★Laura★
Leniwie otworzyłam oczy, ale zaraz je zamknęłam z powodu światła. Za drugim razem już normalnie widziałam. Przeciągnęłam się i uśmiechnęłam, bo przypomniały mi się wczorajsze wydarzenia. Nie te z Zack'iem, bo o tych nie mam zamiaru nawet przez chwilę pomyśleć, tylko te z Ross'em. Co się wczoraj z nami stało? Co to w ogóle było? Nie wiem, co by było gdyby Van i Riker nie przyszli. Chyba zrobilibyśmy to. Zgodziłabym się na taki krok w moim życiu? Z Ross'em ta sprawa wygląda inaczej niż z Zack'iem. Ross'owi ufam i kocham go i wiem, że nie zostawiłby mnie później, a z Zack'iem było wszystko na odwrót. Szczerze mówiąc to podobało mi się. Jeszcze nigdy się tak nie czułam. To było takie... podniecające. Tak, takie to było. Czy chciałabym to dokończyć? Nie wiem, ale dlaczego teraz się tak głupio uśmiecham, gdyby ktoś teraz tak wszedł to pomyślałby, że jestem jakaś nienormala, bo śmieję się sama do siebie. No, ale tak na mnie wpływa samo myślenie o Ross'ie. Dzięki niemu w moim życiu cały czas świeci słońce i jestem szczęśliwa. Bycie z nim to najlepsza rzecz, jaka mnie w życiu spotkała. Okay koniec już tego myślenia. Wzięłam do ręki mójj telefon z szafki nocnej i sprawdziłm godzinę. Była 10:00, czyli moja pora do wstawania. Moim oczom nie umknęła również data: 09.08.15r. Zaraz, zaraz, przecież dzisiaj są urodziny Rydel! Jak ja mogłam o nich zapomnieć?! Trzeba jej kupic prezent i zrobić imprezę. Natychmiast zerwałam się z łóżka i pobiegłam do pokoju Vanessy, która oczywiście spała. Nie będzie miała miłej pobudki. Ściągnęłam z niej kordłę i usiadłam na niej okrakiem.
- Złaś ze mnie. Daj mi spać. Dlaczego mnie budzisz?- spytała zdziwonym i zaspanym głosem.
- Van dzisiaj są urodzny Rydel. Pamiętałaś o nich?- odpowiedziałam prosto z mostu.
- Nie, kompletnie zapomniałam.- powiedziała natychmiast ożywiona.
- My jej przyjaciółki zapomniałyśmy o jej urodzinach.
- Ale to wszystko przez to, że ty i Ross byliście skłóceni i musiałam cię pocieszać.
- Tak teraz zwalaj na mnie. Chociaż w sumie masz racje.
- Ja zawsze mam rację, a teraz ze mnie złaź.- powiedziała i zepchnęła mnie z siebie przez, co wylądowałam pupą na podłodze.
- Auć.- syknęłam masując obolałe miejsce.
- To za tą moją pobudkę. Teraz musimy odbudzić Raini.- odparła i wstała z łóżka.
- Pomożesz mi wstać?- spytałam i wyciągnękam przed siebie rękę.
- Okay niech ci będzie.- odpowiedziała Van i pomogła mi stanąć na nogach.
- Dzięki. To jak budzimy Raini?
- Zaczniemy skakać jej po łóżku, co ty na to?- uśmiechnęła się.
- Jestem za.- przytaknęłam i poszłyśmy do pokoju naszej przyjaciółki. Weszłyśmy do środka, a ona oczywiście spała jak zabita. Stanęłyśmy nad łóżkiem i przygotowywałyśmy się na skok.
- Okay na trzy.- szepnęła Van.- Raz, dwa, trzy.- powiedziała i weszłysmy na materac i zaczęłysmy po nim skakać.
- Wstawaj Raini!- krzyczałyśmy i śmiałyśmy się.
- Czy w tym domu nie ma normalniej pobudki?- spytała zaspana czarnowłosa.
- Nie.- odpowiedziałysmy zgodnie i przestałysmy skakać.
- A która jest godzina?
- Po dziesiątej.- odpowiedziałam.
- To w takm razie, po co mnie budzicie?
- Dzisiaj są urodziny Rydel, a my o nich zapomniałyśmy.- tym razem powiedziała moja siostra.
- Co? Ale jak to się mogło stać?- spytała Raini.
- To pewnie prze ze mnie i mój humor.- westchnęłam.
- Nie prawda. Nie obwinaj się za to. Ty mogłaś zapomnieć przez twoje wydarzenia, ale my powinnyśmy.- pocieszyła mnie przyjaciółka.
- Raini ma rację.- odparła Van.
- Okay, ale teraz musimy się ubrać i powiedzieć o tym chłopakom, bo skoro my zapomniałyśmy to oni tym bardziej.- powiedziałam.
- Wiesz to jest bardzo prawdopodobne. W takim razie powiniśmy zrobić naradę, ale nie może o tym wiedzieć Rydel.- odpowiedziała Raini.
- Dobra koniec tego siedzienia, bo dzisaj musimy kupić prezent i zrobić imprezę, czyli mamy mnóstwo roboty.- podsumowała moja siostra i wszystkie wstałyśmy i rozeszłyśmy się do swoich pokoi. Ubrałam na siebie miętową, luźną sukienkę, a włosy zostawiłam rozpuszczone. Zrobiłam sobie lekki makijaż składający się z tuszu do rzęs i błyszczyka. Gotowa zeszłam na dół, ale nikogo jeszcze tam nie zastałam. Po chwili dzieczyny pojawiły się w salonie.
- To jaki mamy plan na dzisiaj?- spytała Raini.
- Idziemy do Lynch'ów, kupujemy prezent i przygotowywujemy imprezę. Masa roboty.- odpowiedziałam.
- Ale jak się pozbędziemy Rydel na cały dzień nie robiąc żadnych podejrzeń?- odparła Van.
- Wyślemy ją z kimś na miasto.
- Okay dobry pomysł.- przytaknęła moja siostra.- To idziemy.- powiedziała i wyszłyśmy zamykając dom. Szybko doszłyśmy do domu Lynch'ów. Zadzwoniłam dzwonkiem do drzwi i czekałyśmy na znak ze środka. Jednak nikt się na pojwił. Pnowiłam próbę tylko tym razem dłużej przycisnęłam dzwonek. No tak, jak wcześnie, a oni nie są rannymi ptaszkami. Po chwili w drzwi otworzył zaspany Riker. Oczywiście od razu uśmiechnął się do Vanessy, a ona również.
- O hej dziewczyny. Co wy robicie tu tak wcześnie?- spytał trochę zdziwiony i przytulił nas na powitanie.
- Wiesz, że dzisiaj są urodziny Rydel?- wypaliła prosto z mostu moja siostra.
- To dzisaj?- spytał jeszcze bardziej zdziwony.
- Tak, czyli nikt z was o tym nie pamiętał?
- Nie. Rydel przecież nas zabije.
- Spokojnie jakoś damy radę to wszystko zorganizować.
- To wy też zapomniałyście?- spytał, a my przytaknęłyśmy głowami.- To wchodźcie do środka.- powiedział i szerzej otworzył drzwi. Weszłyśmy i wszyscy skierowaliśmy się do salonu. Usiedliśmy na kanapie.
