Ważna notka pod rozdziałem!
★Narrator★
Vanessa i Luke siedzieli przy stoliku i rozmawiali. Jednak dziewczyna na chwilę zamyśliła się: ,,Szczerze mówiąc to brakowało mi tego jego poczucia humoru i optymizmu, ale Riker też taki jest i te cechy w obojgu mi się podobają. Cieszę się, że się spotkaliśmy, bo przypomniały mi się czasy kiedy się spotykaliśmy, a byłam wtedy z nim szczęśliwa. Naprawdę go lubię, ale już nic więcej. Luke to jest bardzo dobry przyjaciel i ufam mu. Wiem, że było nam ciężko, gdy się rozstaliśmy, ale moja sympatia, co do niego nie wygasła." Oboje opowiedzieli sobie mnóstwo rzeczy i prawie cały czas się śmiali, a szczególnie, gdy Vanessa mówiła mu o Rocky'im i Ellington'ie o ich przygodach. Na chwilę spojrzała za Luka i zobaczyła Riker'a. Zadzwił ją fakt, że nie był sam, a z jakąś dziewczną. Nagle poczuła ukłucie w sercu, oznaczające zazdrość. Teraz była już pewna uczuć, co do niego, ale już nie wiedziała, czy on też ją darzy głębszym uczuciem. Bardzo chciała, żeby była to jego znajoma, bo gdyby była to jego dziewczyna, to nie zniosłaby tego. Teraz zaczęła się domyślać, jak Laura musi się czuć zdradzona. Riker w tym samym czasie, gdy tylko zobaczył Vanessę, ucieszył się, że nie musi jej szukać. Poczuł, że jego serce przyspieszyło pod wpływem samego jej widoku. Był już pewny swoich uczuć. Pomyślał, że już czas zacząć jego plan.
- Holly zaczynamy grać.- powiedział do niej, a blondynka tylko się uśmiechnęła i chciała wypaść jak najlepiej. Podeszli do stolika, a serce Vanessy wykonało salto, gdy Riker stanął naprzeciewko jej.
- Hej Van i Luke.- odezwał się blondyn.
- Holly?- spytał zdziwiony brunet, bo nie spodziewał się jej zobaczyć. Jednocześnie ucieszył się, że ją spotkał.
- Luke?- odparła tak samo zdziwiona szatynka.
- To wy się znacie?- Van i Riker powiedzieli równocześnie i uśmiechnęli się do siebie.
- Tak, to jest właśnie ta dziewczyna, któtą spotkałem wczoraj. Mówiłem ci o niej.- Luke zwrócił się do czarnowłosej.
- Może my się dosiąść?- spytał blondyn i nie czekając na odpowiedź, usiadł obok Vanessy, a szatynka obok bruneta.
- Okay, to jedną sprawę mamy załatwioną.- odezwała się czarnowłosa.- Zostało tylko jedno, czyli co wy tu robicie i kim jest dla ciebie ta dziewczyna?- zwróciła się do Riker'a, który już wszedł w swoją rolę.
- Holly była moją dziewczyną, gdy miałem 17 lat, ale później wyjechała, więc się rozstaliśmy.
- Nie mówiłeś mi nigdy o niej.- powiedziała z wyrzutem.
- Bo zapomniałem o niej.
- Jak można zapomnieć o tym, że miało się kiedyś dziewczynę?
- Można, jeśli była to młodzieńcza miłość i jeśli później zakochało się w kimś innym.- odparł, a w Vanessie zapłonęła nadzieja, że może Riker jednak ją kocha? Postanowiła teraz trochę popytać Holly o ich przeszłości.
- A jak się poznaliście?- spytałam.
- W...- zaczął blondyn, ale szybko mu przerwała.
- Niech powie to Holly. No więc?- spojrzała na nią, a ona chyba była trochę zdezorientowana, ale zaraz się pozbierała i nabrała pewności,
- Poznaliśmy się w liceum. Chodziliśmy razem do jednej klasy i tak jakoś później wyszło, że zakochaliśmy się w sobie.- powiedziała, a mówiąc to patrzyła na Riker'a, a on na nią. Vanessa była już bardzo zazdrosna i nawet sam widok Holly tak na nią działał.
- Tak to właśnie wyglądało.- odparł blondyn.
- A teraz co tu robicie?- tym razem spytał Luke.
- Chcieliśmy sobie opowiedzieć, co się działo, gdy nie byliśmy razem.- odpowiedział Riker.
- A dlaczego akurat tutaj? Przecież wiedziałeś, że jestem tu z Luke'iem.- odezwała się czarnowłosa i trochę wybiła go tym z tropu, ale szybko wymyślił jakąś wymówkę.
- No wiesz to Holly zaproponowała mi przyjście tutaj, więc się zgodziłem.- powiedział po chwili ciszy. Miał nadziję, że to jej wystarczy, ale Vanessa miała inne plany, bo zaczęła wypytywać Holly o wszystkie rzeczy dotyczące Riker'a. Blondyn cieszył się, że jego plan wychodzi tak, jak planował i był pod wrażeniem, że szatynka odpowiedziała na każde pytania Van. Teraz wiedział już, że czarnowłosa jest o niego zazdrosna, bo gdyby tak nie bło, to nie byłaby taka dociekliwa. Po 20 minutach przerwała ,,przesłuchnie", bo nie wiedziała już, o co ma pytać Holly. Po chwili ciszy odezwała się:
- Riker przyznaj się, że to wszystko to jedna wielka ściema i wy nigdy się nie znaliście, a przyszedłeś tutaj, żebym była za...- zaczęła, ale w porę ugryzła się w język. Liczyła, że blondyn nie usłyszy tego urwanego słowa, ale jednak myliła się, bo bardzo go to ucieszyło i postanowił się z nia podroczyć.
- Skończ to, co zaczęłaś mówić.- uśmiechnął się do niej.
- Ale to nie było ważne.- lekko zarumieniła się, co ją zdradziło.- To ty masz odpowiedzieć na to, co mówiłam.
- Powiem, ale gdy ty skończysz zdanie, które zaczęłaś.
- Nie powiem. Ty pierwszy.
- Nie, to ty pierwsza.- uśmiechnął się do niej i nadal się z nią droczył.
- Nie.
- Tak.
- Okay to ja powiem, bo Riker tego nie zdradzi, a wy oboje możecie tak się kłócić bez końca.- odezwała się Holly.
- Nie mów tego.- odparł blondyn.
- Powiem jeśli ty tego zaraz nie zrobisz.- powiedziała stanowczym głosem, a Riker westchnął.
- Okay, więc...- zaciął się i spojrzał Vanessie w oczy. Oboje zatonęli w swoim spojrzeniu, w którym dozszukali się odpowiedzi na swoje pytania, ale oboje chcieli to usłyszeć.- No więc tak, to wszystko było kłamstwo, a my nigdy się nie znaliśmy. Poznaliśmy się zupełnie przypadkiem, bo Holly spytała mnie, dlaczego jestem smutny, a ja jej powiedziałem dlaczego i wyśliłem ten plan, żebyś była zazdrosna i on udał mi się.- powiedział nawet na chwilę nie spuszczając z niej wzroku.
- Riker, bo ja byłam zazdrosna i to chciałam powiedzieć.- uśmiechnęła się i oboje zaczęli się do siebie zbliżać.
- No i tak trudno było to od razu powiedzieć?- odzwał się Luke, co spowodowało, że para odsunęła się od siebie.- A teraz idźcie i wszystko sobie dokłanie wytłumaczcie.
- Tak, tak, idźcie.- powiedziała Holly.
- Chcecie zostac sami, tak?- spytała Vanessa.
- Po części, a teraz już idźcie.- odparła szatynka i uśmiechnęła się do bruneta, bo oboje chcieli sami zostać.
- Okay trzeba było tak od razu.- powiedział Riker i wyszli na zewnątrz. Szli obok morza i patrzyli na słońce, które mimo, że było jeszcze nawet wysoko, to niebo zaczynało przybierać żółtawe odcienie. Przyjaciele szli w ciszy, która była dla nich przyjemna. Oboje chcieli rozwiazać problem ze swoimi uczuciami, ale nie widzieli, jak zacząć rozmowę, więc czasami zerkali na tą drugą osobę, a gdy ich spojrzania się spotykały szybko patrzyli w innym kierunku. Oboje w pewnych momentach już mieli się odezwać, ale nie zrobili tego i tylko ciężko wzdychali. W końcu Vanessa miała już tego dość i postanowiła coś powiedzieć.
- Riker jeśli przez to wszystko tak ma wyglądać nasze wspólne przebywanie, to...- zaczęła, ale blondyn bał się, że zaraz powie coś czego nie będzie on chciał, a teraz chciał tylko tego, żeby Van została jego dziewczyną, bo był już pewny swoich uczuć.
- Van zanim cokolwiek zdecydujesz, to najpierw posłuchaj mnie.- przerwał jej i stanął naprzeciwko, żeby patrzeć jej w oczy. Gdy tylko to zrobił nie wiedział, co ma powiedzieć, bo zahipnotyzowało go spojrzenie jej oczu.
- To mów.- odparła trochę zniecierpliwiona.
- Chciałem ci to już powiedzieć, gdy do ciebie przyszedłem, ale nie zrobiłem tego, bo przyszedł Luke. Wtedy bałem się, że już może straciłem swoją szansę i zastanawiałem się, co zrobić. Cały ten plan z Holly był tylko dlatego, żebym mógł zobaczyć twoją reakcję i ocenić, czy zależy ci na mnie. Wiem, że byłaś o mnie zazdrosna.- mówił to wpatrzony w jej oczy, a słowa same z niego wypływały.
- Tak, byłam zazdrosna, ale do co chciałeś mi powiedzieć?- spytała Vanessa, chociaż już domyślała się tego.
- Chciałem ci powiedzieć, że...- specjalnie przerwał.- że zakochałem się w tobie.- po wypowiedzeniu tych słów przez Riker'a, oboje uśmiechnęli się do siebie, a ich serca zabiły szybciej i oblała je fala szczęścia.- Stało się to chyba, gdy śpiewaliśmy wspólnie piosenkę. Wtedy czułem się zupełnie inaczej niż, gdy robię to na koncertach. Moje serce biło przyspieszonym rytmem, a w brzuchu czułem motyle. Później ten nasz pocałunek, tylko zobrazował mi to, co się stało. Tak, zakochałem się w tobie i bardzo się z tego cieszę.- mówił to cały czas się uśmiechając. Gdy skończył Vanessa nie mogła już dłużej wytrzymać i wpiła mu się w usta, a blondyn odwzajemnił pocałunek i przyciągnął ją bliżej siebie. Czuli się naprawdę szczęśliwi z tego, co robią i barakowało im tego. Gdy zabrakło im już odechu w płucach oderwali się od siebie z uśmiechem na ustach.
- Czyli rozumiem, że ty czujesz do mnie to samo?- spytał, bo chciał to od niej usłyszeć.
- Tak, ja też się w tobie zakochałam.- uśmiechnęła się, a Riker uklęknął na kolano, chwycił ją za rękę i patrzył jej w oczy.
- Vanesso Nicole Marano, czy zostaniesz moją dziewczyną?- zapytał.
- Tak.- odpowiedziała i nadal nie przestawała się uśmiechać. Blondyn wstał i pocałował ją. Znowu zatonęli w pocałunkach i odsunęli się od siebie po dłuższym czasie oboje szczęśliwi. Złapali się za ręce i szli brzegiem morza.
- Nie sądziłam, że kiedyś będziemy razem. Zawsze wiedziałam, że Ross i Laura tak, ale my, to już nie.- powiedziała Vanessa.
- Widać, że my Lynch'owie mamy powodzenie u Marano.- zaśmiał się Riker, a dziewczyna zawtórowała mu.
- Tak zdecydowanie.- oparła i westchnęła.- Wiesz, martwię się o Laurę. Przez to ich rozstanie prawie cały dzień siedzi w swoim pokoju i nie chce o niczym rozmawiać. Widać, że bardzo to przeżywa i ja chcę jej pomóc, ale ona nie pozwala mi. Zresztą nadal nie jestem pewna, że Ross mógłby ją zdradzić, bo widać, że ją kocha.
- I tu masz rację, bo on świata po za nią nie widzi. On też robi tak samo jak Laura. On tego nie zrobił, bo już znam prawdę.
- Powiesz mi?
- Dobrze, ale nie możesz tego powiedzieć Laurze, bo Ross ma to zrobić i nikt więcej.
- Okay nic jej nie powiem. Nie wiem, czy Ross cokolwiek jej wytłumaczy, bo ona nie chce z nim rozmawiać i tu popełnia błąd. Powiedz mi to.
- Dobrze. Ross nie zdradził Laury. To wszystko był plan Cathy i Zack'a.- zaczął, ale Van mu przerwała.
- Czyli to przez nich oboje cierpią. Niech ja tylko ich dopadnę, a zapamiętają mnie.- powiedziała trochę zdenerwowana.- Kontynuuj.
- To oni wysłali do niego tą dziewczynę i to ona napisała SMS'a do Laury, żeby przyszła do Ross'a. Po tym, jak Laura z nim zerwała pojechał do Cathy i tam dowiedział się prawdy. Ona robiła to, żeby się zemścić za to, że Lau zabrała jej chłopaka. Najgorsze jest to, że planuje jeszcze jedną akcję, któta tym razem będzie na Ross'a. Oczywiście mój brat się wkurzył, bo przez nią stracił dziewczynę. Teraz próbuje wymyślić coś, żeby Laura mu wybaczyła, ale ona się do niego nie odzwywa, co jeszcze bardziej go dołuje. Musisz jej powiedzieć, żeby pozwoliła Ross'owi na wytłumacznia, bo tym sobie szkodzi.
- A to... nie chcę przeklinać, bo narawdę jest to denerwujące.- odezwała się Vanessa.- Jak można wtrącać się komuś w życie i niszczyć czyjś związek? Trzeba być naprawdę podłym. Musimy cos zrobić, żeby Ross i Laura znowu byli razem, bo oni nie potrafią już bez siebie żyć i to widać.- ożywiła się.
- Van, nie możemy mieszać się w ich sprawy, bo sami muszą dojść do porozumienia. Nic nie można robić na siłę. Laura w koću zgodzi się na rozmowę z Ross'em i zobaczysz jeszcze będą razem.- odparł Riker.
- Ale...
- Nie ma żadnego ale.- przerwał jej.- Oni sami muszą do tego dojść tylko potrzebują czasu.
- Okay może masz rację.- westchnęła.- Zobaczymy co przyniesie im los.
- A teraz skończmy już ich temat i zajmijmy się sobą.- powiedział i szybko wziął Vanessę na ręce i szedł z nią w stronę morza.
- Riker jeżeli wrzucisz mnie do morza to się na ciebie obrażę.- odparła, ale blondyn miał już wodę do połowy uda i zatrzymał się.
- Czyli, że mam cię puścić tak?- spytał.
- Tak, znaczy nie.- odezwała się, ale Riker postawił ją na ziemi.
- Liczy się pierwsze słowo.- zaśmiał się i za to Van go ochlapała.- Czyli, że chcesz się trochę zmoczyć? Okay.- powiedział i również ją ochlapał.
- Riker jesteś gorszy od swoich braci.- zaśmiała się, ale nadal nie przestawała go oblewać.
- Nawet od Rocky'iego?
- Tak.
- Może jestem gorszy, ale najprzystojniejszy.- uśmiechnął się do niej.
- A może jednak nie. Przecież jest jeszcze Ross, Rocky.- sprzeczała się z nim.
- Ale wiem, że to ja podobam ci się najbardziej.- powiedział i przyciągnął ją do siebie.
- No pewnie, bo jesteś moim chłopakiem i cię kocham.- uśmiechnęła się.
- I to chciałem usłyszeć.- odparł i wpił się jej w usta, a Vanessa odwzajemniła pocałunek. Nie obchodził ich to, że są cali mokrzy. Dla nich liczyło się to, że są razem i nadal trochę ich to zaskakwiało. Nigdy nie sądzili, że los ma dla nich takie plany. Oboje jednak bardzo się z tego cieszą i teraz właśnie to sobie pokazują. Oderwali się od siebie po dłużdzym czasie i uśmiechnęli się.
- Wiesz trochę mi już zimno. Może wyjdźmy z tej wody?- spytała Vanessa.
- Okay. Szkoda, że nie mam żadnej bluzy to dałbym ci ją.- odparł Riker i wyszli na brzeg.
- Ale to przez ciebie jestem mokra.
- Nie prawda. To ty pierwasz zaczęłaś mnie chlapać.- uśmiechnął się.
- W sumie masz rację, ale to ty wszedłeś do morza.
- Wiem, ale przynajmniej nie było nudno.- zaśmiał się.
- Może już chodźmy do domu, bo i tak nie mamy innego wyjścia, bo jesteśmy cali mokrzy. Jak ja mam się tak pokazać ludziom?- westchnęła.
- Nie martw się ja też jestem mokry, więc będą się patrzeć na nas oboje.
- Ale mi to pocieszenie.- prychnęła.
- Oj Van już się nie obrażaj.- powiedział i złapał ją za rękę, po czym spletli swoje palce.
- Na ciebie nie umiem się gniewać.- uśmiechnęła się.
- Tak, bo na mnie nie można się obrażać.- zaśmiał się.
- I na dotatek jeszcze taki skormny.- powiedziała z ironią.
- Dzięki.
- Chyba wiesz, że była to ironia?
- No pewnie. Przecież tylko tak się z toba droczę.- uśmiechnął się.
- Takie droczenie się jest nawet przyjemne.- odparła i wyszli z plaży. Na ulicy ludzie dziwnie się na nich patrzyli, ale oni udawali, że tego nie widzą i szli uśmiechnięci i pochłonięci rozmową. W końcu doszli pod dom Vanessy i musieli się pożegnać. Zaczęli się całować i czas stanął dla nich w miejscu.
- Pa Van.- powiedział Riker.
- Pa Riker.- odparła i weszła do domu z uśmiechem na twarzy. Poszła do salonu, w którym siedziały Laura, Rydel i Raini i rozmawiały. Najbardziej ożywione były tylko dwie, bo brunetka czasami coś powiedziała. Była bardzo smutna, a w jej oczach nie było widać ani iskierki szczęścia. Bardzo cierpiała i było to po niej widać z daleka.
- Hej wam.- odezwła się i zwróciła tym uwagę dziewczyn.
- O hej Van.- odpowiedziały, a czarnowłosa usiadła obok Raini na kanapie.
- Dlaczego jesteś mokra?- spytała Rydel.
- To wszystko wina Rikera, a teraz przepraszam na chwilę, bo muszę się przebrać. Wracam za chwilę.- szybko powiedziała i pobiegła na górę. Była to też wymówka od mówienia, co się stało, ale oczywiście dzieczynom nic obojętnie nie przejdzie koło nosa i już były ciekawa, co się takiego wydarzyło. Po 5 minutach Vanessa zeszła na dół w suchych ubranich.
- A teraz mów. Co tam robił Riker?- rzuciła blondynka.
- Mogę wam opowiedzieć wszystko pokolei?
- Okay, bo i tak jestem ciekwawa, jak poszła ci randka z Luke'iem.
- To nie była randka tylko przyjacielskie spotkanie.
- Tak jasne. W takim razie dlaczego tak się wystroiłaś?- spytała Rydel i założyła ręce na piersi.
- Bo chciałam jakoś wyglądać.- powiedziała prawdę Vanessa.
- Okay niech będzie, że ci wierzymy, ale mów, co robił tam Riker.- odezwała się Raini.
- To zacznę od początku, żebyście mnie wszystkie zrozumiały.- tu zrobiła specjalną pauzę.- Gdy zadzwonił dzwonek do drzwi, to wtedy nie zobaczyłam Luke'a tylko Riker'a.
- Co on chciał?- przerwała Rydel.
- Przyszedł coś mi powiedzieć, ale wtedy nie dowiedziałam się o co mu chodzi. Za to prawie się pocałowaliśmy.- uśmiechnęła się.
- Niech zgadnę wtedy przyszedł Luke?- sytała Raini.
- Tak, a później pojechaliśmy do ,,Sunset'' i tam chodziliśmy po plaży i opowiadaliśmy o sobie i wyjaśniliśmy sobie parę spraw. Spytałam go, czy coś do mnie czuje, ale on powiedział, że raczej już nie i ja również nic. Spytał mnie też, czy jestem w kimś zakochana i powiedziałam, że tak, bo zrozumiałam, że kocham Riker'a.- Van uśmiechnęła się.
- I dopiero wtedy do ciebie to doszło?- odezwała się Laura, która dotychczas nic nie mówiła, ale słuchała o czym jest mowa.
- Tak dotarło to do mnie dokładnie w samochodzie. Zresztą lepiej później niż wcale.
- No i co było dalej?- spytała wyraźnie zaciekawiona Rydel.
- Później weszliśmy do knajpy i tam rozmawialiśmy i wtedy przyszedł Riker z taką szatynką, która nazywała się Holly.
- Kto to wogóle jest?- przerwała jej blondynka.
- On ją poznał przypadkowo i wymyślił plan, dzięki któremu dowie się, czy jestem zazdrosna. Wymyślił, że to była jego była dziewczyna, ktora wyjechała i teraz wróciła i spotkali się. Ja zadawałam jej pytania, żeby sprawdzić, czy ona naprawdę go zna i odpowiedziała na wszystkie. Oczywiście cały plan wyszedł na jaw.
- A sprawdził się? Byłaś zazdrosna?- zapytała Raini.
- Tak byłam i to raczej było po mnie widać. Nie ukrywałam tego za bardzo. Jeszcze okazało się, że Luke i Holly poznali się wcześniej. Po tym wszystkim wyszłam z Riker'em i chodziliśmy po plaży. Tam wyjawiliśmy swoje uczucia i Riker spytał, czy zostanę jego dziewczyną i zgodziłam się.- powiedziałai i uśmiechnęła się, a Rydel i Raini zaczęły piszeczeć. Laura oczywiście też cieszyła się ze szczęścia siostry tylko dobijał ją fakt, że ona już nie ma chłopka.
- Nie wierzę. Czyli, że wy tak już na poważnie?- spytała blondynka.
- No jesteśmy razem.- odparła Van.
- Czyli kolejna para Lynch i Marano.- odparła Raini, a Laura posmutniała. Nie chciała teraz płakać, więc jakoś chwilowo udało jej się od tego powstrzymać. Niestety łzy, które pojawiły się jej w oczach ciężko było jej ukryć. Dziewczyny spojrzały na nią i od razu zrobiło im się jej żal.
- Nie powinnam byla o tym wspominać. Przepraszam Lau.- powiedziała jej przyjaciółka.
- Nic się nie stało Raini. Przecież nie płaczę.- powiedziała i udawało jej się powstrzymywać napływające łzy. Jednak po chwili ta bariera została przełamana i wybuchnęła płaczem.
- Oj Lau cicho już się uspokój.- powiedziała Vanessa, która zaraz znalazła się przy niej i przytuliła ją.- Wszystko się pomiędzy wami ułoży zobaczysz. Los da wam kolejna szansę, czuję to.- mówiła spokojnym i troskliwym głosem.
- Tylko powinnaś zrobić jedną rzecz.- odezwała się Rydel.
- Jaką?- spytała zapłakanym głosem brunetka.
- Musisz porozmawiać z Ross'em.
- Nie jestem na to gotowa.
- Lau, ale tak będzie lepiej dla was obojga. Daj mu tą sznasę i wysłuchaj go.
- Nie chcę słyszeć tej bolesnej prawdy.
- Laura ta cała sytuacja nie wyglądala tak, jak myślisz.- Rydel powiedziała niepewnie. Jednak nie mogła zdradzić prawdy, bo obiecała Ross'owi, że tego nie zrobi, bo to jest jego zadanie.
- Tak?! Niby jak?!- brunetka odpowiedziała podniesionym głosem.
- Nie mogę powiedzieć.- blondynka westchnęła.
- A dlaczego?
- Bo obiecałam Ross'owi, że tego ci nie powiem. Nikt tego nie zrobi, a każdy zna już prawdę, ale tylko nie ty, bo nie pozwalasz mu na wytłumacznia. Naprawdę musisz z nim porozmawiać. Tak będzie lepiej dla was.
- Tu nie ma nic do wytłumaczenia.- Laura nadal upierała się przy swoim, ale tak naprawdę chciała do niego pójść, lecz gdy tylko zbliżała się do drzwi wyjściowych z domu, nie była gotowa. Już sama nie wiedziała, co ma robić. To wszystko ją przerastało.
- Ale daj mu tą jedną jedyną sznasę.- Rydel próbowała ją namówić, ale nie wychodziło jej to.
- Wiecie do jakich wniosków doszłam? Że czasami przeszłość lubi się powtarzać i tak jest w moim przypadku. Moje życie znowu rozbiło się na kawałki, tak jak tamtego dnia, gdy Zack mnie zdradził i zginęli nasi rodzice. To wszystko znowu się powtarza i znowu mnie przerasta. Sądziłam, że już nigdy nie poczuję, że mroki przeszłości wracją. Nie przy Ross'ie. Lecz jednak widocznie myliłam się.- mówiąc to z jej oczu płynął strumień łez.
- Laura zrozum, że wy się kochacie i potrzebujecie się nawzajem.- tym razem głos zabrała Vanessa.- Tak jak człowiek potrzebuje wody do życia, tak wy potrzebujecie siebie nawzajem i nie umiecie już bez siebie normalnie funkcjonować. Wy wzajemnie się dopołniacie. Tworzycie jedną wspólną całość, której już nie da się rozdzielić, bo wasza miłość jest ogromna mimo, że rozkwitła w tak krótkim czasie. Przemyśl dokłdanie moje słowa, a dojdziesz do takich samych wniosków, co ja.- Vanessa skończyła mówić i teraz wszystkie czekały na jakąkolwiek reakcję ze strony Laury. Lecz ona wygldała tak jakby się zwiesiła. Nie płakała już tylko trawiła każde słowo wypowiedziane przez Van.
- Może masz rację, ale jeszcze nie jestem gotowa na spotkanie się z nim. Napewno to zrobię, ale jeszcze nie teraz. Muszę pozbierać wszysztko, to co powiedziałyście i wszystkie moje myśli do kupy i złożyć to w jedną, spójną całość. Wtedy raczej będę już gotowa. Teraz zakończmy już ten temat, proszę was.- odpowiedziała brunetka.
- Okay.- odparły wszystkie dziewczyny i zgodzie pokiwały głowami.
- To teraz Van możesz dokończyć swoją dzisiejszą historię z Riker'em.
- Dobra. Po tym, jak zgodziłam się rozmawiliśmy o was.- powiedziała niepewnie, ale nie zobaczyła żadnej reakcji u Laury, więc postanowiła kontunuować.- Riker powiedział mi, jak wygldało to naprawdę, a później wziął mnie na ręce i wszedł ze mną do wody, która sięgała nam do połowy ud. Nie wrzucił mnie tylko postawił na ziemi, a ja za karę ochalapałam go i on mnie też i właśnie dlatego byliśmy cali mokrzy. Na końcu wróciliśmy do domu. To koniec mojej historii.- skończyła opowiadać.
- Cieszę się, że jesteście razem. Chociaż przeczówałam, że kiedyś to się stanie, bo widziałam, jak się patrzyliście na siebie, gdy razem śpiewaliście. Widać było pomiędzy wami tą chemię. Serio.- powiedziała Rydel.
- Serio? Ja niegdy nie przypuszczałam, że będziemy razem i nadal jestem tym zaskoczona.- odparła Vanessa.
- Okay to ja muszę się już zbierać, bo chłopaki zostali sami w domu i nie wiem, co się tam działo podaczas mojej nieobecności.- odparła blondynka i wstała z kanapy.
- Odprowadzę cię.- odpowiedziała czarnowłosa i wyszły z domu.- Rydel, co myślisz o Ross'ie i Laurze?
- Wiesz myślę, że oni się pogodzą, ale nie mam pojęcia kidey, bo to wszystko zależy głównie od Laury. Nie powinna odtrącać Ross'a. Gdyby pozwoliła mu na wytłumacznia, to już pewnie by się pogodzili, a może nawet wróciliby do siebie.
- Masz rację. Postaram się ją jakoś przekonać do rozmowy z nim.
- Okay mam nadzieję, że ci się uda. Ross jest już gotowy na spotkanie z nią. Widzę i wiem, że mu na niej zależy i stara się, żeby Lau mu wybaczyła. Teraz tylko zależy, co ona zrobi.
- Niestety tak.- westchnęła ciężko Vanessa.
- Ale stawiając się w sytuacji Laury to też bym się tak czuła i raczej również nie porozmawiałabym o tym od razu.
- Tak, ja też tak raczej bym robiła. Dajmy im trochę czasu i wszystko się powiędzy nimi ułoży.
- Ale nie wiadomo, jak długo im to zajmie.
- Tak, ale najlepszym lekarstwem na złamane serce dla nich będzie szczera rozmowa.
- Trzymajmy za nich kciuki.
- O zobacz jesteśmy już pod waszym domem.
- Rzeczywiście. Wejdziesz?- spytała Rydel stojąc w drzwiach.
- Chyba nie, bo muszę mieć oko na Laurę i przekonać ją do rozmowy z Ross'em.
- Riker raczej nie będzie miał nic przeciwko temu, żebyś nas odwiedziła. Laura sobie poradzi. Jest z nią przecież Raini.
- Okay niech ci będzie.- uśmiechnęła się i obie weszły do domu. Gdy poszły do salonu myślały, że przeszło przez niego tornado, bo na podłodze i meblach było mnóstwo pierza z rozprutych poduszek. Oczywiście sprawców nie było. Blondynka, gdy to zobaczyła poczerwianiała na twarzy, a Van wiedziała, że zaraz będzie krzycześ, więc zatkała sobie uszy.
- ROCKY!!! ELL!!! DO MNIE W TEJ CHWILI!!!- krzyknęła na cały dom i po paru sekundach obaj bruneci zbiegli po schodach i stanęli przed Rydel. Czekali na wyrok ze spuszczonymi głowami.
- Nie ma mnie w tym domu tylko parę godzin, a wy go już zdemolowaliście?! Jak to jest w ogóle możliwe?! Jednak nie, w waszym wykonaniu to wszystko jest możliwe! Jeśli w tej chwili nie postrzątacie tego bałaganu, to zabiorę wam wasz miesięczny zapas żelków.- mówiła podniesionym głosem, a chłopaki, gdy usłyszeli ostatnie zdanie zerwli się z miejsca i zaczęli sprzątać.- Gdy wrócę tu za 5 minut wszystko ma być tak, jak było. Żadnego piórka.- powiedziała stanowaczo i razem z Vanessą weszła do kuchni, w której był Ross. Siedział przed stołem i tępo wpatrywał się w niego. Już na pierwszy rzut oka widać było, że cierpi. Dziewczynom było mu go żal. Było im żal ich oboje. Tyle smutku, a wystarczyłaby tylko jedna, zwykła i szczera rozmowa.
- Hej Ross.- odezwały się i na chwilę zwrócił na nie uwagę.
- Hej.- odparł i powrócił do swojego wcześniejszego zajęcia. O ile można było by to tak nazwać. Panowała krępująca cisza, wypełniona czasmi wzdychaniem blondyna.
