają mi wiele radości. Mieć osoby, którym można bezwarunkowo zaufać to skarb i należy go strzec jak oka w głowie, bo może nam go ktoś ukraść. Jednak, gdy te dwie rzeczy są silne i mocne to nikt ich nie rozerwie. Moje przemyślenia zostały przerwane przez odgłos pukania do drzwi.
  - Proszę.- odezwałam się i po chwili do mojego pokoju wszedł Ross, a mi na usta wkradł się uśmiech i serce zabiło szybciej. Sam jego widok mnie uszczęśliwia. Nie potrzebuję niczego więcej. Miłość to najlepsze, co mnie w życiu spotkało. Kocham Ross'a całym moim sercem i nigdy nie przestanę.
  - Hej Lau.- powiedział blondyn i położył się obok mnie.
  - Hej Ross.- odparłam i odwróciłam się na bok, a on zaraz zrobił to samo. Spojrzeliśmy w sobie w oczy i zatonęliśmy w naszym spojrzeniu. Sam jego wzrok mówił mi, że mnie kocha. Nie potrzebuję słownego potwierdzenia. Z moich oczu Ross może odczytać to samo. Leżeliśmy tak w ciszy wpatrzeni w siebie i wypełnini naszą miłością. Może teraz to wygląda jak sytuacja z jakiejś komedii romantycznej, ale nie obchodzi mnie to. Myśl, że mam osobę, którą kocham i, która kocha mnie bardzo mnie uszczęśliwia. Po chwili Ross zaczął się do mnie zbliżać i złączyliśmy nasze usta w czułym pocałunku. Całowaliśmy się delikatnie i z pasją, ale po paru sekundach zaczęliśmy to robić coraz namiętniej z większym pragnieniem. Gdy odrywaliśmy się od siebie z braku powietrza w płucach natychmiast ponownie złączliśmy nasze wargi. Między pocałunkami czasami uśmiechaliśmy się lekko. Sama nie wiem kiedy znalazłam się pod Ross'em. Jego ręce gładziły moje uda, co powodowało na nich ciarki i podniecało mnie to. Ja tylko zarzuciłam swoje ręce na jego szyję i napierałam na jego usta. Znowu poczułam się tak jak podczas kochana się ze sobą. Teraz do niczego nie mogło dojść, bo w domu jest Vanessa. Nie chciałabym, żeby znalazły nas w jednoznacznej sytuacji. Odpędziłam jednak szybko od siebie te myśli, bo chciałam skupić się na całowaniu się. Poczułam, że już brakuje mi powietrza, więc otworzyłam lekko usta, co Ross wykorzystał, bo poczułam jego język w mojej buzi. Nasze języki rozpoczęły swój szybki i chaotyczny taniec, a my oddychaliśmy ciężko i szybko. Po długim czasie oderwaliśmy się od siebie i z uśmiechem na ustach spojrzeliśmy sobie w oczy.
  - Kocham cię, Lau.- szepnął Ross.
  - Ja ciebie też kocham, Ross.- również szepnęłam i zapanowała między nami cisza, którą wypełniały tylko nasze przyspieszone oddechy.
  - A tak w ogóle to nie przyszedłem do ciebie bez powodu.
  - Tak?
  - Zapraszam cię na naszą drugą randkę, na którą zaraz idziemy.- uśmiechnął się do mnie.
  - Na randkę? To nie mogłeś mnie o tym uprzedzić wcześniej? Przygotowałabym się wtedy.
  - Nie musisz się stroić, bo i tak jesteś piękna.- powiedział, a ja się zarumieniłam, jak to miałam w zwyczaju. Zawsze to robię, gdy powie mi jakiś komplement.
  - Dzięki.- uśmiechnęłam się.- A gdzie idziemy?
  - Jak myślisz powiem ci?
  - Nie.
  - Masz rację. Nie powiem, bo ta ma być dla ciebie niespodzianka.
  - Czym mnie tym razem zaskoczysz?- spytałam zaciekawiona.
  - Może początek randki nie będzie zbyt oryginalny, ale końca napewno nie będziesz się spodziewać.
  - Przez to, co powiedziałeś jeszcze bardziej rozbudziłeś moją ciekawość.
  - Lubię cię zaskakiwać. To co idziemy?- spytał.
  - Tak, ale najpierw ogarnę trochę moje włosy.- powiedziałam i wstała z łóżka, żeby podejść do lustra. Wiedziałam, że moje włosy są w nieładzie.
  - Wcale nie musisz tego robić.- odparł i przytulił mnie od tyłu i położył swoją głowę na moje ramię. Spojrzałam na nasze odbicie i uśmiechnęłam się. Jak się cieszę, że go mam. Nie wiem, jak bym mogła żyć bez niego. On nadaje mojemu życiu sensu. On jest moim dniem i nocą.