- Jest Rydel?- spytałam.
- Nie wiem, bo sam się dopiero obudziłem. Jak jej nie będzie w kuchni to śpi.- odparł i wstał. Poszedł do wskazanego pomieszczenia i po chwili przyszedł z małą karteczką w ręce.- Rydel napisała, że jest na zakupach z rodzicami.
- To czyli jej nie ma.- odezwała się Raini.
- Teraz trzeba obudzić pozostałych, bo musimy zrobić naradę urodzinową.- stwierdziła Vanessa.
- To ja idę obudzic Ross'a.- powiedziałam i wstałam z kanapy.
- Okay tylko nie róbcie tam niczego i nie za długo- zaśmiał się Riker i spojrzał znacząco na moja siostrę, a ona pewnie zrozumiała, o co mu chodzi, bo również się uśmiechnęła.
- Bardzo śmieszne. Spokojnie nie zajmie nam to długo.- odparłam i poszłam na górę do jego pokoju. Stanęłam przed drzwiami i zapukałam, jakby już nie spał, ale nie odezwał się, więc weszłam do środka. Było półciemno, bo rolety były zasłonięte. Spojrzałam na jego łóżko i zobaczyłam go śpiącego. Był przykryty tylko poniżej pasa, więc ujrzałam jego gołą, umięśnioną klatkę i przygryzłam dolną wargę rumieniąc się. Czy on nawet, jak śpi musi tak na mnie działać? Wygląda tak słodko z tymi rozczochranymi, blond włosami. Postanowiłam obudzić go w przyjemny sposób. Weszłam na łóżko i położyłam się obok. Wsparta na łokciu pocałowałam go w usta, a on uśmiechnął się, ale nie obudził się, więc ponowiłam gest. Tym razem z lepszym skutkem, bo otworzył leniwie oczy i nasze spojrzenia się spotkały. Uśmiechnął się do mnie.
- Hej Ross.- odezwałam się i również się uśmiechnęłam.
- Hej Lau, a co ty robisz w moim łóżku? Nie przypominam sobie, żebyś ze mną spała.
- Przyszłam tutaj przed chwilą.
- Aż tak się za mną stęskniłaś.- zaśmiał się i również wsparł głowę na łokciu, także znajdowaliśmy się teraz naprzeciwko siebie i bardzo blisko.
- Tak, ale przyszłam tutaj w innej sprawie.
- Jakiej?
- Wiesz, że dzisiaj są urodziny Rydel?- spytałam, a on spojrzał na mnie zdziwiony.
- To one są dzisiaj?
- Tak, czyli ty też o nich zapomniałeś, tak jak my wszyscy. Dlatego ja i dziewczny przyszłyśmy do was zrobić naradę urodznową.
- Czyli, że wszyscy zapomnieli o jej urodzinach? Nie będzie z tego zadowolona.
- Nie wiem, jak jest z Rocky'm i Ell'em, ale oni pewnie też.
- A która jest godzina?- spytał.
- Coś koło 10:30.
- To nie mamy za dużo czasu. Trzeba będzie wszystko przygotować do wieczora, bo pewie wieczorem robimy imprezę, co nie?
- Na ten temat jeszze nic nie wiem, bo musimy uzgodnić plan na dzisiaj i zabrać z domu Rydel na cały dzień.
- Okay, ale teraz musimy zrobić coś innego.- uśmiechnął się do mnie.
- Co?
- Jeszcze się z tobą nie przywitałem, więc muszę nadrobić zaległości.- powiedział i zanim zdążyłam coś powiedzieć pocałował mnie, a ja odwzajemniłam gest. Zaczęliśmy się namiętnie całować i sama nie wiem kiedy Ross znalazł się na de mną, a ja leżałam na plecach. Nasze pocałunki stawały się coraz bardziej namiętne, co sprwiło, że nasze oddechy stały się szybsze. Ręce Ross'a błądziły po moch odkrytych udach, co podobało mi się, więc uśmiechnęłam się między pocałunkami i poczułam, że on też. Znowu czułam się tak jak w tym pokoju w klubie. Znowu towarzyszyło mi to podniecenie i pożądanie. Odrywaliśmy się od siebie tylko z powodu braku powietrza w płuchach i później z powrotem wracaliśmy do przerwanej czynności. Po bardzo długim czasie oderwaliśmy się od siebie z uśmiechem na twarzy. Położyliśmy się obok siebie tak, żebyśmy mogli patrzeć sobie w oczy, a Ross objął mnie w pasie.
- To było bardzo miłe powitanie.- uśmiechnęłam się.
- Mi też się podobało.- odpowiedział i również się uśmiechnął.
- Może chodźmy już na dół, bo tam już pewnie myślą, że nie wiadomo, co robimy.
- Tak, a Riker i Van to już szczególnie po tym wczorajszym wydarzeniu w pokoju.- powiedział i uśmiechnął się, gdy zarumieniłam się.
- Ross, czy ty musisz mi o tym wspominać?- spytałam, ale nie umiałam ukryć uśmiechu wdzierającego się na moją twarz.
- A co nie podobało ci się? No nie mów, że nie, bo ci nie uwierzę.- powiedział zmysłowym głosem.
- No wiesz... skoro sam znasz odpowiedź to, po co mam ci mówić?- spytałam.
- Bo lubię patrzeć, jak się rumienisz.- szepnął, a ja zaraz to zrobłam.- To powiedz.
- Tak, podobało mi się.- uśmiechnęłam się i cały czas mając zaczerwienione policzki.
- Wiedziałem.- zaśmiał się i pocałował mnie, ale zaraz się odsunął.- To chodź już na dół, bo i tak już tam mają skojarzenia.- powiedział i wstał z łóżka.
- Okay.- odparłam i również wstałam.- To ty się ubierz, a ja już idę.- powiedziałam i podeszłam do drzwi.
- To idź i powiedz im, że zaraz przyjdę.- uśmiechnął się do mnie, a ja wyszłam z jego pokoju i głęboko westchnęłam. Jak on na mnie działa. Zeszłam do salonu i momentalnie wszystkie spojrzenia zwróciły się na mnie i teraz żałuję, że nie poczekałam na Ross'a.
- Co tak długo?- spytała Van.
- Jakoś tak wyszło.- powiedziałam wymijająco i usiadłam obok Raini na kanapie.
- A gdzie masz Ross'a?- zapytał Riker.
- Ubiera się. To może zacznijmy już zaplanowywać dzisiejszy dzień?- odparłam, bo chciałam już uniknąć dalszych głupich pytaniń.
- Okay, ale jeszcze poczekamy na Ross'a.- odpowiedziała Vanessa i po chwili wspomniany blondyn przyszedł. Przechodząc obok mnie uśmiechnął się, a ja odwzajemniłam gest. Usiadł na wolnym fotelu.- Okay to teraz możemy już zaczynać.
- Czy każdy zapomniał o urodzinach Rydel?- spytał Riker.
- Tak.- odpowiedział każdy z wyjątkiem Ellington'a.
- Ja nie zapomniałem.- odezwał się.
- Naprawdę?- spytałam.
- Tak i mam nawet już dla niej prezent.
- To czyli ty będziesz zajmował się Rydel aż do zakonczenia przygotowań.- powiedziała Vanessa.
- Ale co ja mam z nią robić przez tyle czasu?