- To może ja pójdę już do Riker'a.- odezwała się czarnowłosa i wyszła z kuchni.
- Ross nie mogę już dłużej patrzyć, jak cierpisz. Idź do niej i wszystko jej powiedz.- powiedziała Rydel.
- Rydel przcież wiesz, że próbowałem i nadal próbóję się z nią skontaktować, ale ona nie odbiera, nie pisze, nic. Już nie wiem, co mam robić, żeby ją odzyskać. Chciałabym chociaż zdobyć jej zaufanie.- odparł i schował twarz w dłoniach i ciężko westchnął. Po chwili zabrał je, a w jego oczach widniały łzy, które szybko starł. Nie chciał pokaywać Rydel, że jest słaby. Jednak czasami nie potrafił powstrzymać kotłujących się w jego wnętrzu uczuć.- Powiedz mi, co ja mam robić?
- Nadal próbuj się z nią kontaktować, ale skoro nie odbiera, to może napisz do niej list, w którym wyrazisz swoje uczucia. Dasz go Van, a ona da go Laurze.- powiedziała blondynka. Jednak nie była pewna, czy to zadziała, bo Laura mogłaby przecież go nie przeczytać. Rydel jednak chciała, żeby jej brat był szczęśliwy i chciała pomóc tej dwójce. Nie chciała wiedzieć ich łez, smutku, bólu i cierpienia, a zamiast tego znowu usłyszeć ich śmiech i zobaczyć ich szczęście z tego, że są razem. Chciała dla nich, jak najlepiej i postanowiła, że pomoże im w powrocie do dawnej radości.
- Okay mogę napisać list. Może go przeczyta, ale nie jestem pewien. Chciałbym cofnąć się w czasie i nigdy nie poznać Cathy. W tedy nie zepsułaby mojego związku z Laurą. Niestety jest to niemożliwe.- westchnął.
- Zobaczysz wszystko się pomiędzy wami ułoży.- blondynka chciała go pocieszyć, ale nie zadziałało to.- Ross Laura w końcu zgodzi się z tobą porozmawiać i wszystko zrozumie. Teraz możesz spróbować napisać do niej list.
- Okay. Masz rację, bo w końcu kiedyś się zgodzi. Idę na górę go napisać, a ty zajmij się chłopakami, bo 5 minut zaraz minie.- powiedział i wyszedł z kuchni i zaraz zrobiła to Rydel. Weszła do salonu, który cały był ppsprzątany.
- No chłopaki nieźle się spisaliście.- powiedziała, a oni się uśmiechnęli.- Ale kara i tak was nie ominie.
- Ale przecież posprzątaliśmy.- odezwał się Rocky.
- Zrobiliście to, bo musieliście, ale i tak dostaniecie szlaban na tydzień bez żelków.
- Rydel wszystko tylko nie żelki.- jęknął Ell i klęknął przed nią, a zaraz dołączył do niego Rocky.
- Naprawdę zrobicie wszystko?
- Tak.- odparli równocześnie.
- Okay zgoda możecie jeść żelki.- powiedziała, a oni odetchnęli z ulgą.- Ale jeszcze nie skończyłam. W zamian przez cały ten tydzień robicie mi masaż i to nie byle jaki.- uśmiechnęła się do nich, a im zrzedła mina.
- A nie mogłabyś wymyślić czegoś innego? Na przykład mycie naczyń?- spytał błagalnie Ell.
- Nie. Mówiliście, że zrobicie wszystko za żelki, więc proszę bardzo. Zdania już nie zmienię.- powiedziała i wyszła zadowolona z salonu.
- No super, czyli zapowiada się ciężki tydzień.- jęknął Rocky.
- Mogliśmy jednak nie zaczynać tej bitwy na poduszki.- westchnął jego przyjaciel.
- Mogliśmy, chociaż było naprawdę fajnie. Takiej bitwy jeszcze nie urządziliśmy.- uśmiechnął się.
- Tak masz rację, to była bitwa stulecia. Musimy kiedyś ją powtórzyć, ale u ciebie w pokoju, bo tam Rydel nie zagląda.
- Okay, to kiedy powtórka?
- Hmmm... teraz?
- Jestem za. Tym razem ja wygram.- zaśmiał się Rocky, gdy wchodzili po schodach.
- No chyba nie. Tylko ja jestem mistrzem bitwy na poduszki.- odparł pewny siebie Ell.
- No to zobaczymy. Gramy o paczkę żelków Haribo.
- Okay, czyli szykuje się zacięta bitwa.- zaśmiał się Ratliff i weszli do pokoju Rocky'iego.
****************
Hej wszystkim!!!
Jak tam wrażenia po przeczytaniu rozdziału? Ja uważam, że jest taki sobie. Nie wyszedł mi za bardzo. W następnym rozdziale postaram się poprawić i napisać lepiej. Chętnie przeczytam, co wy o nim sądzicie. Teraz przejdźmy do ważnych spraw.
Dzisiaj mija równo pół roku odkąd założyłam tego bloga. Ten czas upłynął mi z wami bardzo szybko i przyjemnie. Pisanie sprawia mi radość i taką odskocznię od codziennego życia. Przez ten czas bywały u mnie lepsze i gorsze dni, ale zawsze dodawałam rozdział i starałam się, żeby wyszedł on jak najlepiej. Nigdy nie sądziłam, że będę prowadziła bloga. Zakładając go wiedziałam, że będę musiała zobowiązać się do pisania. Dziękuję wam za komentarze, za wyświetlenia, za samo czytanie, bo bez was ten blog by nie istniał. Mogę wam zdradzić, że do końca zostało już tylko 7 rozdziałów.
Statystyki:
- liczba wyświetleń: powyżej 14000
- liczba komentarzy: 208
- liczba obserwatorów: 11
Dzisiaj obchodzę swoje 15-naste urodziny, więc możecie zrobić mi prezent w postaci komentarzy. Proszę, żeby każdy kto czytał, skomentował przynajmniej taką buźką: :). Będę wtedy wiedziała ile was tu ze mną jest. Liczę na was!
Mam nadzieję, że was to ucieszy. Założę drugiego bloga, ale dopiero po skończeniu tego, czyli coś pod koniec sierpnia. Będziecie musieli być cierpliwi. Jeszcze was trochę pomęczę moją pisaniną. Mogę wam zdradzić, że fabułą będzie się różnił od tego. Myślę, że przypadnie wam do gustu.
Cieszycie się z wakcaji? Ja bardzo, bo w końcu odpocznę od szkoły. Jednak po wakacjach nie będę miała łatwo, bo będę w 3 klasie, co oznacza, że nauczyciele zawalą mnie testami. Będzie ciężko, ale dam sobie radę zarówno ze szkołą jak i z blogem. Ten rok był dla mnie bardzo dobry, bo mam świadectwo z czerwonym paskiem i wysoką średnią. Jak tam wasze oceny? Dobrze wam poszło?
To tyle już ode mnie i dziękuję osobom, które przetrwały tą notkę.
Do napisania!!!
sobota, 27 czerwca 2015
sobota, 20 czerwca 2015
Rozdział 32
★Vanessa★
Ja, Laura, Raini i Rydel siedziałyśmy na kanapie i oglądałyśmy telewizję. Gdy tak czasami zerkałam na moją siostrę to widzę, że jest smutna i naprawdę cierpi. Jednak nie wierzę, żeby Ross mógłby jej coś takiego zrobić. Wiem przecież od Rydel, że Cathy i Zack mszczą się na nich i to właśnie był jednen z ich planów. Tylko Lau o tym nie wie. Myślałam, że ona ufa Ross'owi, ale przecież już jedną zdradę przeżyła. Wtedy jednak zobaczyła Zack'a całującego się z jakąś dziewczną, a Ross'a tak nie zastała. Nawet nie pozwala mu się wytłumaczyć i to jest błąd, bo gdyby to zrobiła może już by się pogodzili, ale nie, moja siostra jest uparta. Raini, Rydel, a nawet ja nie umiemy jej przekonać, żeby się z nim spotkała, a byłoby dla niej lepiej. Zresztą, czemu ja myślę o jej problemach? Bo jestem jej siostrą i nie chcę, żeby cierpiała? Tak, właśnie dlatego. Zaraz, zaraz, która jest godzina? Spojrzałam na ekran telefonu i zobaczyłam, że jest już 17:00. Przecież za godzinę mam spotkanie z Luke'iem! Jak ja mam się wyrobić?! Zerwałam się z kanapy, a dziewczyny dziwnie na mnie spojrzały.
- Co się stało?- spytała Rydel.
- Za godzinę mam spotkanie z Luke'iem!- powiedziałam.
- No to, co tak stoisz, idź się przyszykować na tą randkę.
- To nie jest randka.
- Van czas ci płynie.- odparła blondynka i zaczęła wydawać odgłosy zegara: ,,Tik, tak, tik, tak''.
Pobiegłam na górę i wyciągnęłam z torby sukienkę, którą kupiłam. Dobrze, że nie muszę jej wybierać, bo nie wyrobiłabym się. Ubrałam się w nią. Podeszłam do lustra i zastanawiałam się, co zrobić z włosami. Chyba odrobinę je podkręcę. Zrobiłam to i teraz został mi tylko makijaż. Wybrałam odcienie szrości, żeby pasowały do sukienki. To chyba jestem już gotowa. Sprawdziłam czas i nawet dużo mi go zostało, bo aż 15 minut. Niezły czas. Wzięłam jeszcze czarną skórzaną kurtkę, bo teraz robi się już zimniej i zeszłam na dół do salonu.
- I jak wyglądam?- odezwałam się, odwracając uwagę dziewczyn od ekranu telewizora.
- No Van postarałaś się.- powiedziała Laura.
- Ładnie wyglądasz, a ta sukienka dobrze na tobie leży.- odparła Raini.
- Chyba zależy ci na Luke'u, co?- sptała Rydel. Nie widziałam, co mam jej odpowiedzieć. Zależy mi na nim? Nie wiedzieliśy się dwa lata i dużo się w moim życiu pozmieniało. Moi rozdzice zginęli w wypadku, poznałam Lynch'ów. Lecz, czy nadal coś do niego czuję? Nie wiem, bo teraz Riker zamącił mi w głowie przez ten nasz pocałunek. Właśnie Riker! Przecież miałam się z nim spotkać, a już minął dzień od naszego pocałunku. Tylko nadal nie wiem, co mam mu powiedzieć. Nadal nie wiem, czy się w nim zakochałam. Chyba potrzebuję jakiej rzeczy, żeby sobie to uświadomić. Ktoś musi mi w tym pomóc i tą osobą właśnie będzie Luke. Jeśli nic nie będę do niego czuła, to raczej będzie to świadczyło o tym, że się zakochałam w Rikerze. Mam nadzieję, że uda mi się dzisiaj do tego dojść.
- Van, to odpowiesz na moje pytanie?- odezwała się blondynka i tym samym wybudzając mnie z moich przemyśleń.
- Nie wiem, czy nad coś do niego czuję, bo tego raczej dowiem się dzisiaj.- odparłam.
- Może w końcu się przyznasz, że zakochałaś się w Rikerze.- powiedziała Laura, a ja zarumieniłam się lekko. Dlaczego to zrobiłam?
- Czy ja o czymś nie wiem? Dlaczego ja muszę dowiadywać się o wszystkim ostatnia?- spytała Rydel.
- To ja ci powiem, bo Van pewnie teraz znowu się zamyśliła.- odparła moja siostra.
- Nie prawda, ale możesz im opowiedzieć, bo mi się nie chce.
- Okay, no więc wczoraj Riker i Vanessa pocałowali się.- uśmiechnęła się.
- Co?! Ale jak to się stało?!- spytała zdziwiona blodynka.
- Tym razem ja powiem.- odezwałam się.- Riker przyszedł do mnie. Powiedziałam mu o Luke'u i tak jakoś wyszło, że mnie pocałował.- uśmiechnęłam się.
- Podobał ci się ten pocałunek? Odwzajemniłaś go?- zapytała Rydel.
- Tak i tak.- cały czas się uśmiecham. Dlaczego to się dzieje?
- Tylko mi jeszcze nie mów, że zakochałaś się w nim.
- Do tego jeszcze nie doszłam.
- Tak jasne.- odezwała się Laura.- Przyznaj się, że nie chcesz się do tego przyznać i sama nie dopuszczasz do siebie tej myśli. Nadal nie wiem, czemu z nim o tym nie porozmawiałaś.
- A ty z Ross'em też nie rozmawiałaś.- odparłam, ale zaraz do mnie dotarło, co właśnie powiedziałam. Zobaczyłam, że w oczach Laury pojawiają się łzy, które zaraz spłynęły jej po policzkach. Kurcze mogłam się ugryźć w język i nie mówić o tym. Usiadłam obok niej.- Lau, ja przepraszam, nie chciam cię urazić. Nie pomyślałam, co mówię i teraz tego żałuję.- przytuliłam ją.
- Nic się nie stało, to nie twoja wina.- chlipnęła.
- Moja, bo przypadkwo poruszyłam ten temat.
- Van nie przytulaj mnie, bo jeszcze zapłacze ci sukienkę.- powiedziała i odsunęła się ode mnie. Nie pomyślałam o tym, ale nie obchochodziło mnie to, bo teraz ważniejsza była Laura i jej złamane serce. Po chwili usłyszałam dzwonek do drzwi.
- To pewnie Luke, idź otwórz, a mną się nie przejmuj. Życzę wam dobrej zabawy.- uśmiechnęła się lekko.
- Dziękuję.- odparłam i poszłam otworzyć drzwi. Sprawadziłam jeszcze mój wygląd w lustrze, które wisiało w korytarzu i otworzyłam. Zdziwiłam się, bo w wejścu stał Riker. Co on tu robi? Dlaczego zrobiło mi się gorąco na jego widok?
- Hej Van.- uśmiechnął się do mnie.
- Hej Riker, a co ty tu robisz?
- Przyszedłem, bo chciałem ci coś powiedzieć.- odparł i zamknął za sobą drzwi.- Tak w ogóle to pięknie wyglądasz. Gdzie idziesz?
- Na spotkanie z Luke'iem. Zaraz po mnie przyjdzie.- powiedziałam.
- No tak zapomniałem, ale nie ważne.- westchnął.- Muszę ci coś powiedzieć.
- Co takiego?- spytałam, bo byłam tego bardzo ciekawa.
- Van, ja...- zaczął i spojrzał mi w oczy, w których utonęłam.- ja...- znowu się zaciął, ale po chwili zaczął się do mnie zbliżać. Nie protestowałam. Czekałam na to, co się stanie i co on zrobi. Jego twarz była już coraz bliżej mojej, a nasze oddechy już się zmieszały. Gdy nasze twarze dzieliły centymetry nagle zadzwonił dzwonek do drzwi, a my odkoczyliśmy od siebie jak oparzeni. Zarumieniłam się lekko i otworzyłam. Oczywiście zobaczyłam Luke'a, ale nie zareagowałam na jego widok, tak jak na Riker'a.
- Hej Van, pięknie wyglądasz.- uśmiechął się do mnie i przytulił mnie na powitanie. Kątem oka spojrzałam na blondyna, który przez chwilę miał zawiedzioną minę, ale zaraz jego dłonie zacisnęły się w pięści. Po chwili jednak popuścił je. Co oznacza jego zachowanie? Jest o mnie zazdrosy?
- Hej Luke. Dziękuję.- odparłam, gdy już się puściliśmy. Spojrzałam na oboje chłopaków, blondyn dziwnie patrzył się na bruneta.- Może was sobie przedstawię. Luke to jest Riker, mój przyjaciel. Riker to jest Luke, mój były chłopak.
- Miło mi cię poznać.- powiedział brunet, gdy podali sobie ręce.
- Wzajemnie.- odparł blondyn i po chwili puścili się. Panowała trochę napięta sytuacja.
- Luke, to może już pójdziemy?- spytałam.
- Okay dobry pomysł.- odparł i uśmiechnął się do mnie.
- Riker, chciałeś mi coś powiedzieć.- zwróciłam się do niego.
- Już nie ważne. Bawcie się dobrze.- powiedział. Brunet otworzył drzwi, a ja wyszłam. Wychodząc uśmiechnęłam się do Riker'a, ale on nie odwzajemnił gestu. Wydawało mi się, że jest smutny i zawiedziony. Wsiedliśmy do smochodu i odjechaliśmy. Co się właściwie stało między mną a Riker'em zanim przyszedł Luke? On chciał mnie pocałować, a ja tego chciałam. Tak chciałam tego i to bardzo. Ciekawe, co miał mi do powiedzenia? Nie wiem, ale jego zachowanie dało mi trochę do myślenia. On chyba był o mnie zazdrosy. Zresztą najpierw prawie się pocałowaliśmy, a później przyszedł Luke. To była trochę krępująca sytuacja, gdy stałam pomiędzy dwoma chłopakami. Co miało oznaczać jego zachowanie, gdy wychodziliśmy? Był trochę smutny i zawiedziony. Bardzo chciałabym się dowiedzieć, co chciał mi powiedzieć. Dlaczaego tak się zacinał? Ja też inaczej się zachowywałam, gdy go zobaczyłam. Zrobiło mi się gorąco, a gdy się uśmiechnął moje kolana lekko się ugięły i jeszcze ten niedoszły pocałunek. Ja chyba się w nim zakochałam. Nie chyba, tylko napewno. Tak, zakochałam się w Rikerze. Jakie to przyjemne uczucie, tak się tego dowiedzieć. Dlaczego wcześniej nie dopuszczałam do siebie tej myśli? Nie mam pojęcia, ale lepiej późno niż wcale. Poczułam, że właśnie się uśmiecham, a moje serce bije szybciej i zalewa je fala ciepła. Tak jestem już pewna, co do niego czuję.
- Van, dlaczego się uśmiechasz?- spytał Luke, przerywając moje przemyślenia.
- Cieszę się, że wspólnie spędzimy czas.- odparłam, ale już nie chciałam z nim być. Teraz chciałabym powiedzieć Riker'owi, co czuję, bo on chyba odwzajemnia moje uczucia. Może chciał mi powiedzieć, że się we mnie zakochał? Wtedy wszystko wyjaśniałoby to jego zachowanie. Dlaczego dopiero teraz to do mnie doszło?
- Van słuchasz mnie?- odezwał się brunet.
- Nie, przepraszam możesz powtórzyć?
- Tak mogę. Powiedziałem, że również się cieszę, że spotkaliśmy się po dwóch latach.- uśmiechnął się do mnie.- A tak w ogóle, to o czym tak myślałaś, bo cały czas się uśmiechałaś?- spytał, a ja zarumieniłam się.
- No wiesz... eee...- jąkałam się.
- Nie musisz mi mówić skoro nie chcesz.
- Okay, może powiem ci później, ale nie teraz, bo już dojechaliśmy.- odwróciłam temat rozmowy.
- Tak wiem.- odparł i zaparkował. Wyszliśmy z samochodu i poszliśmy do knajpy. W środku było dużo ludzi, którzy tańczyli na parkiecie lub siedzieli przy stolikach. No tak, jest już po 18:00, czyli powoli zaczyna się rozkręcać zabawa. Usiedliśmy naprzeciwko siebie przy wolnym stoliku.
- No to opowiadaj, co sprowadziło cię do Los Angeles?- odezwał się Luke.
- Już wspominałam ci, że przeprowadziłyśmy się tu, bo nasi rozdzice zginęli w wypadku samochodowym.- powiedziałam, a mój humor zmienił się z wesołego na smutny. Ten temat rozmowy nie jest moim ulubionym, bo zawsze przy nim płaczę.- Luke jeśli chcesz się dowiedzieć czegoś więcej o tym, to wyjdźmy z knajpy na zewnątrz, bo będę pewnie płakała.
- Okay, zreszą miałem ci zaproponować, żebyśmy wyszli, bo tutaj jest z dużo ludzi, a muzyka gra głośno, więc źle się rozmawia.- odparł i wyszliśmy. Szliśmy brzegiem morza, ale trochę dalej od wody. Panowała pomiędzy nami cisza, ale nie była ona jakoś bardzo krepująca. Wsłuchiwałam się w dźwięk szumiacego morza. Zawsze go lubiłam. Powodował, że wszystkie moje myśli odlatywały i czułam spokój.
- Chcesz skończyć ten temat, czy jednak nie?- odezwał się.
- Mogę skonczyć, skoro go zaczęłam.- westchnęłam.- No więc oni zginęli trzy miesiące temu w wypadku. W ich samochód uderzyła ciężarówka, a auto moich rodziców od uderzenia zapaliło się. Zginęli na miejscu i nie dało się ich uratować. Dowiedziałam się tego od policjantów, którzy przyszli do naszego domu. Wtedy moje srece rozpadło się na miliony kawałów, bo przecież wiesz, jak bardzo ja i Lau byłyśmy z nimi zżyte.- powiedziałam, a z moich oczu popłynęły łzy, które szybko starłam.- Nadal to mnie boli. Teraz widzę tą sytuację jeszcze raz, bo pamiętam jej każdy szczegół, a nie chciałabym tego. Laura przeżyła to dwa razy mocniej, bo wcześniej ktoś ją zranił, ale tego nie będę ci opowiadać, bo to są jej sprawy.
- Van bardzo mi przykro, że straciłaś rozdziców.- odparł i objął mnie ramieniem.
- Może skończymy już ten temat, co?
- Dobra, to teraz powiedz mi, co się stało po śmierci twoich rozdziców.
- Później musiałam się pozbierać po ich stracie, a trwało to prawie miesiąc. Po tym postanowiłyśmy, że przeprowadzimy się gdzie indziej i zaczniemy swoje życie od początku. Nasi ciocia i wujek zaproponowali nam, żebyśmy zamieszkały w ich domu w Los Angeles, więc zgodziłyśmy się i tak właśnie znalazłam się tutaj. Później spotkałyśmy Lynch'ów, którzy są naszymi sąsiadami. To dzięki nim znowu żyję i czuję się tak jak dawniej. To oni przywrócili mi radość, której mi brakowało. Oczywiście nadal pamiętam rodziców, ale nie myślę o nich tak często, jak w Miami. Tam każde miejsce mi ich przypominało i to był główny powód przeprowadzki. To tyle, co się u mnie wydarzyło.- skończyłam swoją historię.- Teraz ty powiedz coś o sobie. Jak ci się układało życie w Nowym Jorku?
- Dobrze. Mieszkałem z rodzicami, ale niedawno chciałem zmienić coś w moim życiu. Chris, mój przyjaciel, zaproponował mi, żebym się przeniósł tutaj, bo on sam tu jedzie. Zapragnąłem żyć samodzielnie i na własną rękę. Nie przeszkadza mi to i cieszę się z tej decyzji.
- A spotkałeś tam jakąś dziewcznę?
- Nie, po tobie nie miałem żadnej dziewczyny.- odparł, a ja zdziwiłam się trochę. Co jeśli on nadal coś do mnie czuje? Ja już nic do niego, bo zakochałam się w Rikerze. Co jeśli spyta mnie o zostanie jego dziewczyną? Odmówię, to jest pewne, ale nie chcę go tym zranić.
- Dlaczego?- spytałam.
- Nie wiem, bo może jeszcze coś do ciebie czuję, a ty miałaś jakiegoś chłopaka?
- Nie.- powiedziałam krótko i bałam się trochę dalszego ciągu tej rozmowy.
- A spotkałaś kogoś? Zakochałaś się?- spytał, a ja nie wiedziałam, jak mam mu powiedzieć, że tak. Jeśli mu tego nie powiem, to może spytać mnie ochodzenie. Jednak powiem mu prawdę.
- Wiesz... ja...- zająkałam się, a Luke wyraźnie czekał na moją odpowiedź.- napewno do ciebie już nic nie czuję, bo zakochałam się.- powiedziałam i czekałam na jego reakcję.
- W kim się zakochałaś? Oczywiście jeśli mogę wiedzieć.- powiedział spokojnie i nie wyczułam w jego głosie, ani nuty rozczarowania. Ulżyło mi trochę.
- W Rikerze, czyli w tym blondynie, z którym się widziałeś dzisaj przed naszym wyjściem.
- Czyli w nim? A on wie, co do niego czujesz?- spytał. Po jego pytaniach sądzę, że jadnak nie jest zawiedziony.
- Nie wie, ale powiem mu to. Zresztą ja też nie wiem, czy on odwzajemnia moje uczucia.- odparłam ze smutkiem.
- O to nie musisz się martwić.- uśmiechnął się do mnie.
- Dlaczego?
- Bo gdy podaliśmy sobie dłonie, to on moją bradzo mocno ścisnął. Widziałem też, jak na mnie patrzy. Od razu zauważyłem, że jest o ciebie zazdrosy, bo był cały spięty i dosłowie zabijał mnie wzrokiem. Wszystko wskazuje na to, że on również jest w tobie zakochany, ale oczywiście mogę się mylić. Chociaż wysyłał oznaki zazdrości.
- Naprawdę tak sądzisz?- spytałam i ucieszyłam się. Może jednak Luke ma rację, bo w końcu jest facetem, to wie jak się oni zachowują, gdy są zazdrośni.
- Jeśli ci na nim zależy, to powiedz mu co do niego czujesz.
- A nie przeszkadza ci to? Ty już nic do mnie nie czujesz?- spytałam niepewnie.
- Nie, ja też już raczej się odkochałem. Zresztą spotkałem wczoraj bardzo miłą i ładną dziewczynę i spodobała mi się.
- To życzę powodzenia. My zostajemy przyjaciółmi, tak?
- Tak. Teraz już każde z nas prowadzi swoje życie, a my raczej nie byliśmy sobie pisani.- uśmichnął się do mnie.
- Tak, masz rację.- również się uśmiechnęłam i przytuliliśmy się do siebie na zgodę. Reszta wieczoru upłynęła nam na rozmowie na luźne tematy.
****
W tym samym czasie, zaraz gdy Riker wyszedł z domu sióstr Marano...
★Riker★
Wyszedłem z domu Laury i Vanessy i usiadłem na ławce, która stała niedaleko. Czyli jednak się spóźniłem. Może Van jest już dziewczyną tego Luke'a. Mogłem się zdobyć na moje wyznaie wcześniej, bo teraz może być za późno. Przynajmniej spróbowałem ją pocałować, a to nie było zamierzone. Stało się to impulsywnie. Ten gest wyrażałby moje uczucia do niej, a Van chyba nie miała nic przeciwko pocałunkowi, bo wyraźnie na niego czekała. Gdyby nie ten chłopak, to może teraz bylibyśmy razem. Chyba za bardzo się zapędziłem. Chciaż może... Jednego tylko nie wiem, co ona czuje do mnie. Moje przemyślenia przerwał kobiecy głos. Spojrzałem w górę i zobaczyłem jakąś sztynkę, która przygląda mi się.
- Wszytko dobrze?- spytała.
- Tak, a czemu miałoby być źle?- odparłem. Dlaczego ona mnie o to pyta? Przecież się nie znamy.
- Bo wyglądałeś na przybitego, więc spytałam.- powiedziała. Nie wiem czemu, ale chyba mogę jej zaufać, bo wygląda na miłą dziewczynę. Zresztą, co mi szkodzi i tak się więcej nie spotkamy.
- Nie zdążyłem wyznać uczuć dziewczynie, którą kocham, a ona teraz jeat na spotkaniu z innych chłopakiem, z którym kiedyś już była, ale się rozstali, bo on wyjechał i teraz wrócił.
- Wiesz jeśli ona czuje do ciebie to samo, co ty do niej, to nie musisz się o nią bać, bo raczej będzie ci wierna.- uśmiechnęła się do mnie.
- Dzięki za radę, a tak w ogóle to jak się nazywasz?- spytałem, bo wpadłem na pewnien pomysł, który może pomóc mi w dowiedzeniu się, czy Van też mnie kocha.
- Jestem Holly, a ty?
- Riker.- powiedziałem i uścisnęliśmy swoje dłonie.
- Nigdy nie słyszałam takiego imienia. Jest trochę nie typowe.- uśmiechnęła się.
- Dzięki, a tak w ogóle to wyglądasz na miłą dziewczynę, może pomogłabyś mi w pewnym zadaniu?
- Jakim?
- Chciałbym dowiedzieć się, co czuję do mnie Vanessa, czyli dziewczyna, którą kocham.
- A do czego ja ci jestem potrzebna?
- Możesz udawać moją dawną dziewczynę i teraz właśnie przeprowadziłaś się tu. Poprostu chcę wiedzieć, jak ona będzie na to reagować. To co pomożesz mi?
- Okay, a co mi tam.
- Dobra to idziemy do knajpy ,,Sunset''.
- Ona tam jest?
- Tak, ale najpierw musisz się dużo o mnie dowiedzieć, bo Vanessa pewnie będzie podejrzliwa, ale w razie czego odpowiem za ciebie.
- Okay no to zaczynaj.- powiedziała, a ja powiedziałem jej o sobie bardzo dużo rzeczy, a ona mi o sobie również, tak na wszelki wypadek. Jednak miałem rację, że jest miłą dziewczyną. Zajęło nam to sporo czasu, a chciałem dotrzeć tam, zanim już sobie z tamtąd pójdą.
- Chodź pojedziemy samochodem, to będzie szbycie.- powiedział Riker I wsiedli do auta, po czym odjechali.
*****************
Hejka wszystkim!!!
Jak wam podoba się rozdział? Mi nie za bardzo i wyszedł trochę krótki, ale niech już taki będzie. Moja wena w dziwny sposób się ulotniła i nie chciała wrócić podczas pisania. Dlatego rozdział jest denny i nic się w nim nie dzieje. Chciałam trochę rozwinąć Rikessę, bo skoro Raura jest skłócona. Pewnie spodzielwaliście się, że będzie choć trochę Raury, ale jednak nie, bo chcę w was wzbudzić trochę napięcia. Mam nadzieję, że rozdział choć trochę wam się podobał. Liczę na komentarze!
Do napisania!!!
Ja, Laura, Raini i Rydel siedziałyśmy na kanapie i oglądałyśmy telewizję. Gdy tak czasami zerkałam na moją siostrę to widzę, że jest smutna i naprawdę cierpi. Jednak nie wierzę, żeby Ross mógłby jej coś takiego zrobić. Wiem przecież od Rydel, że Cathy i Zack mszczą się na nich i to właśnie był jednen z ich planów. Tylko Lau o tym nie wie. Myślałam, że ona ufa Ross'owi, ale przecież już jedną zdradę przeżyła. Wtedy jednak zobaczyła Zack'a całującego się z jakąś dziewczną, a Ross'a tak nie zastała. Nawet nie pozwala mu się wytłumaczyć i to jest błąd, bo gdyby to zrobiła może już by się pogodzili, ale nie, moja siostra jest uparta. Raini, Rydel, a nawet ja nie umiemy jej przekonać, żeby się z nim spotkała, a byłoby dla niej lepiej. Zresztą, czemu ja myślę o jej problemach? Bo jestem jej siostrą i nie chcę, żeby cierpiała? Tak, właśnie dlatego. Zaraz, zaraz, która jest godzina? Spojrzałam na ekran telefonu i zobaczyłam, że jest już 17:00. Przecież za godzinę mam spotkanie z Luke'iem! Jak ja mam się wyrobić?! Zerwałam się z kanapy, a dziewczyny dziwnie na mnie spojrzały.
