Tydzień później, piątek....
★Laura★
Obudziłam się, przeciągnęłam i chwilę poleżałam w łóżku. Po paru minutach lenistwa wzięłam do ręki moją komórkę, aby sprawdzić godzinę. Była 11:00, czyli moja normalna godzina wstawania. Nie chciało mi się jeszcze ubierać, więc wzięłam z biurka mojego laptopa, położyłam się na brzuchu na łóżku i włączyłam go. Po chwili odblokował się, więc zalogowałam się na Tweeter'a, ale nic nowego nie było to wylogowałam się. Postanowiłam sprawdzić Facebook'a i zobaczyłam kto jest dostępny na czacie. Było parę osób, a w tym Ross. Napiać do niego czy nie? No nie wiem. Będzie to coś znaczyło? Nie, więc co mi chodzi, to tylko pisanie z moim przyjacielem. Po chwili mój problem rozwiązał się, bo Ross do mne napisał:
- ,, Hej Lau! ;)''- przeczytałam i na mojej twarzy od razu pojawił się uśmiech.
- ,, Hej Ross! Co tam u cb?"
- ,, A nic dopiero wstałem i nudzi mi się, a u cb?"
- ,, Też przed chwilą się obudziłam i nie nie wiem, co mam zrobić.''
- ,, Skoro oboje nie mamy nic do roboty, to może pójdziemy gdzieś razem?''- spytał, a ja zaczęłam się uśmiechać. Gdyby ktoś mnie teraz zobaczył pomyślałby, że jestem jakaś nienoramalna, bo uśmiecham się do ekranu.
- ,, Okey, ale po południu pracuję, więc mamy trochę mało czasu. :("
- ,, Nie ważnie, jak długo, ważne, że z tobą. :)”- znowu się uśmiechnęłam, a gdyby on byłby obok mnie, to pewnie zarumieniłabym się.
- ,, Okey :), a gdzie pójdziemy?''
- ,, Może najpierw coś zjeść, a później coś zaplanujemy.''
- ,, A o której?''
- ,, Może być za pół godziny, czy się nie wyrobisz? :)"
- ,, Umiem szybko się ubierać, więc dam radę. ;)"
- ,, Okey, ale masz o 5 minut mniej, więc może już kończmy?"
- ,, Okey, to pa. :)”
- ,, Pa Lau. :*”- napisał, a ja uśmiechnęłam się, że zrobił buźkę. Czy ze mną jest na serio w porządku, bo mam wątpliwości? Okey koniec moich rozmyślań, bo muszę teraz się ubrać. Wylogowałam się z Facebook'a i wyłączyłam laptopa. Wstałam z łóżka i podeszłam do szafy. Po szybkm przeglądzie, zdecydowałam się na ten zestaw ( bez torebek i butów- od aut.). Ubrałam się, podeszłam do lustra i rozczesałam swoje włosy, pozostawijąc je rozpuszczone. Zrobiłam sobie lekki makijaż i byłam gotowa do wyjścia. Sprawdziłam jeszcze godzinę i była 11:20, więc wszystko zrobiłam w 15 minut i jestem z siebie dumna. Zeszłam do salonu i usiadłam na kanapie, żeby poczekać na Ross'a. Nie wiem czemu, ale nie mogę się doczekać tego spotkania. Ciekawe, co będziemy robić? Nie mam jakiś zachcianek, bo po prosu chcę spedzić ten czas z nim i nie ważne gdzie będziemy, to zawsze będzie wesoło. Czekałam już 10 minut i w końcu zadzwonił dzwonek do drzwi. Szybko wstałam z kanapy, podeszłam do nich i otworzyłam. Zobaczyłam Ross'a, który był ubrany w biały T-shirt z napisem, czarne spodnie i conversy. Na sam jego widok uśmiechnęłam się, a on odwzajemnił mój gest.
- Hej Lau, to co gotowa?- spytał.
- Tak gotowa i byłam już 10 minut temu, więc widzisz umiem sie wyrobić w czasie.- zaśmiałam się. Nie wiem dlaczego, ale w jego towarzystwie bardzo często się uśmiecham.
- Tak jednak potrafisz, bo Rydel nie.- również się zaśmiał.- To idziemy?