- Nie wiem musisz coś wymyślić.
- A o której zaczynamy imprezę?- odezwał się Rocky.
- Coś koło 18:00. Myślę, że do tego czasu się wyrobimy.- odpowiedziała Vanessa.
- Teraz trzeba będzie jeszcze kupić jej prezenty.- powiedziałam.
- No tak, czyli plan na teraz to prezent. Kto co kupuje?- spytała Raini i każdy zaczął się zastanawiać.
- Kupicie jej sukienkę, bo ciagle mówi, że nie ma w co się ubrać. To będzie ode mnie.- odezwał się Riker.
- A dlaczego my mamy to zrobić?- spytała Vanessa.
- A czy ja się znam na tym? Zresztą nie wiem, jaki ona ma rozmiar.
- Okay to dawaj pieniądze.
- Poczekaj chwilę.- powiedział i poszedł na górę. Po chwili wrócił i dał mojej siostrze banknoty.
- 150 dolarów wam wystarczy?- spytał.
- Nie wiem to zależy od sukienki.
- Kupcie jej taką, na którą wam wystarczy. Resztę mi oddajesz.
- Okay. Wie ktoś jeszcze, co kupuje?- spytała Van, ale nikt nie odpowiedział.
- To w takim razie Riker kupuje jedzenie, tort i jakieś ozdoby.- odezwałam się.
- A dlczeczego ja?
- Bo ty jako jedyny nie kupujesz teraz prezentu.
- Okay, czyli wy wszycy idzicie po prezent?
- Tak.- odpowiedział każdy.
- Do której godziny mamy się uporać z zakupami?- spytał Ross.
- Do 14:00 myślę, że wszyscy zdążymy.- odpowiedziała Vanessa.
- Czyli skoro już wszystko postanowione to ja idę do Rydel.- odparł Ell.
- Okay, gdy będzie wszystko gotowe to damy i znać.- powiedziała, a on przytaknął głową i wyszedł z domu.
- To co dziewczyny idziemy?- spytałam.
- Tak.- odpowiedziały i wyszłyśmy z domu Lynch'ów.
- To gdzie idziemy?- odezwała się Raini.
- Chyba najpierw na galerię, żeby kupić sukienkę. Macie może pomysł na preznt od nas?- spytała Van, a my pokiwałyśmy przecząco głowami.- No to mamy problem.
- Samo może nam wpadnie do głowy.- powiedziałam.
- Obyś miała rację.- odparła Raini i szłyśmy w kierunku galerii. Byłyśmy na miejscu po 15 minutach. Przez całą drogę myślałyśmy, co kupić Rydel, ale nic nam się nie podobało. Chodziłyśmy po sklepach w poszukiwaniu prezentu od nas, ale nic nie znalazłyśmy. Na szczęście udało nam się kupić ładną sukienkę.
- Może zrobimy sobie małą przerwę i coś zjemy? Nie mam już siły chodzić, a śniadnia nie jadłyśmy, więc dodatkowo jestem głodna.- odparłam.
- Okay dobry pomysł.- przytaknęła Van.- To może pójdziemy do kawiarni, w której niedawno byłyśmy?- uśmiechnęła się.
- Mówisz o tej, w której pracuje ten przystojny kelner?- spytała Raini.
- Tak o tej pomyślałam. To co idziemy?
- Chcesz się popatrzeć na tego chłopaka? Przecież jesteś z Riker'em.- powiedziałam.
- Wiem, ale ta kawiarnia jest teraz obok nas, więc nie mamy wyboru i tam pójdziemy.- odparła i weszłyśmy do środka. Usiadłyśmy przy wolnym stoliku i czekałyśmy na kelnera. Po chwili przyszedł ten przystojny chłopak, którym ostanio dziewczyny się podniecały. Na mnie jednak znowu nie robi żadnego wrażenia, bo jestem w szczęśliwym związku z chłopakiem, którego kocham.
- O cześć dziewczyny. Co podać?- spytał i uśmiechnął się. Zauważyłam, że Vanessa jednak nie fascynuje się tak bardzo. Wzięłam menu i szukałam czegoś dla siebie.
- Poproszę naleśniki z bitą śmietaną i owocami.- odezwałam się,
- Dla mnie to samo.- powiedziały dziewczyny.
- Okay, czyli trzy razy naleśniki.- odparł kelner i zapiasał w notesiku.- Zamówienie przyniosę niedługo.- uśmiechnął się do nas i odszedł.
- Van zauważyłam, że nie podniecasz się nim tak jak za pierwszym razem.- powiedziałam.
- A wiesz, że mnie to też trochę zdziwiło?- uśmiechnęła się.- Jednak inaczej patrzy się na innych chłopaków, gdy jest się zakochanym.
- No widzisz. Na mnie też nie wywrał większego znaczenia.
- Dla mnie nadal jest przystojny.- odezwała się Raini.
- Okay może skończmy już temat o kelnerze i pomyślmy nad prezentem dla Rydel?- spytała Van.
- Tutaj nadal jesteśmy w kropce i nie posuwamy się do przodu.- westchnęłam.
- Musimy pomyśleć.- powiedziała nasza przyjaciółka i myślałyśmy. Co Rydel by chciała? No myśl Laura, myśl! Nie mam pojęcia.
- I co macie coś?- odezwałam się.
- A jak myślisz?- spytała Vanessa.
- Nic.
- No właśnie.- powiedziała i wszystkie westchnęłyśmy. Po chwili przyszedł do nas kelner z naleśnikami.
- Proszę bardzo.- uśmiechnął się do nas i każdej podał talerz.
- Dziękujemy.
- Chcecie od razu zapłacić?- spytał.
- Tak.- odpowiedziałyśmy i dałyśmu mu pieniądze.
- Dziękuję i życzę smacznego.- powiedział i uśmiechnął się odchodząc.
- Ma ładny uśmiech, co nie?- powiedziała Vanessa.
- Tak bardzo ładny.- odparła Raini i zaczęłyśmy jeść. Chciałam myśleć o prezencie dla Rydel, ale moje myśli skierowały się na inny tor - Ross. To normalne, że o nim myślę, ale teraz zastanawia mnie jedna sprawa. Nie wiem, jak to się dzieje, ale nasze pocałunki kierują nas do innej rzeczy. Jak zaczniemy to nie możemy już przestać. Ta sytuacja w pokoju w klubie była dla mnie nowa. Jeszcze nigdy tak daleko nie zaszliśmy. Nie wiem dlaczego tak się dzieje. Może stęskniliśmy się za sobą, gdy nie byliśmy razem? Może to spotęgowało nasze pożądanie? Nie powiem, że mi się to nie podobało, bo nie byłaby to prawda. Wręcz przeciwnie chiałabym czegoś więcej i myślę, że Ross też, bo wcześniej tak nie było. Z nim chciałabym przeżyć swój pierwszy raz, bo ufam mu i wiem, że mnie po tym nie zostawi. To będzie dla mnie ciekawe doświadczenie.
- Laura! Ziemia do Laury!- powiedziała Vanessa, co sprowadziło mnie do rzeczwistości.
- Co?- spytałam.
- Od jakiś dwóch minut patrzysz się na pusty talerz i uśmiechasz się.
- Serio?
- Tak i zgaduję, że myślałaś o Ross'ie.- uśmiechnęła się.