- Co się stało?- spytała Rydel.
- Za godzinę mam spotkanie z Luke'iem!- powiedziałam.
- No to, co tak stoisz, idź się przyszykować na tą randkę.
- To nie jest randka.
- Van czas ci płynie.- odparła blondynka i zaczęła wydawać odgłosy zegara: ,,Tik, tak, tik, tak''.
Pobiegłam na górę i wyciągnęłam z torby sukienkę, którą kupiłam. Dobrze, że nie muszę jej wybierać, bo nie wyrobiłabym się. Ubrałam się w nią. Podeszłam do lustra i zastanawiałam się, co zrobić z włosami. Chyba odrobinę je podkręcę. Zrobiłam to i teraz został mi tylko makijaż. Wybrałam odcienie szrości, żeby pasowały do sukienki. To chyba jestem już gotowa. Sprawdziłam czas i nawet dużo mi go zostało, bo aż 15 minut. Niezły czas. Wzięłam jeszcze czarną skórzaną kurtkę, bo teraz robi się już zimniej i zeszłam na dół do salonu.
- I jak wyglądam?- odezwałam się, odwracając uwagę dziewczyn od ekranu telewizora.
- No Van postarałaś się.- powiedziała Laura.
- Ładnie wyglądasz, a ta sukienka dobrze na tobie leży.- odparła Raini.
- Chyba zależy ci na Luke'u, co?- sptała Rydel. Nie widziałam, co mam jej odpowiedzieć. Zależy mi na nim? Nie wiedzieliśy się dwa lata i dużo się w moim życiu pozmieniało. Moi rozdzice zginęli w wypadku, poznałam Lynch'ów. Lecz, czy nadal coś do niego czuję? Nie wiem, bo teraz Riker zamącił mi w głowie przez ten nasz pocałunek. Właśnie Riker! Przecież miałam się z nim spotkać, a już minął dzień od naszego pocałunku. Tylko nadal nie wiem, co mam mu powiedzieć. Nadal nie wiem, czy się w nim zakochałam. Chyba potrzebuję jakiej rzeczy, żeby sobie to uświadomić. Ktoś musi mi w tym pomóc i tą osobą właśnie będzie Luke. Jeśli nic nie będę do niego czuła, to raczej będzie to świadczyło o tym, że się zakochałam w Rikerze. Mam nadzieję, że uda mi się dzisiaj do tego dojść.
- Van, to odpowiesz na moje pytanie?- odezwała się blondynka i tym samym wybudzając mnie z moich przemyśleń.
- Nie wiem, czy nad coś do niego czuję, bo tego raczej dowiem się dzisiaj.- odparłam.
- Może w końcu się przyznasz, że zakochałaś się w Rikerze.- powiedziała Laura, a ja zarumieniłam się lekko. Dlaczego to zrobiłam?
- Czy ja o czymś nie wiem? Dlaczego ja muszę dowiadywać się o wszystkim ostatnia?- spytała Rydel.
- To ja ci powiem, bo Van pewnie teraz znowu się zamyśliła.- odparła moja siostra.
- Nie prawda, ale możesz im opowiedzieć, bo mi się nie chce.
- Okay, no więc wczoraj Riker i Vanessa pocałowali się.- uśmiechnęła się.
- Co?! Ale jak to się stało?!- spytała zdziwiona blodynka.
- Tym razem ja powiem.- odezwałam się.- Riker przyszedł do mnie. Powiedziałam mu o Luke'u i tak jakoś wyszło, że mnie pocałował.- uśmiechnęłam się.
- Podobał ci się ten pocałunek? Odwzajemniłaś go?- zapytała Rydel.
- Tak i tak.- cały czas się uśmiecham. Dlaczego to się dzieje?
- Tylko mi jeszcze nie mów, że zakochałaś się w nim.
- Do tego jeszcze nie doszłam.
- Tak jasne.- odezwała się Laura.- Przyznaj się, że nie chcesz się do tego przyznać i sama nie dopuszczasz do siebie tej myśli. Nadal nie wiem, czemu z nim o tym nie porozmawiałaś.
- A ty z Ross'em też nie rozmawiałaś.- odparłam, ale zaraz do mnie dotarło, co właśnie powiedziałam. Zobaczyłam, że w oczach Laury pojawiają się łzy, które zaraz spłynęły jej po policzkach. Kurcze mogłam się ugryźć w język i nie mówić o tym. Usiadłam obok niej.- Lau, ja przepraszam, nie chciam cię urazić. Nie pomyślałam, co mówię i teraz tego żałuję.- przytuliłam ją.
- Nic się nie stało, to nie twoja wina.- chlipnęła.
- Moja, bo przypadkwo poruszyłam ten temat.
- Van nie przytulaj mnie, bo jeszcze zapłacze ci sukienkę.- powiedziała i odsunęła się ode mnie. Nie pomyślałam o tym, ale nie obchochodziło mnie to, bo teraz ważniejsza była Laura i jej złamane serce. Po chwili usłyszałam dzwonek do drzwi.
- To pewnie Luke, idź otwórz, a mną się nie przejmuj. Życzę wam dobrej zabawy.- uśmiechnęła się lekko.
- Dziękuję.- odparłam i poszłam otworzyć drzwi. Sprawadziłam jeszcze mój wygląd w lustrze, które wisiało w korytarzu i otworzyłam. Zdziwiłam się, bo w wejścu stał Riker. Co on tu robi? Dlaczego zrobiło mi się gorąco na jego widok?
- Hej Van.- uśmiechnął się do mnie.
- Hej Riker, a co ty tu robisz?
- Przyszedłem, bo chciałem ci coś powiedzieć.- odparł i zamknął za sobą drzwi.- Tak w ogóle to pięknie wyglądasz. Gdzie idziesz?
- Na spotkanie z Luke'iem. Zaraz po mnie przyjdzie.- powiedziałam.
- No tak zapomniałem, ale nie ważne.- westchnął.- Muszę ci coś powiedzieć.
- Co takiego?- spytałam, bo byłam tego bardzo ciekawa.
- Van, ja...- zaczął i spojrzał mi w oczy, w których utonęłam.- ja...- znowu się zaciął, ale po chwili zaczął się do mnie zbliżać. Nie protestowałam. Czekałam na to, co się stanie i co on zrobi. Jego twarz była już coraz bliżej mojej, a nasze oddechy już się zmieszały. Gdy nasze twarze dzieliły centymetry nagle zadzwonił dzwonek do drzwi, a my odkoczyliśmy od siebie jak oparzeni. Zarumieniłam się lekko i otworzyłam. Oczywiście zobaczyłam Luke'a, ale nie zareagowałam na jego widok, tak jak na Riker'a.
- Hej Van, pięknie wyglądasz.- uśmiechął się do mnie i przytulił mnie na powitanie. Kątem oka spojrzałam na blondyna, który przez chwilę miał zawiedzioną minę, ale zaraz jego dłonie zacisnęły się w pięści. Po chwili jednak popuścił je. Co oznacza jego zachowanie? Jest o mnie zazdrosy?
- Hej Luke. Dziękuję.- odparłam, gdy już się puściliśmy. Spojrzałam na oboje chłopaków, blondyn dziwnie patrzył się na bruneta.- Może was sobie przedstawię. Luke to jest Riker, mój przyjaciel. Riker to jest Luke, mój były chłopak.
- Miło mi cię poznać.- powiedział brunet, gdy podali sobie ręce.
- Wzajemnie.- odparł blondyn i po chwili puścili się. Panowała trochę napięta sytuacja.
- Luke, to może już pójdziemy?- spytałam.
- Okay dobry pomysł.- odparł i uśmiechnął się do mnie.
- Riker, chciałeś mi coś powiedzieć.- zwróciłam się do niego.
- Już nie ważne. Bawcie się dobrze.- powiedział. Brunet otworzył drzwi, a ja wyszłam. Wychodząc uśmiechnęłam się do Riker'a, ale on nie odwzajemnił gestu. Wydawało mi się, że jest smutny i zawiedziony. Wsiedliśmy do smochodu i odjechaliśmy. Co się właściwie stało między mną a Riker'em zanim przyszedł Luke? On chciał mnie pocałować, a ja tego chciałam. Tak chciałam tego i to bardzo. Ciekawe, co miał mi do powiedzenia? Nie wiem, ale jego zachowanie dało mi trochę do myślenia. On chyba był o mnie zazdrosy. Zresztą najpierw prawie się pocałowaliśmy, a później przyszedł Luke. To była trochę krępująca sytuacja, gdy stałam pomiędzy dwoma chłopakami. Co miało oznaczać jego zachowanie, gdy wychodziliśmy? Był trochę smutny i zawiedziony. Bardzo chciałabym się dowiedzieć, co chciał mi powiedzieć. Dlaczaego tak się zacinał? Ja też inaczej się zachowywałam, gdy go zobaczyłam. Zrobiło mi się gorąco, a gdy się uśmiechnął moje kolana lekko się ugięły i jeszcze ten niedoszły pocałunek. Ja chyba się w nim zakochałam. Nie chyba, tylko napewno. Tak, zakochałam się w Rikerze. Jakie to przyjemne uczucie, tak się tego dowiedzieć. Dlaczego wcześniej nie dopuszczałam do siebie tej myśli? Nie mam pojęcia, ale lepiej późno niż wcale. Poczułam, że właśnie się uśmiecham, a moje serce bije szybciej i zalewa je fala ciepła. Tak jestem już pewna, co do niego czuję.
- Van, dlaczego się uśmiechasz?- spytał Luke, przerywając moje przemyślenia.
- Cieszę się, że wspólnie spędzimy czas.- odparłam, ale już nie chciałam z nim być. Teraz chciałabym powiedzieć Riker'owi, co czuję, bo on chyba odwzajemnia moje uczucia. Może chciał mi powiedzieć, że się we mnie zakochał? Wtedy wszystko wyjaśniałoby to jego zachowanie. Dlaczego dopiero teraz to do mnie doszło?
- Van słuchasz mnie?- odezwał się brunet.
- Nie, przepraszam możesz powtórzyć?
- Tak mogę. Powiedziałem, że również się cieszę, że spotkaliśmy się po dwóch latach.- uśmiechnął się do mnie.- A tak w ogóle, to o czym tak myślałaś, bo cały czas się uśmiechałaś?- spytał, a ja zarumieniłam się.
- No wiesz... eee...- jąkałam się.
- Nie musisz mi mówić skoro nie chcesz.
- Okay, może powiem ci później, ale nie teraz, bo już dojechaliśmy.- odwróciłam temat rozmowy.
- Tak wiem.- odparł i zaparkował. Wyszliśmy z samochodu i poszliśmy do knajpy. W środku było dużo ludzi, którzy tańczyli na parkiecie lub siedzieli przy stolikach. No tak, jest już po 18:00, czyli powoli zaczyna się rozkręcać zabawa. Usiedliśmy naprzeciwko siebie przy wolnym stoliku.
- No to opowiadaj, co sprowadziło cię do Los Angeles?- odezwał się Luke.
- Już wspominałam ci, że przeprowadziłyśmy się tu, bo nasi rozdzice zginęli w wypadku samochodowym.- powiedziałam, a mój humor zmienił się z wesołego na smutny. Ten temat rozmowy nie jest moim ulubionym, bo zawsze przy nim płaczę.- Luke jeśli chcesz się dowiedzieć czegoś więcej o tym, to wyjdźmy z knajpy na zewnątrz, bo będę pewnie płakała.
- Okay, zreszą miałem ci zaproponować, żebyśmy wyszli, bo tutaj jest z dużo ludzi, a muzyka gra głośno, więc źle się rozmawia.- odparł i wyszliśmy. Szliśmy brzegiem morza, ale trochę dalej od wody. Panowała pomiędzy nami cisza, ale nie była ona jakoś bardzo krepująca. Wsłuchiwałam się w dźwięk szumiacego morza. Zawsze go lubiłam. Powodował, że wszystkie moje myśli odlatywały i czułam spokój.
- Chcesz skończyć ten temat, czy jednak nie?- odezwał się.
- Mogę skonczyć, skoro go zaczęłam.- westchnęłam.- No więc oni zginęli trzy miesiące temu w wypadku. W ich samochód uderzyła ciężarówka, a auto moich rodziców od uderzenia zapaliło się. Zginęli na miejscu i nie dało się ich uratować. Dowiedziałam się tego od policjantów, którzy przyszli do naszego domu. Wtedy moje srece rozpadło się na miliony kawałów, bo przecież wiesz, jak bardzo ja i Lau byłyśmy z nimi zżyte.- powiedziałam, a z moich oczu popłynęły łzy, które szybko starłam.- Nadal to mnie boli. Teraz widzę tą sytuację jeszcze raz, bo pamiętam jej każdy szczegół, a nie chciałabym tego. Laura przeżyła to dwa razy mocniej, bo wcześniej ktoś ją zranił, ale tego nie będę ci opowiadać, bo to są jej sprawy.
- Van bardzo mi przykro, że straciłaś rozdziców.- odparł i objął mnie ramieniem.
- Może skończymy już ten temat, co?
- Dobra, to teraz powiedz mi, co się stało po śmierci twoich rozdziców.
- Później musiałam się pozbierać po ich stracie, a trwało to prawie miesiąc. Po tym postanowiłyśmy, że przeprowadzimy się gdzie indziej i zaczniemy swoje życie od początku. Nasi ciocia i wujek zaproponowali nam, żebyśmy zamieszkały w ich domu w Los Angeles, więc zgodziłyśmy się i tak właśnie znalazłam się tutaj. Później spotkałyśmy Lynch'ów, którzy są naszymi sąsiadami. To dzięki nim znowu żyję i czuję się tak jak dawniej. To oni przywrócili mi radość, której mi brakowało. Oczywiście nadal pamiętam rodziców, ale nie myślę o nich tak często, jak w Miami. Tam każde miejsce mi ich przypominało i to był główny powód przeprowadzki. To tyle, co się u mnie wydarzyło.- skończyłam swoją historię.- Teraz ty powiedz coś o sobie. Jak ci się układało życie w Nowym Jorku?
- Dobrze. Mieszkałem z rodzicami, ale niedawno chciałem zmienić coś w moim życiu. Chris, mój przyjaciel, zaproponował mi, żebym się przeniósł tutaj, bo on sam tu jedzie. Zapragnąłem żyć samodzielnie i na własną rękę. Nie przeszkadza mi to i cieszę się z tej decyzji.
- A spotkałeś tam jakąś dziewcznę?
- Nie, po tobie nie miałem żadnej dziewczyny.- odparł, a ja zdziwiłam się trochę. Co jeśli on nadal coś do mnie czuje? Ja już nic do niego, bo zakochałam się w Rikerze. Co jeśli spyta mnie o zostanie jego dziewczyną? Odmówię, to jest pewne, ale nie chcę go tym zranić.
- Dlaczego?- spytałam.
- Nie wiem, bo może jeszcze coś do ciebie czuję, a ty miałaś jakiegoś chłopaka?
- Nie.- powiedziałam krótko i bałam się trochę dalszego ciągu tej rozmowy.
- A spotkałaś kogoś? Zakochałaś się?- spytał, a ja nie wiedziałam, jak mam mu powiedzieć, że tak. Jeśli mu tego nie powiem, to może spytać mnie ochodzenie. Jednak powiem mu prawdę.
- Wiesz... ja...- zająkałam się, a Luke wyraźnie czekał na moją odpowiedź.- napewno do ciebie już nic nie czuję, bo zakochałam się.- powiedziałam i czekałam na jego reakcję.
- W kim się zakochałaś? Oczywiście jeśli mogę wiedzieć.- powiedział spokojnie i nie wyczułam w jego głosie, ani nuty rozczarowania. Ulżyło mi trochę.
- W Rikerze, czyli w tym blondynie, z którym się widziałeś dzisaj przed naszym wyjściem.
- Czyli w nim? A on wie, co do niego czujesz?- spytał. Po jego pytaniach sądzę, że jadnak nie jest zawiedziony.
- Nie wie, ale powiem mu to. Zresztą ja też nie wiem, czy on odwzajemnia moje uczucia.- odparłam ze smutkiem.
- O to nie musisz się martwić.- uśmiechnął się do mnie.
- Dlaczego?
- Bo gdy podaliśmy sobie dłonie, to on moją bradzo mocno ścisnął. Widziałem też, jak na mnie patrzy. Od razu zauważyłem, że jest o ciebie zazdrosy, bo był cały spięty i dosłowie zabijał mnie wzrokiem. Wszystko wskazuje na to, że on również jest w tobie zakochany, ale oczywiście mogę się mylić. Chociaż wysyłał oznaki zazdrości.
- Naprawdę tak sądzisz?- spytałam i ucieszyłam się. Może jednak Luke ma rację, bo w końcu jest facetem, to wie jak się oni zachowują, gdy są zazdrośni.
- Jeśli ci na nim zależy, to powiedz mu co do niego czujesz.
- A nie przeszkadza ci to? Ty już nic do mnie nie czujesz?- spytałam niepewnie.
- Nie, ja też już raczej się odkochałem. Zresztą spotkałem wczoraj bardzo miłą i ładną dziewczynę i spodobała mi się.
- To życzę powodzenia. My zostajemy przyjaciółmi, tak?
- Tak. Teraz już każde z nas prowadzi swoje życie, a my raczej nie byliśmy sobie pisani.- uśmichnął się do mnie.
- Tak, masz rację.- również się uśmiechnęłam i przytuliliśmy się do siebie na zgodę. Reszta wieczoru upłynęła nam na rozmowie na luźne tematy.
****
W tym samym czasie, zaraz gdy Riker wyszedł z domu sióstr Marano...
★Riker★
Wyszedłem z domu Laury i Vanessy i usiadłem na ławce, która stała niedaleko. Czyli jednak się spóźniłem. Może Van jest już dziewczyną tego Luke'a. Mogłem się zdobyć na moje wyznaie wcześniej, bo teraz może być za późno. Przynajmniej spróbowałem ją pocałować, a to nie było zamierzone. Stało się to impulsywnie. Ten gest wyrażałby moje uczucia do niej, a Van chyba nie miała nic przeciwko pocałunkowi, bo wyraźnie na niego czekała. Gdyby nie ten chłopak, to może teraz bylibyśmy razem. Chyba za bardzo się zapędziłem. Chciaż może... Jednego tylko nie wiem, co ona czuje do mnie. Moje przemyślenia przerwał kobiecy głos. Spojrzałem w górę i zobaczyłem jakąś sztynkę, która przygląda mi się.
- Wszytko dobrze?- spytała.
- Tak, a czemu miałoby być źle?- odparłem. Dlaczego ona mnie o to pyta? Przecież się nie znamy.
- Bo wyglądałeś na przybitego, więc spytałam.- powiedziała. Nie wiem czemu, ale chyba mogę jej zaufać, bo wygląda na miłą dziewczynę. Zresztą, co mi szkodzi i tak się więcej nie spotkamy.
- Nie zdążyłem wyznać uczuć dziewczynie, którą kocham, a ona teraz jeat na spotkaniu z innych chłopakiem, z którym kiedyś już była, ale się rozstali, bo on wyjechał i teraz wrócił.
- Wiesz jeśli ona czuje do ciebie to samo, co ty do niej, to nie musisz się o nią bać, bo raczej będzie ci wierna.- uśmiechnęła się do mnie.
- Dzięki za radę, a tak w ogóle to jak się nazywasz?- spytałem, bo wpadłem na pewnien pomysł, który może pomóc mi w dowiedzeniu się, czy Van też mnie kocha.
- Jestem Holly, a ty?
- Riker.- powiedziałem i uścisnęliśmy swoje dłonie.
- Nigdy nie słyszałam takiego imienia. Jest trochę nie typowe.- uśmiechnęła się.
- Dzięki, a tak w ogóle to wyglądasz na miłą dziewczynę, może pomogłabyś mi w pewnym zadaniu?
- Jakim?
- Chciałbym dowiedzieć się, co czuję do mnie Vanessa, czyli dziewczyna, którą kocham.
- A do czego ja ci jestem potrzebna?
- Możesz udawać moją dawną dziewczynę i teraz właśnie przeprowadziłaś się tu. Poprostu chcę wiedzieć, jak ona będzie na to reagować. To co pomożesz mi?
- Okay, a co mi tam.
- Dobra to idziemy do knajpy ,,Sunset''.
- Ona tam jest?
- Tak, ale najpierw musisz się dużo o mnie dowiedzieć, bo Vanessa pewnie będzie podejrzliwa, ale w razie czego odpowiem za ciebie.
- Okay no to zaczynaj.- powiedziała, a ja powiedziałem jej o sobie bardzo dużo rzeczy, a ona mi o sobie również, tak na wszelki wypadek. Jednak miałem rację, że jest miłą dziewczyną. Zajęło nam to sporo czasu, a chciałem dotrzeć tam, zanim już sobie z tamtąd pójdą.
- Chodź pojedziemy samochodem, to będzie szbycie.- powiedział Riker I wsiedli do auta, po czym odjechali.
*****************
Hejka wszystkim!!!
Jak wam podoba się rozdział? Mi nie za bardzo i wyszedł trochę krótki, ale niech już taki będzie. Moja wena w dziwny sposób się ulotniła i nie chciała wrócić podczas pisania. Dlatego rozdział jest denny i nic się w nim nie dzieje. Chciałam trochę rozwinąć Rikessę, bo skoro Raura jest skłócona. Pewnie spodzielwaliście się, że będzie choć trochę Raury, ale jednak nie, bo chcę w was wzbudzić trochę napięcia. Mam nadzieję, że rozdział choć trochę wam się podobał. Liczę na komentarze!
Do napisania!!!
sobota, 13 czerwca 2015
Rozdział 31
★Ross★
Obudziłem się i pierwsze, co zrobiłem to uśmiechnąłem się, bo przypomniał mi się wczorajszy wieczór z Laurą. Nie zapomnę tego do końca życia, a szczególnie tego pocałunek w deszczu. Jeszcze nigdy nie czułem się taki szczęśliwy. Przeciągnąłem i poczułem, że kogoś obejmuję. Zaraz, zaraz, co? Odwróciłem głowę i zobaczyłem obok siebie półnagą dziewczynę, która spała. Co ona tu właściwie robi? O nie tylko, żeby teraz nie weszła tu Laura, bo jeśli tak, to już mi nie wybaczy. Jak na zawołanie drzwi do mojego pokoju otworzyły się i zobaczyłem ją. Stała z otwartymymi ustami, a w jej oczach pojwaiły się łzy. O moja kochana Lau, jak ona będzie teraz cierpiała, zresztą ja też, jeśli mi nie wybaczy.
- Lau to nie tak, jak myślisz!- krzyknąłem, gdy wybiegła z mojego pokoju. Zerwałem się natychmiast z łóżka i pobiegłem za nią. Nie mogę jej przecież teraz stracić! Zbiegując po schodach potknęła się, ale utrzymała równowagę, ale dzięki temu zwolniła i mogłem ją dogonić. Złapałem ją za nadgarstek, ale chciała mi się wyrwać. Nie pozwoliłem jej na to, więc przyciągnąłem ją do siebie, ale szarpała się i biła moją klatkę swoimi małymi piąstkami. Płakała i to bardzo. Ona cierpi i ja cierpię. Odczuwam ten sam ból, co ona. Kto to nam zrobił?
- Lau, to nie było tak, gdy się...- zacząłem, ale przerwała mi.
- Tak, a niby jak to było?!- odparła z sarkazmem.
- Lau, gdy się obudziłem pierwszy raz zobaczyłem tą dziewczynę i wtedy ty weszłaś do mojego pokoju. Lau proszę uwierz mi.- powiedziałem, a pod koniec głos lekko załamał mi się. Tak zdecydowanie czuję to samo, co ona.
- Jak ja mam ci uwierzyć? Wiedziałeś, że jestem bardzo uczulona na takie sprawy. Ja poprosu...- zaczęła, ale głos jej się załamał i wybuchnęła niepochamowanym płaczem. Chciałem ją jakoś pocieszyć przytulając ją, ale Laura wyrwała mi się i podbiegła do drzwi.
- Lau ja nie mógłbym ci tego zrobić, bo cię kocham!- krzyknąłem, gdy już otwierała drzwi. Zadziałało, bo na chwilę znieruchomiała i tylko czekałem na jej reakcję. Po chwili odwróciła głowę w moja stronę z ogromnym smutkiem w oczach. Nigdy nie zapomnę wyrazu jej twarzy.
- Ale ja ciebie nie. Z nami koniec.- odparła i wbiegła trzaskając drzwiami. Nie mogłem się ruszyć po tym, co powiedziała. Zabolało i to cholernie zabolało. Chciaż wiem, że tak nie myśli, ale naprawdę zabolało mnie to. Po głowie cały czas wirowało to jej ostatnie zdanie. Tracąc ją, straciłem swoje serce, które należy do niej. Już nigdy nie pokocham tak żadnej dziewczyny. To jest niemożliwe, bo ja już nie wyobrażam sobie życia bez Laury. Bez jej uśmiechu. Bez jej rumieńców. Bez jej pięknych, dużych, brązowych oczy, które mnie hipnotyzują. Bez jej widoku, który zapiera mi dech w piersi. Bez niej moje życie nie ma sensu. Muszę ją odzyskać. Choćby samo zaufanie, jej przyjaźń, jej miłość. Choćby nie wiem ile by to wymagało muszę to zrobić. Tak, ale najpierw muszę dowiedzieć się kto przysłał do mnie tą dziewczynę. Otrzasnąłem się z transu w jaki wpadłem i poszedłem do mojego pokoju, w którym nadal siedziała ta blondynka, tylko ubrana.
- Kto cię tu do mnie przysłał?- spytałem.
- Nie powiem, bo mi nie wolno.- odparła.
- Co mam zrobić, żebyś mi powiedziała imię tej osoby?- niepewnie zapytałem, bo nie wiedziałem, co wymyśli.
- No nie wiem...- zastanawiała się.- O już wiem! Dasz mi jakąś twoją koszulkę z twoim autografem? Jestem fanka waszego zespołu.- odparła, a mi kamień spadł z serca, bo bałem się najgorszego.
- Okay, ale jeśli ja dam ci ją to zdradzisz tą osobę?- spytałem podejrzliwie.
- Pewnie. Zreszta zapłaciła mi tylko 15 dolców, a koszulka z twoim autografem jest więcej warta.
- Okay, niech będzie, że ci wierzę.- odpowiedziałem i zaczęłem szperać w mojej szafie w poszukiwaniu jakiegoś T-shirtu. Czyli tą osobą jest jakaś kobieta. Tylko kto? Żadna mi nie przychdzi do głowy. Może to Cathy? No nie wiem, ale tylko ona mnie najbardziej zna i wie gdzie mieszkam nawet, w którym pokoju. Nie mam żadnych wrogów, więc najprawdopodobniej to ona. Jeśli tak to zaraz pójdę do niej i dowiem się całej prawdy. Znalazłem koszulkę i podeszłem z nią do biurka, żeby ją podpisać. Zrobiłem to i niepewnie dałem ją dziewczynie.
- Dziękuję.- uśmiechnęła się do mnie.
- A teraz powiedz mi, jak nazywa się ta osoba, która cię tu przysłała?- spytałem i z niecierpliwością czekałem na odpowiedź, która długo nie padała.- No więc...- zacząłem.
- Ona nawet nie mówiła mi swojego imienia.- odparła.
- A jak wyglądała?
- Blondynka, niebieskie oczy, wysoka.- odpowiedziała, a opis należał tylko do jednej zanej mi osoby- Cathy. Po co ona to zrobiła? Z zemsty? Raczej tak, ale nie znam jej od tej strony, zresztą prawie jej nie znam. Nie wiem do czego jest zdolna.
- A nie miała ona przypadkiem na imię Cathy?- spytałem.
- No tak teraz już sobie przypomniałam. Tak zawołał ją taki brunet. Czyli jednak wiem, jak się nazywa.
- Dzięki, a tak wogóle, to jak się nazywasz?- zapytałem, bo może mi się to przydać.
- Keyla.- uśmiechnęła się do mnie.
- W takim razie, Keyla dziękuję ci za informacje.
- Spoko, czego nie robi się dla swojego ulubionego członka zespołu R5- uśmiechnęła się.
- A tak w ogóle, jak się tu dostałaś?- spytałem.
- Ona i taki brunet pomogli mi wejść na twój balkon, a później tylko weszłam do środka, bo miałeś otwarte drzwi balkonowe.
- Okay, a teraz idź już do siebie.- odparłem, a dziewczyna wyszła z mojego pokoju. To teraz muszę iść do Cathy. Nigdy jej nie wybaczę za to, co zrobiła mi i Laurze. Moja kochana Lau pewnie teraz płacze. Poszedłbym do niej zaraz, ale znając ją nie wpuści mnie do domu. To spróbuję zrobić później, bo najpierw muszę iść do Cathy. Chciałem wyjść już z pokoju i przypomniałem sobie, że nie jestem ubrany. Szybko ubrałem się i zbiegłem po schodach prosto do korytarza. W biegu założyłem adidasy, chwyciłem kluczyki od mojego samochodu i już miałem wyjść, gdy usłyszałem głos Rydel:
- Ross, a ty gdzie się wybierasz? Zaraz będzie śniadanie.- odezwała się.
- Muszę iść do Cathy.- powiedziałem szybko.
- Aha okay. Zaraz, zaraz, jak to do Cathy? Po co?- spytała.
- Później wszystko ci wytłumaczę.- odparłem i wybiegłem z domu tym samym unikając jej pytań. Wsiadłłem do auta i odjechałem. W 5 minut dotarłem na miejsce. Zaparkowałem pod blokiem i zamknąłem pojazd. Szybko pobiegłem na drugie piętro i stanąłem przed drzwiami jej mieszkania. Jak dawno mnie tu nie było, ale nie ważne. Zadzwoniłem dzwonkiem i czekałem aż ktoś otowrzy. Po chwili w drzwiach zobaczyłem jakiegoś bruneta. Jego wyraz twrzy nie wyglądał, żeby się cieszył, że tu jestem.
- Zastałem może Cathy?- spytałem.
- A po co ci ona?
- Nie twoja sprawa.- odpowiedziałem.
- A właśnie, że też moja.- odparł i przymrużuł oczy.
- Zack! Kto przyszedł?!- ze środka usłyszałem jej głos. Czyli to jest ten Zack, który zdradził Lau? Pewnie z nią współpracuje.
- Nikt ważny.- odparł.
- Ja przyszedłem!- krzyknąłem i do moich uszu dobiegł dźwięk tłuczącego się szkła. Pewnie zaskoczyła się moją wizytą.
- Nie chcę, żeby on tu był. Zack powiedz mu, żeby wyszedł!
- Nie słuyszałeś wynoś się z tąd.- syknął i chciał już zamknąć drzwi, ale byłem szybszy, bo dałem nogę między nie a próg blokując drzwi.
- Nie pójdę z tąd dopóki ona nie powie mi wszystkiego.- powiedziałem, mocno odpychając bruneta i wszedłem do środka. Skierowałem się do kuchni i tam zastałem Cathy, która opierała się o blat szafki i miała zdzwiony wyraz twarzy.
