sobota, 13 czerwca 2015

Rozdział 31

                                                              ★Ross★

 Obudziłem się i pierwsze, co zrobiłem to uśmiechnąłem się, bo przypomniał mi się wczorajszy wieczór z Laurą. Nie zapomnę tego do końca życia, a szczególnie tego pocałunek w deszczu. Jeszcze nigdy nie czułem się taki szczęśliwy. Przeciągnąłem i poczułem, że kogoś obejmuję. Zaraz, zaraz, co? Odwróciłem głowę i zobaczyłem obok siebie półnagą dziewczynę, która spała. Co ona tu właściwie robi? O nie tylko, żeby teraz nie weszła tu Laura, bo jeśli tak, to już mi nie wybaczy. Jak na zawołanie drzwi do mojego pokoju otworzyły się i zobaczyłem ją. Stała z otwartymymi ustami, a w jej oczach pojwaiły się łzy. O moja kochana Lau, jak ona będzie teraz cierpiała, zresztą ja też, jeśli mi nie wybaczy.
 - Lau to nie tak, jak myślisz!- krzyknąłem, gdy wybiegła z mojego pokoju. Zerwałem się natychmiast z łóżka i pobiegłem za nią. Nie mogę jej przecież teraz stracić! Zbiegując po schodach potknęła się, ale utrzymała równowagę, ale dzięki temu zwolniła i mogłem ją dogonić. Złapałem ją za nadgarstek, ale chciała mi się wyrwać. Nie pozwoliłem jej na to, więc przyciągnąłem ją do siebie, ale szarpała się i biła moją klatkę swoimi małymi piąstkami. Płakała i to bardzo. Ona cierpi i ja cierpię. Odczuwam ten sam ból, co ona. Kto to nam zrobił?
 - Lau, to nie było tak, gdy się...- zacząłem, ale przerwała mi.
 - Tak, a niby jak to było?!- odparła z sarkazmem.
 - Lau, gdy się obudziłem pierwszy raz zobaczyłem tą dziewczynę i wtedy ty weszłaś do mojego pokoju. Lau proszę uwierz mi.- powiedziałem, a pod koniec głos lekko załamał mi się. Tak zdecydowanie czuję to samo, co ona.
 - Jak ja mam ci uwierzyć? Wiedziałeś, że jestem bardzo uczulona na takie sprawy. Ja poprosu...- zaczęła, ale głos jej się załamał i wybuchnęła niepochamowanym płaczem. Chciałem ją jakoś pocieszyć przytulając ją, ale Laura wyrwała mi się i podbiegła do drzwi.
 - Lau ja nie mógłbym ci tego zrobić, bo cię kocham!- krzyknąłem, gdy już otwierała drzwi. Zadziałało, bo na chwilę znieruchomiała i tylko czekałem na jej reakcję. Po chwili odwróciła głowę w moja stronę z ogromnym smutkiem w oczach. Nigdy nie zapomnę wyrazu jej twarzy.
 - Ale ja ciebie nie. Z nami koniec.- odparła i wbiegła trzaskając drzwiami. Nie mogłem się ruszyć po tym, co powiedziała. Zabolało i to cholernie zabolało. Chciaż wiem, że tak nie myśli, ale naprawdę zabolało mnie to. Po głowie cały czas wirowało to jej ostatnie zdanie. Tracąc ją, straciłem swoje serce, które należy do niej. Już nigdy nie pokocham tak żadnej dziewczyny. To jest niemożliwe, bo ja już nie wyobrażam sobie życia bez Laury. Bez jej uśmiechu. Bez jej rumieńców. Bez jej pięknych, dużych, brązowych oczy, które mnie hipnotyzują. Bez jej widoku, który zapiera mi dech w piersi. Bez niej moje życie nie ma sensu. Muszę ją odzyskać. Choćby samo zaufanie, jej przyjaźń, jej miłość. Choćby nie wiem ile by to wymagało muszę to zrobić. Tak, ale najpierw muszę dowiedzieć się kto przysłał do mnie tą dziewczynę. Otrzasnąłem się z transu w jaki wpadłem i poszedłem do mojego pokoju, w którym nadal siedziała ta blondynka, tylko ubrana.
 - Kto cię tu do mnie przysłał?- spytałem.
 - Nie powiem, bo mi nie wolno.- odparła.
 - Co mam zrobić, żebyś mi powiedziała imię tej osoby?- niepewnie zapytałem, bo nie wiedziałem, co wymyśli.
 - No nie wiem...- zastanawiała się.- O już wiem! Dasz mi jakąś twoją koszulkę z twoim autografem? Jestem fanka waszego zespołu.- odparła, a mi kamień spadł z serca, bo bałem się najgorszego.
 - Okay, ale jeśli ja dam ci ją to zdradzisz tą osobę?- spytałem podejrzliwie.
 - Pewnie. Zreszta zapłaciła mi tylko 15 dolców, a koszulka z twoim autografem jest więcej warta.
 - Okay, niech będzie, że ci wierzę.- odpowiedziałem i zaczęłem szperać w mojej szafie w poszukiwaniu jakiegoś T-shirtu. Czyli tą osobą jest jakaś kobieta. Tylko kto? Żadna mi nie przychdzi do głowy. Może to Cathy? No nie wiem, ale tylko ona mnie najbardziej zna i wie gdzie mieszkam nawet, w którym pokoju. Nie mam żadnych wrogów, więc najprawdopodobniej to ona. Jeśli tak to zaraz pójdę do niej i dowiem się całej prawdy. Znalazłem koszulkę i podeszłem z nią do biurka, żeby ją podpisać. Zrobiłem to i niepewnie dałem ją dziewczynie.
 - Dziękuję.- uśmiechnęła się do mnie.
 - A teraz powiedz mi, jak nazywa się ta osoba, która cię tu przysłała?- spytałem i z niecierpliwością czekałem na odpowiedź, która długo nie padała.- No więc...- zacząłem.
 - Ona nawet nie mówiła mi swojego imienia.- odparła.
 - A jak wyglądała?