  - Dlaczego?- spytałam.
  - Bo masz fryzurę jak po seksie.- zaśmiał się, a ja zarumieniłam się.
  - Ross!
  - No co? Przecież widziałem cię już w takiej fryzurze.- nadal się szczerzył jak głupi.
  - Już cię nie słucham.- odpowiedziałam i rozczesałam swoje włosy.- No to teraz możemy iść.
  - Okay skoro jesteś już gotowa to idziemy.- odparł i złapał mnie za rękę, po czym spletliśmy swoje palce. Zeszliśmy na dół do salonu, gdzie zastaliśmy całujących się Van i Riker'a.
  - Ekhem...- odkrząknęłam znacząco, a oni oderwali się od siebie.
  - Co chcesz Lau?- spytała moja siostra.
  - Wychodzę z Ross'em na randkę. Nie wiem kiedy wrócę, więc nie czekaj na mnie.
  - Okay.
  - A tak w ogóle to macie cały dom dla siebie, bo Raini jest u koleżanki. Także wiecie nie krępujcie się i bawcie się dobrze.- zaśmiałam się, a widząc ich miny po chwili dołaczył do mnie Ross.
  - Laura ty sobie za dużo nie myśl. Do niczego tu nie dojdzie.- odparła Van.
  - Ej no wiesz. Mamy wolną chatę i nie mamy tego wykorzystać? Nie chcę być gorszy od swojego brata.- powiedział Riker, co spowodowało większy wybuch śmiechu mojego i Ross'a. Moja siostra spiorunowała go wzrokiem i, gdyby potrafiła zabijać spojrzeniem Riker już dawno byłby martwy.
  - To my was zostawimy samych. Wy sobie tu wszystko obgadajcie, a my już idziemy na randkę.- powiedział Ross i wyszliśmy z domu.
  - Myślisz, że to zrobią?- zapytałam.
  - Nie wiem. Jak Vanessa zmięknie pod namowami Riker'a to jest to bardzo prawdopodobne.- uśmiechnął się.
  - Słyszałeś Riker nie chce być gorszy od ciebie.
  - On już chce tego odkąd zobaczyli nas w tym pokoju w klubie, a teraz to tym bardziej. Chociaż nie wiem, jak na to wszystko zareaguje Van.
  - Teraz pewnie mu wszystko wyrzuca, ale później już się uspokoi. Może coś z tego będzie, ale mają trochę czasu, bo Raini nie wiadomo kiedy wraca, a teraz jest 19:00.
  - Jak się szybko uwiną to zmieszą się w czasie.- zaśmiał się Ross.
  - Może zmieńmy już temat, co?- spytałam.
  - Okay.- uśmiechnął się.
  - To mów, gdzie mnie teraz prowadzisz?
  - Teraz idziemy na plażę. Mówiłem, że początek jest mało oryginalny.
  - Lubię plażę, więc nie mam nic przeciwko.- uśmiechnęłam się. Po 10 minutach dotarliśmy na miejsce. Szliśmy brzegiem morza, a woda obmywała nam nogi. Jak ja kocham szum morza. On mnie uspokaja. Pamiętam, że w Miami, gdy byłam zła albo smutna szłam na plażę i siedziałam dopóki nie ochłonęłam lub ktoś po mnie nie przyszedł. Zapadałam wtedy w trans, a moje wszystkie myśli odlatywały. To na plaży spędzałam prawie całe dnie po śmierci rodziców. Jednak nie dawało to żadnych rezultatów, bo cały czas byłam smutna i bardzo cierpiałam. To były najgorsze chwilę mojego życia, ale na szczęście już się skończyły.
  - O czym tak myślisz, co?- spytał Ross wyrywając mnie tym z moich myśli.
  - O tym, że szum morza mnie uspokaja i o moich rodzicach. Po ich śmierci na plaży spędzałam całe dnie.- westchnęłam.
&nbdp; - Nie myśl już o nich teraz, bo gdy to robisz to jesteś przygnębiona.
  - Okay, a tak w ogóle, to gdzie my idzemy?
  - Zobaczysz, jak dojdziemy. Może przypomnisz sobie to miejsce.
  - To powiedz mi kiedy tam będziemy.
  - Już po woli dochodzimy.
  - Ale tu nic szczególnego nie ma.
  - Nie ma, ale to miejsce jest dla mnie ważne i szeczgólne.
  - A co tam takiego jest?
  - Wartość sentymentalna.- odparł, a ja pokiwałam głową. Zastanowiłam się, co takiego wiąrze się z tym miejscem. Plaża. Morze. Zachód słońca w tle. Zaraz, zaraz... już wiem! Tutaj Ross zapytał mnie, czy zostanę jego dziewczyną. Dlaczego wcześnej na to nie wpadłam? Nie mam pojęcia.