- Tak.- odparłam i zamknęłam drzwi na klucz, bo Van nie ma w domu.- A gdzie tak właściwie idziemy?
- Najpierw do takiej śniadaniowej knajpki, a później, co powiesz na wesołe miasteczko?- uśmiechnął się do mnie.
- Pewnie nie ważne gdzie pójdziemy, ważne, że z tobą.- odwzajemniłam jego gest.
- Cieszę się, że tak myślisz.- powiedział i po 10 minutach przepełnionych rozmową, doszliśmy na miejsce.- To tutaj.- odparł i weszliśmy do środka, po czym usiedliśmy przy niedużym stoliku naprzeciwko siebie.
- Co tutaj można konkretnie zjeść?- spytałam.
- Mogę ci polecić naleśniki i gofry, bo tu są najlepsze jakie jadłem.- powiedział, a ja wzięłam menu i zastanawiałam się nad wyborem dania. Po chwili podeszła do nas kelnerka.
- Co podać?- spytała i przygotowała notes i ołówek do zpisania zamówienia.
- Poproszę naleśniki z bitą śmietaną i sosem malinowym, a do tego cappuccino.- odpowiedziałam, a kobieta zapisała to.
- A dla pana?
- Poproszę to samo.- odparł i uśmiechnął się do mnie.
- Dobrze zamówinie przyniosę za parę minut.- odezwała się kelnerka i odeszła.
- Dlaczego zamówiłeś to samo, co ja?- spytałam i uśmiechnęłam się do niego.
- A tak jakoś nie chciało mi się myśleć nad czymś innym.
- A tak wogóle, to skąd znasz to miejsce?
- Gdy byliśmy mali przychodziliśmy tu razem z rodzicami w każdą sobotę i zawsze zamawialiśmy to samo. Czasami byliśmy tu sami i wtedy wydurnialiśmy się, ale to u nas normalne.- zaśmiał się.
- Wy tak macie od zawsze?- uśmiechnęłam się.
- Ale o co ci chodzi?
- O to, że wy zawsze coś zrobicie dziwnego i cały czas jesteście szczęśliwi. Chyba fajnie mieć taką rodzinę.- westchnęłam.
- Czasmi tak jest, ale bywa, że mam ich serdecznie dość, ale cieszę się, że ich wszystkich mam.- uśmiechnął się do mnie.- A ty jak miałaś za nim się tu przeprowadziłaś?
- Wiesz moje życie nie jest takie kolorowe i szczęśliwe, jak twoje.- westchnęłam i torchę posmutniałam.- Możemy teraz o tym nie mówić, bo to nie jest przyjemny temat do rozmowy. Obiecuję ci, że kiedyś ci opowiem moją historię, ale od razu mówię, nie będzie to wesoła opowieść.
- Rozumiem, że wiele się wydarzyło w twoim życiu?
- Tak, ale nie chcę teraz o tym mówić.
- Dobrze już nic nie mowię na ten temat. Lau uśmiechnij się, bo gdy jesteś smutna to mi jest przykro.- uśmiechnął się do mnie i uścisnął moją dłoń, ktora leżała na stole, a przez moje ciało przeszły przyjemne dreszcze. Od razu zrobiło mi się lepiej.
- Już jest dobrze i zawsze będzie, gdy ty jesteś ze mną.- uśmiechnęłam się i po chwili podeszła do nas kelnerka z zamówieniem.
- Proszę bardzo.- odezwała się.
- Dziekujemy.- odpowiedzieliśmy.
- Gdy już skończycie to proszę, żebyście zostawili pieniądze w tej miseczce.- wskazała na nią i podała rachunek.- A teraz życzę smacznego.- uśmiechnęła się do nas.
- Dziękujemy.- odparliśmy, a kobieta odeszła.
- Wygląda pysznie, ale ciekawe, jak smakuje.- powiedziałam i skosztowałam kawałek.- Mmm... a jednak jest przepyszne.
- Tak normalnie palce lizać.- Ross uśmiechnął się i rozkoszowaliśmy się jedzeniem.
- Miałeś rację, że to są najlepsze naleśniki.- westchnęłam i po skończonym posiłku zaczęliśmy pić gorace cappuccino.- Czyli później idziemy do wesołego miasteczka, tak?