- Cześć Cathy. Nie spodziewałaś się, że do ciebie przyjdę, co?- spytałem z ironią.
- Nie.- odparła.
- Cathy mam go stąd zabrać?- spytał Zack. Już go nie lubię.
- Ja stąd się nigdzie nie wybieram dopóki nie dowiem się, co jest grane.- powiedziałem do obojga.
- Ale ja nie mam ci nic do powiedzenia.- odparła blondynka.
- Coś mi się wydaje, że masz i to dużo.- odpowiedziałem, a moja złość wzrastała z każdym zdaniem, które wypowidziało jedno z nich.
- My nie będziemy ci się z niczego tłumaczyć, bo nie wiemy, o co chodzi.- odezwał się brunet.
- Tak? To skąd u mnie wzięła się Kayla, co?- spytałem Cathy, a ona zacisnęła dłoń w pięść.
- A to suka, powiedziała mu.- odparła bardzo cicho, ale usłyszałem to. Czyli mam pewność, że to wszystko wymyśliła Cathy. Teraz tylko muszę od niej coś wyciągnąć.
- O czyli widzę, że się znacie.- zaśmiałem się sarkastycznie.
- Nie, nie znam jej.
- Jednak coś mi sie wydaje, że tak, bo ona zdradziła mi twoje imię za moją koszulkę z autografem.- postanowiłem grać na jej uczuciach, których nie umie za dobrze kryć i wydobyć coś z niej podstępem. Gdy tylko usłyszała, co powiedziałem widocznie się zezłościła, bo mocno zacisnęła dwie pięści, ale zaraz je obluźniła.- Jednak ją znasz, bo zdradziło cię twoje zachowanie.- odezwłem się, gdy zapanowała cisza.
- Nie, nie znam jej.- nadal się upierała, ale już swoje wiedziałem, więc postanowiłem zboczyć na inny temat.
- Okay nie chce mi sie drążyć już tego tematu, bo i tak wiem, że to ty ją nasłałaś. Dlaczego to zrobiłaś? Z zemsty, że cię rzuciłem? Uwierz mi, nie kochałem cię przez cały czas, gdy byliśmy razem. Wiesz od tej strony, to jeszcze się nie znałem, ale teraz wiem, że jesteś wielką suką, która miesza się w nieswoje sprawy!- teraz byłem już wściekły.- Mieszałaś się do mojego związku z Laurą, bo co?! Bo nie chciałem już z tobą być?! Że przejrzałem już na oczy i zrozumiałem, że nic do ciebie nie czuję?! Cieszę się, że Laura pojawiła się w tym mieście, bo teraz nie chciałbym już być z tobą! Zapamiętaj, już nie mieszaj się w moje życie, bo ty nie masz już do niego wstępu! Jeszcze taz zrobisz jakąś akcję, to tego bardzo pożałujesz!- krzyczałem i patrzyłem się na nią, a ona nic z tego sobie nie robiła.
- Co podasz mnie na policję?- zapytała z sarkazmem.
- Nie, ale obniżę twoją dumę. Teraz przyznaj się, że to ty wszystko robiłaś, a dam ci spokój i uwierz mi, ja i Laura będziemy razem i ty nas nie rozdzielisz!
- Już to zrobiłam, sądząc po tym, że do mnie przyszedłeś. Czyli wasz związek nie był tak mocny, na jaki się zdawał. Wstarczył tako drobiazg, a już nie jesteście razem.- wszystko mówiła z ironią, co jeszcze bardziej podniecało moją wściekłość. Jestem jak ogień, który wraz z wiatrem staje się coraz większy, potężniejszy i zajmuje caraz to większą powierzchnię. Tylko woda potrafi go ugasić. To Cathy jest tym wiatrem, a Laura wodą.
- Stało się tak, bo Laura jest bardzo uczulona na zdrady, bo jedną już przeżyła.- to zdanie skierowałem do Zack'a.
- Czyli uderzyłam w jej czuły punkt. Sorry, wasz czuły punkt.- odparła.
- Tak, ale i tak będziemy razem.
- Wątpię w to, bo pewnie znienawidzi cię tak, jak mnie.- odezwał się brunet.
- A żebyś wiedział, że mi wybaczy.- powiedziałem patrząc mu prosto w oczy.
- Tak? Jestem bardzo ciekawy.- odparł z przymrużonymi oczami.
- Zapamiętajcie tylko jednę rzecz. Nie mieszajcie się już w nasze życie!
- Dzięki nam macie bardzo ciekawie. Przynajmniej się nie nudzicie.- powiedziała Cathy.
- Tylko spróbujcie zrobić jeszcze jedną akcję.
- Wiesz zrobimy jeszcze jedną i tym razem ty będziesz najwięcej cierpiał.- odparła blondynka.
- Nie mam już ochoty was słuchać!
- To proszę bardzo, wyjście jest tam.- odezwał się brunet i krzywo się uśmiechnął, a ja już nie wytrzymałem i przywaliłem mu pięścią w twarz. Od ciosu upadł na podłogę. Od razu mi ulżyło, gdy się na nim wyladowałem, chociaż nie do końca. Wybiegłem z ich mieszkania, trzaskając drzwiami i szybko znalazłem się na zewnątrz budynku. Wsiadłem do samochodu i zacisnąłem na kierownicy dłonie, tak że były białe w knykciach. Próbowałem się uspokoić i nie chciałem myśleć o tym, co wydarzyło się przed chwilą. Oparłem głowę o zagłówek fotela i głęboko oddychałem. Zamknąłem oczy i starałem się o niczym nie myśleć, ale nie wychodziło mi to, bo zaraz pojwaiła mi się przed oczmi zapłakana Laura i jej wyraz twarzy, który miała, gdy mówiła to zdanie: ,,Ale ja ciebie nie. Z nami koniec.'' Te słowa cały czas teraz chodzą mi po głowie i nie mogę się ich pozbyć. Muszę zrobić coś, żeby mi przebaczyła. Tylko co? Musi to być coś naprawdę ogromnego. Chcę ją odzyskać, bo nie wyobrażam sobie życia bez niej. Dlaczego to wszytko akurat przytrafiło się nam? Dlaczego? Zazwyczaj to pytanie wydaje się bardzo proste, ale też czasami trudne. Ciekawe, czy Lau odbierze mój telefon? Wątpię, ale będę się tak długo starał ja odzyskać, że w końcu to zrobię. Nie ważne ile zajmie mi to czasu, ważne, że znowu będzie dobrze pomiędzy nami. Wycięgnąłem komórkę z kieszeni spodni i wybrałem jej numer. Nacisnąłem zieloną słuchwkę i czekałem na jakiś znak z jej strony. Niestety nie odebrała. Jeszcze raz spróbuję, ale było tak samo, jak za pierwszym razem. To jeszcze raz, bo w końcu do trzech razy sztuka. Nic. Głucho. Tym razem postanowiłem nagrać się jej na pocztę: ,,Hej Lau! Wiem, co o tym sądzisz, ale to nie było tak, jak myślisz. Bardzo żałuję, że to zobczyłaś, ale ja sam byłem zdzwiwony obecnością tej dziewczyny. Lau proszę wybacz mi, bo nie umiem bez ciebie żyć. Mam nadzieję, że jeszcze się zobczymy. Ps. Kocham cię i nigdy nie przestaną, ale teraz pewnie nie wierzysz w moje słowa. Twój na zawsze, Ross''. Gdy tylko skończyłem się nagrywać w moich oczach pojawiły się łzy. Co z tego, że jestem facetem, ale mogę też płakać. Po moim policzku spłynęła jedna łza, którą szybko starłem i ogarnąłem się. Wiedziałem, że nie będzie odbierała, ale przynajmniej próbowałem. Skoro Laura nie chce tego zrobić, to do niej pojadę. Odpaliłem samochód i kierowałem się w stronę jej domu.
****
W tym samym czasie...
★Laura★
Szybko wybiegłam z domu Lynch'ów i biegła na oślep do mojego, bo łzy zasłaniały mi całą widoczność. Miodliłam się, żeby tylko na nikogo nie wpaść. Zresztą Ross nawet mnie nie goni, ale ja uciekam. Widziałam jego wyraz twarzy, gdy powiedziałam, że go nie kocham i z nim zrywał. Dosłowie dostał paraliżu, bo nie poruszył żadną częścią ciała. Nie wiedziałam, że on może mnie zdradzić. Ufałam mu i kochałam. Nadal kocham i nie wiem, czy potrafię przestać. Jak on mógł zniszczyć nasz szczęśliwy związek? Mówił, że mnie kocha, a ta wczorajsza randka była niezwykała. Zapamiętałam jej każdy szczegół, ale teraz nie chciałebym nic pamiętać, bo sparwia mi to ogormny ból. Po chwili zorientowałam się, że przebiegłam już obok mojego domu, więc zawróciłam i weszłam do środka. Oczywiście nikogo nie ma, bo Van jest w pracy. Zaraz, zaraz, przecież jest jeszcze Raini. Pewnie śpi, bo pracuje na 10:00, ale pójdę sprawdzić. Weszłam na górę i otworzyłam delikatnie drzwi do jej pokoju. Spała, więc nie chciałam jej budzić z powodu moich problemów. Nie jestem aż taką egoistką. Szybko wycofałam się i zamknęłam drzwi, po czym poszłam do mojej sypialni. Od razu rzuciłam się na łóżko i wybuchnęłam gorzkim płaczem. Dlaczego on mi to zrobił? Dlaczego? Aż tak bardzo mnie nie lubi? Już sama nie wiem, co mam o tym myśleć. Ja i tak nie wyobrażam sobie życia bez niego, bo bez Ross'a nic nie ma sensu. Dlaczego aż tak bardzo się w nim zakochałam? Bo jest bardzo miłym, kochanym, torskliwym chłopakiem? Że nie potrafię przeżyć jednego dnia bez jego obecności? Bardzo, ale to bardzo go kocham. Ten ból jest nie do zniesinia. Czuję się jakby ktoś wyrwał mi serce i nie pozostawił ani śladu po jego obecności. Ból zapiera mi dech w piersiach. Nie chcę już o tym myśleć! Nie chce! Nie chce! Zaczęłam bić rękami w poduszkę, ale to nic nie pomogło, bo nadal moje myśli krążyły tylko koło Ross'a. Jak ja mam teraz żyć bez niego? Jak mam mu zaufać? Nie potrafię znonawidzić go tak, jak Zack'a, bo za bardzo mi na nim zależy. Boże, jak ja go kocham. Ta miłość do niego zaraz mnie wykończy! Ross, Ross, Ross... tylko to imię najbardziej utwkiło mi teraz w głowie. Mam dość już myślenia o nim. O tym, jak wyglądał, gdy weszłam do jego pokoju i zastałam go tam z jakąś dziewczyną. O tym, gdy mówiłam mu, że znim zrywam i go nie kocham. Chciałam, żeby przez te słowa poczuł, jak bardzo cierpię. Jak bardzo chciałabym się teraz do niego przytulić i żeby wszstko było po staremu. Ach, gdyby tak cofnąć czas. Co by było gdybym nie przyszła do niego rano po dostaniu jego SMS'a? Byłabym teraz w pracy i nie widziałabym go z tą dziewczyną. Może wtedy żyłabym w nieświadomości i nadal bylibyśmy razem? Chociaż pewnie dręczyłyby go wyrzuty sumienia i powiedziałby mi prawdę. Jednak nie wiem, co by było lepsze. Dlaczego przytrafiło się to akurat nam? Dlaczego? Niby takie proste pytanie, a ja nie umiem udzielić na nie odpowiedzi. Takie rozmyślania towarzyszyły mi przez jakieś pół godziny i nadal wracałam do tego samego punku wyjścia. Nadal nie umiałam odpowiedzieć na te wszystkie pytania które sobie zadałam. Po chwili z moich przemyślań obudził mnie dźwięk dzwoniącego telefonu. Kto to może być? Co jeśli to Ross? Jetem gotowa, żeby go usłyszeć? Drżącą ręką sięgnęm do kieszeni i wyciągnęłam komórkę. Spojrzałam na wyświetlacz i zobaczyłam imię: ,,♥Ross♥''. Odebrać czy nie? Co ja mam zrobić? Już miałam nacisnąć zeloną słuchwkę, ale powstrzymałam się i położyłam telefon na łóżku. Po chwili dzwonek przestał dzwonić i zapanowała cisza, którą znowu przerwał tamten dźwięk. Nie odbiorę, niech cierpi tak damo, jak ja. Oczywiście jeśli mnie naprawdę kocha, to będzie cierpiał. Gdy melodia się skończyła, myślałam, że już nie zadzwoni, ale jednak przeliczyłam się. Tym razem odezwała się moja poczta, a na dźwięk jego głosu moje serce zabiło nierównym, przyspieszonym rytmem. Usłyszałam wiadomość od niego: ,,Hej Lau! Wiem, co o tym sądzisz, ale to nie było tak, jak myślisz. Bardzo żałuję, że to zobczyłaś, ale ja sam byłem zdziwony obecnością tej dziewczyny. Lau proszę wybacz mi, bo nie umiem bez ciebie żyć. Mam nadzieję, że jeszcze się zobczymy. Ps. Kocham cię i nigdy nie przestanę, ale teraz pewnie nie wierzysz w moje słowa. Twój na zawsze, Ross''. Po wysłuchaniu tej wiadomości, w moich oczach pojawiły się łzy, które spływały teraz po policzkach. Moje serce uwierzyło temu, co powiedział i mówiło mi, żebym posłychała jego głosu, a rozum mówił, że przecież widziałam go z tą dziewczyną razem w łóżku, a ona była prawie naga. Moje serce i rozum kłóciło się ze sobą i nie wiedziałam już, którego z nich posłuchać. Nie będę słuchać żadnego. Może jednak posłuchać serca? Jejku ja już naprawdę nie wiem, co mam robić. Tak rozmyślałam chyba jakieś 10 minut, ale nie dało to żadnego rezultatu. Wciąż byłam w kropce i nie robiłam kroku naprzód. Po chwili usłyszałam dzwonek do drzwi, który podziałał na mnie, tak jakby ktoś wylał na mnie kubeł zimnej wody, bo natychmiast zerwałam się z miejsca. Kto to może być? Ross? Tylko nie on, bo nie jestem gotowa go zobaczyć. Zeszłam na dół, a po drodze zauważyłam Raini, która była w kuchni i jadła śniadanie. Już wstała i weszłam do pomieszczenia.
- Hej Raini.- przywitałam się, ale niewesoło.
- Lau, a co ty tu robisz? Nie powinnaś być w pracy?- spytała zdziwiona.
- Tak, ale zatrzymał mnie pewnien fakt.- odparłam i starałam się nie rozpłakać, bo znowu nachodziła mnie fala nieszczęścia.
- Rozumiem, że to musiał być poważny powód skoro płakałaś, co się stało?- spytała i ponownie zadzwonił dzwonek.
- Pójdziesz otworzyć? Jeśli to będzie Ross, to go tu nie wpuszczaj i powiedz, że mnie nie ma.- powiedziałam.
- Laura, wy pokłóciliście się?
- Coś w tym stylu, a teraz idź sprawdź kto przyszedł.- zaczęłam ją popędzać do wyjścia z kuchni.
- Okay, już idę.- odpowiedziała Raini i wyszła na korytarz, a ja oparłam się o balat szafki. Tylko, żeby nie był to Ross. Tylko, żeby nie był to Ross. Powtarzałam to cały czas, aż usłyszałam jego głos, dobiegający zza drzwi. Był na tyle głośny, że mogłam go usłyszeć.
- Hej Raini. Jest może Laura?- spytał i chyba wyczułam w jego tonie smutek. Może on naprawdę mnie nie zdradził? Och, przecież dobrze widziałam! Może miałam jakieś zwidy? Nie napewno nie. Już się w tym wszystkim zabardzo zagmatwałam.
- Hej Ross. Nie, Laury nie ma.- odparła czarnowłosa.
- Napewno jej nie ma?
- Na sto procent. Jest w pracy.- powiedziała. Oby w to uwierzył, bo jak tu wejdzie to już po mnie.
- A mógłbym wejść i sam sprawdzić?- spytał, a moje serce zamarło. Co ja mam teraz zrobić? Przecież, jak ucieknę, to mnie zobaczy. Czyli nici z ucieczki. Co mam zrobić? Myśl, Laura myśl! Niestety nic nie przychodziło mi do głowy. Teraz muszę tylko czekać, co powie na to Raini.
- Ross, mówię ci, że jej tu nie ma.
- A jednak chcę sprawdzić, bo raczej w takim stanie w jakim się znajdume nie poszłaby do pracy. Tak było, gdy spotkała Zack'a.- jak on mnie dobrze zna. Znając jego upór, zaraz tu wejdzie i mnie zobaczy, a ja nie jestem gotowa na spotkanie. Mam całą twarz czerwoną od płaczu i zaraz nadchodzi kolejna fala. Muszę być silna!
- Ross, ale jej tutaj nie ma.- odezwała się moja przyjaciółka.
- Och Raini pewnie teraz jej tylko chronisz.- odparł i po chwili usłyszałam trzask drzwi. Czyli Ross już tu jest! O nie! Pewnie teraz jest w salonie, bo jest najbliżej wejścia, zaraz jest kuchnia, czyli mijesce, w którym jestem ja. Nawet, gdybym chciała uciec nie mogę wykonać żadnego ruchu. Normalnie tak jakbym dostała paraliżu. Jakaś część mnie chciała go zobaczyć, a inna nie. Znowu toczyłam wewnętrzną walkę, która nie została rozstrzygnięta. Po chwili usłyszałam kroki zbliżające się do kuchni. Zdołałam tylko obrócić się w stronę szafek, żeby nie widział mojej twarzy. Słyszałam, jak podchodzi coraz bliżej mnie, aż w końcu poczułam jego oddech na karku. Zapragnęłam go przutulić, ale powstrzymałam się.
- Lau?- odezwał się, a po moich plecach przebiegły ciarki. Nie odezwzłam się ani słowem. Po chwili poczułam łzy w moich oczach, które zaraz przybrały na sile i rozpłakałam się. Miałam być silna, a tu rozklejam się na dźwięk mojego imienia.- Laura, proszę spójrz na mnie.- powiedział, ale ja nie poruszyłam się. Poczułam, że on robi to za mnie, bo odwrócił mnie w swoją stroną, ale nie spojrzałam na niego.- Lau, to nie było tak jak myślisz.- powiedział ze skruchą w głosie.
- A niby, jak to było?- odezałam się zachrypniętym od łez głosem.
- Tak, jak ci mówiłem, gdy się obudziłem zobaczyłem ją pierwszy raz na oczy, a wtedy przyszłaś ty, a skąd się u mnie wzięłaś?- spytał.
- Bo dostałam od ciebie SMS'a, w którym pisałeś, że mam do ciebie przyjść, bo chceszmi coś pokazać, czyli to miało być to?- odparłam, ale jeszcze ani razu na niego nie spojrzałam.
- Lau ja nie wysłałem ci żadnego SMS'a. Proszę uwierz mi.
- Jak mam ci uwierzyć skoro widziałam cię z dziewczyną która była prawie naga? No jak?- zapytam i wybuchnęłam gorzkim płaczem. Poczułam, że Ross starł mi łzy z jednego policzka. Tym razem jegi dotyk parzył mnie, więc odsunęłam się, a on zabrał szybko rękę.- Nie dotykaj mnie rozumiesz?!- krzyknęłam.- Jak mogłeś mi to zrobić i to jeszcze po takiej randce?! Co ja ci takiego zrobiłam?!- mówiłam głosnym tonem.
- Lau...- zaczął, ale szybko mu przerwałam.
- Nie mów tak do mnie po tym, co mi zrobiłeś.- powiedziałam i wyminęłam go. Uciekłam do swojego pokoju i zamknęłam się na klucz. Rzuciłam się na łóżko i wybuchnęłam niepohamowanym płaczem. Nie wiem, jak długo tak leżałam, ale wylałam z siebie już morze łez. Usłyszłam ciche pukanie do drzwi.
- Kto tam?- spytałam, ale ciężko było wypowiedzieć mi te dwa słowa. Odchrząknęłam, żeby brzemieć głośniej.
- To ja, Raini. Nie martw się Ross już poszedł, więc możesz mnie wpuścić.- odezwała się.
- Napewno go nie ma?- chciałam się upewnić.
- Napewno.- odparła czarnowłosa, więc zwlokłam się z łóżka i otworzyłam drzwi.- Lau muszisz mi natychmiast powiedzieć, co się między wami stało.- powiedziała zdecydowanie.
- Okay, może przez to poczuję się lepiej.- odpowiedziałam i usiadłam na łóżko, a Raini zrobiła to samo.
- Napewno poczujesz się lepiej, bo jak się komuś wygada, to tak zawsze jest. Będzie ci lżej. No mów.- odparła, a ja nie odezwałam się.- Laura, ja mogę siedzieć tu z tobą tak długo dopóki mi nie powiesz.
- Ale przecież dzisiaj pracujesz.
- Co tam praca, ty jestes ważniejsza.- powiedziała. Na tym właśnie polega przyjaźń. Na wzajemnym wspieraniu się, na wysłuchaniu tej drugiej osoby, na dawaniu sobie rad, na byciu w szczęściu i smutku. To również jest wspaniałe uczucie, ale miłość jest o wiele piękniejsza i mocniejsza.
- No więc...- zaczęłam i przerwałam, bo wiedziałam, że zaraz napłynie mnie kolejna fala bólu.
- Lau na powiedz w końcu.
- Okay. Rano dostałam SMS'a od Ross'a, w którym pisał, że chce mi coś pokazać. Akurat wtedy wychodziłam z domu do pracy, a miałam jeszcze czas, więc poszłam do niego. Gdy weszłam do jego pokoju zobaczyłam...- przerwałam, bo poczułam, jak do moich oczu dopływają łzy, których już nie umiem kontrolować, więc spłynęły mi po policzkach. Wzięłam pożądny wdech i kontynuowałam.- zobaczyłam w jego łóżku dziewczynę. Nawet nie wiesz, jak się wtedy poczułam. Poczułam, że cały świat jakby nagle przestał istnieć, a mój koszmar powrócił. Myślałam, że już nigdy nie doświadczę tego uczucia, ale jednak.- teraz już płakałam i nic z sobie z tego już nie robiłam. Pozwoliłam, żeby moje łzy płynęły swobodnie.- Wybiegłam, ale Ross mnie dogonił i powiedział, że nie było to tak, jak myślę, ale ja z nim zerwałam i powiedziałam, że go nie kocham.
- Och Lau, chodź przytul się.- odezwała się Raini i objęła mnie opiekuńczo ramionami, a ja płakałam, mocząc jej koszulkę.- Lau, ale on pobiegł za tobą i teraz do ciebie przyszedł, więc może rzeczywiście nie jest to tak, jak myślisz. Przecież on cię kocha i widziałam, że on cierpi, tak samo jak ty. Zobaczyłam w jego oczach ból i ogromny smutek. Lau może mu jednka zaufaj. Chyba nie chcesz zniszczyć waszej relacji, co?
- Nie, ale teraz potrzebuję czasu. Zresztą dobrze widziałam tą dziewczynę, więc, jak mam to traktować i to jeszcze po takiej romantycznej randce i pocałunku w deszczu.- ponownie wybuchnęłam gorzkim płaczem, a Raini głaskała mnie po plecach.
- Lau już cicho, spróbuj się uspokoić. Zobaczysz wszystko wróci do normy i znowu będziecie razem, tylko potrzebujecie trochę czasu na ochłonięcie po tym wszystkim.- mówiła spokojnym i troskliwym głosem, ale tylko trochę dodawało mi to otuchy. Tylko Ross umie mnie uspokoić i tylko on tak świetnie przytula i wtedy od razu czuję się lepiej. Jak mi go brakuje. Chciałabym cofnąć czas i ten dzień wykreśliś z kalendarza i wymazać z istnienia, bo wtedy oboje bylibyśmy szczęśliwi. Czy potrafię mu wybaczyć? Tak, bo bez niego nie wyobrażam sobie już życia. Teraz potrzebuję czasu, a późnej mam nadzieję, że będzie dobrze. Gdy myślałam tak pozytywnie o Ross'ie poczułam się dużo lepiej, czyli wystarczy, że o nim pomyślę i już jest dobrze? To naprawdę zaskakujące, ale to przez to, że go tak bardzo kocham.
- Już jest dobrze Raini.- odezwałam się po dłuższm milczeniu.
- Naprawdę? Nie wybuchniesz mi tu zaraz płaczem?- spytała.
- Tak, jest juz okay.- powiedziałam i otarłam policzki i oczy z łez. Starałam się też uśmiechnąć, ale chyba wyszedł mi z tego grymas.
- Mam pewnien pomysł.
- Jaki?
- Co ty na to, żeby ściągnąć do nas Vanessę i zrobić mały wypadzik na miasto?
- Nie ma na to ochoty, a Van przecież jest w pracy.
- Powiem, że mamy wyjątkowy stan i zaraz się zwolni z tego dnia. Zresztą dobrze ci to zrobi, bo nie mam zamiaru patrzeć, jak użlasz się nad sobą i swoim życiem.- powiedziała stanowczym głosem i wiem, że już nie popuści. Zresztą Raini ma rację, taki wypad na miasto dobrze mi zrobi. Nie mam już zamiaru dłużej płakać.
- Okay niech ci będzie, a może jeszcze weźmiemy Rydel?- spytałam.
- Pewnie, bo bez niej nie będzie to takie samo. To ty zadzwoń do Delly, a ja do Van.
- Dobra.- tym razem uśmiech już lepiej mi wyszedł. Wybrałam numer do blondynki i połączyłam się z nią. Chwilę poczekałam, aż w końcu usłyszałam jej wesoły głos. Jak oni wszyscy mogą tacy być? To jest chyba taka tajemnica Lynch'ów.
- Hej Lau.- powiedziała.
- Hej Rydel, masz może ochotę na mały wypad na miasto?
- Pewnie, a dlaczego cię to tak naszło?
- To był pomysł Raini. Chciała, żebym się trochę rozweseliła po tym, jak zerwałam z Ross'em. Chyba wiesz o tym?
- Tak wiem wszystko. Trzymasz się jakoś?
- Wiesz nie licząc poprzedniejszych wybuchów płaczu, to teraz odrobinę lepiej.- westchnęłam.
- Wiesz, że on tego nie zrobił, prawda?- spytała. Czyli Rydel też broni Ross'a? Najpierw Raini, teraz ona. Pewnie jeszcze Van będzie tak nastawiona. Nie wiem dlaczego tak jest.
- Nie wiem, ale teraz nie mam ochoty na spotkanie się z nim.
- Mam nadzieję, że wszystko wam się ułoży, bo nie mogę patrzeć, jak Ross chodzi taki struty i nie wychodzi ze swojego pokoju. Lau dam ci taką małą radę.- przerwała na chwilę, a ja czekałam na nią.- Daj mu to na spojnie wszystko wytłumaczyć, bo to naprawdę nie wyglądało, tak jak myślisz. Wiem, że możesz mi teraz nie wierzyć, ale ja ci niczego nie powiem, co on mi powiedział. Musisz z nim się spotać.
- Okay, ale nie teraz, nie jestem jeszcze gotowa na to.
- Rozumiem cię. To o której wychodzimy?
- Za chwilę, więc się szykuj.
- Okay, to do zobaczenia za chwilę.
- Pa Rydel.- odparłam i rozłączyłam się. Ta rozmowa dała mi wiele nowych rzeczy do zastanowienia, a teraz nie mam na nie czasu. Co Rydel wie od Ross'a? To pytanie chyba będzie mnie cały czas prześladowało. Ona mi nic nie powie, a z nim nie jestem w stanie się zobaczyć. No trudno jakoś to będzie. Westchnęłam i podeszłam do lustra i przeraziłam się. Moje odbicie wyglądało strasznie. Oczy napuchnięte od płaczu, a twarz cała czerwona. Jak ja mam w takim stanie wyjść do ludzi? Musiałabym nałożyć kilo makijażu na twarz, żeby to zamskować. Po chwili do mojego pokoju weszła Raini, która była już gotowa do wyjścia.
- I co Rydel idzie?- spytała.
- Tak, a co z Vanessą?
- Zwalnia się z pracy i do nas idzie. Mówiła, że musi kupić sobie jakąś sukienkę na spotknie z Luke'iem, na które dziś idzie.
- Raini, ale jak ja mam z takim wyglądem gdziekolwiek iść?
- Pomogę ci się umalować.
- Okay.- odparłam i usiadłam na krześle przed lustrem. Po 10 minutach mój wygląd był nawet przyzwioty.- Dzięki.
- Nie ma za co.- uśmiechnęła się do mnie i usłyszałyśmy dzwonek do drzwi. Zeszłyśmy na dół i otworzyłam. W wejściu stały Vanessa i Rydel.
- To co idziemy?- spytała blondynka.
- Tak.- ja i Raini odpowiedziałayśmy i wyszłyśmy z domu.
- Mam tylko jedna prośbę.- odezwałam się.
- Jaką?- zapytała Van.
- Nie pytajcie mnie o to, co zaszło pomiędzy Ross'em a mną, jeśli nie chcecie, żebym płakała, okay?
- Okay.- odparły wszystkie wspólnie.
- Ale mi musisz wszystko opowiedzieć w domu.- powiedziała moja siostra.
- Niech ci będzie.- wetchnęłam i poszłyśmy w kierunku jakiejś kawiarni. Później chodziłyśmy po sklepach, a Vanessa kupiłaa sobie sukienkę na spotkanie z Luke'iem. Po dwóch godzinach wróciłyśmy z powrotem do domu. Oczywiście musiałam opowiedzieć dzisiejszą historię i nie obyło się bez struminia łez i pocieszania mnie.
*******************
Hej wszystkim!!!
Nie spodziewaliście się takiego obrotu wydarzeń, prawda? Rozwaliłam Raurę. Czyli plan Cathy i Zack'a się wydał, a Ross się wściekł. Mam nadzieję, że nie zabijecie mnie za to, że Raura już nie jest razem. Zdradzę wam, że napweno w następnym rozdziale się nie pogodzi i jeszcze będzie się działo. Jestem zadowolona z całego tego rozdziału, nie licząc zniszcznia Raury, a najbardziej podobały mi się opisy uczuć. Mam nadzieję, że wam rownież przypadły do gustu. Liczę na komentarze i chciałabym, żeby pojawiło się ich więcej niż pod poprzednim rozdziałem, a było ich 6. Proszę komentujcie.
Do napisania!!! ;)
Obudziłem się i pierwsze, co zrobiłem to uśmiechnąłem się, bo przypomniał mi się wczorajszy wieczór z Laurą. Nie zapomnę tego do końca życia, a szczególnie tego pocałunek w deszczu. Jeszcze nigdy nie czułem się taki szczęśliwy. Przeciągnąłem i poczułem, że kogoś obejmuję. Zaraz, zaraz, co? Odwróciłem głowę i zobaczyłem obok siebie półnagą dziewczynę, która spała. Co ona tu właściwie robi? O nie tylko, żeby teraz nie weszła tu Laura, bo jeśli tak, to już mi nie wybaczy. Jak na zawołanie drzwi do mojego pokoju otworzyły się i zobaczyłem ją. Stała z otwartymymi ustami, a w jej oczach pojwaiły się łzy. O moja kochana Lau, jak ona będzie teraz cierpiała, zresztą ja też, jeśli mi nie wybaczy.