  - Już jesteśmy.- powiedział i przed oczami stanęło mi tamto wydarzenie. Uśmiechnęłam się.- Przypominasz już sobie coś?- spytał.
  - Tak. To tutaj zapytałeś mnie, czy zostnę twoją dziewczyną i zgodziłam się.
  - Tak, to jest właśnie to miejsce.- uśmiechnął się.
  - Nigdy nie zapomnę tego wydarzenia. Przychodzę tutaj śladem róż, a gdy wstaję widzę ciebie z gitarą w ręce i śpiewającego piosenkę. To była cudowana chwila.- westchnęłam.
  - Tak, ale dla mnie najważniejsze było, że ty w niej byłaś.- powiedział to wpatrzony w moje oczy.
  - Jesteś bardzo sentymentalny. Przywiązujesz dużą wagę do rzeczy ważnych dla ciebie.- uśmiechnęłam się, a Ross przyciągnął mnie bliżej jego torsu i pocałował mnie. Zarzuciłam ręce na jego szyję i odwzajemniłam gest pogłebiając go. Przypomniał mi się nasz pierwszy pocałunek. Tyle się od tamtego czasu między nami zmieniło, ale nasza miłość stale rośnie. Po długim czasie oderwaliśmy się od siebie, a Ross położył swoje czoło do mojego. Zastygliśmy w takiej pozycji.
  - Jesteś taka piękna. Piękniejsza niż gwiazdy i księżyc na niebie.- powiedział, a ja zarumieniłam się i uśmiechnęłam.- A twoje rumieńce tylko dodają ci uroku.- pogładził mój policzek.- Kochać ciebie to skarb, którego strzegę i nikomu nigdy nie oddam. Jesteś dla mnie najważniejsza i nie wyobrażam sobie życia bez ciebie. Kocham cię, Lau.
  - Ja ciebie też, Ross.- odpowiedziałam i pocałowaliśmy się czule. Tym pocałunkiem przypieczętowaliśmy swoje wyznanie.- Jak ty to robisz, że tak pięknie składasz słowa?- spytałam, gdy się od siebie oderwaliśmy.
  - Mówię to, co czuję. Moje serce dyktuje mi te zdania.
  - I znowu to robisz. Mogłabym cię słuchać cały czas i nie znudziłoby mi się to.- uśmiechnęłam się.
  - Ja mam dokłanie tak samo.- również się uśmiechnął.
  - Długo planowałeś tą randkę?- spytałam.
  - Nie, ten pomysł sam mi przyszedł do głowy. Tą końcówkę już wcześniej planowałem, ale nie wiedziałem, jak to zrobić.
  - Co to ty dla mnie szykujesz?- zapytałam, bo moja ciekawość wzrosła.
  - Nie powiem ci, ale napewno się zdziwisz, gdy to zobaczysz.
  - Ja zawsze się zadziwam po twoich planach.
  - Wiem.- uśmiechnął się.- Chcesz jeszcze być na plaży, czy wolisz iść w jeszcze jedno miejsce?
  - To jest to twoje tajemnicze miejsce?
  - Jeszcze nie, ale tam pójdziemy potem. To co idziemy?
  - Tak, z tobą zawsze.- zaśmiałam się i złapaliśmy się za ręce. Jaka ta miłość jest piękna. Po prostu aż chce się żyć i wyczekiwać jutra. Rydel i Ellington zaskoczyli nas wszystkich oznajmiając, że są razem. Zawsze sądziłam, że po między nimi jest jakaś chemia. Po tym dniu, który spędzili razem widziałam, że coś się kroi większego i tylko czekałam na taką wiadomość. Widziałam też, że ich pocałunek na imprezie nie była dla nich objętny. Cieszę się, że są razem, bo pasują do siebie i świetnie się dogadują. Mam nadzieję, że wyjdzie im jako para, ale jeśli nie to i tak będą najlepszymi przyjaciółmi. Po 10 minutach wyszliśmy z plaży i wydaje mi się, że idziemy w stronę parku. Oczywiście mogę się mylić.
  - Ross, gdzie teraz idziemy?- spytałam.
  - Nie powiem ci jeszcze, ale sama się zorientujesz.- uśmiechnął się.
  - Idziemy do praku? Zgadłam?- powiedziałam, a on westchnął.
  - Tak zgadłaś. No wiesz co psujesz mi niespodziankę.
  - Oj nie obrażaj się na mnie. Jak można się obrażać podczas randki?
  - Okay już się uspokoiłem.- zaśmiał się i po 15 minutach byliśmy w parku.
  - Wiedziałam, że idziemy do parku.
  - A wiesz, gdzie dokładnie?
  - Tam gdzie była nasza pierwsza randka?- spytałam.
  - Tak zgadłaś.
  - Mówiłeś, że sama się zroientuję i udało mi się to. Nie martw się tego co szykujesz na potem już się nie domyślam. Nie wiem, czym mnie tym razem zaskoczysz.