 - Blondynka, niebieskie oczy, wysoka.- odpowiedziała, a opis należał tylko do jednej zanej mi osoby- Cathy. Po co ona to zrobiła? Z zemsty? Raczej tak, ale nie znam jej od tej strony, zresztą prawie jej nie znam. Nie wiem do czego jest zdolna.
 - A nie miała ona przypadkiem na imię Cathy?- spytałem.
 - No tak teraz już sobie przypomniałam. Tak zawołał ją taki brunet. Czyli jednak wiem, jak się nazywa.
 - Dzięki, a tak wogóle, to jak się nazywasz?- zapytałem, bo może mi się to przydać.
 - Keyla.- uśmiechnęła się do mnie.
 - W takim razie, Keyla dziękuję ci za informacje.
 - Spoko, czego nie robi się dla swojego ulubionego członka zespołu R5- uśmiechnęła się.
 - A tak w ogóle, jak się tu dostałaś?- spytałem.
 - Ona i taki brunet pomogli mi wejść na twój balkon, a później tylko weszłam do środka, bo miałeś otwarte drzwi balkonowe.
 - Okay, a teraz idź już do siebie.- odparłem, a dziewczyna wyszła z mojego pokoju. To teraz muszę iść do Cathy. Nigdy jej nie wybaczę za to, co zrobiła mi i Laurze. Moja kochana Lau pewnie teraz płacze. Poszedłbym do niej zaraz, ale znając ją nie wpuści mnie do domu. To spróbuję zrobić później, bo najpierw muszę iść do Cathy. Chciałem wyjść już z pokoju i przypomniałem sobie, że nie jestem ubrany. Szybko ubrałem się i zbiegłem po schodach prosto do korytarza. W biegu założyłem adidasy, chwyciłem kluczyki od mojego samochodu i już miałem wyjść, gdy usłyszałem głos Rydel:
 - Ross, a ty gdzie się wybierasz? Zaraz będzie śniadanie.- odezwała się.
 - Muszę iść do Cathy.- powiedziałem szybko.
 - Aha okay. Zaraz, zaraz, jak to do Cathy? Po co?- spytała.
 - Później wszystko ci wytłumaczę.- odparłem i wybiegłem z domu tym samym unikając jej pytań. Wsiadłłem do auta i odjechałem. W 5 minut dotarłem na miejsce. Zaparkowałem pod blokiem i zamknąłem pojazd. Szybko pobiegłem na drugie piętro i stanąłem przed drzwiami jej mieszkania. Jak dawno mnie tu nie było, ale nie ważne. Zadzwoniłem dzwonkiem i czekałem aż ktoś otowrzy. Po chwili w drzwiach zobaczyłem jakiegoś bruneta. Jego wyraz twrzy nie wyglądał, żeby się cieszył, że tu jestem.
 - Zastałem może Cathy?- spytałem.
 - A po co ci ona?
 - Nie twoja sprawa.- odpowiedziałem.
 - A właśnie, że też moja.- odparł i przymrużuł oczy.
 - Zack! Kto przyszedł?!- ze środka usłyszałem jej głos. Czyli to jest ten Zack, który zdradził Lau? Pewnie z nią współpracuje.
 - Nikt ważny.- odparł.
 - Ja przyszedłem!- krzyknąłem i do moich uszu dobiegł dźwięk tłuczącego się szkła. Pewnie zaskoczyła się moją wizytą.
 - Nie chcę, żeby on tu był. Zack powiedz mu, żeby wyszedł!
 - Nie słuyszałeś wynoś się z tąd.- syknął i chciał już zamknąć drzwi, ale byłem szybszy, bo dałem nogę między nie a próg blokując drzwi.
 - Nie pójdę z tąd dopóki ona nie powie mi wszystkiego.- powiedziałem, mocno odpychając bruneta i wszedłem do środka. Skierowałem się do kuchni i tam zastałem Cathy, która opierała się o blat szafki i miała zdzwiony wyraz twarzy.
 - Cześć Cathy. Nie spodziewałaś się, że do ciebie przyjdę, co?- spytałem z ironią.
 - Nie.- odparła.
 - Cathy mam go stąd zabrać?- spytał Zack. Już go nie lubię.
 - Ja stąd się nigdzie nie wybieram dopóki nie dowiem się, co jest grane.- powiedziałem do obojga.
 - Ale ja nie mam ci nic do powiedzenia.- odparła blondynka.
 - Coś mi się wydaje, że masz i to dużo.- odpowiedziałem, a moja złość wzrastała z każdym zdaniem, które wypowidziało jedno z nich.
 - My nie będziemy ci się z niczego tłumaczyć, bo nie wiemy, o co chodzi.- odezwał się brunet.
 - Tak? To skąd u mnie wzięła się Kayla, co?- spytałem Cathy, a ona zacisnęła dłoń w pięść.
 - A to suka, powiedziała mu.- odparła bardzo cicho, ale usłyszałem to. Czyli mam pewność, że to wszystko wymyśliła Cathy. Teraz tylko muszę od niej coś wyciągnąć.
 - O czyli widzę, że się znacie.- zaśmiałem się sarkastycznie.
 - Nie, nie znam jej.
 - Jednak coś mi sie wydaje, że tak, bo ona zdradziła mi twoje imię za moją koszulkę z autografem.- postanowiłem grać na jej uczuciach, których nie umie za dobrze kryć i wydobyć coś z niej podstępem. Gdy tylko usłyszała, co powiedziałem widocznie się zezłościła, bo mocno zacisnęła dwie pięści, ale zaraz je obluźniła.- Jednak ją znasz, bo zdradziło cię twoje zachowanie.- odezwłem się, gdy zapanowała cisza.
 - Nie, nie znam jej.- nadal się upierała, ale już swoje wiedziałem, więc postanowiłem zboczyć na inny temat.