- Tak, a co nie chcesz tam iść?
- Oczywście, że chcę, bo już dawno tam nie byłam. Nawet nie pamietam, kiedy ostatnio byłam w wesołym miasteczku.- uśmiechnęłam się i napiłam napoju.
- Serio? No to nieźle. Trochę szaleństwa ci nie zaszkodzi.- zaśmiał się i zapanowała między nami cisza, która była przyjemna. Nie czułam się skrępowana, czy coś, bo po prostu bardzo lubię spędzać czas z Ross'em. Nie musimy nic mówić wystarczy, że jesteśmy razem i miło spędzamy czas. Po chwili wypiłam już całe cappuccino.
- To co idziemy?- odezwałam się.
- Tak pewnie tylko jeszcze muszę zapłacić za nas.- powiedział i wyciągnął portfel.
- Nie musisz za mnie tego robić, bo mogę sama zapłacić.- uśmiechnęłam się do niego.
- Przy mnie nie musisz za nic płacić, bo mogę to robić za ciebie.- odwzajemniła gest.
- Ale Ross nie chcę cię wykosztowywać.
- Oj tam marudzisz mi tu i tak zrobię po swojemu.- zaśmiał się i włożył do malutkiej miseczki pieniądze.- To co idziemy?
- Okey, ale w wesołym miasteczku płacę sama za siebie.
- Okey niech ci będzie.- odpowiedział i wstaliśmy do wyjścia. Szliśmy jakieś 5 minut i dotarliśmy na miejsce. Wszędzie było mnóstwo uśmiechniętych dzieci i ich rodziców. Szliśmy po głównej drodze, ale po chwili Ross zatrzymał się. Spojrzalam w kierunku, w którym patrzył i zobaczyłam, że na kolejkę górską. O nie ja na to nie wejdę.
- Co powiesz na kolejkę górską?- uśmiechnął się do mnie, a ja patrzyłam na nią i do moich uszu dobiegały piski dziewczyn.
- Wiesz nie przepadam za nią.- powiedziałam i chciałam jakoś się wykręcić od tej atrakcji.
- Laura dasz sobie radę, bo ja będę przy tobie. Zresztą trochę adrenaliny i nie zaszkodzi.
- No nie wiem.
- Będzie fajnie zobaczysz. Pamiętasz, jak nie chciałaś skakać z wodospadu?- spytał i widocznie do czegoś zmierzał.
- Pamiętam.- odparłam, a na samo wspomnianie o biwaku uśmiech sam wkradł się na twarz.
- Też mówiłaś, że nie skoczysz, ale zrobiłaś to, a później robiłaś to sama.
- Ale wtedy nie byłam w wagoniku, który jedzie bardzo szybko i jeszcze szybciej skręca na zakrętach. Nie pójdę na kolejkę.- upierałam się.
- Lau dasz sobie radę.- powiedział, stanął naprzeciwko mnie i spojrzał mi w oczy.- Zrób to dla mnie, proszę.
- A co niby będę z tego miała?- spytałam nie spuszczając z niego wzroku.
- Satysfakcję, że udało ci się to zrobić, a ode mnie jeszcze coś wymyślę.
- No nie wiem.- spierałam się z nim.
- Jak będziesz się bała to złapiesz mnie za rękę i możesz też krzyczeć.
- Okey zgoda, ale robię to tylko dla ciebie.- uśmiechnęłam się do niego i poszliśmy do kasy. Stanęli w trochę długiej kolejce i po 5 minutach kupiliśmy bilety i weszliśmy do czwartego, niebieskiego wagoniku. Usiedliśmy blisko siebie, bo było trochę ciasno i zapięliśmy pasy, po chwili mężczyzna wszystkim siedzącym osobom, przyciągnął metalową rączkę.
- Dasz sobie radę to tylko szybka jazdza i nic więcej.- Ross odezwał się i uśmiechnął się do mnie.