  - Oj zaskoczę cię i to bardzo. Tylko nie wiem, czy ten pomysł mi wyjdzie.
  - Dlaczego ma nie wyjść?
  - Nie powiem, bo zepsuję ci niespodziankę i efekt zakoczenia.- uśmiechnął się.
  - Okay to nic nie mów. Tak w ogóle to daleko jeszcze jest do tego miejsca?
  - Nie jeszcze kawałek.- odparł i po paru minutach byliśmy na miejscu. Znowu podziwałam piękno, które mnie otaczało. W świetle zachodzącego słońca to wszystko wygląda inaczej. Brakuje mi tylko zapalonych świeczek na tym mostku. Koniki polne i żaby tworzą taką miłą atmosferę. Westchnęłam ze szczęścia.
  - To miejsce jest inne o zachodzie słonca, prawda?- sptał Ross.
  - Tak różni się, ale nadal jest bardzo romantyczne.- uśmiechnęłam się.
  - Ta randka to takie jakby cofnięcie się w czasie, bo w tych dwóch miejscach, w których dziś byliśmy już odwidziliśmy wcześniej. Tak wyobrażałem sobie tą randkę. Te miejsca są dla mnie szczególnie ważne.- powiedział wpatrzony w moje oczy.
  - Ta bransoletka, którą mi dałeś przypomina mi to miejsce. Gdy patrzę na ten napis przypomniam sobie naszą pierwszą randkę.
  - To też dlatego dałem ci ją. Chciałem, żebyś zawsze o mnie pamiętała, kiedy na nią spojrzysz.
  - Ja o tobie myślę codziennie i w każdej wolnej chwili. Po prostu jesteś ze mną cały czas w myślach. Kocham cię, Ross.
  - Ja ciebie też, Lau.- odpowiedział i pocałował mnie. Odwzajemniłam gest pogłebiając go. Jak zawsze czas stanął nam w miejscu i zupełnie zatracaliśmy się w sobie. Oderwaliśmy się po dłuższym czasie, po czym Ross objął mnie od tyłu, a głowę położył mi na ramieniu i zastygliśmy w takiej pozycji. Patrzyłam na staw i widziałam nasze odbicie. Byliśmy uśmiechnięci i szczęśliwi. Ta radość jaką on mi daje jest nie do opisania. Bardzo go kocham. Kocham go całego nawet jego wady. Miłość właśnie taka jest, że zupełnie akceptuje się tą drugą osobę. Nawet wady, bo nie ma człowieka bez nich. Każdy ma swoje zalety i wady. Często, gdy się w kimś zakocha to nie widzi się jego złych cech tylko te dobre. Jednak to dopiero miłość pokazuje nam, że osoba, którą kochamy ma również wady. Znowu muszę to stwierdzić, ale miłość jest najpiękniejszym uczuciem na ziemi. Westchnęłam.
  - Co tak wzdychasz?- spytał Ross.
  - A tak jakoś. Myślałam o tym, jaka piękna jest miłość.- uśmiechnęłam się do niego.
  - Lubisz myśleć, prawda? Często widzę cię zamyśloną, ale zawsze wiem kiedy o mnie myślisz, bo wtedy się uśmiechasz, a czasami nawet rumienisz.
  - Tak masz rację lubię oddalać się w krainę myśli, bo mogę wtedy myśleć o czym tylko chce i nikt nie wie, o czym myślę.
  - Jednak czasami chciałbym umieć czytać ci w myślach. Pewnie dowiedziałbym się dużo rzeczy o mnie.- zaśmiał się.
  - Wiesz trochę się bałam, że po seksie będziemy inaczej się zachowywać, albo będziemy skrępowani. Jednak moje przypuszczenia były złe, bo jest jak zawsze.
  - Nie musiałaś się. To zamartwiać, bo był tylko seks, a siebie mamy na codzień.
  - Jak się cieszę, że cię mam. Jesteś niezywkły, wiesz?
  - Dlaczego?
  - Jesteś niezwykły, bo po prostu przy mnie jesteś i różnisz się od innych chłopaków. Jesteś dla mnie wyjątkowy i jedyny w swoim rodzaju.- uśmiechnęłam się do niego.
  - Też tak myślę o tobie. Wszystko w tobie kocham. Mam wielkie szczęście, że cię mam.- również się uśmiechnął i znowu zapadała pomiędzy nami cisza. Cisza, która wykorzystałam do tego, żeby powtórzyć sobie to co powiedzieliśmy. Wiem, że to wszystko to szczera prawda. Miłość nie lubi kłamać. Woli mówić prawdę.
  - Lau, chcesz może zobaczyć to tajemnicze miejsce czy chcesz jeszcze być tutaj?- spytał Ross i przerwał tym ciszę.