- Tak, ale to w moim przypadku jest normalne. Lubię o nim myśleć.
- Okay, ale teraz powinnaś się skupić na prezencie dla Rydel.
- Wiem to może już chodźmy czegoś szukać?- spytałam.
- Okay.- odparły dziewczyny i wyszłyśmy z kawiarni.
- Tutaj chyba nic nie kupimy. Może chodźmy gdzie indziej?- powiedziałam, a one przytaknęły głowami i wyszłysmy z galerii.
- To może kupimy jej jakieś kolczyki albo bransoletkę?- zaproponowała Raini.
- To jest taki zwykły prezent i to pewnie kupili jej chłopaki.- odparła Van.
- To może...- zaczęłam, ale nie skończyłam, bo nie miałam pomysłu. Rozglądałam się w koło i moim oczom ukazało się ogłoszenie o sprzedaży szczeniaków.- Co powiecie na psa?- spytałam i pokazałam im ogłoszenie.
- Pies? Nie wiem, czy Rydel będzie go chciałała.- odpowiedziała moja siostra.
- Ale to jest szczeniaczek labladora. Kto nie lubi małych piesków? Przeczytaj sobie kosztuje tylko 30 dolarów. Kupmy jej go. Takiego prezentu raczej nie będzie się spodziewała. Zresztą innego pomysłu nie mamy.- zachęcałam je.
- Okay taki szczeniaczek jest słodki.- powiedziała Raini.
- No tak, ale później wyrasta na dużego labradora.- odparła Van.- Chociaż kupmy jej go, bo innego pomysłu nie mamy.
- Okay to chodźcie po niego.- powiedziałam i poszłyśmy pod wskazany adres i kupiłyśmy pieska, którego teraz trzymam.- No popatrzcie jaki on jest słodki.- odparłam i pogłaskałam go.
- No jest. Ten prezent jednak będzie bardzo fajny.- odpowiedziała Raini.
- To może kupmy mu od razu obrożę, smycz i inne rzeczy?- spytała Vanessa, a my przytaknęłyśmy głowami i udałyśmy się do sklepu dla zwierząt. Zostałam na zewnątrz, bo nie wolno wprowadzać zwierząt. Głaskałam go i stwierdziłam, że raczej będzie się podobał Rydel. Zresztą kto nie lubi małych psów? Jakby go nie chciała to mogę go przygarnąć. Po 15 minutch dziewczyny wróciły, więc poszłyśmy do domu Lynch'ów. Van zadzwoniła dzwonkiem i po chwili otworzył nam Rocky.
- O hej dziewczyny.- powiedział i uśmiechnął się.- Kupiłyście dla Rydel psa?
- Tak, a co nie będzie go chciała?- spytałam.
- Ona lubi psy, więc raczej jej się spodoba. Wchodźcie do środka.- odparł i weszłyśmy.
- Jak wam idą przygotowania?- zapytała Van.
- Dopiero zaczynamy, bo trochę nam zajęło kupienie prezentu.- powiedział i poszliśmy do salonu.
- Hej chłopaki.- przywitałyśmy się.
- Hej dziewczyny.
- Widzę, że kupiłyście Rydel psa.- odezwał się Ross.
- Tak, bo nie miałyśmy innego pomysłu.- odpowiedziałam, a on się uśmiechnął.
- Riker kupiłeś tort?- spytała Vanessa.
- Tak i jest już w lodówce.
- A zaprosiliście już ludzi?
- Tak to też mamy już z głowy. Zaprosiłem nawet Holly i Luke'a chyba nie masz nic przeciwko?
- Nie. Im więcej osób tym lepiej.- uśmiechnęła się.- Okay zaczynamy stroić dom.- powiedziała i zaczęliśmy pracę. Chłopaki wszystkie meble przysunęli do samej ściany i było teraz dużo miejsca do tańczenia. W tym samym czasie ja i dziewczny dmuchałyśmy balony, ale nie szło nam to zbyt dobrze, więc robili to chłopcy, a my wiązałyśmy je. Później poprzyczepiałyśmy je na ścianach. Przez pokój przewiesiliśmy napis: ,,Happy Birthday". Rocky i Riker przynieśli dwa duże głośniki i postawili je w kątach. Wzięli również światła dyskotekowe. Przy wyjściu do ogrodu powiesilyśmy balony i wszystko było gotowe. Prawie dwu godzinna praca skończona. Zostały nam jeszcze dwie godziny wolnego czasu do imprezy.
- Okay wszystko już skończone. Co teraz robimy?- spytał Riker.
- Co powiecie na butelkę?- zaproponował Rocky.
- Okay niech będzie.- odpowiedzieliśmy i usiedliśmy w kółku. Pierwszy kręcił brunet i wypadło na mnie. No nie!
- Pytanie czy wyzwanie?- spytał.
- Niech będzie pytanie, bo twojego wyzwania się boję.- uśmiechnęłam się.
- A szkoda, bo miałem dla ciebie i Ross'a fajne wyzwanie.- powiedział zawiedziony.
- Jakie?
- Nie powiem, bo wybrałaś pytanie. Poczekaj muszę coś wymyślić.- odparł i myślał.- Mam. Czy ty i Ross robiliście już to?- spytał, a mnie odrobinę zatkało.
- No jeszcze nie.- odpowiedziałam rumieniąc się, co nie uszło uwadze Ross'a, bo uśmiechnął się do mnie.
- Jeszcze? Czyli zamierzacie to zrobić?- Rocky nadal pytał.
- Skąd ja mam to wiedzieć? Skończ już te pytania.- powiedziałam, bo ten temat nie nażał do tych luźnych dla mnie.
- Wiesz Rocky oni prawie by to zrobili w pokoju w klubie.- zaśmiała się Vanessa. O siostra już nie żyjesz!
- A skąd wiesz?
- Van zamknij się i nie drąż tego tematu.- odezwałam się zanim ona coś powiedziała.
- Okay Laura. Spokojnie już skończyłam.- uśmiechnęła się do mnie.- No kręć już tą butelką.
- Okay.- odparłam i zakręciłam. Ku mojej uciesze wypadło na Vanessę.- Pytanie czy wyzwanie?
- A dawaj wyzwanie.
- Okay ty i Riker idźcie do naszego sąsiada i powiedzcie, żeby udzielił wam ślubu.- zaśmiałam się.
- To jest łatwe.- uśmiechnęła się.
- Ale, żeby ci utrudnić masz iść do pana Jefferson'a.
- Nie tylko nie do niego. On nas nie lubi.- jęknęła i jej uśmiech zszedł z twarzy.
- No idźcie.- pospieszyłam ich.
- Okay przyjdzemy z powrotem jako małżeństwo.- powiedział Riker i wyszli. Czekaliśmy na nich jakieś 15 minut. W końcu wrócili i śmiali się.
- I co jesteście małżeństwem?- spytał Ross.
- Nie, ale zamiast tego dostaliśmy długie kazanie na temat zachowania.- zaśmiał się Riker.
- Wspomnieliśmy mu również, że robimy imprezę, a on nie był z tego zadowolony, bo zatrzasnął nas drzwi przed nosem.- odparła mja siostra.o
- Okay to kręć Van.- powiedziałam, a ona zrobiła to i wylosowała Ross'a.
- Pytanie czy wyzwanie?- spytała.