- No mam nadzieję.- odparłam i odwzajemniłam gest. Po chwili kolejka ruszyła, a ja czekałam na najgorsze. Na początku jechała wolno, ale w pare sekund przyspieszyła i zrobiła pierwszy ostry zakręt, a ja odruchowo złapałam dłoń Ross'a i spletliśmy swoje palce. Było mi miło, tylko przeszkadzał jeden fakt, a mianowicie jeżdżąca kolejka górska. Na moje nieszczęście zaczęliśmy kierować się ku górze i po chwili z szybkością pioruna znaleźliśmy się na dole, a mi serce o mało, co do gardła nie podeszło. Nie mam pojecia, co w tym jest takiego ekscytującego? Moje zdanie, co do kolejek w dalszym ciągu nie zmieniło się. Po 5 minutach, które dłużyły mi się niemiłosiernie, w końcu zatrzymaliśmy się, a ja odetchnęłam z ulgą. Wysiedliśmy z wagonika i zaczęłam łapać łapczywie powietrze.
- Lau dobrze się czujesz, bo jesteś cała blada?- spytał Ross troskliwym głosem.
- Tak tylko muszę nabrać świeżego powietrza.- odpowdziałam i zauważyłam, że wciąż trzymamy się za ręce, co wcale mi nie przeszkadzało. Wręcz przeciwnie udawałam, że tego nie robimy i chyba blondyn miał tak samo, bo czasami zerkał na nasze splecione dłonie.
- I co lepiej ci już?
- Tak już lepiej, ale moje zdanie, co do kolejek nie zmieniło się, bo dalej ich nie lubię.
- Czyli już nie będę mógł cię zabierać na nią? No trudno.
- Przecież w wesołym miasteczku jest wiele innych atrakcji.- uśmichnęłam się.
- Wiem, ale kolejka jest najfajniejsza. To na co teraz idziemy?- spytał, a ja zaczęłam się rozglądać i mój wzrok utkwił na napisie: ,,Zaczarowane zwierciadła!". Tam będziemy mogli się troche pośmiać.
- Co powiesz na zwierciadła?- zapytałam.
- Może być, bo trochę śmiechu nam nie zaszkodzi.- uśmiechnął się do mnie.
- Najpierw adrenalina, a teraz śmianie się z siebie.- odwzajemniłam gest i po kupieniu biletu, weszliśmy do środka. Podeszliśmy do pierwszego lusta, na których wyglądałam jak wielki, gruby olbrzym z małą głową i krótkimi nogami i rękami i zaczęłam się śmiać. Spojrzałam na odbicie Ross'a i jeszcze bardziej wybuchnęłam śmiechem, bo wyglądał jak patyk z ogromną głową. Oboje wybuchnęliśmy śmiechem i w takich humorach przeszliśmy wszystkie lustra.
- No to gdzie teraz?- spytał Ross.
- Nie wiem teraz ty wybierasz tylko niech będzie to coś spokojnego.- powiedziałam i w tym samym momencie zobaczyłam ogromnego pluszowego misia do wygrania na strzelnicy i bardzo mi się spodobał. Miał kolor złotawy i duże czarne oczy, gdy na niego patrzyłam to chciałam go przytulić.
- To może pójdziemy na diabelski młyn?- spytał Ross.
- Okey, ale mi się spodobał taki ładny misiu do wygrania na strzelnicy tylko, że ja nie umiem strzelać.- uśmiechnęłam się do niego słodko.
- Czyli rozumiem, że mam go dla ciebie wygrać?- spojrzał na mnie.
- Jeśli chcesz to możesz, bo ja cię do niczego nie zmuszam.- spojrzałam w jego oczy.
- Okey to go dla ciebie wygram, ale którego chcesz?- spytał na chwilę spuszczając ze mnie wzrok.
- Tego największego.- wskazałam na misia, a Ross spojrzał w tamtym kierunku.
- Dobrze to będzie nagroda za to, że wsiadłaś do kolejki górskiej.- zaśmiał się i podszedł do strzelnicy.- Dzień dobry.- powiedział do mężczyzny stojącego za ladą.
- Witam czy chciałbyś zestrzelić 5 butelek i wygrać nagrodę?- spytał właściciel.
- Tak spróbuję.- odparł, a mężczyzna podał mu pistolet na kulki, a blondyn go wziął.
- Masz 7 prób. Życzę powodzenia.- odpowiedział, a Ross zaczął mierzyć do pierwszej butelki, nacisnął spust i trafił w sam środek. Udało mu się również za wszystkie razy i ani razu nie spudłował.