- Lau to nie tak, jak myślisz!- krzyknąłem, gdy wybiegła z mojego pokoju. Zerwałem się natychmiast z łóżka i pobiegłem za nią. Nie mogę jej przecież teraz stracić! Zbiegując po schodach potknęła się, ale utrzymała równowagę, ale dzięki temu zwolniła i mogłem ją dogonić. Złapałem ją za nadgarstek, ale chciała mi się wyrwać. Nie pozwoliłem jej na to, więc przyciągnąłem ją do siebie, ale szarpała się i biła moją klatkę swoimi małymi piąstkami. Płakała i to bardzo. Ona cierpi i ja cierpię. Odczuwam ten sam ból, co ona. Kto to nam zrobił?
- Lau, to nie było tak, gdy się...- zacząłem, ale przerwała mi.
- Tak, a niby jak to było?!- odparła z sarkazmem.
- Lau, gdy się obudziłem pierwszy raz zobaczyłem tą dziewczynę i wtedy ty weszłaś do mojego pokoju. Lau proszę uwierz mi.- powiedziałem, a pod koniec głos lekko załamał mi się. Tak zdecydowanie czuję to samo, co ona.
- Jak ja mam ci uwierzyć? Wiedziałeś, że jestem bardzo uczulona na takie sprawy. Ja poprosu...- zaczęła, ale głos jej się załamał i wybuchnęła niepochamowanym płaczem. Chciałem ją jakoś pocieszyć przytulając ją, ale Laura wyrwała mi się i podbiegła do drzwi.
- Lau ja nie mógłbym ci tego zrobić, bo cię kocham!- krzyknąłem, gdy już otwierała drzwi. Zadziałało, bo na chwilę znieruchomiała i tylko czekałem na jej reakcję. Po chwili odwróciła głowę w moja stronę z ogromnym smutkiem w oczach. Nigdy nie zapomnę wyrazu jej twarzy.
- Ale ja ciebie nie. Z nami koniec.- odparła i wbiegła trzaskając drzwiami. Nie mogłem się ruszyć po tym, co powiedziała. Zabolało i to cholernie zabolało. Chciaż wiem, że tak nie myśli, ale naprawdę zabolało mnie to. Po głowie cały czas wirowało to jej ostatnie zdanie. Tracąc ją, straciłem swoje serce, które należy do niej. Już nigdy nie pokocham tak żadnej dziewczyny. To jest niemożliwe, bo ja już nie wyobrażam sobie życia bez Laury. Bez jej uśmiechu. Bez jej rumieńców. Bez jej pięknych, dużych, brązowych oczy, które mnie hipnotyzują. Bez jej widoku, który zapiera mi dech w piersi. Bez niej moje życie nie ma sensu. Muszę ją odzyskać. Choćby samo zaufanie, jej przyjaźń, jej miłość. Choćby nie wiem ile by to wymagało muszę to zrobić. Tak, ale najpierw muszę dowiedzieć się kto przysłał do mnie tą dziewczynę. Otrzasnąłem się z transu w jaki wpadłem i poszedłem do mojego pokoju, w którym nadal siedziała ta blondynka, tylko ubrana.
- Kto cię tu do mnie przysłał?- spytałem.
- Nie powiem, bo mi nie wolno.- odparła.
- Co mam zrobić, żebyś mi powiedziała imię tej osoby?- niepewnie zapytałem, bo nie wiedziałem, co wymyśli.
- No nie wiem...- zastanawiała się.- O już wiem! Dasz mi jakąś twoją koszulkę z twoim autografem? Jestem fanka waszego zespołu.- odparła, a mi kamień spadł z serca, bo bałem się najgorszego.
- Okay, ale jeśli ja dam ci ją to zdradzisz tą osobę?- spytałem podejrzliwie.
- Pewnie. Zreszta zapłaciła mi tylko 15 dolców, a koszulka z twoim autografem jest więcej warta.
- Okay, niech będzie, że ci wierzę.- odpowiedziałem i zaczęłem szperać w mojej szafie w poszukiwaniu jakiegoś T-shirtu. Czyli tą osobą jest jakaś kobieta. Tylko kto? Żadna mi nie przychdzi do głowy. Może to Cathy? No nie wiem, ale tylko ona mnie najbardziej zna i wie gdzie mieszkam nawet, w którym pokoju. Nie mam żadnych wrogów, więc najprawdopodobniej to ona. Jeśli tak to zaraz pójdę do niej i dowiem się całej prawdy. Znalazłem koszulkę i podeszłem z nią do biurka, żeby ją podpisać. Zrobiłem to i niepewnie dałem ją dziewczynie.
- Dziękuję.- uśmiechnęła się do mnie.
- A teraz powiedz mi, jak nazywa się ta osoba, która cię tu przysłała?- spytałem i z niecierpliwością czekałem na odpowiedź, która długo nie padała.- No więc...- zacząłem.
- Ona nawet nie mówiła mi swojego imienia.- odparła.
- A jak wyglądała?
- Blondynka, niebieskie oczy, wysoka.- odpowiedziała, a opis należał tylko do jednej zanej mi osoby- Cathy. Po co ona to zrobiła? Z zemsty? Raczej tak, ale nie znam jej od tej strony, zresztą prawie jej nie znam. Nie wiem do czego jest zdolna.
- A nie miała ona przypadkiem na imię Cathy?- spytałem.
- No tak teraz już sobie przypomniałam. Tak zawołał ją taki brunet. Czyli jednak wiem, jak się nazywa.
- Dzięki, a tak wogóle, to jak się nazywasz?- zapytałem, bo może mi się to przydać.
- Keyla.- uśmiechnęła się do mnie.
- W takim razie, Keyla dziękuję ci za informacje.
- Spoko, czego nie robi się dla swojego ulubionego członka zespołu R5- uśmiechnęła się.
- A tak w ogóle, jak się tu dostałaś?- spytałem.
- Ona i taki brunet pomogli mi wejść na twój balkon, a później tylko weszłam do środka, bo miałeś otwarte drzwi balkonowe.
- Okay, a teraz idź już do siebie.- odparłem, a dziewczyna wyszła z mojego pokoju. To teraz muszę iść do Cathy. Nigdy jej nie wybaczę za to, co zrobiła mi i Laurze. Moja kochana Lau pewnie teraz płacze. Poszedłbym do niej zaraz, ale znając ją nie wpuści mnie do domu. To spróbuję zrobić później, bo najpierw muszę iść do Cathy. Chciałem wyjść już z pokoju i przypomniałem sobie, że nie jestem ubrany. Szybko ubrałem się i zbiegłem po schodach prosto do korytarza. W biegu założyłem adidasy, chwyciłem kluczyki od mojego samochodu i już miałem wyjść, gdy usłyszałem głos Rydel:
- Ross, a ty gdzie się wybierasz? Zaraz będzie śniadanie.- odezwała się.
- Muszę iść do Cathy.- powiedziałem szybko.
- Aha okay. Zaraz, zaraz, jak to do Cathy? Po co?- spytała.
- Później wszystko ci wytłumaczę.- odparłem i wybiegłem z domu tym samym unikając jej pytań. Wsiadłłem do auta i odjechałem. W 5 minut dotarłem na miejsce. Zaparkowałem pod blokiem i zamknąłem pojazd. Szybko pobiegłem na drugie piętro i stanąłem przed drzwiami jej mieszkania. Jak dawno mnie tu nie było, ale nie ważne. Zadzwoniłem dzwonkiem i czekałem aż ktoś otowrzy. Po chwili w drzwiach zobaczyłem jakiegoś bruneta. Jego wyraz twrzy nie wyglądał, żeby się cieszył, że tu jestem.
- Zastałem może Cathy?- spytałem.
- A po co ci ona?
- Nie twoja sprawa.- odpowiedziałem.
- A właśnie, że też moja.- odparł i przymrużuł oczy.
- Zack! Kto przyszedł?!- ze środka usłyszałem jej głos. Czyli to jest ten Zack, który zdradził Lau? Pewnie z nią współpracuje.
- Nikt ważny.- odparł.
- Ja przyszedłem!- krzyknąłem i do moich uszu dobiegł dźwięk tłuczącego się szkła. Pewnie zaskoczyła się moją wizytą.
- Nie chcę, żeby on tu był. Zack powiedz mu, żeby wyszedł!
- Nie słuyszałeś wynoś się z tąd.- syknął i chciał już zamknąć drzwi, ale byłem szybszy, bo dałem nogę między nie a próg blokując drzwi.
- Nie pójdę z tąd dopóki ona nie powie mi wszystkiego.- powiedziałem, mocno odpychając bruneta i wszedłem do środka. Skierowałem się do kuchni i tam zastałem Cathy, która opierała się o blat szafki i miała zdzwiony wyraz twarzy.
- Cześć Cathy. Nie spodziewałaś się, że do ciebie przyjdę, co?- spytałem z ironią.
- Nie.- odparła.
- Cathy mam go stąd zabrać?- spytał Zack. Już go nie lubię.
- Ja stąd się nigdzie nie wybieram dopóki nie dowiem się, co jest grane.- powiedziałem do obojga.
- Ale ja nie mam ci nic do powiedzenia.- odparła blondynka.
- Coś mi się wydaje, że masz i to dużo.- odpowiedziałem, a moja złość wzrastała z każdym zdaniem, które wypowidziało jedno z nich.
- My nie będziemy ci się z niczego tłumaczyć, bo nie wiemy, o co chodzi.- odezwał się brunet.
- Tak? To skąd u mnie wzięła się Kayla, co?- spytałem Cathy, a ona zacisnęła dłoń w pięść.
- A to suka, powiedziała mu.- odparła bardzo cicho, ale usłyszałem to. Czyli mam pewność, że to wszystko wymyśliła Cathy. Teraz tylko muszę od niej coś wyciągnąć.
- O czyli widzę, że się znacie.- zaśmiałem się sarkastycznie.
- Nie, nie znam jej.
- Jednak coś mi sie wydaje, że tak, bo ona zdradziła mi twoje imię za moją koszulkę z autografem.- postanowiłem grać na jej uczuciach, których nie umie za dobrze kryć i wydobyć coś z niej podstępem. Gdy tylko usłyszała, co powiedziałem widocznie się zezłościła, bo mocno zacisnęła dwie pięści, ale zaraz je obluźniła.- Jednak ją znasz, bo zdradziło cię twoje zachowanie.- odezwłem się, gdy zapanowała cisza.
- Nie, nie znam jej.- nadal się upierała, ale już swoje wiedziałem, więc postanowiłem zboczyć na inny temat.
- Okay nie chce mi sie drążyć już tego tematu, bo i tak wiem, że to ty ją nasłałaś. Dlaczego to zrobiłaś? Z zemsty, że cię rzuciłem? Uwierz mi, nie kochałem cię przez cały czas, gdy byliśmy razem. Wiesz od tej strony, to jeszcze się nie znałem, ale teraz wiem, że jesteś wielką suką, która miesza się w nieswoje sprawy!- teraz byłem już wściekły.- Mieszałaś się do mojego związku z Laurą, bo co?! Bo nie chciałem już z tobą być?! Że przejrzałem już na oczy i zrozumiałem, że nic do ciebie nie czuję?! Cieszę się, że Laura pojawiła się w tym mieście, bo teraz nie chciałbym już być z tobą! Zapamiętaj, już nie mieszaj się w moje życie, bo ty nie masz już do niego wstępu! Jeszcze taz zrobisz jakąś akcję, to tego bardzo pożałujesz!- krzyczałem i patrzyłem się na nią, a ona nic z tego sobie nie robiła.
- Co podasz mnie na policję?- zapytała z sarkazmem.
- Nie, ale obniżę twoją dumę. Teraz przyznaj się, że to ty wszystko robiłaś, a dam ci spokój i uwierz mi, ja i Laura będziemy razem i ty nas nie rozdzielisz!
- Już to zrobiłam, sądząc po tym, że do mnie przyszedłeś. Czyli wasz związek nie był tak mocny, na jaki się zdawał. Wstarczył tako drobiazg, a już nie jesteście razem.- wszystko mówiła z ironią, co jeszcze bardziej podniecało moją wściekłość. Jestem jak ogień, który wraz z wiatrem staje się coraz większy, potężniejszy i zajmuje caraz to większą powierzchnię. Tylko woda potrafi go ugasić. To Cathy jest tym wiatrem, a Laura wodą.
- Stało się tak, bo Laura jest bardzo uczulona na zdrady, bo jedną już przeżyła.- to zdanie skierowałem do Zack'a.
- Czyli uderzyłam w jej czuły punkt. Sorry, wasz czuły punkt.- odparła.
- Tak, ale i tak będziemy razem.
- Wątpię w to, bo pewnie znienawidzi cię tak, jak mnie.- odezwał się brunet.
- A żebyś wiedział, że mi wybaczy.- powiedziałem patrząc mu prosto w oczy.
- Tak? Jestem bardzo ciekawy.- odparł z przymrużonymi oczami.
- Zapamiętajcie tylko jednę rzecz. Nie mieszajcie się już w nasze życie!
- Dzięki nam macie bardzo ciekawie. Przynajmniej się nie nudzicie.- powiedziała Cathy.
- Tylko spróbujcie zrobić jeszcze jedną akcję.
- Wiesz zrobimy jeszcze jedną i tym razem ty będziesz najwięcej cierpiał.- odparła blondynka.
- Nie mam już ochoty was słuchać!
- To proszę bardzo, wyjście jest tam.- odezwał się brunet i krzywo się uśmiechnął, a ja już nie wytrzymałem i przywaliłem mu pięścią w twarz. Od ciosu upadł na podłogę. Od razu mi ulżyło, gdy się na nim wyladowałem, chociaż nie do końca. Wybiegłem z ich mieszkania, trzaskając drzwiami i szybko znalazłem się na zewnątrz budynku. Wsiadłem do samochodu i zacisnąłem na kierownicy dłonie, tak że były białe w knykciach. Próbowałem się uspokoić i nie chciałem myśleć o tym, co wydarzyło się przed chwilą. Oparłem głowę o zagłówek fotela i głęboko oddychałem. Zamknąłem oczy i starałem się o niczym nie myśleć, ale nie wychodziło mi to, bo zaraz pojwaiła mi się przed oczmi zapłakana Laura i jej wyraz twarzy, który miała, gdy mówiła to zdanie: ,,Ale ja ciebie nie. Z nami koniec.'' Te słowa cały czas teraz chodzą mi po głowie i nie mogę się ich pozbyć. Muszę zrobić coś, żeby mi przebaczyła. Tylko co? Musi to być coś naprawdę ogromnego. Chcę ją odzyskać, bo nie wyobrażam sobie życia bez niej. Dlaczego to wszytko akurat przytrafiło się nam? Dlaczego? Zazwyczaj to pytanie wydaje się bardzo proste, ale też czasami trudne. Ciekawe, czy Lau odbierze mój telefon? Wątpię, ale będę się tak długo starał ja odzyskać, że w końcu to zrobię. Nie ważne ile zajmie mi to czasu, ważne, że znowu będzie dobrze pomiędzy nami. Wycięgnąłem komórkę z kieszeni spodni i wybrałem jej numer. Nacisnąłem zieloną słuchwkę i czekałem na jakiś znak z jej strony. Niestety nie odebrała. Jeszcze raz spróbuję, ale było tak samo, jak za pierwszym razem. To jeszcze raz, bo w końcu do trzech razy sztuka. Nic. Głucho. Tym razem postanowiłem nagrać się jej na pocztę: ,,Hej Lau! Wiem, co o tym sądzisz, ale to nie było tak, jak myślisz. Bardzo żałuję, że to zobczyłaś, ale ja sam byłem zdzwiwony obecnością tej dziewczyny. Lau proszę wybacz mi, bo nie umiem bez ciebie żyć. Mam nadzieję, że jeszcze się zobczymy. Ps. Kocham cię i nigdy nie przestaną, ale teraz pewnie nie wierzysz w moje słowa. Twój na zawsze, Ross''. Gdy tylko skończyłem się nagrywać w moich oczach pojawiły się łzy. Co z tego, że jestem facetem, ale mogę też płakać. Po moim policzku spłynęła jedna łza, którą szybko starłem i ogarnąłem się. Wiedziałem, że nie będzie odbierała, ale przynajmniej próbowałem. Skoro Laura nie chce tego zrobić, to do niej pojadę. Odpaliłem samochód i kierowałem się w stronę jej domu.
****
W tym samym czasie...
★Laura★
Szybko wybiegłam z domu Lynch'ów i biegła na oślep do mojego, bo łzy zasłaniały mi całą widoczność. Miodliłam się, żeby tylko na nikogo nie wpaść. Zresztą Ross nawet mnie nie goni, ale ja uciekam. Widziałam jego wyraz twarzy, gdy powiedziałam, że go nie kocham i z nim zrywał. Dosłowie dostał paraliżu, bo nie poruszył żadną częścią ciała. Nie wiedziałam, że on może mnie zdradzić. Ufałam mu i kochałam. Nadal kocham i nie wiem, czy potrafię przestać. Jak on mógł zniszczyć nasz szczęśliwy związek? Mówił, że mnie kocha, a ta wczorajsza randka była niezwykała. Zapamiętałam jej każdy szczegół, ale teraz nie chciałebym nic pamiętać, bo sparwia mi to ogormny ból. Po chwili zorientowałam się, że przebiegłam już obok mojego domu, więc zawróciłam i weszłam do środka. Oczywiście nikogo nie ma, bo Van jest w pracy. Zaraz, zaraz, przecież jest jeszcze Raini. Pewnie śpi, bo pracuje na 10:00, ale pójdę sprawdzić. Weszłam na górę i otworzyłam delikatnie drzwi do jej pokoju. Spała, więc nie chciałam jej budzić z powodu moich problemów. Nie jestem aż taką egoistką. Szybko wycofałam się i zamknęłam drzwi, po czym poszłam do mojej sypialni. Od razu rzuciłam się na łóżko i wybuchnęłam gorzkim płaczem. Dlaczego on mi to zrobił? Dlaczego? Aż tak bardzo mnie nie lubi? Już sama nie wiem, co mam o tym myśleć. Ja i tak nie wyobrażam sobie życia bez niego, bo bez Ross'a nic nie ma sensu. Dlaczego aż tak bardzo się w nim zakochałam? Bo jest bardzo miłym, kochanym, torskliwym chłopakiem? Że nie potrafię przeżyć jednego dnia bez jego obecności? Bardzo, ale to bardzo go kocham. Ten ból jest nie do zniesinia. Czuję się jakby ktoś wyrwał mi serce i nie pozostawił ani śladu po jego obecności. Ból zapiera mi dech w piersiach. Nie chcę już o tym myśleć! Nie chce! Nie chce! Zaczęłam bić rękami w poduszkę, ale to nic nie pomogło, bo nadal moje myśli krążyły tylko koło Ross'a. Jak ja mam teraz żyć bez niego? Jak mam mu zaufać? Nie potrafię znonawidzić go tak, jak Zack'a, bo za bardzo mi na nim zależy. Boże, jak ja go kocham. Ta miłość do niego zaraz mnie wykończy! Ross, Ross, Ross... tylko to imię najbardziej utwkiło mi teraz w głowie. Mam dość już myślenia o nim. O tym, jak wyglądał, gdy weszłam do jego pokoju i zastałam go tam z jakąś dziewczyną. O tym, gdy mówiłam mu, że znim zrywam i go nie kocham. Chciałam, żeby przez te słowa poczuł, jak bardzo cierpię. Jak bardzo chciałabym się teraz do niego przytulić i żeby wszstko było po staremu. Ach, gdyby tak cofnąć czas. Co by było gdybym nie przyszła do niego rano po dostaniu jego SMS'a? Byłabym teraz w pracy i nie widziałabym go z tą dziewczyną. Może wtedy żyłabym w nieświadomości i nadal bylibyśmy razem? Chociaż pewnie dręczyłyby go wyrzuty sumienia i powiedziałby mi prawdę. Jednak nie wiem, co by było lepsze. Dlaczego przytrafiło się to akurat nam? Dlaczego? Niby takie proste pytanie, a ja nie umiem udzielić na nie odpowiedzi. Takie rozmyślania towarzyszyły mi przez jakieś pół godziny i nadal wracałam do tego samego punku wyjścia. Nadal nie umiałam odpowiedzieć na te wszystkie pytania które sobie zadałam. Po chwili z moich przemyślań obudził mnie dźwięk dzwoniącego telefonu. Kto to może być? Co jeśli to Ross? Jetem gotowa, żeby go usłyszeć? Drżącą ręką sięgnęm do kieszeni i wyciągnęłam komórkę. Spojrzałam na wyświetlacz i zobaczyłam imię: ,,♥Ross♥''. Odebrać czy nie? Co ja mam zrobić? Już miałam nacisnąć zeloną słuchwkę, ale powstrzymałam się i położyłam telefon na łóżku. Po chwili dzwonek przestał dzwonić i zapanowała cisza, którą znowu przerwał tamten dźwięk. Nie odbiorę, niech cierpi tak damo, jak ja. Oczywiście jeśli mnie naprawdę kocha, to będzie cierpiał. Gdy melodia się skończyła, myślałam, że już nie zadzwoni, ale jednak przeliczyłam się. Tym razem odezwała się moja poczta, a na dźwięk jego głosu moje serce zabiło nierównym, przyspieszonym rytmem. Usłyszałam wiadomość od niego: ,,Hej Lau! Wiem, co o tym sądzisz, ale to nie było tak, jak myślisz. Bardzo żałuję, że to zobczyłaś, ale ja sam byłem zdziwony obecnością tej dziewczyny. Lau proszę wybacz mi, bo nie umiem bez ciebie żyć. Mam nadzieję, że jeszcze się zobczymy. Ps. Kocham cię i nigdy nie przestanę, ale teraz pewnie nie wierzysz w moje słowa. Twój na zawsze, Ross''. Po wysłuchaniu tej wiadomości, w moich oczach pojawiły się łzy, które spływały teraz po policzkach. Moje serce uwierzyło temu, co powiedział i mówiło mi, żebym posłychała jego głosu, a rozum mówił, że przecież widziałam go z tą dziewczyną razem w łóżku, a ona była prawie naga. Moje serce i rozum kłóciło się ze sobą i nie wiedziałam już, którego z nich posłuchać. Nie będę słuchać żadnego. Może jednak posłuchać serca? Jejku ja już naprawdę nie wiem, co mam robić. Tak rozmyślałam chyba jakieś 10 minut, ale nie dało to żadnego rezultatu. Wciąż byłam w kropce i nie robiłam kroku naprzód. Po chwili usłyszałam dzwonek do drzwi, który podziałał na mnie, tak jakby ktoś wylał na mnie kubeł zimnej wody, bo natychmiast zerwałam się z miejsca. Kto to może być? Ross? Tylko nie on, bo nie jestem gotowa go zobaczyć. Zeszłam na dół, a po drodze zauważyłam Raini, która była w kuchni i jadła śniadanie. Już wstała i weszłam do pomieszczenia.
- Hej Raini.- przywitałam się, ale niewesoło.
- Lau, a co ty tu robisz? Nie powinnaś być w pracy?- spytała zdziwiona.
- Tak, ale zatrzymał mnie pewnien fakt.- odparłam i starałam się nie rozpłakać, bo znowu nachodziła mnie fala nieszczęścia.
- Rozumiem, że to musiał być poważny powód skoro płakałaś, co się stało?- spytała i ponownie zadzwonił dzwonek.
- Pójdziesz otworzyć? Jeśli to będzie Ross, to go tu nie wpuszczaj i powiedz, że mnie nie ma.- powiedziałam.
- Laura, wy pokłóciliście się?
- Coś w tym stylu, a teraz idź sprawdź kto przyszedł.- zaczęłam ją popędzać do wyjścia z kuchni.
- Okay, już idę.- odpowiedziała Raini i wyszła na korytarz, a ja oparłam się o balat szafki. Tylko, żeby nie był to Ross. Tylko, żeby nie był to Ross. Powtarzałam to cały czas, aż usłyszałam jego głos, dobiegający zza drzwi. Był na tyle głośny, że mogłam go usłyszeć.
- Hej Raini. Jest może Laura?- spytał i chyba wyczułam w jego tonie smutek. Może on naprawdę mnie nie zdradził? Och, przecież dobrze widziałam! Może miałam jakieś zwidy? Nie napewno nie. Już się w tym wszystkim zabardzo zagmatwałam.
- Hej Ross. Nie, Laury nie ma.- odparła czarnowłosa.
- Napewno jej nie ma?
- Na sto procent. Jest w pracy.- powiedziała. Oby w to uwierzył, bo jak tu wejdzie to już po mnie.
- A mógłbym wejść i sam sprawdzić?- spytał, a moje serce zamarło. Co ja mam teraz zrobić? Przecież, jak ucieknę, to mnie zobaczy. Czyli nici z ucieczki. Co mam zrobić? Myśl, Laura myśl! Niestety nic nie przychodziło mi do głowy. Teraz muszę tylko czekać, co powie na to Raini.
- Ross, mówię ci, że jej tu nie ma.
- A jednak chcę sprawdzić, bo raczej w takim stanie w jakim się znajdume nie poszłaby do pracy. Tak było, gdy spotkała Zack'a.- jak on mnie dobrze zna. Znając jego upór, zaraz tu wejdzie i mnie zobaczy, a ja nie jestem gotowa na spotkanie. Mam całą twarz czerwoną od płaczu i zaraz nadchodzi kolejna fala. Muszę być silna!
- Ross, ale jej tutaj nie ma.- odezwała się moja przyjaciółka.
- Och Raini pewnie teraz jej tylko chronisz.- odparł i po chwili usłyszałam trzask drzwi. Czyli Ross już tu jest! O nie! Pewnie teraz jest w salonie, bo jest najbliżej wejścia, zaraz jest kuchnia, czyli mijesce, w którym jestem ja. Nawet, gdybym chciała uciec nie mogę wykonać żadnego ruchu. Normalnie tak jakbym dostała paraliżu. Jakaś część mnie chciała go zobaczyć, a inna nie. Znowu toczyłam wewnętrzną walkę, która nie została rozstrzygnięta. Po chwili usłyszałam kroki zbliżające się do kuchni. Zdołałam tylko obrócić się w stronę szafek, żeby nie widział mojej twarzy. Słyszałam, jak podchodzi coraz bliżej mnie, aż w końcu poczułam jego oddech na karku. Zapragnęłam go przutulić, ale powstrzymałam się.
- Lau?- odezwał się, a po moich plecach przebiegły ciarki. Nie odezwzłam się ani słowem. Po chwili poczułam łzy w moich oczach, które zaraz przybrały na sile i rozpłakałam się. Miałam być silna, a tu rozklejam się na dźwięk mojego imienia.- Laura, proszę spójrz na mnie.- powiedział, ale ja nie poruszyłam się. Poczułam, że on robi to za mnie, bo odwrócił mnie w swoją stroną, ale nie spojrzałam na niego.- Lau, to nie było tak jak myślisz.- powiedział ze skruchą w głosie.
- A niby, jak to było?- odezałam się zachrypniętym od łez głosem.
- Tak, jak ci mówiłem, gdy się obudziłem zobaczyłem ją pierwszy raz na oczy, a wtedy przyszłaś ty, a skąd się u mnie wzięłaś?- spytał.
- Bo dostałam od ciebie SMS'a, w którym pisałeś, że mam do ciebie przyjść, bo chceszmi coś pokazać, czyli to miało być to?- odparłam, ale jeszcze ani razu na niego nie spojrzałam.
- Lau ja nie wysłałem ci żadnego SMS'a. Proszę uwierz mi.
- Jak mam ci uwierzyć skoro widziałam cię z dziewczyną która była prawie naga? No jak?- zapytam i wybuchnęłam gorzkim płaczem. Poczułam, że Ross starł mi łzy z jednego policzka. Tym razem jegi dotyk parzył mnie, więc odsunęłam się, a on zabrał szybko rękę.- Nie dotykaj mnie rozumiesz?!- krzyknęłam.- Jak mogłeś mi to zrobić i to jeszcze po takiej randce?! Co ja ci takiego zrobiłam?!- mówiłam głosnym tonem.
- Lau...- zaczął, ale szybko mu przerwałam.
- Nie mów tak do mnie po tym, co mi zrobiłeś.- powiedziałam i wyminęłam go. Uciekłam do swojego pokoju i zamknęłam się na klucz. Rzuciłam się na łóżko i wybuchnęłam niepohamowanym płaczem. Nie wiem, jak długo tak leżałam, ale wylałam z siebie już morze łez. Usłyszłam ciche pukanie do drzwi.
- Kto tam?- spytałam, ale ciężko było wypowiedzieć mi te dwa słowa. Odchrząknęłam, żeby brzemieć głośniej.
- To ja, Raini. Nie martw się Ross już poszedł, więc możesz mnie wpuścić.- odezwała się.
- Napewno go nie ma?- chciałam się upewnić.
- Napewno.- odparła czarnowłosa, więc zwlokłam się z łóżka i otworzyłam drzwi.- Lau muszisz mi natychmiast powiedzieć, co się między wami stało.- powiedziała zdecydowanie.
- Okay, może przez to poczuję się lepiej.- odpowiedziałam i usiadłam na łóżko, a Raini zrobiła to samo.
- Napewno poczujesz się lepiej, bo jak się komuś wygada, to tak zawsze jest. Będzie ci lżej. No mów.- odparła, a ja nie odezwałam się.- Laura, ja mogę siedzieć tu z tobą tak długo dopóki mi nie powiesz.
- Ale przecież dzisiaj pracujesz.
- Co tam praca, ty jestes ważniejsza.- powiedziała. Na tym właśnie polega przyjaźń. Na wzajemnym wspieraniu się, na wysłuchaniu tej drugiej osoby, na dawaniu sobie rad, na byciu w szczęściu i smutku. To również jest wspaniałe uczucie, ale miłość jest o wiele piękniejsza i mocniejsza.
- No więc...- zaczęłam i przerwałam, bo wiedziałam, że zaraz napłynie mnie kolejna fala bólu.
- Lau na powiedz w końcu.
- Okay. Rano dostałam SMS'a od Ross'a, w którym pisał, że chce mi coś pokazać. Akurat wtedy wychodziłam z domu do pracy, a miałam jeszcze czas, więc poszłam do niego. Gdy weszłam do jego pokoju zobaczyłam...- przerwałam, bo poczułam, jak do moich oczu dopływają łzy, których już nie umiem kontrolować, więc spłynęły mi po policzkach. Wzięłam pożądny wdech i kontynuowałam.- zobaczyłam w jego łóżku dziewczynę. Nawet nie wiesz, jak się wtedy poczułam. Poczułam, że cały świat jakby nagle przestał istnieć, a mój koszmar powrócił. Myślałam, że już nigdy nie doświadczę tego uczucia, ale jednak.- teraz już płakałam i nic z sobie z tego już nie robiłam. Pozwoliłam, żeby moje łzy płynęły swobodnie.- Wybiegłam, ale Ross mnie dogonił i powiedział, że nie było to tak, jak myślę, ale ja z nim zerwałam i powiedziałam, że go nie kocham.