- Wyzwanie.- uśmiechnął się. Czyli tylko ja, jak narazie wzięłam pytanie?
- Całuj się z Laurą, ale z języczkem i namiętnością. Macie trzy minuty czasu.- uśmiechnęła się.
- Dałaś mi bardzo przyjemne wyzwanie.- powiedział i spojrzał na mnie, a ja zarumieniłam się lekko.
- To dawać mi tu teraz francuski pocałunek. Tylko nie rozpędzajcie się za bardzo.- zaśmiała się Van.
- Okay rozumiemy.- odparłam i oboje wstaliśmy. Uśmiechnęliśmy się do siebie i spojrzeliśmy w oczy. Od razu zaczęliśmy się do siebie zbliżać i w końcu pocałowaliśmy się. Zaczęliśmy to robić coraz bardziej namiętnie. Już po chwili zapomniałam, że wszyscy się na nas patrzą, bo teraz liczył się dla mnie ten moment. Otworzyłam lekko wargi, co spowodowało, że Ross wtargnął swoim językiem do moich ust. Tak jeszcze się nie całowaliśmy, więc spodobało mi się to. Nasze języki tańczyły swój własny taniec, a my mieliśmy przyspieszne oddechy. W końcu po długim czasie oderwaliśmy się od siebie i uśmiechnęliśmy się. Spojrzeliśmy na pozostałych, a oni patrzyli na nas z otwartymi ustami.
- Co się tak patrzycie?- spytałam i zarumieniłam się lekko.
- Teraz już widzę, że was ciągnie do tego.- powiedziała Van i poruszała brwiami.
- Ale o co ci chodzi?
- Całowaliście się chyba jakieś 10 minut.- uśmiechnęła się.
- Serio? Ja myślałam, że było to parę minut.
- To tobie się wydawało. Powiem, że spełniliście swoje wyzwanie lepiej niż przypuszczałam.- odparła.
- To chyba dobrze.- odparł Ross i zakręcił butelką. Wypadło na Riker'a.
Tak graliśmy aż do 17:30 i powoli zaczynali przychodzic goście, więc musieliśmy skończyć.
- Napiszcie SMS'a do Ell'a, bo muszą już przyjść.- powiedziała Vanessa.
- Okay już się robi.- odparł Rocky i wyciągnął komórkę.- Gotowe. Napisałem, żeby przyszedli za jakieś pół godziny.
- Dobrze to czekamy.- odpowiedziała moja siostra.
****
W tym samym czasie...
★Narrator★
Ellnigton wyszedł z domu i postanowił zadzwonić do Rydel. Wyciągnął telefon i wybrał jej numer, po czym połączył się. Chwilę poczekał i usłyszał jej głos.
- Hej Ell. Po co dzwonisz? Dom jest cały?- spytała, a on się zaśmiał.
- Cały.- powiedział, a ona głęboko odetchnęła z ulgą.
- To dobrze. Was to strach zostawiać samych.- zaśmiała się.- Ale co chcesz?
- Masz czas dzisaj?
- Tak, a co?
- Chciałabyś ze mną spędzić czas?- spytał.- Tak po przyjacielsku oczywiście.- dodał szybko.
- Okay pewnie. Teraz jestem przed supermarketem. To gdzie się spotykamy?
- Poczekaj tam, a ja do ciebie przyjdę.
- Okay. To pa Ell.
- Pa Delly.- odpowiedział i rozłączył się. Zastanawiał się gdzie mają chodzić przez prawie cały dzień. Jednak nic nie planował i szedł na żywioł. Do supermarketu doszedł w 15 minut i szukał wzrokiem Rydel. Znalazł ją pod wejściem. Pomachał jej, żeby go zobaczyła i szedł w jej kierunku.
- Hej Rydel.- uśmiechnął się.
- Hej Ell.- również się uśmiechnęła.- Co cię tak wzięło na spędzanie ze mną czasu, co?- spytała.
- Jakoś tak wyszło.- odpowiedział.
- Okay nie wnikam. To gdzie idziemy?- zapytała, a brunet zastanowił się chwilę.
- Co powiesz na jakąś kawiarnię? Nie jadłem jeszcze śniadania, więc może coś zjemy?
- Okay to może chodźmy do tej rodzinnej knajpki?
- Może być. Mają tam najlepsze naleśniki i gofry, więc bardzo chętnie.- uśmiechnął się i ruszyli. Cała droga upłynęła im na rozmowie i śmianiu się. Obojgu dobrze było w towarzystwie drugiej osoby. Mogli być sobą i to ich cieszyło. Weszli do środka i usieli przy stoliku. Podobało im się to wnętrze, bo było przytulne i miłe, takie rodzinne.
- To co zamawiasz?- spytała Rydel.
- Gofry z bitą śmietaną i sosem toffi. Mmmm... to będzie pyszne.- uśmiechnął się.- A ty?
- Naleśniki z bitą śmietaną i truskawkami.
- Okay to czekamy na kelnera.- powiedział brunet i po chwili przyła do nich młoda dziewczyna.
- Co podać?- spytała i uśmiechnęła się do Ell'a.
- Poproszę gofry z bitą śmietaną i sosem toffi.- odpowiedział i również się do niej uśmiechnął.
- A ja poproszę naleśniki z bitą śmietaną i truskawkami.- odparła Rydel, a dziewczyna zapisała to w notesie.
- Coś do picia?
- Poprosimy colę.- powiedział brunet i uśmiechnął się do przyjaciółki.
- Dobrze zamówienie przyniosę wam za parę minut.- odparła kelnerka i odeszła, a Ell nadal na nią patrzył.
- Co się tak na nią patrzysz?- spytała blondynka.
- No co ładna jest, a co zazdrosna jesteś?- spytał i poruszał brwiami.
- Nie, dlaczego miałabym być zazdrosna? Przecież jesteś moim przyjacielem.
- Okay, czyli nie przeszkadzało ci to, że patrzyłem się na tamtą kelnerkę?
- Trochę tak, bo przyszedłeś tu ze mną i to ty chciałeś się ze mną spotkać.
- Okay już nie będzę zwracał na nią uwagi. Nie ważne, co sie będzie działo zawsze będę twoim przyjacielem.- uśmiechnął się do niej i uścisnął jej dłoń, która leżała na stole.
- A ja zawsze będę twoją przyjaciółką.- odpowiedziała i również się uśmiechnęła. Spojrzeli sobie w oczy i chwilowo odpłynęli w nich. Czuli się szczęśliwi tymi zapewnieniami, bo wiedzieli, że są szczere. Po chwili przyszła do nich kelnerka, więc szybko puścili swoje dłonie, a Rydel lekko się zarumieniła, co zauważył Ellington. Spodobało mu się to.
- Proszę bardzo oto wasze zamówinie.- powiedziała dziewczyna i podała im talerze.
- Dziękujemy.- odparli.
- Czy mogę teraz zapłacić?- spytał brunet.
- Tak oczywiście.
- Dobrze już płacę.- odparł i dał jej pieniądze.
- Dziękuję.- uśmiechnęła się kelnerka i odeszła.
- Ty zapłaciłeś również za mnie, prawda?- spytała Rydel.
- Tak, ale nie sprzeciwiałś się.
- Po co skoro pewnie uparłbyś się o to, mam rację?- uśmiechnęła się.