  - Tutaj mogłabym spędzic cały dzień, bo czuję się tu jakoś inaczej, ale możemy tu przyjśc kiedy indziej, a teraz chcę się dowiedzieć, co dla mnie naszykowałeś.- odpowiedziałam, bo znowu moja ciekawość wzrosła.
  - Okay to chodźmy. To nie jest daleko.- odparł i wyszliśmy z niezwykłego miejsca. Zauważyłam, że kierujemy się do mojego domu, co mnie trochę dziwiło. Co tutaj może takiego być?- Już jesteśmy.- powiedział, gdy stanęliśmy przed domem.
  - To twoje niezwykłe miejsce jest w moim domu?- spytałam.
  - Niekoniecznie w domu, bo w ogrodzie. Zresztą zaraz sama zobaczysz. Zamknij oczy.- powiedział Ross, a ja zrobiłam to.
  - Ale jak ja mam tak iść?- spytała i poczułam, że bierze mnie na ręce. Zarzuciłam ręce na jego szyję i czekałam na niespodziankę. Co to może być? Dlaczego w moim ogrodzie? Co on dla mnie naszykował? Moja ciekawość jest już na granicy wytrzymałości.
  - Uważaj, bo teraz postawię cię na ziemi, ale jeszcze nie otwieraj oczu.- szepnął mi do ucha, a ja kiwnęłam twierdząco głową. Po chwili poczułam stały grunt pod nogami.- Możesz już otworzyć oczy.- odparł, a ja robiłam to bardzo powoli i gdy to zrobiłam natychmiast je zamknęłam. Nie to nie mogło być pianino. To tylko wymysł mojej wyobraźni. Skąd ono miałoby się wziąć w ogrodzie? Postanowiłam to sprawdzić, więc ponownie otworzyłam oczy. Pianino nie zniknęło. Jednak teraz zobaczyłam coś więcej. Ja i Ross staliśmy obok instrumentu, który otoczony był świeczkami, które układały się w kształt serca. Tworzyło to romantyczny nastrój. Zaniemówiłam z wrażenia.
  - Podoba ci się?- spytał Ross.
  - Tak i to bardzo.- odpowiedziałam i nadal lustrowałam wzrokiem ten widok.
  - Wiesz bałem się, że ci się nie spodoba.
  - Dlaczego?
  - Bo to ty będziesz na nim grała.- odparł, a ja zaniemówiłam na chwilę. Czy ja się przesłyszałam? Mam grać na pianinie? Przecież to jest niemożliwe. Nie robiłam tego od śmierci rodziców, bo ono mi ich przypominało. Pamiętam, jak w święta grałam na pianinie, a reszta rodziny śpiewała razem ze mną kolędy. Był to wtedy wspaniały nastrój przepełniony radością i miłością. Kochałam grać i śpiewać, ale po śmierci rodziców już tego nie robiłam, bo to sprawiało, że wracały do mnie wspomnienia, a wtedy mnie to bolało. Zaśpiewałam już z Ross'em na karaoke, ale nie zdobędę się na odwagę, żeby zagrać na pianinie. Nie dam rady tego zrobić. Nawet nie wiem kiedy z moich oczy zaczęły lecieć łzy, które szybko starłam.
  - Lau dobrze się czujesz?- spytał Ross z troską.
  - Nie za bardzo, bo przez pianiono przypomnieli mi się rodzice.- odpowiedziałam, a łzy znowu zaczęły mi lecieć.
  - Och Lau chodź do mnie.-  odparł i przytutulił mnie, a ja starałam się przestać płakać. Dawno nie myślałam o rodzicach, ale teraz ta tama została przerwana. Jak bardzo mi ich brakuje. Dlaczego oni musieli zginąć w tym wypadku? Nadal płakałam, a Ross głaskał mnie po plecach i uspokajał. Po chwili udało mi się zatamować łzy. To dzięki Ross'owi. To on uszczęśliwił moje życie. To on nadał jemu kolorowych barw i nadzieji na lepsze jutro. Jak dobrze, że go mam. Bez niego nic nie byłoby takie samo. Moje serce bez niego byłoby puste. Kocham go i nigdy nie przestanę.
  - Lau już ci lepiej?- spytał odsuwając mnie trochę, żeby spojrzeć mi w oczy.
  - Tak już lepiej, ale to dzięki temu, że ze mną jesteś. Twoja obecność mnie uspokaja.
  - Wiesz nie chciałem, żebyś przez to pianino płakała. Przepraszam cię.
  - Ross ty nie musisz mnie za nic przepraszać. To tylko moje uczucia uszły z mojego serca na światło dzienne. To nie twoja wina.- uśmiechnęłam się.
  - Chciałem, żebyś spróbowała zagrać, bo wiem, że to kiedy robiłaś, ale po śmierci rodziców już nie. Spróbuj.
  - Ross ja nie wiem, czy uda mi się to zrobić.