 - Okay nie chce mi sie drążyć już tego tematu, bo i tak wiem, że to ty ją nasłałaś. Dlaczego to zrobiłaś? Z zemsty, że cię rzuciłem? Uwierz mi, nie kochałem cię przez cały czas, gdy byliśmy razem. Wiesz od tej strony, to jeszcze się nie znałem, ale teraz wiem, że jesteś wielką suką, która miesza się w nieswoje sprawy!- teraz byłem już wściekły.- Mieszałaś się do mojego związku z Laurą, bo co?! Bo nie chciałem już z tobą być?! Że przejrzałem już na oczy i zrozumiałem, że nic do ciebie nie czuję?! Cieszę się, że Laura pojawiła się w tym mieście, bo teraz nie chciałbym już być z tobą! Zapamiętaj, już nie mieszaj się w moje życie, bo ty nie masz już do niego wstępu! Jeszcze taz zrobisz jakąś akcję, to tego bardzo pożałujesz!- krzyczałem i patrzyłem się na nią, a ona nic z tego sobie nie robiła.
 - Co podasz mnie na policję?- zapytała z sarkazmem.
 - Nie, ale obniżę twoją dumę. Teraz przyznaj się, że to ty wszystko robiłaś, a dam ci spokój i uwierz mi, ja i Laura będziemy razem i ty nas nie rozdzielisz!
 - Już to zrobiłam, sądząc po tym, że do mnie przyszedłeś. Czyli wasz związek nie był tak mocny, na jaki się zdawał. Wstarczył tako drobiazg, a już nie jesteście razem.- wszystko mówiła z ironią, co jeszcze bardziej podniecało moją wściekłość. Jestem jak ogień, który wraz z wiatrem staje się coraz większy, potężniejszy i zajmuje caraz to większą powierzchnię. Tylko woda potrafi go ugasić. To Cathy jest tym wiatrem, a Laura wodą.
 - Stało się tak, bo Laura jest bardzo uczulona na zdrady, bo jedną już przeżyła.- to zdanie skierowałem do Zack'a.
 - Czyli uderzyłam w jej czuły punkt. Sorry, wasz czuły punkt.- odparła.
 - Tak, ale i tak będziemy razem.
 - Wątpię w to, bo pewnie znienawidzi cię tak, jak mnie.- odezwał się brunet.
 - A żebyś wiedział, że mi wybaczy.- powiedziałem patrząc mu prosto w oczy.
 - Tak? Jestem bardzo ciekawy.- odparł z przymrużonymi oczami.
 - Zapamiętajcie tylko jednę rzecz. Nie mieszajcie się już w nasze życie!
 - Dzięki nam macie bardzo ciekawie. Przynajmniej się nie nudzicie.- powiedziała Cathy.
 - Tylko spróbujcie zrobić jeszcze jedną akcję.
 - Wiesz zrobimy jeszcze jedną i tym razem ty będziesz najwięcej cierpiał.- odparła blondynka.
 - Nie mam już ochoty was słuchać!
 - To proszę bardzo, wyjście jest tam.- odezwał się brunet i krzywo się uśmiechnął, a ja już nie wytrzymałem i przywaliłem mu pięścią w twarz. Od ciosu upadł na podłogę. Od razu mi ulżyło, gdy się na nim wyladowałem, chociaż nie do końca. Wybiegłem z ich mieszkania, trzaskając drzwiami i szybko znalazłem się na zewnątrz budynku. Wsiadłem do samochodu i zacisnąłem na kierownicy dłonie, tak że były białe w knykciach. Próbowałem się uspokoić i nie chciałem myśleć o tym, co wydarzyło się przed chwilą. Oparłem głowę o zagłówek fotela i głęboko oddychałem. Zamknąłem oczy i starałem się o niczym nie myśleć, ale nie wychodziło mi to, bo zaraz pojwaiła mi się przed oczmi zapłakana Laura i jej wyraz twarzy, który miała, gdy mówiła to zdanie: ,,Ale ja ciebie nie. Z nami koniec.'' Te słowa cały czas teraz chodzą mi po głowie i nie mogę się ich pozbyć. Muszę zrobić coś, żeby mi przebaczyła. Tylko co? Musi to być coś naprawdę ogromnego. Chcę ją odzyskać, bo nie wyobrażam sobie życia bez niej. Dlaczego to wszytko akurat przytrafiło się nam? Dlaczego? Zazwyczaj to pytanie wydaje się bardzo proste, ale też czasami trudne. Ciekawe, czy Lau odbierze mój telefon? Wątpię, ale będę się tak długo starał ja odzyskać, że w końcu to zrobię. Nie ważne ile zajmie mi to czasu, ważne, że znowu będzie dobrze pomiędzy nami. Wycięgnąłem komórkę z kieszeni spodni i wybrałem jej numer. Nacisnąłem zieloną słuchwkę i czekałem na jakiś znak z jej strony. Niestety nie odebrała. Jeszcze raz spróbuję, ale było tak samo, jak za pierwszym razem. To jeszcze raz, bo w końcu do trzech razy sztuka. Nic. Głucho. Tym razem postanowiłem nagrać się jej na pocztę: ,,Hej Lau! Wiem, co o tym sądzisz, ale to nie było tak, jak myślisz. Bardzo żałuję, że to zobczyłaś, ale ja sam byłem zdzwiwony obecnością tej dziewczyny. Lau proszę wybacz mi, bo nie umiem bez ciebie żyć. Mam nadzieję, że jeszcze się zobczymy. Ps. Kocham cię i nigdy nie przestaną, ale teraz pewnie nie wierzysz w moje słowa. Twój na zawsze, Ross''. Gdy tylko skończyłem się nagrywać w moich oczach pojawiły się łzy. Co z tego, że jestem facetem, ale mogę też płakać. Po moim policzku spłynęła jedna łza, którą szybko starłem i ogarnąłem się. Wiedziałem, że nie będzie odbierała, ale przynajmniej próbowałem. Skoro Laura nie chce tego zrobić, to do niej pojadę. Odpaliłem samochód i kierowałem się w stronę jej domu.
                                                                    ****
 W tym samym czasie...
                                                               ★Laura★