- Tak i zapłaciłbym nawet, gdybyś mi zabroniła.
- Jak ja cię dobrze znam Ell.- zaśmiała się.
- Wiem i ja ciebie też.- uśmiechnął się do niej i zaczęli jeść. Brunet chciał się jakoś rozerwać, więc wziął na widelec bitą śmietanę i wycelował w Rydel. Trafił ją bluzkę, a ona od razu na niego spojrzała z moredem w oczach.
- Co ty robisz Ell?! Przez ciebie mam teraz brudną bluzkę.- powiedziała.
- Chciałem cię jakoś rozerwać, bo jesteś taka spięta.- zaśmiał się.
- Ja jestem spięta?! No to zobaczymy.- odparła i również wzięła na widelec trochę bitej śmietany, ale zamiast trafić w przyjaciela, trafiła w głowę jakiemuś mężczyźnie, który natychmiast się odwrócił i spojrzał na nich trochę groźnym wzrokiem. Rydel zrobiła się cała czerwona na twarzy, więc schowała ją we włosach.
- Które z was to zrobiło?- spytał mężczyzna.
- Ja to zrobiłem.- odpowiedział Ellington.
- Ty? Napewno?
- Tak to byłem ja. Przepraszam pana.
- Ech ta młodzież.- odparł mężczyzna i powrócił do przerwanego jedzenia.
- Ufff... dzięki Ell.- powiedziała Rydel i uśmiechnęła się do niego.
- Nie ma za co.- zaśmiał się.
- Nie musiałeś tego robić.
- Wiem, ale nie chciałem cię narażać w razie, gdyby on się zdenerwował.
- I co nadal jestem spięta, jak to powiedziałeś?
- Okay nie jesteś. Ty jesteś tak samo pełna energii, jak twoi bracia.
- Coś w końcu musimy mieć wspólnego.- zaśmiała się.- Dobry humor w naszej rodzinie to będzie już genetyczny.
- Czyli ja pasuję do was.- uśmiechnął się.
- Tak, a najbardziej do Rocky'ego.
- Wiem. Tak mamy wiele wspólnego. Na przykład żelkowy nałóg.- zaśmiał się Ell.
- Ja nie rozmumiem, jak wy możecie tak codziennie jeść te żelki?
- No widzisz nałóg to nałóg. Taki jest lepszy niż planie, picie lub ćpanie.
- No pewnie tylko jest trochę dziwny.
- Ale jedyny w swoim rodzaju.- uśmiechnął się.
- Tak to napewno, bo nigdy nie spotkałam osoby, która tak bardzo kocha żelki i dałaby się za nie pokroić.-zaśmiała się Rydel.
- Po prostu jesteśmy wyjatkowi.
- No pewnie. Nie wyobrażam sobie życia bez was. Jednak czasami chciałabym mieć siostrę, a nie troje braci i przyjaciela.
- Bez nas nudziłabyś się.
- Chyba tak.- uśmiechnęła się.- To może zajmiemy się jedzeniem, bo jeszcze nam wystygnie?
- Okay.- odparł Ell i powrócili do przerwanej czynności. Gdy skończyli przy piciu coli Ratliff wpadł na kolejny pomysł.
- Zobaczymy, czy strzelę tą papierową kulką w tamtego pana?- spytał i wsadził ,,pocisk" do rurki.
- Lepiej nie, bo znowu skończy się to, jak w moim przypadku.- odparła Rydel.
- Oj tam, strzelam.- powiedział i wycelował w mężczyznę. Oczywiście udało ju się trafić i gdy to zrobił szybko włożył rurkę do picia i pił.- Patrzy się?- szepnął.
- Tak, więc poczekaj chwilę.- uśmiechnęła się.- Okay już.
- A ty strzelisz?- spytał z wyzwaniem w głosie.
- A co stawiasz mi wyzwanie?
- Powiedzmy, że tak.- stwierdził.
- Okay, zresztą co mi szkodzi.- powiedziała. Zrobiła kulkę z serwetki i włożyła ją do rurki.- To w kogo mam trafić?- spytała, a brunet rozejrzał się po lokalu.
- Traf w tamtą panią.- odparł i skinął na nią głową.
- Okay.- odpowiedziała i wymierzyła w nią rurką. Dmuchnęła, a kulka uderzyła kobietę w głowę, ale nie odwróciła się.- I co zrobiłam.- zaśmiała się.
- Gratuluję.- uśmiechnął się.
- Dzięki, ale może już skończymy te zabawy?
- Okay, skoro śniadanie mamy już z głowy to, gdzie chcesz teraz iść?- spytał Ell.
- Nie wiem to ty wymyśliłeś to spotkanie, więc to ty jesteś organizatorem rozrywki.- uśmiechnęła się do niego.
- To może...- pomyślał chwilę.- pójdziemy do wesołego miasteczka?
- Okay może być. Dawno już tam nie byłam.
- To w takim razie nadrabiamy twoje zaległości.- uśmiechnął się.- To co idziemy?
- Tak.- odpowiedziała Rydel i wstali od stolika. Wyszli z restauracji i poszli do wesołego miasteczka. Gdy byli już na miejscu rozglądali się za pierwszą atrakcją.
- To może najpier koleka górska?- zaproponował Ellington.
- Okay.- odparła blndynka.
- Chyba nie boisz się, prawda?- spytał, gdy stali w kolejce.
- Nie, no nie wiem.
- Przy mmie nie musisz się bać.- uśmiechnął się do niej.
- Będę pamiętała o tym.- równeż się uśmiechnęła. Kupili bilety i wsiedli do wagonika. Zapięli się pasami, a mężczyna, który obsługiwał kolejkę, przyciągnął im metalową rączkę.
- Jesteś gotowa?- spytał Ell.
- Pewnie.- odparła Rydel.
- Pamiętaj, że jakbyś się bała to moższ złapać mnie za rękę.- uśmiechnął się i położył dłoń zewnętrzną stroną na swoje kolano.
- Okay.- odpowiedział i po chwili kolejka ruszyła. Przez pierwsze metry jechali wolno, ale pojazd przy zakręcie gwałowtnie przyspieszył. Blondynka tylko cicho pisnęła. Jechali coraz szybciej i ich adrenalina powiększała się z sekundy na sekundę. Gdy kolejka robiła pętlę Rydel z emocji złapała za dłoń Ellingtona, przez co oboje się uśmiechnęli i poczuli, że ich serca zalewa ciepła fala. Spletli swoje palce i tak przejechali całą trasę. Wychodząc z kolejki nadal trzymali się za ręce, ale gdy oboje spojrzeli na nie to instynktownie się puścili i uśmiechnęli do siebie.
- To gdzie teraz idziemy?- spytała Rydel.
- Co powiesz na samochody?
- Tam jeżdżą małe dzieci, a nie takie osoby, jak my.
- No to co z tego? W wesołym miesteczku można przypomnieć sobie czasy dziecieństwa i zapomnieć, że jest się dorosłym, więc co ci szkodzi?
- Okay niech będzie. Chociaż mam pewne watpliwości, czy ty i Rocky jesteście dorośli.- uśmiechnęła się do niego, a on zaśmiał się i poszli na wybraną atrakcję. Rydel oczywiście wybrała różowy smochód, a Ellington ciemnozielony. Jeździli, a brunet specjalnie wjeżdżał w blondynkę, więc ona odpłacała mu się tym samym, co spowodowało ich bitwę ną uderzenia. Wszycy dziwnie się na nich patrzyli, ale ich to nie obchodziło, bo dobrze się bawili i poczuli się jak dzieci. Niestety ich czas się skończył i musieli wyjść z samochodów.