- Tak udało się.- uśmiechnął się.
- Gratuluję zwycięzcy.- powiedział mężczyzna.- Jaką nagrodę wybierzesz?
- Poproszę tego największego misia.- wskazał na niego.
- To jest nagroda specjalna i aby go wygrać musisz tym razem trafić do 3 ruszajacych się butelek. Próbujesz?- powiedział, a ja zastanawiam się czy Ross podejmie zadanie, bo było według mnie bardzo trudne.
- Tak spróbuję.- odparł i uśmiechnął się do mnie, a ja odwzajemniłam gest. Po chwili maszyna z butelkami ruszyła i zaczęła obracać się dookoła, ale wolno. Ross skupił się i zaczął uważnie celować w cel i strzelił, a strzał był dobry, ale koło przyspieszyło. Tym razem nie udało mu się, ale za trzecim razem już tak, a maszyna obracała się jeszcze szybciej, a zadanie było naprwadę bardzo trudne i widziałam, że dla blondyna również. Bardzo uważnie skupił się na ciągle poruszającym się celu i wystrzelił, a strzał był celny. Ross zaczął się bardzo cieszyć.
- Gratuluję zwycięzcy.- powiedział właściciel i podał mu mojego wymarzonego misia.
- Proszę to dla ciebie.- uśmiechnął się do mnie i wręczył mi maskotkę.
- Dziękuję.- odpowiedziałam i pocałałam go w policzek, a przez moje ciało przeszły przyjemne dreszcze.- Nazwę go Rossy na twoją cześć.- uśmiechnęłam się do niego.
- Ale dlaczego akurat tak?
- Bo jest taki miły i kochany jak ty.- uśmiech nie schodził mi z twarzy.
- Dziękuję za komplement.- odparł.- To co idziemy na diabelski młyn?
- Okey chodźmy.- odpowiedziałam i stanęliśm w kolejce. Po chwili czekania weszliśmy do dwuosobowego wagonika, usiedliśmy obok siebie. Po chwili koło ruszyło. Gdy byliśmy na samej górze podziwialiśmy piękne widoki, które przed nami się rozpościerały.
- Piękny widok, co nie?- odezwałam się.
- Tak bardzo. Wszystko jest take małe.
- Ciekawe, jak to wszystko wygląda nocą.- westchnęłam.
- Nocą jest jeszcze piekniej, bo wszystko się świeci.- powiedział i przez chwilę pozostaliśmy w milczeniu.- Wiesz ja i widziałem i nadal widzę ładniejszy widok.- odezwał się, a ja nie wiedziałam, co mu chodzi. Po chwili spojrzał mi głęboko w oczy i nie wiem czemu, ale miałam ochotę go pocałować, ale nie zrobię tego, bo jesteśmy przyjaciółmi.
- Tak, a jaki?- spytałam.
- Twój.- odpowiedział, a ja zarumianiłam się.
- Żartujesz prawda?- nadal nie mogłam uwierzyć w to, co powiedział.
- Nie żartuję, bo taka jest prawda. Czemu miałbym kłamać?- uśmiechnął się do mnie.
- No bo mówisz mi takie rzeczy, a my jesteśmy przyjaciółmi. Zresztą ty masz też już dziewczynę.- westchnęłam.
- Jako przyjaciel nie mogę ci powiedzieć, że jesteś ładna?- spytał i spojrzał mi w oczy.
- Możesz, bo ja lubię, gdy mówisz mi takie rzeczy.- uśmiechnęłam się do niego.
- A ty w tedy się tak słodko rumienisz, co mi się w tobie bardzo podoba.- powiedział, a ja jak na zawołanie zrobiłam to.- No i widzisz. Tobie w rumieńcach jest bardzo do twarzy.
- Robisz to specjalnie, prawda?
- Ale co?
- To że czesto mówisz mi miłe rzeczy, a ja się rumienię.- uśmiechnęłam się do niego.
- Nie, ja poprostu mówię, co mi leży na sercu.
- Dlaczego mnie tu zabrałeś?
- Chciałem spędzić z tobą trochę czasu, bo od biwaku prawie wogóle się nie widzieliśmy, bo ty pracowałaś, więc chciałem nadrobić zaległości.- zaśmiał się.