 Szybko wybiegłam z domu Lynch'ów i biegła na oślep do mojego, bo łzy zasłaniały mi całą widoczność. Miodliłam się, żeby tylko na nikogo nie wpaść. Zresztą Ross nawet mnie nie goni, ale ja uciekam. Widziałam jego wyraz twarzy, gdy powiedziałam, że go nie kocham i z nim zrywał. Dosłowie dostał paraliżu, bo nie poruszył żadną częścią ciała. Nie wiedziałam, że on może mnie zdradzić. Ufałam mu i kochałam. Nadal kocham i nie wiem, czy potrafię przestać. Jak on mógł zniszczyć nasz szczęśliwy związek? Mówił, że mnie kocha, a ta wczorajsza randka była niezwykała. Zapamiętałam jej każdy szczegół, ale teraz nie chciałebym nic pamiętać, bo sparwia mi to ogormny ból. Po chwili zorientowałam się, że przebiegłam już obok mojego domu, więc zawróciłam i weszłam do środka. Oczywiście nikogo nie ma, bo Van jest w pracy. Zaraz, zaraz, przecież jest jeszcze Raini. Pewnie śpi, bo pracuje na 10:00, ale pójdę sprawdzić. Weszłam na górę i otworzyłam delikatnie drzwi do jej pokoju. Spała, więc nie chciałam jej budzić z powodu moich problemów. Nie jestem aż taką egoistką. Szybko wycofałam się i zamknęłam drzwi, po czym poszłam do mojej sypialni. Od razu rzuciłam się na łóżko i wybuchnęłam gorzkim płaczem. Dlaczego on mi to zrobił? Dlaczego? Aż tak bardzo mnie nie lubi? Już sama nie wiem, co mam o tym myśleć. Ja i tak nie wyobrażam sobie życia bez niego, bo bez Ross'a nic nie ma sensu. Dlaczego aż tak bardzo się w nim zakochałam? Bo jest bardzo miłym, kochanym, torskliwym chłopakiem? Że nie potrafię przeżyć jednego dnia bez jego obecności? Bardzo, ale to bardzo go kocham. Ten ból jest nie do zniesinia. Czuję się jakby ktoś wyrwał mi serce i nie pozostawił ani śladu po jego obecności. Ból zapiera mi dech w piersiach. Nie chcę już o tym myśleć! Nie chce! Nie chce! Zaczęłam bić rękami w poduszkę, ale to nic nie pomogło, bo nadal moje myśli krążyły tylko koło Ross'a. Jak ja mam teraz żyć bez niego? Jak mam mu zaufać? Nie potrafię znonawidzić go tak, jak Zack'a, bo za bardzo mi na nim zależy. Boże, jak ja go kocham. Ta miłość do niego zaraz mnie wykończy! Ross, Ross, Ross... tylko to imię najbardziej utwkiło mi teraz w głowie. Mam dość już myślenia o nim. O tym, jak wyglądał, gdy weszłam do jego pokoju i zastałam go tam z jakąś dziewczyną. O tym, gdy mówiłam mu, że znim zrywam i go nie kocham. Chciałam, żeby przez te słowa poczuł, jak bardzo cierpię. Jak bardzo chciałabym się teraz do niego przytulić i żeby wszstko było po staremu. Ach, gdyby tak cofnąć czas. Co by było gdybym nie przyszła do niego rano po dostaniu jego SMS'a? Byłabym teraz w pracy i nie widziałabym go z tą dziewczyną. Może wtedy żyłabym w nieświadomości i nadal bylibyśmy razem? Chociaż pewnie dręczyłyby go wyrzuty sumienia i powiedziałby mi prawdę. Jednak nie wiem, co by było lepsze. Dlaczego przytrafiło się to akurat nam? Dlaczego? Niby takie proste pytanie, a ja nie umiem udzielić na nie odpowiedzi. Takie rozmyślania towarzyszyły mi przez jakieś pół godziny i nadal wracałam do tego samego punku wyjścia. Nadal nie umiałam odpowiedzieć na te wszystkie pytania które sobie zadałam. Po chwili z moich przemyślań obudził mnie dźwięk dzwoniącego telefonu. Kto to może być? Co jeśli to Ross? Jetem gotowa, żeby go usłyszeć? Drżącą ręką sięgnęm do kieszeni i wyciągnęłam komórkę. Spojrzałam na wyświetlacz i zobaczyłam imię: ,,♥Ross♥''. Odebrać czy nie? Co ja mam zrobić? Już miałam nacisnąć zeloną słuchwkę, ale powstrzymałam się i położyłam telefon na łóżku. Po chwili dzwonek przestał dzwonić i zapanowała cisza, którą znowu przerwał tamten dźwięk. Nie odbiorę, niech cierpi tak damo, jak ja. Oczywiście jeśli mnie naprawdę kocha, to będzie cierpiał. Gdy melodia się skończyła, myślałam, że już nie zadzwoni, ale jednak przeliczyłam się. Tym razem odezwała się moja poczta, a na dźwięk jego głosu moje serce zabiło nierównym, przyspieszonym rytmem. Usłyszałam wiadomość od niego: ,,Hej Lau! Wiem, co o tym sądzisz, ale to nie było tak, jak myślisz. Bardzo żałuję, że to zobczyłaś, ale ja sam byłem zdziwony obecnością tej dziewczyny. Lau proszę wybacz mi, bo nie umiem bez ciebie żyć. Mam nadzieję, że jeszcze się zobczymy. Ps. Kocham cię i nigdy nie przestanę, ale teraz pewnie nie wierzysz w moje słowa. Twój na zawsze, Ross''. Po wysłuchaniu tej wiadomości, w moich oczach pojawiły się łzy, które spływały