- Ha wygrałam bitwę na największą liczbę uderzeń. Miałam 15, a ty 14.- zaśmiała się Rydel.
- Oszukiwałaś.- odparł Ell.
- Nie prawda.
- To przez to, że nasz czas już się skończył.
- Tak, tak wmawiaj sobie. Po prostu jestem lepsza.- zaśmiała się.
- To ja jestem mistrzem kierownicy. Z Rocky'm zawsze wygrywam.
- Ale to nie znaczy, że ze mną też.
- Dawałem ci fory.
- Tak jasne tak tylko tłumaczą się przegrani.
- No bo ja przegrałem z tobą.
- No bo jestem lepsza.- zaśmiała się.
- Nie jesteś.- zaprzeczył.
- Tak.
- Nie.
- Tak.
- Nie.
- Tak i nie chce mi się już tego mówić. Wygrałam i tyle, a ty musisz się pogodzić z przegraną.- Rydel zakońyła ,,kłótnię".
- Okay, ale za to kupujesz mi watę.- powiedział Ell.
- To ty powieneś mi kupić, bo wygrałam.
- Okay mam pomysł. Kupmy sobie ją nawzajem i tak będzie najlepiej.
- Okay.- uśmiechnęła się blondynka i podeszli do najbliżeszgo stoiska z watą cukrową. Teraz zajadają się przysmakiem dzieciństwa.
- Kiedy ostatnio byłeś w wesołym miasteczku?- spytała Rydel.
- Chyba dwa tygodnie temu, a co?
- Teraz już rozumiem dlaczego ty i Rocky zachowujecie się jak dzieci.
- My się tak nie zachowujemy cały czas. Najgorsze odpały mamy po zjedzeniu dużej ilości żelków. Dlaczego tak sadzisz?
- Bo przez wesoło miasteczko czuję się młodsza o kilkanaście lat. Fajne uczucie.- usmiechnęła się.
- Ja też się tak czuję.- powiedział i również się uśmiechnął.
- To gdzie teraz idziemy po kolejną dawkę młodości?- spytała Rydel.
- Co powiesz na labirynt strachu?- zaproponował Ell.
- Okay.- odpowiedziała.
- Ostrzegam cię tam jest naprwdę strasznie. Połowa tunelu jest oparta na wielu horrorach.
- Przedtem adrenalina i zabawa, więc teraz pora na strach.
- No to idziemy.- powiedział brunet i poszli na atrakcję. Wsiedli do wagonika i ruszyli przez tunel. W środku było naprawdę strasznie i co chwilę pojawiało się coś innego. Rydel czasami chowała głowę na ramieniu przyjaciela i przytulała się do niego, co obojgu podobało się. Gdy wyjechali z tunelu blondynka odetchnęła z ulgą i puściła bruneta, którego mocno trzymała.
- Miałeś rację to był naprawdę straszny tunel.- powiedziała, gdy wyszli z wagonika.
- Mówiłem. Wiesz czasami mocno mnie przytulałaś.- uśmiechnął się.
- Wiem, ale to ze strachu.
- Czyli normalnie nie przytuliłabyś mnie?- spytał ze smutną miną.
- No czywiście, że tak.- uśmiechnęła się i objęła chłopaka, a on złapał ją w pasie i zastygli na chwilę w takiej pozycji. Oboje bardzo się cieszyli, a ich serca znowu oblewała ciepła fala. Po chwili puścili się i uśmiechnęli się do siebie.
- Już nie jesteś smutny?- spytała Rydel.
- Nie, już mi lepiej.- zaśmiał się.
- Okay to idziemy na kolejną atrakcję.- powiedziała blondynka i tak spędzili trzy godziny. Byli wszędzie i bardzo dobrze się bawili. Wyszli z wesołego miasteczka z uśmiechem na twarzach.
- To co teraz powiesz na kino?- zapytał Ell.
- Okay, a na co pójdziemy?
- Komedia ci pasuje?
- Dobry wybór.- uśmiechnęła się i poszli do wybranego miejsca. Przyszli w sam raz, bo akurat zaczynał się seans. Oczywiście sprzeczali się o to, kto kupi bilety, ale na koniec każdy kupił sam. Wzięli jeszcze popcorn i colę i weszli na salę. W czasie filmu Ellington rzucał w ludzi popcornem, a gdy ktoś zwrócił mu uwagę to mówił, że to nie on. Rydel miała z tego niezły ubaw, ale sama nie chciała tego robić. W końcu seans się skończył i opuścili salę.
- Idziemy gdzieś jeszcze?- spytała blondynka.
- Może na plażę?- zaproponował brunet.
- Okay niech będzie, ale później może chodźmy już do domu, bo bolą mnie nogi od chodzenia.
- Dobrze, ale nie od razu.
- Okay najpierw idziemy na plażę.- uśmiechnęła się Rydel i poszli na wskazane miejsce. Szli brzegiem morza tak, żeby woda obmywała im nogi i rozmawiali.
- Co by było gdybyśmy byli razem?- spytała po pewnym czasie blondynka, co zdziwiło chłopaka.
- Chyba ty nie...- zaczął, ale nie skończył.
- No co ty Ell. Przecież nie jestem w tobie zakochana.- zaśmiała się, a on odetchnął z ulgą.
- To dobrze.
- A co jestem aż taka zła?- spytała Rydel i zrobiła smutną minę.
- No oczywiście, że nie jesteś. Jesteś naprawdę fajną, miłą, zabwaną i ładną dziewczyną. Jesteś moją nalepszą przyjaciółką.- powiedział i uśmiechnął się do niej.
- Awww... to było słodkie, wiesz?- również się uśmiechnęła.- No, ale jak myślisz, co by było, gdybyśmy byli razem?
- Nie wiem, ale raczej nic by się nie zmieniło.
- Też tak myślę. Zresztą tak długo się przyjaźnimy, że nie wiem, czy mogłabym spojrzeć na ciebie inaczej niż na przyjaciela.
- Wiesz wszystko jest możliwe.
- No tak, ale i tak cieszę się, że cię mam.- uśmiechnęła się do niego.
- Ja też i nie chciałbym tego zmieniać. Chociaż w naszym wypadku chyba nic by się nie zmieniło.
&nbso; - Tak tylko doszłoby do tego całowanie się.
- Tak tylko to by doszło.- uśmechnął się.- Jeszcze do tego trzymanie się za rękę.- powiedział i sam nie wiedział dlaczego, ale złapał Rydel za dłoń, a ona nie protestowała i spletli swoje palce. Uśmiechnęli się do siebie i nadal szli jakby wcale nie trzymali się.
- Teraz też tak idziemy i mi to wcale nie przeskadza.- odparła.
- A wiesz, że mi też nie?- zaśmiał się.
- Myślę, że w naszym przypadku nie byłoby raczej większej różnicy w naszym zachowaniu.- uśmiechnęła się.
- I znowu się z tobą zgodzę. Myślimy podobnie.- również się uśmiechnął.- Jak myślisz, jak zareagowaliby wszyscy na to?