- Och Lau, chodź przytul się.- odezwała się Raini i objęła mnie opiekuńczo ramionami, a ja płakałam, mocząc jej koszulkę.- Lau, ale on pobiegł za tobą i teraz do ciebie przyszedł, więc może rzeczywiście nie jest to tak, jak myślisz. Przecież on cię kocha i widziałam, że on cierpi, tak samo jak ty. Zobaczyłam w jego oczach ból i ogromny smutek. Lau może mu jednka zaufaj. Chyba nie chcesz zniszczyć waszej relacji, co?
- Nie, ale teraz potrzebuję czasu. Zresztą dobrze widziałam tą dziewczynę, więc, jak mam to traktować i to jeszcze po takiej romantycznej randce i pocałunku w deszczu.- ponownie wybuchnęłam gorzkim płaczem, a Raini głaskała mnie po plecach.
- Lau już cicho, spróbuj się uspokoić. Zobaczysz wszystko wróci do normy i znowu będziecie razem, tylko potrzebujecie trochę czasu na ochłonięcie po tym wszystkim.- mówiła spokojnym i troskliwym głosem, ale tylko trochę dodawało mi to otuchy. Tylko Ross umie mnie uspokoić i tylko on tak świetnie przytula i wtedy od razu czuję się lepiej. Jak mi go brakuje. Chciałabym cofnąć czas i ten dzień wykreśliś z kalendarza i wymazać z istnienia, bo wtedy oboje bylibyśmy szczęśliwi. Czy potrafię mu wybaczyć? Tak, bo bez niego nie wyobrażam sobie już życia. Teraz potrzebuję czasu, a późnej mam nadzieję, że będzie dobrze. Gdy myślałam tak pozytywnie o Ross'ie poczułam się dużo lepiej, czyli wystarczy, że o nim pomyślę i już jest dobrze? To naprawdę zaskakujące, ale to przez to, że go tak bardzo kocham.
- Już jest dobrze Raini.- odezwałam się po dłuższm milczeniu.
- Naprawdę? Nie wybuchniesz mi tu zaraz płaczem?- spytała.
- Tak, jest juz okay.- powiedziałam i otarłam policzki i oczy z łez. Starałam się też uśmiechnąć, ale chyba wyszedł mi z tego grymas.
- Mam pewnien pomysł.
- Jaki?
- Co ty na to, żeby ściągnąć do nas Vanessę i zrobić mały wypadzik na miasto?
- Nie ma na to ochoty, a Van przecież jest w pracy.
- Powiem, że mamy wyjątkowy stan i zaraz się zwolni z tego dnia. Zresztą dobrze ci to zrobi, bo nie mam zamiaru patrzeć, jak użlasz się nad sobą i swoim życiem.- powiedziała stanowczym głosem i wiem, że już nie popuści. Zresztą Raini ma rację, taki wypad na miasto dobrze mi zrobi. Nie mam już zamiaru dłużej płakać.
- Okay niech ci będzie, a może jeszcze weźmiemy Rydel?- spytałam.
- Pewnie, bo bez niej nie będzie to takie samo. To ty zadzwoń do Delly, a ja do Van.
- Dobra.- tym razem uśmiech już lepiej mi wyszedł. Wybrałam numer do blondynki i połączyłam się z nią. Chwilę poczekałam, aż w końcu usłyszałam jej wesoły głos. Jak oni wszyscy mogą tacy być? To jest chyba taka tajemnica Lynch'ów.
- Hej Lau.- powiedziała.
- Hej Rydel, masz może ochotę na mały wypad na miasto?
- Pewnie, a dlaczego cię to tak naszło?
- To był pomysł Raini. Chciała, żebym się trochę rozweseliła po tym, jak zerwałam z Ross'em. Chyba wiesz o tym?
- Tak wiem wszystko. Trzymasz się jakoś?
- Wiesz nie licząc poprzedniejszych wybuchów płaczu, to teraz odrobinę lepiej.- westchnęłam.
- Wiesz, że on tego nie zrobił, prawda?- spytała. Czyli Rydel też broni Ross'a? Najpierw Raini, teraz ona. Pewnie jeszcze Van będzie tak nastawiona. Nie wiem dlaczego tak jest.
- Nie wiem, ale teraz nie mam ochoty na spotkanie się z nim.
- Mam nadzieję, że wszystko wam się ułoży, bo nie mogę patrzeć, jak Ross chodzi taki struty i nie wychodzi ze swojego pokoju. Lau dam ci taką małą radę.- przerwała na chwilę, a ja czekałam na nią.- Daj mu to na spojnie wszystko wytłumaczyć, bo to naprawdę nie wyglądało, tak jak myślisz. Wiem, że możesz mi teraz nie wierzyć, ale ja ci niczego nie powiem, co on mi powiedział. Musisz z nim się spotać.
- Okay, ale nie teraz, nie jestem jeszcze gotowa na to.
- Rozumiem cię. To o której wychodzimy?
- Za chwilę, więc się szykuj.
- Okay, to do zobaczenia za chwilę.
- Pa Rydel.- odparłam i rozłączyłam się. Ta rozmowa dała mi wiele nowych rzeczy do zastanowienia, a teraz nie mam na nie czasu. Co Rydel wie od Ross'a? To pytanie chyba będzie mnie cały czas prześladowało. Ona mi nic nie powie, a z nim nie jestem w stanie się zobaczyć. No trudno jakoś to będzie. Westchnęłam i podeszłam do lustra i przeraziłam się. Moje odbicie wyglądało strasznie. Oczy napuchnięte od płaczu, a twarz cała czerwona. Jak ja mam w takim stanie wyjść do ludzi? Musiałabym nałożyć kilo makijażu na twarz, żeby to zamskować. Po chwili do mojego pokoju weszła Raini, która była już gotowa do wyjścia.
- I co Rydel idzie?- spytała.
- Tak, a co z Vanessą?
- Zwalnia się z pracy i do nas idzie. Mówiła, że musi kupić sobie jakąś sukienkę na spotknie z Luke'iem, na które dziś idzie.
- Raini, ale jak ja mam z takim wyglądem gdziekolwiek iść?
- Pomogę ci się umalować.
- Okay.- odparłam i usiadłam na krześle przed lustrem. Po 10 minutach mój wygląd był nawet przyzwioty.- Dzięki.
- Nie ma za co.- uśmiechnęła się do mnie i usłyszałyśmy dzwonek do drzwi. Zeszłyśmy na dół i otworzyłam. W wejściu stały Vanessa i Rydel.
- To co idziemy?- spytała blondynka.
- Tak.- ja i Raini odpowiedziałayśmy i wyszłyśmy z domu.
- Mam tylko jedna prośbę.- odezwałam się.
- Jaką?- zapytała Van.
- Nie pytajcie mnie o to, co zaszło pomiędzy Ross'em a mną, jeśli nie chcecie, żebym płakała, okay?
- Okay.- odparły wszystkie wspólnie.
- Ale mi musisz wszystko opowiedzieć w domu.- powiedziała moja siostra.
- Niech ci będzie.- wetchnęłam i poszłyśmy w kierunku jakiejś kawiarni. Później chodziłyśmy po sklepach, a Vanessa kupiłaa sobie sukienkę na spotkanie z Luke'iem. Po dwóch godzinach wróciłyśmy z powrotem do domu. Oczywiście musiałam opowiedzieć dzisiejszą historię i nie obyło się bez struminia łez i pocieszania mnie.
*******************
Hej wszystkim!!!
Nie spodziewaliście się takiego obrotu wydarzeń, prawda? Rozwaliłam Raurę. Czyli plan Cathy i Zack'a się wydał, a Ross się wściekł. Mam nadzieję, że nie zabijecie mnie za to, że Raura już nie jest razem. Zdradzę wam, że napweno w następnym rozdziale się nie pogodzi i jeszcze będzie się działo. Jestem zadowolona z całego tego rozdziału, nie licząc zniszcznia Raury, a najbardziej podobały mi się opisy uczuć. Mam nadzieję, że wam rownież przypadły do gustu. Liczę na komentarze i chciałabym, żeby pojawiło się ich więcej niż pod poprzednim rozdziałem, a było ich 6. Proszę komentujcie.
Do napisania!!! ;)
czwartek, 4 czerwca 2015
Rozdział 30
Następnego dnia...
★Laura★
Wróciłam do domu zmęczona po pracy i rzuciłam się na kanapę w salonie. Gdy to zrobiłam nie miałam ochoty już wstawać. Mogłabym tak leżeć i leżeć. To był męczący dzień, bo jedna kelnerka nie przyszła i były nas tylko trzy, a klientów było nawet sporo. Jednak wolę pracować na rano, bo teraz będę mogła spędzać wieczory z Ross'em. Ciekawe, co on teraz robi? Pomyślałam i po chwili zadzwonił dzwonek do drzwi i niestety musiałam wstać i otworzyć. Leniwie podniosłam się z kanapy i poszłam na korytarz, po czym otworzyłam drzwi. Za nimi stał jakiś mężczyna z ogromnym bukietem czerwonych róż.
- Czy zastałem panią Laurę Marano?- spytał dostawca.
- Tak to ja.- odpowiedziałam.
- Czyli ten bukiet jest dla pani.- powiedział i podał mi kwaty, a ja powąchałam je. Pachniały i wyglądły bardzo pięknie.- Proszę tu tylko jeszcze podpisać.- odparł i wyciągnął przed siebie kartkę i długopis, a ja szybko złożyłam swój podpis.
- Proszę bardzo.- powiedziałam i oddałam mu przedmioty.
- Dziękuję. Do widzenia.
- Do widzenia. Dziękuję za kwiaty.- odpowiedziałam i zamknęłam drzwi. Jeszcze raz zaciągnęłam się zapachem róż. Zobaczyłam, że z bukietu wystaje mała karteczka, więc wyciągnęm ją. Były na niej serca i napis ,,I Love You''. Otworzyłam ją i szeroko się uśmiechnęłam, bo były to kwiaty od Ross'a, ale oczywiście wiedziałam o tym. Przecztałam tekst napisany jego pismem:
Kochana Lau!
Wiem, że mógłbym powiedzieć Ci to osobiście, ale tak jest romantyczniej. Masz jakieś plany na dzisiejszy wieczór? Jeśli nie to zapraszam Cię na naszą pierwszą randkę. Daj znać o tym.
Ps. Kocham cię Lau. Kocham cię, kocham, kocham. Mógłbym Ci to mówić cały czas, a nie znudziłoby mi się to. Kocham cię. Twój na zawsze Ross. ♥♥♥
Ooo to było słodkie. Przez cały czas, gdy to czytałam miałam i nadal mam uśmiech na twarzy. Tak na randkę nigdy nie zostałam zaproszona. Właśnie dzisiaj idę na naszą pierwszą oficjalną randkę! Ten dzień jednak chyba będzie najlepszy w moim życiu, bo skoro Ross już na sam początek daje mi róże, to co będzie później? Nie wiem, ale pewnie coś romantycznego, bo on lubi takie rzeczy. Już nie mogę się doczekać. Muszę jeszcze do niego zadzwonić, bo nie wiem, o której idziemy. Wyciagnęłam telefon z kieszeni, wybrałam numer Ross'a i połączyłam się. Po chwili odebrał, bo usłyszałam jego głos:
- Hej Lau.- powiedział, a ja już się uśmiechałam. Zresztą cały czas od dostania bukietu to robię.
- Hej Ross. Dziękuję za róże.
- Proszę bardzo, dla ciebie wszystko. To co pójdziesz ze mną na randkę?
- Jeszcze się pytasz? No pewnie, że tak. Już nie mogę się doczekać. Gdzie pójdziemy?
- A nie powiem, bo to niespodzianka.
- Okey, pytałam, bo chciałam się dowiedzieć, jak się ubrać.
- Ty zawsze wyglądasz pięknie i nie ważne, jak się ubierzesz.- odparł, a ja zarumieniłam się lekko.- Teraz pewnie się rumienisz, co?- zaśmiał się.
- Skąd wiesz?
- Bo za dobrze cię już znam.- powiedział i wiedziałam, że teraz się uśmiecha.
- A ty teraz pewnie się uśmiechasz?- zaśmiałam się.
- A to skąd wiesz?
-Ja też za dobrze cię już znam, a tak wogóle, to o której się spotykamy?
- O 20:00 i przyjdę do ciebie.
- Trochę późno. Dlaczego tak?
- Bo tam gdzie idziemy jest romantyczniej pod wieczór i w nocy.
- Teraz jeszcze bardziej nie mogę się doczekać.
- Ale niestety musisz poczekać.
- No trudno muszę. Spotkamy się przed randką?
- Nie i teraz będziesz jeszcze bardziej za mną tęskić.- zaśmiał się.
- A żebyś wiedział. Czyli zobaczymy się dopiero o 20:00?
- No to wychodzi, że tak. Przepraszm cię, ale muszę już końcyć, bo muszę jeszcze przygotować naszą randkę.
- Okey, pa Ross.
- Pa Lau. Kocham cię.
- Ja ciebie też.
- Ja ciebie bardziej.
- Nie prawda, bo ja.- zaśmiałam się.
- Okey niech będzie po równo. Kocham cię.
- Ja ciebie też.- odparłam i po chwili usłyszałam pikanie w słuchwace kończące rozmowę. Jejku nadal się uśmiecham. Nie wierzę takie dwa piękne słowa, a sprawiają mi tyle radości. Jak ja go kocham. Westchnęłam. Sprawdziłam godzinę na telefonie, a była 15:30, czyli zostało mi jeszcze dużo czasu do randki i zobaczenia się z Ross'em. Tylko w co ja mam się ubrać? Szybko pobiegłam do swojego pokoju i otworzyłam szafę. Zaczęm szukać jakiejś ładnej sukienki, ale nie mogłam żadnej znaleźć. Po dłuższym czasie przypomniałam sobie, że przecież kupiłam ostatnio nową sukienkę. Tylko gdzie ja ją położyłam? Zaczęłam rozglądać się po pokoju aż w końcu zobaczyłam ją. Leżała na fotelu. Podeszłam do mebla i wzięłam ją z niego. Tak ona będzie idelna. Odłożyłam ją z powrotem na fotel. To teraz mam mnóstwo czasu do naszej randki, więc co ja mam teraz robić? Już wiem pochwalę się Vanessie. Wyszłam mojego pokoju i udałam się do niej. Zrobiłam, tak jak pomyślałam i teraz musiałam czekać na naszą randkę. Może się trochę prześpię? Tak to dobry pomysł, bo jestem zmęczona. Położyłam się na lewym boku i okryłam się kocem. Po chwili usnęłam.
****
Obudziłam się i przeciągnęłam. Tak to był bardzo dobry pomysł, żeby się przespać, bo teraz czuję się wypoczęta. Tylko która jest godzina? Włączyłam wyświetlacz telefonu i natychmiast zerwałam się z łóżka, bo jest już 19:00. Mam godzinę czasu. To dużo, ale chcę wyglądać naprawdę dobrze. Szybko pobiegłam do łazienki, żeby trochę się odświeżyć. Napuściłam do niej wody, a włosy związałam w koka, bo nie chciałam ich zmoczyć. Weszłam do ciepłej wody i odprężyłam się. Po 10 minutowej kąpieli postanowiłam się ubrać. Założyłam na siebie już wcześniej naszykowaną sukienkę. Okey, czyli to już mam z głowy. Teraz pora na makijaż i fryzurę. Podeszłam do lustra i pomyślałam, co mam zrobić z włosami. Może je jakoś upiąć? Czy może zostawić rozpuszczone i podkrecić, jak zwykle? No nie wiem. Jednak chyba zostaiwe je rozpuszczone. Dokładnie rozczesałam je i podkręciłam lokówką. Co z makijażem? Chyba postawię na delikatny. Zrobiłam go bardzo starannie. No to chyba jestem gotowa. Przejrzałam się jeszcze raz w lustrze. Tak, myślę, że jestem gotowa. Jeszcze chyba coś ubiorę na siebie, bo teraz jest już zimniej. Otworzyłam szfę i przegladałam moje kutrki. Jakaś jasna będzie idelana. W końcu znalazłam odpowiednią(ta po lewej-od aut.). Teraz jestem już w pełni gotowa. Sprawdziłam jeszcze godzinę i była 19:45, czyli wyrobiłam się w sam raz. Wyszłam z pokoju i poszłam do salonu, w którym siedziały Vanessa i Raini i oglądały telewizję.
- Hej dziewczyny.- odezwałam się, zwracając na siebie ich uwagę.
- Wow Laura wyglądasz nieziemsko.- powiedziała moja siostra.
- Ross, jak cię zobaczy, to nie będzie mógł oderwać od ciebie wzroku.- odparła Raini.
- Dziękuję dziewczyny.- uśmiechnęłam się do nich.
- Wiesz może gdzie idziecie?- spytała Van.
- Nie, bo to ma być dla mnie niespodzianka.
- Ciekawe, co Ross wymyśli tym razem?
- Nie wiem, ale znając jego zdolności, to będzie coś romantycznego.
- Na pewno.- odpowiedziała moja przyjaciółka. Po chwili zadzwonił dzwonek do drzwi.
- To pewnie Ross. Idę już.- odparłam i sierowałam się do wyjścia z salonu.
- Życzę wam udanej randki.- odezwała się Vanessa, gdy byłam już na korytarzu.
- Dzięki.- odparłam i otworzyłam drzwi, za którymi stał mój chłopak. Muszę przyznać, że wygląda dziś bardzo przystojnie, zresztą jak zawsze.
- Wow Laura wyglądasz prześlicznie.- uśmiechnął się do mnie, a mi zrobiło się cieplej na sercu i lekko zarumieniłam się.- Ale teraz jeszcze piękniej, bo doszły ci rumieńce.
- Dziękuję. Ty też bardzo dobrze wyglądasz.- odpowiedziałam i uśmiechnęłam się.
- Ale ty przeszłaś sama siebie. Czekaj, bo my jeszcze nie powitaliśmy się ze sobą.- odparł i pocałował mnie, a ja odwzajemniłam gest.
- Tak tego mi właśnie zabrakło.- uśmiechnęłam się.- To co idziemy już?- spytałam.
- Jeśli jesteś już gotowa, to tak.
- Jestem gotowa.
- To w takim razie idziemy.- powiedział i podał mi rękę i spletliśmy nasze place. Oboje uśmiechnęliśmy się do siebie.
- Idziemy na nogach czy jedziemy?
- A widzisz tu jakiś samochód?- spytał, a ja rozejrzałam się wokół, ale żadnego nie widziałam.
- Nie.
- Czyli idziemy.
- Ale dlaczego? Daleko jest tam?
- Jakieś 15 minut drogi, a idziemy na nogach, bo później przejdziemy się do pewnego miejsca, które napewno ci się spodoba.- uśmiechnął się do mnie.
- Jak ono wygląda?- spytałam, bo już zżerała mnie ciekawość.
- Nie powiem ci, ale jest tam bardzo romantycznie.
- Wiesz, że ty jesteś romantykiem?
- Wiem.
- Zgaduję, że będzie to wyjatkowe miejce i takie, w którym jeszcze nie byliśmy.
- Tak, dobrze zgadujesz.
- A teraz gdzie idziemy? To możesz mi już powiedzieć, ale tamto nie. Jednak chcę mieć niespodziankę.
- Teraz idziemy do restauracji.- powiedział, co mnie trochę zdziwiło. Myślałam, że jednak będzie, to coś innego, ale z nim pójdę wszędzie.- Tak myślałem, że tak zaregujesz.- uśmiechnął się.- Ale to jest jedyna włoska restauracja w Los Angeles i tam również jest nietypowo i romantycznie. Więcej ci nie powiem, bo to też będzie niespodzianka.
- Jednak nawet restauracje wybierasz romatyczne.- zaśmiałam się.
- Tak wiem, bo to ma być tak randka, której nigdy nie zapomnimy i chciałem, żeby była wyjątkowa, bo ty taka jesteś. Jedyna w swoim rodzaju i nikt już ciebie nie zdoła zastąpić do końca życia. Kocham cię, jak jakiś szleniec i nawet nie umiem określić tego słowami.- gdy to mówił stanął naprzeciwko mnie i patrzył mi w oczy. Gdy skończył pocałował mnie, a ja zaraz odwzajemniłam pocałunek. Całowaliśmy się długo i w dodatku na środku chodnika, więc ludzie pewnie dziwnie się na nas patrzyli, ale nie obchodziło mnie to. Liczyła się tylko ta chwila i nic więcej. Chcę zapamiętać ten wieczór ze wszystkimi szczegółami. Po dłuższym czasie oderwaliśmy się od siebie, a Ross oparł swoje czoło o moje. Tak już czuję, że będzie to niezwykła noc. Moglibyśmy tak wpatrywać się w swoje oczy bardzo długo, ale teraz musieliśmy przecież jeszcze dojść do restauracji. Znowu złapaliśmy się za ręce i szliśmy ramię w ramię. Cała droga minęła nam bardzo szybko i spędziliśmy ją na rozmowie. Po 15 minutach stanęliśmy pod restauracją: ,,Ristorante sotto le stelle''. Już sam wygląd budynku był ładny, a co będzie w środku?
- Ross, co znaczy ten napis?- spytałam, bo nie znam włoskiego.
- Restauracja pod gwiazdami i to dosłownie pod nimi.
- Naprawdę?
- Tak, a zreztą zaraz zobaczysz.- powiedział i otworzył przede mną drzwi i weszłam do środka, a on za mną. Gdy weszliśmy moim oczom ukazał się bardzo piękny widok. Wow rzeczywiście ta restauracja jest piękna, ale gdzie są te gwiazdy? Chciaż samo wnetrze jest urządzone bardzo przytulnie i romnatycznie. Stoliki ze świecami, nastrojowa muzyka w tle. Już mi się podoba w tym miejscu. Stałam i podziwiałam piękno tego wnętrza.
- Chodź Lau, idziemy.- odezwał się Ross.
- Ale gdzie?
- Pod gwiazdy.
- Nie rozumiem.
- Tu nie ma czego rozmumieć. Chodź.- powiedział i wyszliśmy z tego pomieszczenia chyba na korytarz. Zobaczyłam przed sobą schody, które prowadziły gdzieś na górę. Coś mi się wydaje, że tam właśnie idziemy i nie myliłam się, bo Ross złapał mnie za rękę i tam prowadził. Weszliśmy po schodach i zobczyłam, że jesteśmy na dachu budynku, bo nad nami rozpościerało się prawdziwe niebo. Teraz już rozumiem dlaczego ta restauracja tak się nazywa. Było tu dużo stolików i zauważyłam, że jeden jest wolny. Podeszliśmy do niego, a Ross odsunął mi krzesło, a ja na nim usiadłam i uśmiechnęłam się do niego. On usiadł naprzeciwko mnie.
- Teraz już rozumiem nazwę tej restauracji.- odezwałam się.
- Podoba ci się tu?
- Tak tu jest przepięknie i romanycznie. To jest idealne miejsce na randkę.- uśmiechnęłam się do niego.
- Wiedziałem, że ci się tu spodoba. Szkoda, że jest tak mało gwiazd.- powiedział, a ja spojrzałam w górę. Jest dopiero wieczór, więc jest ich trochę.
- Buongiorno! Będę dzisiaj waszym kelnerem.- odezwał się meżczyzna w średnim wieku.
- Buongiorno!- odpowiedział Ross, a ja również, ale nie wiem, co to oznacza, ale jak się domyślam to pewnie dzień dobry.
- Co państwu podać?- spytał, a my zaglądnęliśmy w karty. Nie wiedziałam, co mam wybrać. Nazwy dań były po włosku, ale na szczęście pod spodem było po angielsku. Nie wiem może wezmę lasagne? Może być, bo jeśli to prawdziwa włoska restauracja, to pewnie będzie inaczej smakowała. Nie znam innych potraw, więc nie wiem jak smakują, a nie chcę później wybrzydzać.
- Poproszę lasagne.- odparłam.
- A ja poproszę tortellini.- powiedział Ross.
- Coś podać na deser?
- Poprosimu tiramisu.- odpowiedział blondyn i spojrzał na mnie, a ja kiwnęłam głową na tak.
- Czy chcą może państwo coś do picia?
- Może być jakieś wino.- tym razem ja podjęłam decyzję.
- Dobrze, to już wszystko?
- Tak.- odpowiedzieliśmy wspólnie.
- Zamówienie przyniosę za parę minut.- powiedział kelner i odszedł od naszego stolika.
- Skąd wogóle znasz tą restaurację?- spytałam.
- Szczerze? To zaproponowali mi ją moi rodzice. Tutaj tata oświadczył się mamie.
- Chyba ty nie zamierzasz tego zrobić, prawda?- spytałam niepewnie.
- Nie nie co ty.- zaśmiał się.- A co odmówiłabyś mi?
- No wiesz... nie wiem, ale uważam, że jesteśmy jeszcze na to za młodzi.
- Też tak uważam.
- Zresztą nie wiadomo, czy my jesteśmy tymi jedynymi.- powiedziałam, ale nie wyobrażam sobie już, żebym pokochała kogoś innego, tak jak Ross'a. Po porstu nie wyobrażam sobie życia bez niego. Może kiedyś mi się oświadczy?
- Tak, ale ja nie wiem, czy mógłbym pokochać inną dziewczynę tak mocno, jak ciebie i nie wyobrażam sobie życia bez ciebie.- uśmiechnął się do mnie, a ja lekko zarumieniłam się.
- Wiesz, że ja pomyślałam o tym samym? Czy ty mi czytasz w myślach?
- Nie, ale bardzo bym chciał poznać wszystkie twoje myśli. Szczególnie te o mnie. Skoro myślimy o tym samym, to chyba oznacza, że naprawdę czujemy do siebie coś wyjątkowego.
- Też tak uważam.
- Coś dzisiaj za mało mówisz. Coś się stało?- spytał i ujął moją dłoń, która leżała na stole.
- Co miało się stać? Wiesz, czasami jeszcze trochę nie mogę uwierzyć, że jesteśmy razem. Nie wiem dlaczego tak jest, ale mam tak od czasu do czasu. Może dlatego, że nie znamy się bardzo długo. Mimo, że tak jest, to teraz też nie wyobrażam sobie, żebyś nie pojawił się w moim życiu. Ty je tak uspokoiłeś i uszczęśliwiłeś po tym, co mi się wydarzyło. Nie wiem, co by było gdym cię nie poznała. Chyba nie poznałabym smaku prawdziwej miłości, bo uważam, że nasza taka jest. Pomiędzy nami rzeczywiście już od początku była jakaś chemia. Nie wiem, jak bym się czuła bez ciebie. Przy tobie czuję się bezpieczna i wiem, że ty mnie nie skrzywdzisz.- skończyłam swój monolog, a w czasie mówienia cały czas patrzyłam w oczy Ross'a, a on również nie spuszczał ze mnie wzroku.
- Nie wiedziałem, że ty tyle myślisz o mnie.- uśmiechnął się do mnie.
- A ty nie myślisz o mnie często?- spytałam.
- Myślę o tobie w każdej minucie mojego życia i czasami nie mogę przestać. Właśne tego powodu napisałem piosenkę dla ciebie.- powiedział i uśmiechnął się do mnie. Po chwili do naszego stolika podszedł klenr i położył przed nami talerze.
- Proszę bardzo.- odezwał się i nalał nam do kieliszków wina.
- Dziękujemy.- odpowiedzieliśmy.
- Życzę smacznego.- powiedział i już odchodził.
- Przepraszam.- odparł Ross.
- Słucham pana.
- Kiedy mam zapłacić? Teraz czy później?
- Może pan teraz jeśli chce.
- Dobrze.- powiedział blondyn i wyciągnął portwel, po czym dał kelnerowi odpowiednią sumę.- Proszę bardzo.
- Dziękuję. Rozumiem, że za raz po kolacji państwo wychodzicie?
- Tak i dlatego chciałem teraz złożyć zapłatę.
- Teraz już państwu nie przeszkadzam.- odparł meżczyna i odszedł.
- Moja lasagne wygląda bardzo smakowicie.- powiedziałam i poczułam, że również przepysznie pachnie.- A jak pachnie, po prostu nie mogę się oprzeć, żeby jej nie zjeść.
- Smacznego.- odparł Ross i uśmiechnął się do mnie.
- Dziękuję i wzjemnie.- odpowiedziałam i wzięłam pierwszy kawałel o ust. Rzeczywiście to jest najlepsza lasagne jaką jadłam. Rozkoszowałam się włoskim daniem aż w kożcu skończyło się.
- To co teraz pora na deser?- spytał mój chłopak.
  ;- Tak, bardzo chętnie.- odparłam, a on podał mi mój talerz. Zjadłam kawałek i poczułam, że kiedyś już jadłam to tiramisu.
- Poczułaś coś?- spytał.
- Tak, czy my to tiramisu jedliśmy na plaży?
- Tak, to jest właśnie to i tutaj je zamawiałem. Dlatego też zrobiłem to teraz.
- Właśnie teraz przypomniało mi się tamto wydarzenie. Tam też było romantycznie.- westchnęłam. Tak tamta chwila chyba na zawsze zostanie w mojej pamięci, bo wtedy zgodziłam się zostać jego dziewczyną. Cieszę się, że wtedy się to zrobiłam. Sięgnęłam po kieliszek i skosztowałam wina, które też chyba było takie samo, jak wtedy.
- Czy to wino też wtedy było z tej restauracji?- spytałam.
- Tak, ale to ty je zamawiałaś.
- Ale nie wiedziałam, że to jest to wino.
- Chciałem tymi drobiazgami przypomnieć ci tamten wieczór, bo wtey zgodziłaś się zostać moją dziewczyną.- uśmiechnął się do mnie, a ja odwzajemniłam gest.
- Tak to była niezwykła chwila.- westchnęłam i zapanowała pomiędzy nami przyjemna cisza. Skończyliśmy jeść tiramisu i wypiliśmy lampkę wina.
- To teraz idziemy w to inne romanyczne miejsce?- spytałam.
- Tak, a już chcesz tam pójść?
- Mogłabym tutaj siedzieć, ale jestem ciekawa, co przygotowałeś.
- Okey, to chodź.- powiedział i wstaliśmy od stołu. Wyszliśmy z restauracji i chyba kierowaliśmy się w stronę parku. Żeczywiście nie myliłam się, bo po 20 minutach doszliśmy w to miejsce.
- To twoje miejsce jest w parku?- spytałam.
- Tak, ale jeszcze tam nie doszliśmy.
- To gdzie ty mnie prowadzisz?- odparłam, bo teraz byłam już naprawdę ciekawa.
- Już wkrótce się dowiesz.- szepnął do mojego ucha i lekko musnął ustami, a przez moje ciało przeszły dreszcze. Od razu uśmiechnęłam się. Szliśmy w ciszy przez jakieś 10 minut aż w końcu Ross zatrzymał się i stanął naprzeciwko mnie. Spojrzeliśmy sobie w oczy.
- Jesteśmy już na miejscu?- spytałam, bo moja ciekawość sięgała już zenitu.
- Tak, ale nie możesz podglądać, więc założę ci przepaskę na oczy.- uśmiechnął się do mnie.