teraz po policzkach. Moje serce uwierzyło temu, co powiedział i mówiło mi, żebym posłychała jego głosu, a rozum mówił, że przecież widziałam go z tą dziewczyną razem w łóżku, a ona była prawie naga. Moje serce i rozum kłóciło się ze sobą i nie wiedziałam już, którego z nich posłuchać. Nie będę słuchać żadnego. Może jednak posłuchać serca? Jejku ja już naprawdę nie wiem, co mam robić. Tak rozmyślałam chyba jakieś 10 minut, ale nie dało to żadnego rezultatu. Wciąż byłam w kropce i nie robiłam kroku naprzód. Po chwili usłyszałam dzwonek do drzwi, który podziałał na mnie, tak jakby ktoś wylał na mnie kubeł zimnej wody, bo natychmiast zerwałam się z miejsca. Kto to może być? Ross? Tylko nie on, bo nie jestem gotowa go zobaczyć. Zeszłam na dół, a po drodze zauważyłam Raini, która była w kuchni i jadła śniadanie. Już wstała i weszłam do pomieszczenia.
 - Hej Raini.- przywitałam się, ale niewesoło.
 - Lau, a co ty tu robisz? Nie powinnaś być w pracy?- spytała zdziwiona.
 - Tak, ale zatrzymał mnie pewnien fakt.- odparłam i starałam się nie rozpłakać, bo znowu nachodziła mnie fala nieszczęścia.
 - Rozumiem, że to musiał być poważny powód skoro płakałaś, co się stało?- spytała i ponownie zadzwonił dzwonek.
 - Pójdziesz otworzyć? Jeśli to będzie Ross, to go tu nie wpuszczaj i powiedz, że mnie nie ma.- powiedziałam.
 - Laura, wy pokłóciliście się?
 - Coś w tym stylu, a teraz idź sprawdź kto przyszedł.- zaczęłam ją popędzać do wyjścia z kuchni.
 - Okay, już idę.- odpowiedziała Raini i wyszła na korytarz, a ja oparłam się o balat szafki. Tylko, żeby nie był to Ross. Tylko, żeby nie był to Ross. Powtarzałam to cały czas, aż usłyszałam jego głos, dobiegający zza drzwi. Był na tyle głośny, że mogłam go usłyszeć.
 - Hej Raini. Jest może Laura?- spytał i chyba wyczułam w jego tonie smutek. Może on naprawdę mnie nie zdradził? Och, przecież dobrze widziałam! Może miałam jakieś zwidy? Nie napewno nie. Już się w tym wszystkim zabardzo zagmatwałam.
 - Hej Ross. Nie, Laury nie ma.- odparła czarnowłosa.
 - Napewno jej nie ma?
 - Na sto procent. Jest w pracy.- powiedziała. Oby w to uwierzył, bo jak tu wejdzie to już po mnie.
 - A mógłbym wejść i sam sprawdzić?- spytał, a moje serce zamarło. Co ja mam teraz zrobić? Przecież, jak ucieknę, to mnie zobaczy. Czyli nici z ucieczki. Co mam zrobić? Myśl, Laura myśl! Niestety nic nie przychodziło mi do głowy. Teraz muszę tylko czekać, co powie na to Raini.
 - Ross, mówię ci, że jej tu nie ma.
 - A jednak chcę sprawdzić, bo raczej w takim stanie w jakim się znajdume nie poszłaby do pracy. Tak było, gdy spotkała Zack'a.- jak on mnie dobrze zna. Znając jego upór, zaraz tu wejdzie i mnie zobaczy, a ja nie jestem gotowa na spotkanie. Mam całą twarz czerwoną od płaczu i zaraz nadchodzi kolejna fala. Muszę być silna!
 - Ross, ale jej tutaj nie ma.- odezwała się moja przyjaciółka.
 - Och Raini pewnie teraz jej tylko chronisz.- odparł i po chwili usłyszałam trzask drzwi. Czyli Ross już tu jest! O nie! Pewnie teraz jest w salonie, bo jest najbliżej wejścia, zaraz jest kuchnia, czyli mijesce, w którym jestem ja. Nawet, gdybym chciała uciec nie mogę wykonać żadnego ruchu. Normalnie tak jakbym dostała paraliżu. Jakaś część mnie chciała go zobaczyć, a inna nie. Znowu toczyłam wewnętrzną walkę, która nie została rozstrzygnięta. Po chwili usłyszałam kroki zbliżające się do kuchni. Zdołałam tylko obrócić się w stronę szafek, żeby nie widział mojej twarzy. Słyszałam, jak podchodzi coraz bliżej mnie, aż w końcu poczułam jego oddech na karku. Zapragnęłam go przutulić, ale powstrzymałam się.
 - Lau?- odezwał się, a po moich plecach przebiegły ciarki. Nie odezwzłam się ani słowem. Po chwili poczułam łzy w moich oczach, które zaraz przybrały na sile i rozpłakałam się. Miałam być silna, a tu rozklejam się na dźwięk mojego imienia.- Laura, proszę spójrz na mnie.- powiedział, ale ja nie poruszyłam się. Poczułam, że on robi to za mnie, bo odwrócił mnie w swoją stroną, ale nie spojrzałam na niego.- Lau, to nie było tak jak myślisz.- powiedział ze skruchą w głosie.
 - A niby, jak to było?- odezałam się zachrypniętym od łez głosem.
 - Tak, jak ci mówiłem, gdy się obudziłem zobaczyłem ją pierwszy raz na oczy, a wtedy przyszłaś ty, a skąd się u mnie wzięłaś?- spytał.