- Wiesz? Cieszę się, że mnie wyciągnąłeś z domu, bo naprawdę spędziłam z tobą miło czas.- uśmiechnęłam się do niego i zapanowała między nami cisza, której nie mieliśmy ochoty przerywać, bo było nam przyjemnie. Trwała ona do zatrzymania się diabelskiego młyna, a my wysiedliśmy.
- To gdzie teraz idziemy?- spytał Ross.
- Może zrobimy sobie pamiątkowe zdjęcia?- powiedziałam spoglądając na butkę.
- Okey chodźmy.- odparł blondyn i weszliśmy do środka. Robiliśmy różne śmieszne miny, w różnych pozach, a zdjęcia wyszły świetnie i mogliśmy się z nich pośmiać.
- Wyglądam tu jak ryba.- zaśmiałam się z siebie.
- A ja jak jakaś kura.- Ross rownież się śmiał.
- Chyba raczej jak kogut.
- No nie wiem może.- zaśmiał się.
- To będzie bardzo fajna pamiątka, gdy będę wspomnała ten dzień to najbardziej chyba będę myślała o diabelskm młynie.- uśmchnęłam się.
- To gdzie teraz?- spytał blondyn.
- Nie wiem ty coś wymyśl.
- No to co powiesz na samochody?
- Serio? A nie jesteśmy na to za starzy?- zaśmiałam się.
- Przyszliśmy tu, żeby sie odmłodzić, więc co ci szkodzi.- namawiał mnie.
- Okey niech ci będzie. Może zderzę się z jakimś przystojnym chłopakiem?
- Mówisz o mnie?- uśmiechnął się do mnie.
- No nie wiem, a może o kimś innym.
- A znasz jakiegoś innego chłopaka?
- Nie, ale zawsze mogę poznać. To co idziemy?- spytałam, bo Ross jakoś zamyślił się, no chyba, że mi sie zdawało.
- Tak jasne.- odparł i poszliśmy w stronę samochodów. Miałam czerwony, czyli w moim ulubionym kolorze, a blondyn żółty. Wsiedliśmy do nich, a właścieciel troche dziwnie się na nas popatrzył, a my tylko się uśmiechnęliśmy i zaczęliśmy jeździć. Nie chciałam się z nikim zderzyć, ale nagle zobaczyłam przystojnego bruneta, który jechał z jakimś małym chłopcem. Może jednak w kogoś wjadę? Uśmichnęłam się do siebie i kierowałam się jego kierunku i ,,przypadkowo'' zderzyłam się z nim.
- Ups sorki.- uśmchnęłam się do niego.
- Nic się nie stało.- również się uśmiechnął i po chwili poczułam, że ktoś wjeżdża w tył mojego samochodu. Odwróciłam się i zbaczyłam Ross'a, który uśmiechał się do mnie. Po chwili spojrzalam w miejsce, w którym przed chwilą był przystojny chłopak, ale nie było już go. Zauważyłam, że już wychodzi. Po paru minutach nasz czas też się skończył, więc wyszliśmy z samochodów.
- Przyznaję było fajnie.- uśmiechnęłam się do Ross'a.
- Tak było.- odzajemnił mój gest.
- Żeczywiście poczułam się młodziej.
- A nie mówiłem, że wesołe miasteczko odmładza.- zaśmiał się i w wesołych humorach spędziliśmy jeszcze jakiąś godzinę tutaj. Wybawiłam się i czasami czułam się jak mała dziewczynka. Z Ross'em naprawdę nie da się być smutnym i to w nim bardzo lubię, że mogę być sobą.
- Ross może już się po woli zbierajmny, bo jest już 13:30, a ja nie długo muszę iść do pracy.- odezwałam się.
- Okey, ale co powiesz jeszcze na lody, te które są przy parku?- spytał.
- Okey możemy pójść.- odpowiedziałam, bo nie chciałam się jeszcze z nim rozstwać.
- Ale od razu mówię ja stwiam.- uśmiechnął się do mnie.
- Nie będę się z tobą spierać, bo i tak postawisz na swoim.- zaśmiałam się.
- Tak właśnie.- również się zaśmiał i w takich humorach doszliśmy do lodziarni, w której były włoskie lody, czyli moje ulubione.