- A nie mogę po prostu zamknąć oczu?
- Nie, bo z ciekawości otworzysz za wcześnie. Już ja cię dobrze znam.
- No dobrze, masz rację.- odparłam, a on stanął za mną i zakrył mi oczy przepaską. Jak mam teraz iść? Ross chyba czytał mi w myślach, bo poczułam, jak bierze mnie na ręcę. Przytuliłam się do niego, a ręce zarzuciłam mu na szyję.
- No to idziemy.- odezwał się i szliśmy, a tak właściwie, to on szedł. Co to może być? Ja zaraz nie wytrzymam! Dlaczego tego miejsca nie mogę się najbardziej doczekać? Chyba dlatego, bo Ross mi nic o nim nie mówi i wiem tylko, że jest tam romantycznie. Jak przyjemnie mi w jego ramionach. Czuję jego oddech na twarzy i słyszę bicie serca. Jaki to piękny dźwięk. Wsłuchałam się w jego bicie i swoje. Zorientowałam się, że nasze serca biją tym samym rytmem. Jejku, jak ja go kocham. Nie wyobrażam sobie, żebym go nie spotkała w moim życiu, bo on zmienił je na o wiele lepsze. Minęły już koszmary mojej przeszłości, która mimo, że nadal mnie zasmuca, to już nie tak bardzo. To wszystko dzięki Ross'owi. Poczułam, że teraz naprawdę żyję. Po tym wszystkim, co mi się przytrafiło było mi naprawdę ciężko. Owszem czasmi brakuje mi rodziców, tego rodzinnego szczęścia i ciepła, naszych rozmów. Och nie mogę teraz o tym myśleś, bo zaraz się rozpłaczę. Po chwili usłyszałam cykanie koników polnych i czasami rechot żab. Gdzie my wogóle jesteśmy?
- Lau doszliśmy już na miejsce. Teraz już mogę cię postawić na ziemię.- powiedział Ross do mojego ucha, a ja byłam teraz już bardzo podekscytowana.
- Okey.- odparłam i poczułam, że jego uścisk się rozluźnia i po chwili poczułam, że moje stopy zetknęły się z podłożem.
- Uwaga, teraz ściągnę ci przepaskę.- szepnął i zrobił to, ale ja miałam jeszcze zamknięte oczy. Powoli zaczęłam je otwierać. W końcu zrobiłam to i ukazał mi się najpiękniejszy widok, jaki widziałam. Staliśmy na półokrągłym mostku, na którym, po obu jego stronach, były zapalone świeczki, co dawało bardzo romanyczny nastrój. Mostek rozciągał się nad stawem, na którym było mnóstwo białych lili wodnych, a na wodzie odbijał się blask księżyca, który był nad nami. Cały ten teren był obsadzony krzakami róż i innych kwiatów, a wkoło tego wszystkiego rosły wierzby płaczące. Ich gałęzie sięgały aż do samej ziemi i miałam takie uczucie, że znajdujemy się w innej, magicznej krainie. Nastrój dopełniało cykanie koników polnych i rechot żab, który słyszałam wcześniej. Wszystko dokładnie zbadałam wzrokiem i poczułam, że w moich oczach pojawiły się łzy szczęścia. Szybko starłam je opuszkami palców, bo nie chciałam popsuć mojego makijażu. Poczułam, że Ross obejmuje mnie od tyłu w pasie, a głowę położył na moim ramieniu. Wraz z jego dotykiem poczum, że moje serce przyspiesza i oblewa mnie fala szczęścia. To uczucie towarzyszy mi od momentu, gdy zaczynałam się w nim zakochiwać i z dnia na dzień jest coraz mocniejsze. Zastygliśmy w takiej pozycji i panowała pomiędzy nami słodka cisza. Nadal wszystko lustrowałam wzrokiem i byłam niezwykle szcząśliwa.
- Podoba ci się tu?- Ross szepnął mi do ucha.
- Tak i to bardzo. To jest najpiękniejsze miejsce, jakie w życiu widziałam. Naprawdę jest tu bardzo romantycznie.- uśmiechnęłam się do niego, lekko odwracając głowę w jego kierunku.
- Wiedziałem, że ci się tu spodoba.- również się uśmiechnął i czule mnie pocałował. Chcąc odwzajemnić gest, odwróciłam się do niego przodem, a Ross złapał mnie w pasie i przyciągnął bardzo blisko siebie, a nasze klatki idealnie się dopasowywały. Ja zarzuciłam jedną rękę na jego szyję, a drugą wplotłam w jego blond włosy, które były miłe w dotyku. Zatonęliśmy w delikatnych i czułych pocałunkach. Poczułam się, że przenoszę się do innego świata przez ten cały klimat i pocałunek. Nie wiem ile się całowaliśmy, ale po długim czasie oderwaliśmy się od siebie, a Ross przyłożył swoje czoło do mojego. Zastygliśmy w tej pozycji, patrząc sobie w oczy i uśmiechając się. Ten wieczór jest najpiękniejszy w moim życiu i nigdy go nie zapomnę. Już na zawsze zostanie w mojej pamięci.
- Kocham cię Ross.- szepnęłam z uśmiechem na twarzy.
- Ja ciebie też kocham Lau.- również szepnął.
- Ten wieczór jest idealny.- powiedziałam.
- Tak? Mam jeszcze jeden drobiazg.- odparł i po chwili usłyszałam piosenkę. Jest już trochę stara i znana, ale nadal piękna i wzruszająca.
- To jest ten twój drobiazg?- spytałam.
- Tak.- uśmiechnął się do mnie.- Zatańczymy?
- Z tobą zawsze.- odprłam, a Ross chwycił mnie w pasie, a ja zarzuciłam mu ręce na szyję. Kiwaliśmy się w rytm piosenki, która już zapada mi w pamięci. Dokładnie muszę zapamiętać ten wieczór, bo w przyszłości, gdy pomyślę o nim, to cały stanie mi przed oczami i cofnę się w czasie.
- Teraz wymyśliłem swoją wersję refrenu.- odezwał się Ross.
- No to słucham.- uśmiechnęłam się.
- Together forever. I want to be forever with you. Do you really live forever with me? Together forever.- zaśpiewał, a ja zaśmiałam się.
- Ta wersja podoba mi się bardziej.- powiedziałam.
- To teraz zaśpiewaj ze mną.- odparł i ponownie zaśpiewał.- Together forever. I want to be forever with you.- puścił mi oczko, co oznaczało, że teraz moja kolej.
- Do you really live forever with me?- zaśpiewałam.
- Together forever.- skończył i oboje zaśmialiśmy się.- Tak tą wersję będę śpiewał za każdym razem, gdy będzie leciala ta piosenka.
- Tak, ja też.
- Ale teraz pora na inny utwór.- odparł i po chwili usłyszałam pierwsze dźwięki piosenki Ed'a Sheeran'a ,,Thinking out loud''. Uśmiechnęłam się do Ross'a i zaczęliśmy szybciej tańczyć. Obracał mnie, po czym zaraz znajdowałam się obok niego. Wszystko robiliśmy w rytm muzyki, a czas stanął dla mnie w miejscu. Byłam bardzo szczęśliwa. W końcu piosenka skończyła się.
- To może już wystarczy tego tańca.- odezwałam się.
- A co nie podoba ci się?- spytał i spojrzał mi prosto w oczy.
- Bardzo, bo z tobą mogłabym przetańczyć całą noc.- uśmiechnęłam się i lekko pocałowałam go.
- Wiesz o czym ostatnio myślałem?- spytał.
- Nie wiem. O mnie?
- O tobie myślę cały czas, ale o czymś innym. Zgadnij.
- Nie mam zielonego pojęcia.
- Powróciłem myślami do naszego pierwszego spotkania i wszystkiego, co się później pomiędzy nami wydarzyło.- uśmiechnął się do mnie.- Stwierdziłem, że to były najpiekniejsze chwile w moim życiu, bo ty w nich byłaś.- odparł, a ja lekko zarumieniłam się. Jednak to mi nigdy nie przejdzie i mam tak od samego początku, gdy poznałam Ross'a. Wiem, że lubi, gdy się rumienię, ale dzieje się to zupełnie przypadkowo.
- To może teraz razem sobie przypomnimy?- spytałam.
- Okey, no więc... pamiętasz nasze pierwsze spotkanie?
- Oczywiście, że tak. Wtedy wpadłam na ciebie, bo byłam zamyślona.- powiedziałam i automatycznie ta scena stanęła mi rzed oczami.
- Wpadłaś na mnie i wywróciłaś moje życie do góry nogami, bo wtedy było normale, a dzięki tobie zmieniło się na o wiele lepsze.
- Uważam tak sami, tylko z małą różnicą. Dzięki tobie zniknęły mroki przeszłości i pierwszy raz od momentu śmierci rozdzców jestem naprawdę szczęśliwa i to wszystko dzięki tobie.- uśmiechnęłam się.- Jak myślisz kiedy zaczęło się pomiędzy mi coś zmieniać?
- Chodzi ci o zakochiwanie się w sobie?
- Tak.
- Myślę, że tak bardziej od biwaku, ale już od naszego pierwszego pocałunku do wyzwania, a ty jak sądzisz?
- Tak samo, ale dopiero zaczynałam to sobie uzmysławiać po pocałunku, gdy opowiadałam ci o mojej przeszłości. On miał dla mnie naprawdę duże znaczenie, ale wtedy bałam się, że ty nie odwzajemniasz moich uczuć, bo miałeś dziewczynę.
- Tak, ten pocałunek również był naprawdę przełomowy i ja miałem takie same obawy. Już po nim chciałem ci powiedzieć, co do ciebie czuję, ale stchórzyłem. Później po koncercie odważyłem się spytać cię o zostanie moją dziewczyną, ale ty odmówiłaś. Poczułem się tak jakbyś ze mną zrywała, a nie znam tego uczucia i mam nadzieję, że nigdy nie nastąpi. Nie wiem dlaczego, ale bałem się, że ty nic do mnie nie czujesz. Dlaczego wtedy odmówiłaś, co?- spytał, a ja zastanowiłam się chwilę. Przecież sama nie znam odpowiedzi na to pytanie. Nie wiem czemu wtedy to zrobiłam. Jak ja mam mu to powiedzieć?
- No wiesz...- zacięłam się.- ja sama nie wiem, bo wtedy już cię kochałam, ale naprawdę nie wiem dlaczego odmówiłam. Chyba obawiałam się, że gdy się pokłócimy zniszy to naszą przyjaźń. Po tym jednak bałam się, że mi nie wybaczysz, a wtedy cierpiałabym z mojej głupoty. Bałam się też, że mnie już o to nie spytasz, ale jednak zrobiłeś to.- uśmiechnęłam się do niego.
- Tak, bo zrozumiałem, że trzeba walczyć o miłość i nie chciałem się szybko poddawać.- również się uśmiechnął.- Ale teraz wszystko już się ułożyło i nie chcialbym tego zmieniać. Nie umiałbym teraz bez ciebie żyć.- powiedział, a ja nie wiedziałam, jak mam odpowiedzieć. Przeszłam, więc do czynów. Zarzuciłam mu ręce na szyję i namiętnie pocałowałam. Ross uśmiechnął się i odwzajemnił gest. Ponownie zatonęliśmy w pocałunkach, bo wyrażały one więcej niż tyciąc słów. Zawsze towarzyszyło temu nasze przyspieszone bicie serca, które biły tym samym nierównym rytmem. Po moim ciele, jak zawsze przechodziły dreszcze szcześcia, a na policzkach czułam rumieńce. Jednak każdy pocałunek wygląda inaczej. Nie ma takich samych i to jest najcudowniejsze. Po dłuższym czasie oderwaliśmy się od siebie, a Ross przejechał kciukiem po moich wargach, co spowodowało większe rumieńce. Nie miałam ochoty odrywać od niego wzroku i on miał tak samo.
- Wiesz, tak teraz sobie pomyślałem. Czy wszytkie twoje marzenia spełniły się.- spytał.
- Chyba tak, bo najwieksze tak.
- Jakie?
- Spotkałam mojego wymarzonego chłopaka- uśmiechnęłam się do niego.- Ale mam jeszcze takie jedno malutkie. Chciałabym przeżyć pocałunek w deszczu, bo uważam, że ta chwila jest cudowna i romantyczna w swojej prostocie.
- A wiesz, że ja też o tym marzę? Marzę już od bardzo dawna i chciałbym, żeby stał się z dziewczyną, którą kocham ponad życie.- uśmiechnął się i oboje westchnęliśmy. Zapanowała przyjemna cisza, wypełniona naszą wzajemną miłością. Przecież w miłości milczenie jest więcej warte niż słowa i jest to jakby zatrzymanie czasu. Teraz przypomniał mi się cytat, który gdzieś kiedyś widziałam, że zapomniałam autora.
★Laura★
Wróciłam do domu zmęczona po pracy i rzuciłam się na kanapę w salonie. Gdy to zrobiłam nie miałam ochoty już wstawać. Mogłabym tak leżeć i leżeć. To był męczący dzień, bo jedna kelnerka nie przyszła i były nas tylko trzy, a klientów było nawet sporo. Jednak wolę pracować na rano, bo teraz będę mogła spędzać wieczory z Ross'em. Ciekawe, co on teraz robi? Pomyślałam i po chwili zadzwonił dzwonek do drzwi i niestety musiałam wstać i otworzyć. Leniwie podniosłam się z kanapy i poszłam na korytarz, po czym otworzyłam drzwi. Za nimi stał jakiś mężczyna z ogromnym bukietem czerwonych róż.
- Czy zastałem panią Laurę Marano?- spytał dostawca.
- Tak to ja.- odpowiedziałam.
- Czyli ten bukiet jest dla pani.- powiedział i podał mi kwaty, a ja powąchałam je. Pachniały i wyglądły bardzo pięknie.- Proszę tu tylko jeszcze podpisać.- odparł i wyciągnął przed siebie kartkę i długopis, a ja szybko złożyłam swój podpis.
- Proszę bardzo.- powiedziałam i oddałam mu przedmioty.
- Dziękuję. Do widzenia.
- Do widzenia. Dziękuję za kwiaty.- odpowiedziałam i zamknęłam drzwi. Jeszcze raz zaciągnęłam się zapachem róż. Zobaczyłam, że z bukietu wystaje mała karteczka, więc wyciągnęm ją. Były na niej serca i napis ,,I Love You''. Otworzyłam ją i szeroko się uśmiechnęłam, bo były to kwiaty od Ross'a, ale oczywiście wiedziałam o tym. Przecztałam tekst napisany jego pismem:
Kochana Lau!
Wiem, że mógłbym powiedzieć Ci to osobiście, ale tak jest romantyczniej. Masz jakieś plany na dzisiejszy wieczór? Jeśli nie to zapraszam Cię na naszą pierwszą randkę. Daj znać o tym.
Ps. Kocham cię Lau. Kocham cię, kocham, kocham. Mógłbym Ci to mówić cały czas, a nie znudziłoby mi się to. Kocham cię. Twój na zawsze Ross. ♥♥♥
Ooo to było słodkie. Przez cały czas, gdy to czytałam miałam i nadal mam uśmiech na twarzy. Tak na randkę nigdy nie zostałam zaproszona. Właśnie dzisiaj idę na naszą pierwszą oficjalną randkę! Ten dzień jednak chyba będzie najlepszy w moim życiu, bo skoro Ross już na sam początek daje mi róże, to co będzie później? Nie wiem, ale pewnie coś romantycznego, bo on lubi takie rzeczy. Już nie mogę się doczekać. Muszę jeszcze do niego zadzwonić, bo nie wiem, o której idziemy. Wyciagnęłam telefon z kieszeni, wybrałam numer Ross'a i połączyłam się. Po chwili odebrał, bo usłyszałam jego głos:
- Hej Lau.- powiedział, a ja już się uśmiechałam. Zresztą cały czas od dostania bukietu to robię.
- Hej Ross. Dziękuję za róże.
- Proszę bardzo, dla ciebie wszystko. To co pójdziesz ze mną na randkę?
- Jeszcze się pytasz? No pewnie, że tak. Już nie mogę się doczekać. Gdzie pójdziemy?
- A nie powiem, bo to niespodzianka.
- Okey, pytałam, bo chciałam się dowiedzieć, jak się ubrać.
- Ty zawsze wyglądasz pięknie i nie ważne, jak się ubierzesz.- odparł, a ja zarumieniłam się lekko.- Teraz pewnie się rumienisz, co?- zaśmiał się.
- Skąd wiesz?
- Bo za dobrze cię już znam.- powiedział i wiedziałam, że teraz się uśmiecha.
- A ty teraz pewnie się uśmiechasz?- zaśmiałam się.
- A to skąd wiesz?
-Ja też za dobrze cię już znam, a tak wogóle, to o której się spotykamy?
- O 20:00 i przyjdę do ciebie.
- Trochę późno. Dlaczego tak?
- Bo tam gdzie idziemy jest romantyczniej pod wieczór i w nocy.
- Teraz jeszcze bardziej nie mogę się doczekać.
- Ale niestety musisz poczekać.
- No trudno muszę. Spotkamy się przed randką?
- Nie i teraz będziesz jeszcze bardziej za mną tęskić.- zaśmiał się.
- A żebyś wiedział. Czyli zobaczymy się dopiero o 20:00?
- No to wychodzi, że tak. Przepraszm cię, ale muszę już końcyć, bo muszę jeszcze przygotować naszą randkę.
- Okey, pa Ross.
- Pa Lau. Kocham cię.
- Ja ciebie też.
- Ja ciebie bardziej.
- Nie prawda, bo ja.- zaśmiałam się.
- Okey niech będzie po równo. Kocham cię.
- Ja ciebie też.- odparłam i po chwili usłyszałam pikanie w słuchwace kończące rozmowę. Jejku nadal się uśmiecham. Nie wierzę takie dwa piękne słowa, a sprawiają mi tyle radości. Jak ja go kocham. Westchnęłam. Sprawdziłam godzinę na telefonie, a była 15:30, czyli zostało mi jeszcze dużo czasu do randki i zobaczenia się z Ross'em. Tylko w co ja mam się ubrać? Szybko pobiegłam do swojego pokoju i otworzyłam szafę. Zaczęm szukać jakiejś ładnej sukienki, ale nie mogłam żadnej znaleźć. Po dłuższym czasie przypomniałam sobie, że przecież kupiłam ostatnio nową sukienkę. Tylko gdzie ja ją położyłam? Zaczęłam rozglądać się po pokoju aż w końcu zobaczyłam ją. Leżała na fotelu. Podeszłam do mebla i wzięłam ją z niego. Tak ona będzie idelna. Odłożyłam ją z powrotem na fotel. To teraz mam mnóstwo czasu do naszej randki, więc co ja mam teraz robić? Już wiem pochwalę się Vanessie. Wyszłam mojego pokoju i udałam się do niej. Zrobiłam, tak jak pomyślałam i teraz musiałam czekać na naszą randkę. Może się trochę prześpię? Tak to dobry pomysł, bo jestem zmęczona. Położyłam się na lewym boku i okryłam się kocem. Po chwili usnęłam.
****
Obudziłam się i przeciągnęłam. Tak to był bardzo dobry pomysł, żeby się przespać, bo teraz czuję się wypoczęta. Tylko która jest godzina? Włączyłam wyświetlacz telefonu i natychmiast zerwałam się z łóżka, bo jest już 19:00. Mam godzinę czasu. To dużo, ale chcę wyglądać naprawdę dobrze. Szybko pobiegłam do łazienki, żeby trochę się odświeżyć. Napuściłam do niej wody, a włosy związałam w koka, bo nie chciałam ich zmoczyć. Weszłam do ciepłej wody i odprężyłam się. Po 10 minutowej kąpieli postanowiłam się ubrać. Założyłam na siebie już wcześniej naszykowaną sukienkę. Okey, czyli to już mam z głowy. Teraz pora na makijaż i fryzurę. Podeszłam do lustra i pomyślałam, co mam zrobić z włosami. Może je jakoś upiąć? Czy może zostawić rozpuszczone i podkrecić, jak zwykle? No nie wiem. Jednak chyba zostaiwe je rozpuszczone. Dokładnie rozczesałam je i podkręciłam lokówką. Co z makijażem? Chyba postawię na delikatny. Zrobiłam go bardzo starannie. No to chyba jestem gotowa. Przejrzałam się jeszcze raz w lustrze. Tak, myślę, że jestem gotowa. Jeszcze chyba coś ubiorę na siebie, bo teraz jest już zimniej. Otworzyłam szfę i przegladałam moje kutrki. Jakaś jasna będzie idelana. W końcu znalazłam odpowiednią(ta po lewej-od aut.). Teraz jestem już w pełni gotowa. Sprawdziłam jeszcze godzinę i była 19:45, czyli wyrobiłam się w sam raz. Wyszłam z pokoju i poszłam do salonu, w którym siedziały Vanessa i Raini i oglądały telewizję.
- Hej dziewczyny.- odezwałam się, zwracając na siebie ich uwagę.
- Wow Laura wyglądasz nieziemsko.- powiedziała moja siostra.
- Ross, jak cię zobaczy, to nie będzie mógł oderwać od ciebie wzroku.- odparła Raini.
- Dziękuję dziewczyny.- uśmiechnęłam się do nich.
- Wiesz może gdzie idziecie?- spytała Van.
- Nie, bo to ma być dla mnie niespodzianka.
- Ciekawe, co Ross wymyśli tym razem?
- Nie wiem, ale znając jego zdolności, to będzie coś romantycznego.
- Na pewno.- odpowiedziała moja przyjaciółka. Po chwili zadzwonił dzwonek do drzwi.
- To pewnie Ross. Idę już.- odparłam i sierowałam się do wyjścia z salonu.
- Życzę wam udanej randki.- odezwała się Vanessa, gdy byłam już na korytarzu.
- Dzięki.- odparłam i otworzyłam drzwi, za którymi stał mój chłopak. Muszę przyznać, że wygląda dziś bardzo przystojnie, zresztą jak zawsze.
- Wow Laura wyglądasz prześlicznie.- uśmiechnął się do mnie, a mi zrobiło się cieplej na sercu i lekko zarumieniłam się.- Ale teraz jeszcze piękniej, bo doszły ci rumieńce.
- Dziękuję. Ty też bardzo dobrze wyglądasz.- odpowiedziałam i uśmiechnęłam się.
- Ale ty przeszłaś sama siebie. Czekaj, bo my jeszcze nie powitaliśmy się ze sobą.- odparł i pocałował mnie, a ja odwzajemniłam gest.
- Tak tego mi właśnie zabrakło.- uśmiechnęłam się.- To co idziemy już?- spytałam.
- Jeśli jesteś już gotowa, to tak.
- Jestem gotowa.
- To w takim razie idziemy.- powiedział i podał mi rękę i spletliśmy nasze place. Oboje uśmiechnęliśmy się do siebie.
- Idziemy na nogach czy jedziemy?
- A widzisz tu jakiś samochód?- spytał, a ja rozejrzałam się wokół, ale żadnego nie widziałam.
- Nie.
- Czyli idziemy.
- Ale dlaczego? Daleko jest tam?
- Jakieś 15 minut drogi, a idziemy na nogach, bo później przejdziemy się do pewnego miejsca, które napewno ci się spodoba.- uśmiechnął się do mnie.
- Jak ono wygląda?- spytałam, bo już zżerała mnie ciekawość.
- Nie powiem ci, ale jest tam bardzo romantycznie.
- Wiesz, że ty jesteś romantykiem?
- Wiem.
- Zgaduję, że będzie to wyjatkowe miejce i takie, w którym jeszcze nie byliśmy.
- Tak, dobrze zgadujesz.
- A teraz gdzie idziemy? To możesz mi już powiedzieć, ale tamto nie. Jednak chcę mieć niespodziankę.
- Teraz idziemy do restauracji.- powiedział, co mnie trochę zdziwiło. Myślałam, że jednak będzie, to coś innego, ale z nim pójdę wszędzie.- Tak myślałem, że tak zaregujesz.- uśmiechnął się.- Ale to jest jedyna włoska restauracja w Los Angeles i tam również jest nietypowo i romantycznie. Więcej ci nie powiem, bo to też będzie niespodzianka.
- Jednak nawet restauracje wybierasz romatyczne.- zaśmiałam się.
- Tak wiem, bo to ma być tak randka, której nigdy nie zapomnimy i chciałem, żeby była wyjątkowa, bo ty taka jesteś. Jedyna w swoim rodzaju i nikt już ciebie nie zdoła zastąpić do końca życia. Kocham cię, jak jakiś szleniec i nawet nie umiem określić tego słowami.- gdy to mówił stanął naprzeciwko mnie i patrzył mi w oczy. Gdy skończył pocałował mnie, a ja zaraz odwzajemniłam pocałunek. Całowaliśmy się długo i w dodatku na środku chodnika, więc ludzie pewnie dziwnie się na nas patrzyli, ale nie obchodziło mnie to. Liczyła się tylko ta chwila i nic więcej. Chcę zapamiętać ten wieczór ze wszystkimi szczegółami. Po dłuższym czasie oderwaliśmy się od siebie, a Ross oparł swoje czoło o moje. Tak już czuję, że będzie to niezwykła noc. Moglibyśmy tak wpatrywać się w swoje oczy bardzo długo, ale teraz musieliśmy przecież jeszcze dojść do restauracji. Znowu złapaliśmy się za ręce i szliśmy ramię w ramię. Cała droga minęła nam bardzo szybko i spędziliśmy ją na rozmowie. Po 15 minutach stanęliśmy pod restauracją: ,,Ristorante sotto le stelle''. Już sam wygląd budynku był ładny, a co będzie w środku?
- Ross, co znaczy ten napis?- spytałam, bo nie znam włoskiego.
- Restauracja pod gwiazdami i to dosłownie pod nimi.
- Naprawdę?
- Tak, a zreztą zaraz zobaczysz.- powiedział i otworzył przede mną drzwi i weszłam do środka, a on za mną. Gdy weszliśmy moim oczom ukazał się bardzo piękny widok. Wow rzeczywiście ta restauracja jest piękna, ale gdzie są te gwiazdy? Chciaż samo wnetrze jest urządzone bardzo przytulnie i romnatycznie. Stoliki ze świecami, nastrojowa muzyka w tle. Już mi się podoba w tym miejscu. Stałam i podziwiałam piękno tego wnętrza.
- Chodź Lau, idziemy.- odezwał się Ross.
- Ale gdzie?
- Pod gwiazdy.
- Nie rozumiem.
- Tu nie ma czego rozmumieć. Chodź.- powiedział i wyszliśmy z tego pomieszczenia chyba na korytarz. Zobaczyłam przed sobą schody, które prowadziły gdzieś na górę. Coś mi się wydaje, że tam właśnie idziemy i nie myliłam się, bo Ross złapał mnie za rękę i tam prowadził. Weszliśmy po schodach i zobczyłam, że jesteśmy na dachu budynku, bo nad nami rozpościerało się prawdziwe niebo. Teraz już rozumiem dlaczego ta restauracja tak się nazywa. Było tu dużo stolików i zauważyłam, że jeden jest wolny. Podeszliśmy do niego, a Ross odsunął mi krzesło, a ja na nim usiadłam i uśmiechnęłam się do niego. On usiadł naprzeciwko mnie.
- Teraz już rozumiem nazwę tej restauracji.- odezwałam się.
- Podoba ci się tu?
- Tak tu jest przepięknie i romanycznie. To jest idealne miejsce na randkę.- uśmiechnęłam się do niego.
- Wiedziałem, że ci się tu spodoba. Szkoda, że jest tak mało gwiazd.- powiedział, a ja spojrzałam w górę. Jest dopiero wieczór, więc jest ich trochę.
- Buongiorno! Będę dzisiaj waszym kelnerem.- odezwał się meżczyzna w średnim wieku.
- Buongiorno!- odpowiedział Ross, a ja również, ale nie wiem, co to oznacza, ale jak się domyślam to pewnie dzień dobry.
- Co państwu podać?- spytał, a my zaglądnęliśmy w karty. Nie wiedziałam, co mam wybrać. Nazwy dań były po włosku, ale na szczęście pod spodem było po angielsku. Nie wiem może wezmę lasagne? Może być, bo jeśli to prawdziwa włoska restauracja, to pewnie będzie inaczej smakowała. Nie znam innych potraw, więc nie wiem jak smakują, a nie chcę później wybrzydzać.
- Poproszę lasagne.- odparłam.
- A ja poproszę tortellini.- powiedział Ross.
- Coś podać na deser?
- Poprosimu tiramisu.- odpowiedział blondyn i spojrzał na mnie, a ja kiwnęłam głową na tak.
- Czy chcą może państwo coś do picia?
- Może być jakieś wino.- tym razem ja podjęłam decyzję.
- Dobrze, to już wszystko?
- Tak.- odpowiedzieliśmy wspólnie.
- Zamówienie przyniosę za parę minut.- powiedział kelner i odszedł od naszego stolika.
- Skąd wogóle znasz tą restaurację?- spytałam.
- Szczerze? To zaproponowali mi ją moi rodzice. Tutaj tata oświadczył się mamie.
- Chyba ty nie zamierzasz tego zrobić, prawda?- spytałam niepewnie.
- Nie nie co ty.- zaśmiał się.- A co odmówiłabyś mi?
- No wiesz... nie wiem, ale uważam, że jesteśmy jeszcze na to za młodzi.
- Też tak uważam.
- Zresztą nie wiadomo, czy my jesteśmy tymi jedynymi.- powiedziałam, ale nie wyobrażam sobie już, żebym pokochała kogoś innego, tak jak Ross'a. Po porstu nie wyobrażam sobie życia bez niego. Może kiedyś mi się oświadczy?
- Tak, ale ja nie wiem, czy mógłbym pokochać inną dziewczynę tak mocno, jak ciebie i nie wyobrażam sobie życia bez ciebie.- uśmiechnął się do mnie, a ja lekko zarumieniłam się.
- Wiesz, że ja pomyślałam o tym samym? Czy ty mi czytasz w myślach?
- Nie, ale bardzo bym chciał poznać wszystkie twoje myśli. Szczególnie te o mnie. Skoro myślimy o tym samym, to chyba oznacza, że naprawdę czujemy do siebie coś wyjątkowego.
- Też tak uważam.
- Coś dzisiaj za mało mówisz. Coś się stało?- spytał i ujął moją dłoń, która leżała na stole.
- Co miało się stać? Wiesz, czasami jeszcze trochę nie mogę uwierzyć, że jesteśmy razem. Nie wiem dlaczego tak jest, ale mam tak od czasu do czasu. Może dlatego, że nie znamy się bardzo długo. Mimo, że tak jest, to teraz też nie wyobrażam sobie, żebyś nie pojawił się w moim życiu. Ty je tak uspokoiłeś i uszczęśliwiłeś po tym, co mi się wydarzyło. Nie wiem, co by było gdym cię nie poznała. Chyba nie poznałabym smaku prawdziwej miłości, bo uważam, że nasza taka jest. Pomiędzy nami rzeczywiście już od początku była jakaś chemia. Nie wiem, jak bym się czuła bez ciebie. Przy tobie czuję się bezpieczna i wiem, że ty mnie nie skrzywdzisz.- skończyłam swój monolog, a w czasie mówienia cały czas patrzyłam w oczy Ross'a, a on również nie spuszczał ze mnie wzroku.