 - Bo dostałam od ciebie SMS'a, w którym pisałeś, że mam do ciebie przyjść, bo chceszmi coś pokazać, czyli to miało być to?- odparłam, ale jeszcze ani razu na niego nie spojrzałam.
 - Lau ja nie wysłałem ci żadnego SMS'a. Proszę uwierz mi.
 - Jak mam ci uwierzyć skoro widziałam cię z dziewczyną która była prawie naga? No jak?- zapytam i wybuchnęłam gorzkim płaczem. Poczułam, że Ross starł mi łzy z jednego policzka. Tym razem jegi dotyk parzył mnie, więc odsunęłam się, a on zabrał szybko rękę.- Nie dotykaj mnie rozumiesz?!- krzyknęłam.- Jak mogłeś mi to zrobić i to jeszcze po takiej randce?! Co ja ci takiego zrobiłam?!- mówiłam głosnym tonem.
 - Lau...- zaczął, ale szybko mu przerwałam.
 - Nie mów tak do mnie po tym, co mi zrobiłeś.- powiedziałam i wyminęłam go. Uciekłam do swojego pokoju i zamknęłam się na klucz. Rzuciłam się na łóżko i wybuchnęłam niepohamowanym płaczem. Nie wiem, jak długo tak leżałam, ale wylałam z siebie już morze łez. Usłyszłam ciche pukanie do drzwi.
 - Kto tam?- spytałam, ale ciężko było wypowiedzieć mi te dwa słowa. Odchrząknęłam, żeby brzemieć głośniej.
 - To ja, Raini. Nie martw się Ross już poszedł, więc możesz mnie wpuścić.- odezwała się.
 - Napewno go nie ma?- chciałam się upewnić.
 - Napewno.- odparła czarnowłosa, więc zwlokłam się z łóżka i otworzyłam drzwi.- Lau muszisz mi natychmiast powiedzieć, co się między wami stało.- powiedziała zdecydowanie.
 - Okay, może przez to poczuję się lepiej.- odpowiedziałam i usiadłam na łóżko, a Raini zrobiła to samo.
 - Napewno poczujesz się lepiej, bo jak się komuś wygada, to tak zawsze jest. Będzie ci lżej. No mów.- odparła, a ja nie odezwałam się.- Laura, ja mogę siedzieć tu z tobą tak długo dopóki mi nie powiesz.
 - Ale przecież dzisiaj pracujesz.
 - Co tam praca, ty jestes ważniejsza.- powiedziała. Na tym właśnie polega przyjaźń. Na wzajemnym wspieraniu się, na wysłuchaniu tej drugiej osoby, na dawaniu sobie rad, na byciu w szczęściu i smutku. To również jest wspaniałe uczucie, ale miłość jest o wiele piękniejsza i mocniejsza.
 - No więc...- zaczęłam i przerwałam, bo wiedziałam, że zaraz napłynie mnie kolejna fala bólu.
 - Lau na powiedz w końcu.
 - Okay. Rano dostałam SMS'a od Ross'a, w którym pisał, że chce mi coś pokazać. Akurat wtedy wychodziłam z domu do pracy, a miałam jeszcze czas, więc poszłam do niego. Gdy weszłam do jego pokoju zobaczyłam...- przerwałam, bo poczułam, jak do moich oczu dopływają łzy, których już nie umiem kontrolować, więc spłynęły mi po policzkach. Wzięłam pożądny wdech i kontynuowałam.- zobaczyłam w jego łóżku dziewczynę. Nawet nie wiesz, jak się wtedy poczułam. Poczułam, że cały świat jakby nagle przestał istnieć, a mój koszmar powrócił. Myślałam, że już nigdy nie doświadczę tego uczucia, ale jednak.- teraz już płakałam i nic z sobie z tego już nie robiłam. Pozwoliłam, żeby moje łzy płynęły swobodnie.- Wybiegłam, ale Ross mnie dogonił i powiedział, że nie było to tak, jak myślę, ale ja z nim zerwałam i powiedziałam, że go nie kocham.
 - Och Lau, chodź przytul się.- odezwała się Raini i objęła mnie opiekuńczo ramionami, a ja płakałam, mocząc jej koszulkę.- Lau, ale on pobiegł za tobą i teraz do ciebie przyszedł, więc może rzeczywiście nie jest to tak, jak myślisz. Przecież on cię kocha i widziałam, że on cierpi, tak samo jak ty. Zobaczyłam w jego oczach ból i ogromny smutek. Lau może mu jednka zaufaj. Chyba nie chcesz zniszczyć waszej relacji, co?
 - Nie, ale teraz potrzebuję czasu. Zresztą dobrze widziałam tą dziewczynę, więc, jak mam to traktować i to jeszcze po takiej romantycznej randce i pocałunku w deszczu.- ponownie wybuchnęłam gorzkim płaczem, a Raini głaskała mnie po plecach.
 - Lau już cicho, spróbuj się uspokoić. Zobaczysz wszystko wróci do normy i znowu będziecie razem, tylko potrzebujecie trochę czasu na ochłonięcie po tym wszystkim.- mówiła spokojnym i troskliwym głosem, ale tylko trochę dodawało mi to otuchy. Tylko Ross umie mnie uspokoić i tylko on tak świetnie przytula i wtedy od razu czuję się lepiej. Jak mi go brakuje. Chciałabym cofnąć czas i ten dzień wykreśliś z kalendarza i wymazać z istnienia, bo wtedy oboje bylibyśmy szczęśliwi. Czy potrafię mu wybaczyć? Tak, bo bez niego nie wyobrażam sobie już życia. Teraz potrzebuję czasu, a późnej mam nadzieję, że będzie dobrze. Gdy myślałam tak pozytywnie o Ross'ie poczułam się dużo lepiej, czyli wystarczy, że o nim pomyślę i już jest dobrze? To naprawdę zaskakujące, ale to przez to, że go tak bardzo kocham.