  - Ale co ci szkodzi spróbować? Dasz radę. Wierzę w ciebie. Przecież zaśpiewałaś ze mną, więc teraz zagraj na pianinie.
  - Nie wiem.- powiedziałam cały czas patrząc na instrument.
  - Lau zrób to dla mnie albo dla swoich rodziców. Oni na pewno by się ucieszyli, gdyby zobaczyli swoją córkę, którą gra.- Ross nadal mnie namawiał, a ja z każdym jego słowem nabierałam pewności. Robiłam to wcześniej, więc teraz też dam radę. Nie chcę być słaba. Chcę pokazać, że potrafię być silna nawet w trudnych sytuacjach. Tak, zrobię to.
  - Zrobię to dla ciebie i rodziców.- odpowiedziałam, a Ross uśmiechnął się.
  - Uda ci się. Wierzę w ciebie.- odparł, gdy usiadłam przed pianinem. Spojrzałam na klawisze i po woli przejechałem po nich palcem. Wzięłam porządny wdech i zaczęłam grać ulubioną melodię moją, rodziców i Van. Robiłam to z zamkniętymi oczami, a moje palce zwinnie dotykały klawiszy. Z każdą nutą czułam się szczęśliwsza. Udało mi się! Gram na pianinie! Jakie to wspaniałe uczucie pokonać swoją słabość. Przez ten czas, gdy nie grałam zapomniałam, jaki to piękny instrument. Dźwięki, które wydaje docierają do moich uszu i zapadają w pamięć. Przed oczmi stanęła mi scena, gdy grałam tą melodię rodzicom i Vanessie. Moje serce przyspieszyło swoje bicie. Gdy skończyłam grać otworzyłam oczy i zobaczyłam obok mnie Ross'a, który jest wpatrzony we mnie i uśmiecha się. Nawet nie wiem kiedy znalazł się obok mnie, bo tak zatraciłam się w grze.
  - Lau to było cudowne. Brawo udało ci się zagrać. Wiedziałem, że ci się uda.- powiedział.
  - To dzięki temu, że we mnie wierzyłeś mi się udało. Bez ciebie nie zrobiłam tego. Dziękuję ci.- uśmiechnęłam się i przytulłam się do niego. Chwilę trwaliśmy w uscisku, ale w końcu musieliśmy się puścić.
  - Nie ma za co, ale zrobiłaś to sama. To bez twojej odwagi byś tego nie zrobiła. Widziałem, jak bardzo się z tego cieszysz. Grając wczuwałaś się całym swoim sercem.
  - Tak właśnie było. Naprawdę się cieszę, że zagrałam.
  - A teraz ja ci coś zagram.
  - To ty umiesz grać na pianinie?- spytałam. Tego jeszcze nie wiedziałam, więc zdziwiło mnie to trochę.
  - Tak umiem grać.
  - Ty mnie ciągle mnie przestajesz zadziwiać.
  - To dobrze, bo możesz odkrywać moje tajemnice.- uśmiechnął się.
  - A skrywasz jeszcze coś przede mną?
  - Nie, ale już teraz zagram ci pewną piosenkę, którą już znasz.- powiedział i zaczął wygrywać melodię, którą rzeczywiście znałam. To jest piosenka, którą zaśpiewał mi na plaży. Znowu nawiązanie z przeszłości. Gdy zaczął śpiewać wiedziałam, że dobrze zgadłam. Zasłuchałam się w tym utworze, bo ma on dla mnie niezwykłą wartość. Jest on napisaniy dla mnie przez chłopaka, którego kocham i, który kocha mnie. Gdy piosenka dobiegła końca Ross odwrócił się w moją stronę i spojrzał mi w oczy.
  - Wiesz tą piosenkę grałem, gdy zerwałaś ze mną. Śpiewając ją widziałem nas na plaży i czułem się jakbyś była naprzeciwko mnie. Widziałem wtedy twoje piękne, brązowe oczy. - uśmiechnął się do mnie i po chwili zaczął się do mnie zbliżać i złączyliśmy nasze wargi w pocałunku przepełnionym naszą miłością. Całowaliśmy się namiętnie i z pragnieniem dzielenia się naszym uczuciem. Po dłuższym czasie oderwaliśmy się od siebie i spojrzeliśmy sobie w oczy.
  - Kocham cię, Lau.- szepnął.
  - Ja ciebie też kocham, Ross.- odszepnęłam i uśmiechnęliśmy się do siebie.
  - Zagrasz mi coś jeszcze?- spytał.
  - Pewnie, że tak. Zagram ci piosenkę, którą napisałam, gdy miałam 18 lat. Jest o chłopaku, którego kocham. Pisałam ją nie mając nikogo konkretnego na myśli. Może ona być teraz o tobie.- powiedziałam, a on się uśmiechnął. Zaczęłam wygrywać melodię i po chwili dołączyłam śpiew:

I remember life before
Faraway dream nad locking doors
Then you came
Then you came

Afraid to fall to be free
Always were our worst enemy
Isn't why would you see

I took time to realize
That I couldn't do it by
Myself
Myself

There's no gravity when
You're next to me
You always brake my fall
Like a parachute
When you're holding me
So well it's like I barely breathe
You always brake my fall
My fall
Like a parachute
You're my parachute

With you it all begins
Feeling ok in my own skin
So alive
I'm so alive

I know
This life isn't gonna be
Perfect
The ups and downs are
Gonna be worth it
As long as I'm, I'm with you
(oh, oh)

There's no gravity when
You're next to me
You always brake my fall
Like a parachute
When you're holding me
So well it's like I barely breathe
You always brake my fall
My fall
You're my parachute

When I'm standing at the edge
Inside I'm all way down
And I second-guess myself
You better catch me now
Woah, woah
Woah, woah
Never touch the ground

There's no gravity when
You're next to me
You always brake my fall
Like a parachute
When you holding me
So well it's like I barely breathe
You always brake my fall
My fall
Like a parachute
You're my parachute

Podczas śpiewania cały czas patrzyłam na Ross'a, który się do mnie uśmiechał. Ta piosenka idelnie do niego pasuje. Gdy skończyłam uśmiechnęłam się do niego.
  - Wow, Lau to było cudowne. Jak ty pięknie śpiewasz i grasz. To jest wspaniała piosenka.- powiedział.
  - Dziękuję.
  - Naprawdę pisałaś ją nie mając nikogo na myśli?
  - Naprawdę. Wtedy jeszcze nie byłam z...- zacięłam się, bo nie chciałam wymawiać jego imienia.- no wiesz z kim.- dokończyłam.
  - Ta piosenka jest bardzo uczuciowa. Masz wielki talnet. Chciałaś kiedyś występować na scenie?
  - Nie za bardzo. Po prostu nie widzę siebie w takim życiu mimo, że gram odkąd skończyłam sześć lat, więc długo.
  - Masz bardzo piękny głos, którym podbiłabyś świat. Nie mówię nawet tego jako twój chłopak tylko członek zespołu, a trochę się na tym znam.- uśmiechnął się do mnie, a ja zarumieniłam się lekko.
  - Jednak i tak nie widzę siebie jako piosenkarka. Chcę być taka jaka jestem.
  - Ja taką jaką jesteś cię kocham, ale nawet jeśli byś się zmieniła to moje uczucie do ciebie nigdy nie wygaśnie.- powiedział, a ja mocniej się zarumienłam.
  - Ty i te twoje idealne dobieranie słów są niezwykłe.- uśmiechnęłam się.
  - Dziękuję.- również się uśmiechnął.
  - Może zagramy coś razem, co ty na to?- spytałam.
  - Okay.- odpowiedział i ustaliliśmy piosenkę, po czym zgraliśmy ją. Robiliśmy to tak jakbyśmy robili to od zawsze, a nie pierwszy raz razem. Idelanie się dopełnialiśmy. Tak upłynęła nam jakaś godzina. Raz grałam tylko ja, a raz tylko Ross lub razem. Czas mijał nam bardzo szybko. Teraz gra na pianinie nie sprawia mi smutku i bólu tylko radość. Jednak bez Ross'a nigdy nie odważyłabym się tego zrobić. Przypomniałam sobie jakie to wspaniałe uczucie. Naprawdę cieszę się, że gram. To kolejna rzecz, którą zrobiłam przy pomocy Ross'a.
  - Już jest późno. Chyba czas już powoli się pożegnać.- powiedziałam.
  - Jeśli chcesz to okay, bo ja mógłbym tak grać z tobą całą noc.- uśmiechnął się.
  - Ja też, ale jestem już zmęczona. Dzisiaj miałam dużo wrażeń jak na jeden dzień.
  - Okay, czyli już się żegnamy?
  - Tak, chyba tak.- odpowiedziałam, a on wpił się w moje wargi. Od razu odwzajemniłam pocałunek, pogłębiając go. Całowaliśmy się namiętnie i nie widziałam końca. Moje serce jak zawsze przyspieszyło i oblała je fala szczęścia. To uczucie jest cudowne. Po długim czasie oderwaliśmy się od siebie i spojrzeliśmy sobie w oczy.
  - Pa Lau.- szepnął Ross.
  - Pa Ross. Dziękuję ci za tą randkę i za to, że nakłoniłeś mnie do grania na pianinie.- uśmiechnęłam się.
  - Nie ma za co.- również się uśmiechnął i pocałował mnie delikatnie i czule. Wstaliśmy od instrumentu i patrzyłam na niego dopóki nie zniknął mi z pola widzenia. Weszłam do domu ogromnie szczęśliwa z randki i z mojego sukcesu. Ten dzień zdecydowanie dał mi wiele wrażeń.
                                                         *************

Hejka wszystkim!!!
Podobał wam się rozdział? Mi bardzo i myślę, że wyszedł bardzo dobrze, ale to moje zdanie. W jednym rozdziale aż dwie pary. Kto spodziewał się Rydellington? Szczerze, to nie miałam ich łączyć, ale jednak zrobiłam to, bo mnie coś podkusiło. Tak w ogóle to jest to już przedostatni rozdział na tym blogu. Nie wierzę, że za następny rozdział już do skończę. No trudno, ale o tym bardziej rozpiszę się w notce pożeganjacej tego bloga.
Do napisania!!!