- Pewnie byliby zdziwieni, ale zaraz by się cieszyli, a dziewczyny pewnie skakałyby z radości. Weźmy na przykład Riker'a i Vanessę. Po nich to raczej nie było widać, żeby byli w sobie zakochani. Jednak od momentu, gdy razem śpiewali na scenie to zauważyłam, że coś zaczyna miedzy nimi iskrzyć. Teraz są razem. Oczywiście w przypadku Ross'a i Laury to każdy wiedział, że będą razem. Po nich było to widać od samego początku. Ja, Van i Raini przecież obmyślałyśmy plan, żeby ich połączyć. Jednak oni nie mieli tak łatwo.
- Wiesz jesteś specjalistką od miłości. Na wszystko pewnie masz rady.- powiedział Ell.
- Tak ja bardz lubię doradzać ludziom w życiu. To bardzo przyjemne uczucie, gdy rada się sprawdziła. Wtedy wiem, że powiedziałam dobrze.
- A gdybyś ty się zakochała to umiałabyś sama sobie doradzić?
- Nie wiem, ale chyba raczej nie.
- Dlaczego nie? Przecież skoro wiesz, jak komuś doradzić to sama nie umiałabyś?
- Gdy się zakochuje to wtedy traci się najczęściej rozum i nie wie się, co należy zrobić. Nie wiem, jakby to było w moim przypadku, ale pewnie podobnie.
- Wiesz nigdy nic nie wiadomo. Zawsze można wtedy bazować na przykładzie innych.
- Każdy inaczej odczuwa miłość. Nie ma określonego postępowania.
- Jesteś bardzo mądra, wiesz?- Ellington uśmiechnął się do niej.
- Dziękuję.- powiedziała Rydel i również się uśmiechnęła.- Z tobą rozmawia mi się tak swobodnie. Mogę powiedzieć ci wszystko, a ty mnie nie wyśmiejesz. Jesteś naprawdę bardzo dobrym przyjacielem.
- Ja bardzo lubię słuchać, jak o czymś mówisz.
- Tak? Nie wiedziałam. Chyba częściej powinniśmy razem wychodzić, bo z tobą czas mi przyjemnie i szybko mija.
- Dobry pomysł.- odparł.
- Pewnie dziewczyny teraz podejrzewają nas o coś. Bardzo dobrze je znam, więc wiem.- zaśmiała się Rydel.
- Wy to bardzo lubicie snuć takie podejrzenia. Taka już chyba jest natura kobiet.- uśmiechnął się.
- Tak chyba tak.- powiedziała i w tej samej chwili do Ellington'a przyszedł SMS.
- Mogę przeczytać?- spytał, wyciągając komórkę z kieszeni.
- Pewnie.- odpowiedziała blondynka, a brunet otworzył wiadomość, która była od Rocky'ego. ,,Możecie już wbijać na imprezę."- przeczytał i sprawdził jeszcze godzinę, a była 17:30, po czym schował telefon do kieszeni.
- I co tam miałeś?- spytała.
- Rocky napisał, żebyśmy już przyszli do domu.
- Zrobili coś z domem?
- Nie, spokojnie. Rocky napisał, że nudzi mu się beze mnie, bo nie ma z kim robić głupot.- powiedział pierwsze co mu przyszło do głowy.
- Czyli co idziemy?
- Możemy już iść, bo przecież mówiłaś, że bolą cię już nogi i, że po plaży wracamy.
- Tak mówiłam, więc chodźmy, jak chcesz.
- Nie musimy się spieszyć.
- Okay, więc idziemy wolno.- powiedziała Rydel i poszli w kierunku domu. Nie spieszyło im się, bo przyjemnie im się ze sobą rozmawiało i spędzało czas. Na miejsce doszli w pół godziny, bo po drodze Ellingotn namówił jeszcze Rydel na lody.
- Wiesz, cieszę się, że mnie zabrałeś w te miejsca.- odparła blondynka, gdy byli już pod domem.
- Ja też. Dobrze się z tobą bawiłem.- uśmiechnął się do niej.
- Na początku trochę się zdziwiłam, że chciałeś ze mną spędzać czas, ale później mi przeszło.
- Czyli cię tym zaskoczyłem?
- No trochę.
- To wchodzimy do środka, czy będziemy tak stać pod drzwiami?- spytał Ell.
- Wchodzimy.- odpowiedziała Rydel i otworzyła drzwi.
******************
Hejka wszystkim!!!
Jak wam podobał się rozdział? Myślę, że nie jest taki zły, jak myślę. Nie wyszedł mi on za dobrze, bo często traciłam wenę. Rozdział prawie cały o Rydellington. Muszę przyznać, że przyjemnie mi się ich opisywało. Nie będę was już zanudzać. Liczę na komentarze!
A teraz sprawa... od 17-23 wyjeżdżam do Kołogbrzegu, co oznacza, że przez ten czas nie będzie nowych rozdziałów. Ta przerwa przyda mi się, bo trochę sobie odpocznę od pisania. Mam nadzieję, że wrócę do was pełna sił i weny. Poczekacie na mnie prawda?
Jeszcze was nie zapytałam. Jak mijają wam wakacje? Macie jakieś plany na nie?
Do napisania!!! :*
Świetny rozdział jak zawsze :)
OdpowiedzUsuńNie mogę się doczekać nexta :)
Miłego wypoczynku życzę ;) i dużo weny :*
Aaaaaaaaa!!!!
OdpowiedzUsuńTo było nie samowite (z reszta jak zawsze). Kochanie ty masz tak wielki talent, że sama bym chciała tak pisać. Ty umiesz pisać wszystko.
Mam tylko jedno może dwa pytanka:
1. Jak można zapomnieć o urodzinach Dellci?
2. Czy masz może GG? Jak tak to czy podasz? Jak nie to bardzo przepraszam.
Dobra jeszcze raz rozdział wspaniały.
Oczywiście tradycyjnie musi być. Czekam na next tylko mam nadzieje, że będzie szybko.
Całuski :*
~ Pinni
1. Nasi kochani bohaterowie potrafili.
Usuń2. Mam GG: 53962783
Rozdział super. Widzę że rodzi się powoli Rydellington <3 jestem ciekawa imprezy urodzinowej Delly! Czekam na next z niecierpliwością! Mam nadzieję że będzie niedługo!
OdpowiedzUsuńPrzepraszam za brak komentarzy pod poprzednimi rozdziałami ale nie miałam dostępu do bloggera :/ ale! Wszystkie są cudne *-*
OdpowiedzUsuńA co tego rozdziału....
Co za kochani idioci zapominają o urodzinach siostry/przyjaciółki XD nie no kocham ich :D
Awww no ale Ell pamiętał ^^
Xjakxkaoxjsjisicoa RYDELLINGTON CZUJE jdjxiajxkaoc oni są meeeeega słodcy <3
A Raura taka rawr co to sie dzieje xhsosnxja bedą sie seksić sjxkauci czekam na to jxjsisjxjs
No jeszcze raz, rozdział cuudny
Czekam na nexta misiek ^^
Nie bede ci tu wymieniac jaki zajebisty jest ten rozdzial nie wspominając o blogu wiec .......boze jaka Raura Awwwww i Rydellington Awwww kocham i bardzo niecierpliwie czekam na next :3
OdpowiedzUsuń