 - Już jest dobrze Raini.- odezwałam się po dłuższm milczeniu.
 - Naprawdę? Nie wybuchniesz mi tu zaraz płaczem?- spytała.
 - Tak, jest juz okay.- powiedziałam i otarłam policzki i oczy z łez. Starałam się też uśmiechnąć, ale chyba wyszedł mi z tego grymas.
 - Mam pewnien pomysł.
 - Jaki?
 - Co ty na to, żeby ściągnąć do nas Vanessę i zrobić mały wypadzik na miasto?
 - Nie ma na to ochoty, a Van przecież jest w pracy.
 - Powiem, że mamy wyjątkowy stan i zaraz się zwolni z tego dnia. Zresztą dobrze ci to zrobi, bo nie mam zamiaru patrzeć, jak użlasz się nad sobą i swoim życiem.- powiedziała stanowczym głosem i wiem, że już nie popuści. Zresztą Raini ma rację, taki wypad na miasto dobrze mi zrobi. Nie mam już zamiaru dłużej płakać.
 - Okay niech ci będzie, a może jeszcze weźmiemy Rydel?- spytałam.
 - Pewnie, bo bez niej nie będzie to takie samo. To ty zadzwoń do Delly, a ja do Van.
 - Dobra.- tym razem uśmiech już lepiej mi wyszedł. Wybrałam numer do blondynki i połączyłam się z nią. Chwilę poczekałam, aż w końcu usłyszałam jej wesoły głos. Jak oni wszyscy mogą tacy być? To jest chyba taka tajemnica Lynch'ów.
 - Hej Lau.- powiedziała.
 - Hej Rydel, masz może ochotę na mały wypad na miasto?
 - Pewnie, a dlaczego cię to tak naszło?
 - To był pomysł Raini. Chciała, żebym się trochę rozweseliła po tym, jak zerwałam z Ross'em. Chyba wiesz o tym?
 - Tak wiem wszystko. Trzymasz się jakoś?
 - Wiesz nie licząc poprzedniejszych wybuchów płaczu, to teraz odrobinę lepiej.- westchnęłam.
 - Wiesz, że on tego nie zrobił, prawda?- spytała. Czyli Rydel też broni Ross'a? Najpierw Raini, teraz ona. Pewnie jeszcze Van będzie tak nastawiona. Nie wiem dlaczego tak jest.
 - Nie wiem, ale teraz nie mam ochoty na spotkanie się z nim.
 - Mam nadzieję, że wszystko wam się ułoży, bo nie mogę patrzeć, jak Ross chodzi taki struty i nie wychodzi ze swojego pokoju. Lau dam ci taką małą radę.- przerwała na chwilę, a ja czekałam na nią.- Daj mu to na spojnie wszystko wytłumaczyć, bo to naprawdę nie wyglądało, tak jak myślisz. Wiem, że możesz mi teraz nie wierzyć, ale ja ci niczego nie powiem, co on mi powiedział. Musisz z nim się spotać.
 - Okay, ale nie teraz, nie jestem jeszcze gotowa na to.
 - Rozumiem cię. To o której wychodzimy?
 - Za chwilę, więc się szykuj.
 - Okay, to do zobaczenia za chwilę.
 - Pa Rydel.- odparłam i rozłączyłam się. Ta rozmowa dała mi wiele nowych rzeczy do zastanowienia, a teraz nie mam na nie czasu. Co Rydel wie od Ross'a? To pytanie chyba będzie mnie cały czas prześladowało. Ona mi nic nie powie, a z nim nie jestem w stanie się zobaczyć. No trudno jakoś to będzie. Westchnęłam i podeszłam do lustra i przeraziłam się. Moje odbicie wyglądało strasznie. Oczy napuchnięte od płaczu, a twarz cała czerwona. Jak ja mam w takim stanie wyjść do ludzi? Musiałabym nałożyć kilo makijażu na twarz, żeby to zamskować. Po chwili do mojego pokoju weszła Raini, która była już gotowa do wyjścia.
 - I co Rydel idzie?- spytała.
 - Tak, a co z Vanessą?
 - Zwalnia się z pracy i do nas idzie. Mówiła, że musi kupić sobie jakąś sukienkę na spotknie z Luke'iem, na które dziś idzie.
 - Raini, ale jak ja mam z takim wyglądem gdziekolwiek iść?
 - Pomogę ci się umalować.
 - Okay.- odparłam i usiadłam na krześle przed lustrem. Po 10 minutach mój wygląd był nawet przyzwioty.- Dzięki.
 - Nie ma za co.- uśmiechnęła się do mnie i usłyszałyśmy dzwonek do drzwi. Zeszłyśmy na dół i otworzyłam. W wejściu stały Vanessa i Rydel.
 - To co idziemy?- spytała blondynka.
 - Tak.- ja i Raini odpowiedziałayśmy i wyszłyśmy z domu.
 - Mam tylko jedna prośbę.- odezwałam się.
 - Jaką?- zapytała Van.
 - Nie pytajcie mnie o to, co zaszło pomiędzy Ross'em a mną, jeśli nie chcecie, żebym płakała, okay?
 - Okay.- odparły wszystkie wspólnie.
 - Ale mi musisz wszystko opowiedzieć w domu.- powiedziała moja siostra.
 - Niech ci będzie.- wetchnęłam i poszłyśmy w kierunku jakiejś kawiarni. Później chodziłyśmy po sklepach, a Vanessa kupiłaa sobie sukienkę na spotkanie z Luke'iem. Po dwóch godzinach wróciłyśmy z powrotem do domu. Oczywiście musiałam opowiedzieć dzisiejszą historię i nie obyło się bez struminia łez i pocieszania mnie.  
                                                      *******************