10 komentarzy = next

12 komentarzy:

  1. Cudowny rozdział, bardzo słodki czekam na nexta i czy mi się wydaje, czy jestem pierwsza? :d

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie!!!!!!!! Jak śmiesz kończyć tego bloga !!!!!!!!!!!!! Dobra spokój ....jedna myśl mnie uspokaja że nie kończysz kariery z bloggerem Rozdział jak zawsze genialny i boże jaki słodki.......juz nie mmogę się doczekać nexta ! ;D

    OdpowiedzUsuń
  3. Super rozdział :*
    Sweet.
    Czekam na next <3

    OdpowiedzUsuń
  4. Aaaaa!!!
    Jest Rydellington tak!! I o to chodziło!!
    Już ci mówiłam ze nie jestem zadowolona że konczysz bloga, ale założysz nowego więc jednak ci wybacze bo pewnie będzie tak samo wspaniały jak ten, a ja zawsze mam rację... Ta moja skimnosc...
    Z tą randka Raury to myślałam, że Rossiu jej sie oswiadczy, a tu dupa blada... Ale jestem zadowolona bo znów gra i śpiewa no więc masz wybaczone...
    Rozdział super hiper extra... Rozdział ma być szybko bo jak nie to poznasz moją ciemną stronę (nie masz się co bać.... jak na razie).
    Dobra kończę bo ten kom jest bez sensu, ale tak jak każdy...
    Całuski :*
    ~ Pinni (a kto by inny)

    OdpowiedzUsuń
  5. OMG!!!
    Super rozdział, zaskoczyłaś mnie ;)
    Pisz tak dalej :)
    Buziaczki :*

    OdpowiedzUsuń
  6. BOŻE jak słodko <3 Rozdział boski jak zawsze szkoda,że będziesz kończyła bloga ale cóż :) piszesz bosko siostro ;) :* hehe Nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału tylko ostrzegam nie waż się kogoś uśmiercać!
    pozdrawiam i czekam na nexta
    moniaa <33

    OdpowiedzUsuń
  7. Cudowny < 3
    That is sooooo cut:) To takie aw..
    I Do tego Rydellington zostali parą!
    Nie moge uwierzyć, że zbliża się koniec tej histori:( wolałabym żeby się nie kończyła, ale wszystko co dobre kiedyś się kończy :(
    Czekam na nexta!
    Pozdrawiam :*
    Twoja Czekoladka ♥

    OdpowiedzUsuń
  8. Hello!
    Przepraszam, że nie zdążyłam skomentować poprzedniego rozdziału, naprawdę bardzo przepraszam :/
    Rozdział jest WSPANIAŁY
    Raura i Rydellington takie aww <3
    Mega się cieszę, że Rydel i Ell wyznali sobie uczucia, i że Lau znowu zagrała na pianinie ^^
    Czekaj, czekaj... ale jak to już następny rozdział będzie ostatnim? :C
    Szkoda, że ta historia już się kończy, bo bardzo, bardzo ją lubię ://
    Ale cóż nic nie może trwać wiecznie :c
    No nic muszę się z tym pogodzić...
    Jeszcze raz świetny rozdział i czekam na kolejny :3

    OdpowiedzUsuń
  9. Cudowny rozdział :)
    W ogóle twój blog jest super, kocham go!
    Czekam na nexta :*
    ~wiciar5

    OdpowiedzUsuń
  10. Boski rozdział piszesz niesamowicie :) nie mogę się doczekać nexta ;)

    OdpowiedzUsuń
  11. Piszesz idealnie <3 Serio ;D Zazdroszczę talentu ;*
    Rozdział no jaki on może być?
    Idealny cudowny wspaniały super ekstra bomba mega i jeszcze więcej tych przymiotników
    Czekam na nexta ;)
    Cieszę się że ktoś tak pisze :)
    Zdobylas stałą czytelniczke :*

    OdpowiedzUsuń
  12. zajebisty
    kobito... masz talent!
    nie zanudzam
    do napisania
    kinga

    OdpowiedzUsuń

Każdy komentarz jest dla mnie dużą motywacją do dalszej pracy.
~♥~ Komentujcie ~♥~