- Nie wiedziałem, że ty tyle myślisz o mnie.- uśmiechnął się do mnie.
- A ty nie myślisz o mnie często?- spytałam.
- Myślę o tobie w każdej minucie mojego życia i czasami nie mogę przestać. Właśne tego powodu napisałem piosenkę dla ciebie.- powiedział i uśmiechnął się do mnie. Po chwili do naszego stolika podszedł klenr i położył przed nami talerze.
- Proszę bardzo.- odezwał się i nalał nam do kieliszków wina.
- Dziękujemy.- odpowiedzieliśmy.
- Życzę smacznego.- powiedział i już odchodził.
- Przepraszam.- odparł Ross.
- Słucham pana.
- Kiedy mam zapłacić? Teraz czy później?
- Może pan teraz jeśli chce.
- Dobrze.- powiedział blondyn i wyciągnął portwel, po czym dał kelnerowi odpowiednią sumę.- Proszę bardzo.
- Dziękuję. Rozumiem, że za raz po kolacji państwo wychodzicie?
- Tak i dlatego chciałem teraz złożyć zapłatę.
- Teraz już państwu nie przeszkadzam.- odparł meżczyna i odszedł.
- Moja lasagne wygląda bardzo smakowicie.- powiedziałam i poczułam, że również przepysznie pachnie.- A jak pachnie, po prostu nie mogę się oprzeć, żeby jej nie zjeść.
- Smacznego.- odparł Ross i uśmiechnął się do mnie.
- Dziękuję i wzjemnie.- odpowiedziałam i wzięłam pierwszy kawałel o ust. Rzeczywiście to jest najlepsza lasagne jaką jadłam. Rozkoszowałam się włoskim daniem aż w kożcu skończyło się.
- To co teraz pora na deser?- spytał mój chłopak.
  ;- Tak, bardzo chętnie.- odparłam, a on podał mi mój talerz. Zjadłam kawałek i poczułam, że kiedyś już jadłam to tiramisu.
- Poczułaś coś?- spytał.
- Tak, czy my to tiramisu jedliśmy na plaży?
- Tak, to jest właśnie to i tutaj je zamawiałem. Dlatego też zrobiłem to teraz.
- Właśnie teraz przypomniało mi się tamto wydarzenie. Tam też było romantycznie.- westchnęłam. Tak tamta chwila chyba na zawsze zostanie w mojej pamięci, bo wtedy zgodziłam się zostać jego dziewczyną. Cieszę się, że wtedy się to zrobiłam. Sięgnęłam po kieliszek i skosztowałam wina, które też chyba było takie samo, jak wtedy.
- Czy to wino też wtedy było z tej restauracji?- spytałam.
- Tak, ale to ty je zamawiałaś.
- Ale nie wiedziałam, że to jest to wino.
- Chciałem tymi drobiazgami przypomnieć ci tamten wieczór, bo wtey zgodziłaś się zostać moją dziewczyną.- uśmiechnął się do mnie, a ja odwzajemniłam gest.
- Tak to była niezwykła chwila.- westchnęłam i zapanowała pomiędzy nami przyjemna cisza. Skończyliśmy jeść tiramisu i wypiliśmy lampkę wina.
- To teraz idziemy w to inne romanyczne miejsce?- spytałam.
- Tak, a już chcesz tam pójść?
- Mogłabym tutaj siedzieć, ale jestem ciekawa, co przygotowałeś.
- Okey, to chodź.- powiedział i wstaliśmy od stołu. Wyszliśmy z restauracji i chyba kierowaliśmy się w stronę parku. Żeczywiście nie myliłam się, bo po 20 minutach doszliśmy w to miejsce.
- To twoje miejsce jest w parku?- spytałam.
- Tak, ale jeszcze tam nie doszliśmy.
- To gdzie ty mnie prowadzisz?- odparłam, bo teraz byłam już naprawdę ciekawa.
- Już wkrótce się dowiesz.- szepnął do mojego ucha i lekko musnął ustami, a przez moje ciało przeszły dreszcze. Od razu uśmiechnęłam się. Szliśmy w ciszy przez jakieś 10 minut aż w końcu Ross zatrzymał się i stanął naprzeciwko mnie. Spojrzeliśmy sobie w oczy.
- Jesteśmy już na miejscu?- spytałam, bo moja ciekawość sięgała już zenitu.
- Tak, ale nie możesz podglądać, więc założę ci przepaskę na oczy.- uśmiechnął się do mnie.
- A nie mogę po prostu zamknąć oczu?
- Nie, bo z ciekawości otworzysz za wcześnie. Już ja cię dobrze znam.
- No dobrze, masz rację.- odparłam, a on stanął za mną i zakrył mi oczy przepaską. Jak mam teraz iść? Ross chyba czytał mi w myślach, bo poczułam, jak bierze mnie na ręcę. Przytuliłam się do niego, a ręce zarzuciłam mu na szyję.
- No to idziemy.- odezwał się i szliśmy, a tak właściwie, to on szedł. Co to może być? Ja zaraz nie wytrzymam! Dlaczego tego miejsca nie mogę się najbardziej doczekać? Chyba dlatego, bo Ross mi nic o nim nie mówi i wiem tylko, że jest tam romantycznie. Jak przyjemnie mi w jego ramionach. Czuję jego oddech na twarzy i słyszę bicie serca. Jaki to piękny dźwięk. Wsłuchałam się w jego bicie i swoje. Zorientowałam się, że nasze serca biją tym samym rytmem. Jejku, jak ja go kocham. Nie wyobrażam sobie, żebym go nie spotkała w moim życiu, bo on zmienił je na o wiele lepsze. Minęły już koszmary mojej przeszłości, która mimo, że nadal mnie zasmuca, to już nie tak bardzo. To wszystko dzięki Ross'owi. Poczułam, że teraz naprawdę żyję. Po tym wszystkim, co mi się przytrafiło było mi naprawdę ciężko. Owszem czasmi brakuje mi rodziców, tego rodzinnego szczęścia i ciepła, naszych rozmów. Och nie mogę teraz o tym myśleś, bo zaraz się rozpłaczę. Po chwili usłyszałam cykanie koników polnych i czasami rechot żab. Gdzie my wogóle jesteśmy?
- Lau doszliśmy już na miejsce. Teraz już mogę cię postawić na ziemię.- powiedział Ross do mojego ucha, a ja byłam teraz już bardzo podekscytowana.
- Okey.- odparłam i poczułam, że jego uścisk się rozluźnia i po chwili poczułam, że moje stopy zetknęły się z podłożem.
- Uwaga, teraz ściągnę ci przepaskę.- szepnął i zrobił to, ale ja miałam jeszcze zamknięte oczy. Powoli zaczęłam je otwierać. W końcu zrobiłam to i ukazał mi się najpiękniejszy widok, jaki widziałam. Staliśmy na półokrągłym mostku, na którym, po obu jego stronach, były zapalone świeczki, co dawało bardzo romanyczny nastrój. Mostek rozciągał się nad stawem, na którym było mnóstwo białych lili wodnych, a na wodzie odbijał się blask księżyca, który był nad nami. Cały ten teren był obsadzony krzakami róż i innych kwiatów, a wkoło tego wszystkiego rosły wierzby płaczące. Ich gałęzie sięgały aż do samej ziemi i miałam takie uczucie, że znajdujemy się w innej, magicznej krainie. Nastrój dopełniało cykanie koników polnych i rechot żab, który słyszałam wcześniej. Wszystko dokładnie zbadałam wzrokiem i poczułam, że w moich oczach pojawiły się łzy szczęścia. Szybko starłam je opuszkami palców, bo nie chciałam popsuć mojego makijażu. Poczułam, że Ross obejmuje mnie od tyłu w pasie, a głowę położył na moim ramieniu. Wraz z jego dotykiem poczum, że moje serce przyspiesza i oblewa mnie fala szczęścia. To uczucie towarzyszy mi od momentu, gdy zaczynałam się w nim zakochiwać i z dnia na dzień jest coraz mocniejsze. Zastygliśmy w takiej pozycji i panowała pomiędzy nami słodka cisza. Nadal wszystko lustrowałam wzrokiem i byłam niezwykle szcząśliwa.
- Podoba ci się tu?- Ross szepnął mi do ucha.
- Tak i to bardzo. To jest najpiękniejsze miejsce, jakie w życiu widziałam. Naprawdę jest tu bardzo romantycznie.- uśmiechnęłam się do niego, lekko odwracając głowę w jego kierunku.
- Wiedziałem, że ci się tu spodoba.- również się uśmiechnął i czule mnie pocałował. Chcąc odwzajemnić gest, odwróciłam się do niego przodem, a Ross złapał mnie w pasie i przyciągnął bardzo blisko siebie, a nasze klatki idealnie się dopasowywały. Ja zarzuciłam jedną rękę na jego szyję, a drugą wplotłam w jego blond włosy, które były miłe w dotyku. Zatonęliśmy w delikatnych i czułych pocałunkach. Poczułam się, że przenoszę się do innego świata przez ten cały klimat i pocałunek. Nie wiem ile się całowaliśmy, ale po długim czasie oderwaliśmy się od siebie, a Ross przyłożył swoje czoło do mojego. Zastygliśmy w tej pozycji, patrząc sobie w oczy i uśmiechając się. Ten wieczór jest najpiękniejszy w moim życiu i nigdy go nie zapomnę. Już na zawsze zostanie w mojej pamięci.
- Kocham cię Ross.- szepnęłam z uśmiechem na twarzy.
- Ja ciebie też kocham Lau.- również szepnął.
- Ten wieczór jest idealny.- powiedziałam.
- Tak? Mam jeszcze jeden drobiazg.- odparł i po chwili usłyszałam piosenkę. Jest już trochę stara i znana, ale nadal piękna i wzruszająca.
- To jest ten twój drobiazg?- spytałam.
- Tak.- uśmiechnął się do mnie.- Zatańczymy?
- Z tobą zawsze.- odprłam, a Ross chwycił mnie w pasie, a ja zarzuciłam mu ręce na szyję. Kiwaliśmy się w rytm piosenki, która już zapada mi w pamięci. Dokładnie muszę zapamiętać ten wieczór, bo w przyszłości, gdy pomyślę o nim, to cały stanie mi przed oczami i cofnę się w czasie.
- Teraz wymyśliłem swoją wersję refrenu.- odezwał się Ross.
- No to słucham.- uśmiechnęłam się.
- Together forever. I want to be forever with you. Do you really live forever with me? Together forever.- zaśpiewał, a ja zaśmiałam się.
- Ta wersja podoba mi się bardziej.- powiedziałam.
- To teraz zaśpiewaj ze mną.- odparł i ponownie zaśpiewał.- Together forever. I want to be forever with you.- puścił mi oczko, co oznaczało, że teraz moja kolej.
- Do you really live forever with me?- zaśpiewałam.
- Together forever.- skończył i oboje zaśmialiśmy się.- Tak tą wersję będę śpiewał za każdym razem, gdy będzie leciala ta piosenka.
- Tak, ja też.
- Ale teraz pora na inny utwór.- odparł i po chwili usłyszałam pierwsze dźwięki piosenki Ed'a Sheeran'a ,,Thinking out loud''. Uśmiechnęłam się do Ross'a i zaczęliśmy szybciej tańczyć. Obracał mnie, po czym zaraz znajdowałam się obok niego. Wszystko robiliśmy w rytm muzyki, a czas stanął dla mnie w miejscu. Byłam bardzo szczęśliwa. W końcu piosenka skończyła się.
- To może już wystarczy tego tańca.- odezwałam się.
- A co nie podoba ci się?- spytał i spojrzał mi prosto w oczy.
- Bardzo, bo z tobą mogłabym przetańczyć całą noc.- uśmiechnęłam się i lekko pocałowałam go.
- Wiesz o czym ostatnio myślałem?- spytał.
- Nie wiem. O mnie?
- O tobie myślę cały czas, ale o czymś innym. Zgadnij.
- Nie mam zielonego pojęcia.
- Powróciłem myślami do naszego pierwszego spotkania i wszystkiego, co się później pomiędzy nami wydarzyło.- uśmiechnął się do mnie.- Stwierdziłem, że to były najpiekniejsze chwile w moim życiu, bo ty w nich byłaś.- odparł, a ja lekko zarumieniłam się. Jednak to mi nigdy nie przejdzie i mam tak od samego początku, gdy poznałam Ross'a. Wiem, że lubi, gdy się rumienię, ale dzieje się to zupełnie przypadkowo.
- To może teraz razem sobie przypomnimy?- spytałam.
- Okey, no więc... pamiętasz nasze pierwsze spotkanie?
- Oczywiście, że tak. Wtedy wpadłam na ciebie, bo byłam zamyślona.- powiedziałam i automatycznie ta scena stanęła mi rzed oczami.
- Wpadłaś na mnie i wywróciłaś moje życie do góry nogami, bo wtedy było normale, a dzięki tobie zmieniło się na o wiele lepsze.
- Uważam tak sami, tylko z małą różnicą. Dzięki tobie zniknęły mroki przeszłości i pierwszy raz od momentu śmierci rozdzców jestem naprawdę szczęśliwa i to wszystko dzięki tobie.- uśmiechnęłam się.- Jak myślisz kiedy zaczęło się pomiędzy mi coś zmieniać?
- Chodzi ci o zakochiwanie się w sobie?
- Tak.
- Myślę, że tak bardziej od biwaku, ale już od naszego pierwszego pocałunku do wyzwania, a ty jak sądzisz?
- Tak samo, ale dopiero zaczynałam to sobie uzmysławiać po pocałunku, gdy opowiadałam ci o mojej przeszłości. On miał dla mnie naprawdę duże znaczenie, ale wtedy bałam się, że ty nie odwzajemniasz moich uczuć, bo miałeś dziewczynę.
- Tak, ten pocałunek również był naprawdę przełomowy i ja miałem takie same obawy. Już po nim chciałem ci powiedzieć, co do ciebie czuję, ale stchórzyłem. Później po koncercie odważyłem się spytać cię o zostanie moją dziewczyną, ale ty odmówiłaś. Poczułem się tak jakbyś ze mną zrywała, a nie znam tego uczucia i mam nadzieję, że nigdy nie nastąpi. Nie wiem dlaczego, ale bałem się, że ty nic do mnie nie czujesz. Dlaczego wtedy odmówiłaś, co?- spytał, a ja zastanowiłam się chwilę. Przecież sama nie znam odpowiedzi na to pytanie. Nie wiem czemu wtedy to zrobiłam. Jak ja mam mu to powiedzieć?
- No wiesz...- zacięłam się.- ja sama nie wiem, bo wtedy już cię kochałam, ale naprawdę nie wiem dlaczego odmówiłam. Chyba obawiałam się, że gdy się pokłócimy zniszy to naszą przyjaźń. Po tym jednak bałam się, że mi nie wybaczysz, a wtedy cierpiałabym z mojej głupoty. Bałam się też, że mnie już o to nie spytasz, ale jednak zrobiłeś to.- uśmiechnęłam się do niego.
- Tak, bo zrozumiałem, że trzeba walczyć o miłość i nie chciałem się szybko poddawać.- również się uśmiechnął.- Ale teraz wszystko już się ułożyło i nie chcialbym tego zmieniać. Nie umiałbym teraz bez ciebie żyć.- powiedział, a ja nie wiedziałam, jak mam odpowiedzieć. Przeszłam, więc do czynów. Zarzuciłam mu ręce na szyję i namiętnie pocałowałam. Ross uśmiechnął się i odwzajemnił gest. Ponownie zatonęliśmy w pocałunkach, bo wyrażały one więcej niż tyciąc słów. Zawsze towarzyszyło temu nasze przyspieszone bicie serca, które biły tym samym nierównym rytmem. Po moim ciele, jak zawsze przechodziły dreszcze szcześcia, a na policzkach czułam rumieńce. Jednak każdy pocałunek wygląda inaczej. Nie ma takich samych i to jest najcudowniejsze. Po dłuższym czasie oderwaliśmy się od siebie, a Ross przejechał kciukiem po moich wargach, co spowodowało większe rumieńce. Nie miałam ochoty odrywać od niego wzroku i on miał tak samo.
- Wiesz, tak teraz sobie pomyślałem. Czy wszytkie twoje marzenia spełniły się.- spytał.
- Chyba tak, bo najwieksze tak.
- Jakie?
- Spotkałam mojego wymarzonego chłopaka- uśmiechnęłam się do niego.- Ale mam jeszcze takie jedno malutkie. Chciałabym przeżyć pocałunek w deszczu, bo uważam, że ta chwila jest cudowna i romantyczna w swojej prostocie.
- A wiesz, że ja też o tym marzę? Marzę już od bardzo dawna i chciałbym, żeby stał się z dziewczyną, którą kocham ponad życie.- uśmiechnął się i oboje westchnęliśmy. Zapanowała przyjemna cisza, wypełniona naszą wzajemną miłością. Przecież w miłości milczenie jest więcej warte niż słowa i jest to jakby zatrzymanie czasu. Teraz przypomniał mi się cytat, który gdzieś kiedyś widziałam, że zapomniałam autora.
,,Czas płynie zbyt wolno dla tych, którzy czekają,
Zbyt spiesznie dla tych, którzy się lękają,
Zbyt opieszle dla pogrążonych w żałobie,
Zbyt wartko dla tych, którzy świętują,
Ale dla tych, którzy kochają, czas jest wiecznością.''
Zgadzam się z nim, bo taka jest prawda. Miłość jest wiecznością i ciężko jest się jej wyzbyć. Jest ona potężna. Miłość a zauroczenie bardzo się od siebie różni. Zaurocznie może przeminąć i ulecieć tak szybko, jak ie pojwiło, ale miłość jest trwała i gdy jest szczera, to ciężko jest ją zniszczyć. Czasami daje nam jakieś przeszkody, ale gdy je pokonamy, to jest jeszcze mocniejsza. Tak, miłość to najpiękniejsze uczucie, jakie może złączyć ludzi. Tylko pradziwa miłość przetrwa wszystko. Chciałabym, żeby taka była pomiędzy mną a Ross'em i mam nadzieję, że tak jest, bo nie wiem, jak to sprawdzić.
- A wiesz, że Van zakochała się w Rikerze?- spytałam przerywając cieszę wypełnioną cykaniem koników polnych i rechotaniem żab.
- Tak? Czyli Riker nie musi się obawiać o jej uczucia.- uśmiechnął się Ross.
- Czyli on też jest w niej zakochany?
- Tak, bo wczoraj mi o tym opowiedział. Nawet dałem mu radę, żeby nie czekał na wyznaie miłości, jeśli jest tego pewny.
- Ja też doradzałam Vanessie i pomagałam jej dojść do tego, że jest w nim zakochana, ale nie znam rezulataów. Ja sama doszłam do tego, że jestem w tobie zakochana. Chociaż Van również mi doradzała, ale dopuszczałam do siebie tą myśl, a uważam, że ona nie chce się przyznać przed sama sobą. Nie wiem dlaczego tak jest.
- Lau przecież każdy inaczej odczuwa miłość. Nie musimy bazowć na naszych doświadczeniach.
- Wiem, ale chciałabym im pomóc w tym, żeby byli razem.
- Nie możesz wymusić tego od niech.
- Wiem, ale skoro oboje są w sobie zakochani to mogę im trochę pomóc.
- Nie powinnaś się mieszać do ich życia.
- A jak ona i dziewczyny nas próbowali połączyć to było dobrze?
- Wiesz, ale to nam trochę pomgło. Na przykład biwak. Tam właśnie zbliżyliśmy się do siebie bardziej i to byla ich sprawka. Chciaż większość zrobiliśmy sami.- uśmiechnął się do mnie.
- Masz rację dziewczyny trochę nam pomgły, więc teraz mogę odpowiednio nakierować Vanessę. Nie będę się za bardzo mieszała, bo nie jest to miłe.
- Okey, ale teraz nie rozmawiajmy już o nich, bo to jest nasza randka.- uśmiechnąl się.
- Okay.- odpowiedziałam i przez chwilę pojrzałam w górę i zobaczyłam ciemne chmury, które zasłoniły księżyc i zrobiło się troche ciemno.- Ross może już chodźmy?- spytałam.- Zobacz na niebo.- powiedziałam, a on spojrzał na nie.
- Chyba niedługo zacznie padać.- odparł, a ja nie mogłam powstrzymać uśmiechu, wdzierającego mi się na twarz. Czyżby zaraz spełniło się nasze marzenie o pocałunku w deszczu? Oby, bo przeżyję go Ross'em.
- To może już chodźmy.- odpowiedziałam i ruszyliśmy, ale nie za szybko. Szliśmy wolno, trzymjąc się za ręce. Coś mi się wydaje, że Ross też czeka na deszcz, tak samo, jak ja. Czasami zerkałam na niebo, które było już prawie całe pokryte chmurami. Po 10 minutch poczułam na sobie krople. Jednak zaraz pewnie stanie się ta chwila. Na początku tylko delikatnie kropiło, ale zaraz deszcz nasilił się. Zaczęło lać jak z cebra, więc zaczeliśmy biec, co było trudne w szpilkach. Jednak dawałam radę i po 5 minutach stanięliśmy przed moim domem. Już jesteśmy cali mokrzy, a mój makijaż właśnie spływa mi po twarzy. Ross stanął naprzeciwko mnie i przyciągnął blisko siebie z uśmiechem na twarzy. Ja zarzuciłam swoje ręce na jego mokrą szyję, a on ujął moją twarz w dłoń i zaczął się do mnie zbliżać. Gdy nasze wargi dotknęły się, poczułam, że przez moje ciało przebiegła fala szczęścia. Mimo, że taki pocałunek wygląda, jak wyjęty z jakiejś tandetnej komedii romantycznej, to jest magiczny. Poczułam się jakbyśmy z każdym pocałunkiem przenosili się do innego świata. Mimo, że całowaliśmy się już wiele razy, to ten pocałunek jest wyjątkowy i niepowtarzalny. Co z tego, że jestśmy cali mokrzy? Ważne, że dzielimy się swoją miłością. Nie wiem ile trwał ten bajeczny pocałunek, bo dla mnie czas stanął w miejscu. Wraz z jego końcem poczułam, że z powrotem wracam na ziemię. Tak właśnie chciałam, żeby on tak wyglądał, ale najważniejsze jest to, że przeżyłam go z Ross'em. Spojrzeliśmy sobie głęboko w oczy, a uśmiech nie schodził nam z twarzy. Ta chwila mogłaby trwać wiecznie. Boże, jak ja go kocham! Po prostu nie wyobrażam sobie życia bez niego! Moje życie nie miałoby najmniejszego sensu, gdyby go zabrakło. Nikomu go nie oddam.
- Wiesz?- szepnął Ross.- Chciałem, żeby tak wyglądał mój pierwszy pocałunek.- uśmiechnął się do mnie.
- To możemy cofnąć wszystkie i ten uznać jako pierwszy.- odparłam.
- Nie ma takiej potrzeby, bo najważniejsze jest, że on był z tobą.- powiedział, a ja zarumieniłam się. Ross przejechał placami po moich policzkach i całował w miejsca, gdzie znajdowały się rumieńce, czyli całe policzki. Na końcu czule pocałował mnie w usta i uśmiechnął się do mnie.
- Chyba musisz już iść do domu, bo jesteś cała mokra i jeszcze mi się rozchorujesz.- powiedział.
- Ale ja nie chcę się z toba rozstawać.
  ;- Wiem, ja też nie chcę, ale gdy się jutro znowu zobaczymy, to przypomnimy sobie wydarzenia z dzisiejszego, wspaniałego wieczoru.- uśmiechnął się i jeszcze raz pocałował, a ja odwzajemniłam gest. Odsunęliśmy się od siebie na niewielką odległość, tak że czułam jego oddech na moich ustach.
- Kocham cię Lau.- powiedział.
- Ja ciebie też kocham Ross.
- Pa Lau.- uśmiechnął się.
- Pa Ross.- odparłam i odsunęliśmy się od siebie i po woli zaczęliśmy puszczać swoje dłonie. Ross zaczął się oddalać, ale cały czas na mnie patrzył, a ja gdy już go nie widziałam przez deszcz, weszłam do domu z ogromnym uśmiechem na twarzy.
******************
Hejo wszystkim!!!
Przybywam do was z nowym rozdziałem. Jak wam się podoba? Tak wiem strasznie go przesłodziłam, ale tak to wszystko miało wyglądać. Calutki jest o Raurze, więc myślę, że wam się podobał. Bardzo przyjemnie mi się go pisało, więc jest wcześniej. Liczę na dużo komentarzy!
Do napisania!!!:*
- A wiesz, że Van zakochała się w Rikerze?- spytałam przerywając cieszę wypełnioną cykaniem koników polnych i rechotaniem żab.
- Tak? Czyli Riker nie musi się obawiać o jej uczucia.- uśmiechnął się Ross.
- Czyli on też jest w niej zakochany?
- Tak, bo wczoraj mi o tym opowiedział. Nawet dałem mu radę, żeby nie czekał na wyznaie miłości, jeśli jest tego pewny.
- Ja też doradzałam Vanessie i pomagałam jej dojść do tego, że jest w nim zakochana, ale nie znam rezulataów. Ja sama doszłam do tego, że jestem w tobie zakochana. Chociaż Van również mi doradzała, ale dopuszczałam do siebie tą myśl, a uważam, że ona nie chce się przyznać przed sama sobą. Nie wiem dlaczego tak jest.
- Lau przecież każdy inaczej odczuwa miłość. Nie musimy bazowć na naszych doświadczeniach.
- Wiem, ale chciałabym im pomóc w tym, żeby byli razem.
- Nie możesz wymusić tego od niech.
- Wiem, ale skoro oboje są w sobie zakochani to mogę im trochę pomóc.
- Nie powinnaś się mieszać do ich życia.
- A jak ona i dziewczyny nas próbowali połączyć to było dobrze?
- Wiesz, ale to nam trochę pomgło. Na przykład biwak. Tam właśnie zbliżyliśmy się do siebie bardziej i to byla ich sprawka. Chciaż większość zrobiliśmy sami.- uśmiechnął się do mnie.
- Masz rację dziewczyny trochę nam pomgły, więc teraz mogę odpowiednio nakierować Vanessę. Nie będę się za bardzo mieszała, bo nie jest to miłe.
- Okey, ale teraz nie rozmawiajmy już o nich, bo to jest nasza randka.- uśmiechnąl się.
- Okay.- odpowiedziałam i przez chwilę pojrzałam w górę i zobaczyłam ciemne chmury, które zasłoniły księżyc i zrobiło się troche ciemno.- Ross może już chodźmy?- spytałam.- Zobacz na niebo.- powiedziałam, a on spojrzał na nie.
- Chyba niedługo zacznie padać.- odparł, a ja nie mogłam powstrzymać uśmiechu, wdzierającego mi się na twarz. Czyżby zaraz spełniło się nasze marzenie o pocałunku w deszczu? Oby, bo przeżyję go Ross'em.
- To może już chodźmy.- odpowiedziałam i ruszyliśmy, ale nie za szybko. Szliśmy wolno, trzymjąc się za ręce. Coś mi się wydaje, że Ross też czeka na deszcz, tak samo, jak ja. Czasami zerkałam na niebo, które było już prawie całe pokryte chmurami. Po 10 minutch poczułam na sobie krople. Jednak zaraz pewnie stanie się ta chwila. Na początku tylko delikatnie kropiło, ale zaraz deszcz nasilił się. Zaczęło lać jak z cebra, więc zaczeliśmy biec, co było trudne w szpilkach. Jednak dawałam radę i po 5 minutach stanięliśmy przed moim domem. Już jesteśmy cali mokrzy, a mój makijaż właśnie spływa mi po twarzy. Ross stanął naprzeciwko mnie i przyciągnął blisko siebie z uśmiechem na twarzy. Ja zarzuciłam swoje ręce na jego mokrą szyję, a on ujął moją twarz w dłoń i zaczął się do mnie zbliżać. Gdy nasze wargi dotknęły się, poczułam, że przez moje ciało przebiegła fala szczęścia. Mimo, że taki pocałunek wygląda, jak wyjęty z jakiejś tandetnej komedii romantycznej, to jest magiczny. Poczułam się jakbyśmy z każdym pocałunkiem przenosili się do innego świata. Mimo, że całowaliśmy się już wiele razy, to ten pocałunek jest wyjątkowy i niepowtarzalny. Co z tego, że jestśmy cali mokrzy? Ważne, że dzielimy się swoją miłością. Nie wiem ile trwał ten bajeczny pocałunek, bo dla mnie czas stanął w miejscu. Wraz z jego końcem poczułam, że z powrotem wracam na ziemię. Tak właśnie chciałam, żeby on tak wyglądał, ale najważniejsze jest to, że przeżyłam go z Ross'em. Spojrzeliśmy sobie głęboko w oczy, a uśmiech nie schodził nam z twarzy. Ta chwila mogłaby trwać wiecznie. Boże, jak ja go kocham! Po prostu nie wyobrażam sobie życia bez niego! Moje życie nie miałoby najmniejszego sensu, gdyby go zabrakło. Nikomu go nie oddam.
- Wiesz?- szepnął Ross.- Chciałem, żeby tak wyglądał mój pierwszy pocałunek.- uśmiechnął się do mnie.
- To możemy cofnąć wszystkie i ten uznać jako pierwszy.- odparłam.
- Nie ma takiej potrzeby, bo najważniejsze jest, że on był z tobą.- powiedział, a ja zarumieniłam się. Ross przejechał placami po moich policzkach i całował w miejsca, gdzie znajdowały się rumieńce, czyli całe policzki. Na końcu czule pocałował mnie w usta i uśmiechnął się do mnie.
- Chyba musisz już iść do domu, bo jesteś cała mokra i jeszcze mi się rozchorujesz.- powiedział.
- Ale ja nie chcę się z toba rozstawać.
  ;- Wiem, ja też nie chcę, ale gdy się jutro znowu zobaczymy, to przypomnimy sobie wydarzenia z dzisiejszego, wspaniałego wieczoru.- uśmiechnął się i jeszcze raz pocałował, a ja odwzajemniłam gest. Odsunęliśmy się od siebie na niewielką odległość, tak że czułam jego oddech na moich ustach.
- Kocham cię Lau.- powiedział.
- Ja ciebie też kocham Ross.
- Pa Lau.- uśmiechnął się.
- Pa Ross.- odparłam i odsunęliśmy się od siebie i po woli zaczęliśmy puszczać swoje dłonie. Ross zaczął się oddalać, ale cały czas na mnie patrzył, a ja gdy już go nie widziałam przez deszcz, weszłam do domu z ogromnym uśmiechem na twarzy.
******************
Hejo wszystkim!!!
Przybywam do was z nowym rozdziałem. Jak wam się podoba? Tak wiem strasznie go przesłodziłam, ale tak to wszystko miało wyglądać. Calutki jest o Raurze, więc myślę, że wam się podobał. Bardzo przyjemnie mi się go pisało, więc jest wcześniej. Liczę na dużo komentarzy!
Do napisania!!!:*
Subskrybuj:
Posty (Atom)