 Hej wszystkim!!!
 Nie spodziewaliście się takiego obrotu wydarzeń, prawda? Rozwaliłam Raurę. Czyli plan Cathy i Zack'a się wydał, a Ross się wściekł. Mam nadzieję, że nie zabijecie mnie za to, że Raura już nie jest razem. Zdradzę wam, że napweno w następnym rozdziale się nie pogodzi i jeszcze będzie się działo. Jestem zadowolona z całego tego rozdziału, nie licząc zniszcznia Raury, a najbardziej podobały mi się opisy uczuć. Mam nadzieję, że wam rownież przypadły do gustu. Liczę na komentarze i chciałabym, żeby pojawiło się ich więcej niż pod poprzednim rozdziałem, a było ich 6. Proszę komentujcie.
 Do napisania!!! ;)


8 komentarzy:

  1. AAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAA*wdech*AAAAAAAAAAAAAAAAAAAA!!!!!!!!!!
    CZEEEEMUUUU?!?!?!???!!!
    NIEEEEEEE!

    A tak poważnie.
    Po kiego to zrobiłaś, hm?

    To była taka piękna para.
    I jeszcze mi wyjeżdżasz z informacją, że się szybko nie pogodzą.

    Kobieto!

    Czemu mi to robisz?
    CZEEEMUUUU?!????!!!?!?!!!

    *ej, chwila. To już było*

    Nieważne

    Raura ma być razem.
    Kapiszi?
    No, mam nadzieję, że się rozumiemy

    Czekam na Raurę
    I next.

    Pozdrawiam i w ogóle
    Ktoś.

    OdpowiedzUsuń
  2. Rozdział cuudowny. Tylko ygh! Ta jego była... Zara coś rozwale :*:czekam na nexta

    OdpowiedzUsuń
  3. Rozdział genialny tylko szkoda Raury :(
    Czekam na next :*

    OdpowiedzUsuń
  4. Cudo ×. ×
    Czekam na next :D

    OdpowiedzUsuń
  5. Rozdział. Mega!
    Wdech. DLACZEGO?!?!?!?!?(?!!?! DLACZEGO ROZWALIŁAŚ RAURE!!!???? DLACZEGO?!?!?!?!
    Dobra już jest mi troche lepiej. ( Wiesz lepiej nie bbęde nic tak pisać żeby nie padły tutaj brzydkie słowa)
    Czeakm na nexta i na raure!
    Pozdrawiam:*
    Twoja Czekoladka♥

    OdpowiedzUsuń
  6. rozdział był świetny,uwielbiam czytać twojego bloga tego jest cudny :*** mam nadzieję że Lau się pogodzą,super z nich parka :) :* nie mogę się doczekać nexta

    OdpowiedzUsuń
  7. Ehh, ta jego była mogła sobie dać spokój! Lau i Ross to taka supcio para :) jestem smutna że nie są razem ale gdyby coś się nie wydarzyło to byłoby pewnie nudno .... ale blog jest meega superr *_* zakochałam się w tej historii :D i mam nadzieję ,ze wrócą do siebie :)
    pozdrawiam moniczkaa

    OdpowiedzUsuń
  8. Cudowny *,* Ale pogodz ich. XD ten blog jest super naprawdę:***

    OdpowiedzUsuń

Każdy komentarz jest dla mnie dużą motywacją do dalszej pracy.
~♥~ Komentujcie ~♥~