- To na jaki smak masz ochotę?- spytał.
- Niech będą śmietankowe.
- Okey.- odparł i zamówił dwa duże śmietankowe lody, które były maczne w mlecznej czekoladzie i posypane kolorową posypką. Jak ja mam to zjeść?- Proszę bardzo.- powiedział i podał mi deser.
- Dziekuję, ale ja nie wspominałam o żadnych dodatkach.- uśmiechnęłam się do niego.
- No tak, ale one są ode mnie w prezencie.- powiedział i odwzajemnił mój gest.
- Tylko nie wiem, czy dam radę zjeść tego loda.
- Dasz sobie radę. To może pojdzeimy jeszcze do parku, bo i tak jesteśmy już blisko?- spytał.
- Okey bardzo chętnie.- odpowiedziałam i poszliśmy w kierunku parku. Gdy już byliśmy na miejscu szliśmy alejką i patrzyliśmy na bawiące się dzieci. Znaleźliśmy ławkę w cieniu wysokich drzew i usiedliśmy na niej.
- Lubię być w parku.- odezwał się Ross.- To miejsce jest takie wesołe, a nawet nie wiem dlaczego. Czasami przychodzę tutaj i najczęściej myślę o wszystkim, co mi się przydarzyło.
- Tak ja też zawsze lubiłam park. Uważam, że miasto bez parku jest pozbawione takiego miejsca, w którym można spotkać się z rodziną, odpoczywać i robić wiele innych rzeczy. Czasami siedząc w parku i patrząc na bawiące się dzieci przypomina mi się moje dzieciństwo, a było ono naprawdę udane.- westchnęłam.
- Znam tu takie bardzo piękne miejsce, które kiedyś może ci pokarze.- uśmiechnął się do mnie.
- A dlaczego nie możemy iść tam teraz?- spytałam, ale nie otrzymałam od razu odpowiedzi, bo Ross chyba trochę się zamyślił.
- Bo jest trochę oddalone, a ty przecież musisz iść niedługo do pracy, ale kiedyś może tam pójdziemy.- odparł.
- Dzięki, że mi przypomniałeś o pracy, bo kompletnie o niej zapomniałam, a jest już trochę późno, więc może już chodźmy?
- Okey to chodź.- powiedział Ross i wstaliśmy z ławki. Szliśmy wolnym krokiem, bo nie chcieliśmy się jeszcze rozstawać. Cała droga minęła nam na rozmowie i śmiechach. Niestety doszliśmy już po mój dom i musieliśmy się rozstać, a mi jest tak dobrze z nim. Zatrzymaliśmy się, a Ross stanął naprzeciwko mnie i spojrzał mi w oczy.
- Dziękuję za miło spędzone przedpołudnie.- uśmiechnęłam się do niego.
- Tak było naprwdę przyjemnie.- odpowiedział i odwzajemnił mój gest.
- To pa Ross.- odparłam, a on lekko schylił się i pocałował mnie w policzek, a ja się oczywiście zarumieniłam.
- Pa Lau.- uśmiechnął się do mnie, odwrócił się i poszedł w kierunku swojego domu, a ja dotknęłam miejsca, w które mnie pocałował i z uśmiechem na twarzy weszłam do środka mojego domu.
*******************
Hejo wszystkim!!!
I co podoba wam się rozdział? Tak wiem cały jest o Raurze, ale chyba cieszycię się z tego powodu, prawda? Napisałam go szybciej niż zwykle, bo miałam już cały ulożony w głowie. Mam nadzieję, że zostwicie po sobie więcej komentarzy niż ostatnio.
Do napisania!!! :)
Super Rozdział! :* wgl piszesz cudownie przepraszam ze tak mało komentuje ale brak mi czasu, :* ale zawsze czytam *-*Ross i Laura to mega słodziacy <3
OdpowiedzUsuńCzekam na next i na Raure ~
Kocham <3
Wooooooow cudo ! Raura taka sweeeeeet ♥♥♥♥♥♥♥ do tego cały rozdział o niej ! ♥ Środa że się nie pocalowali ale jeszcze mamy czas na Raure w wersji Raure jako para XD taakk jak ja coś wytłumaczę to za chiny nie skumasz O.o no cóż XD Cudo ! Z niecierpliwością czekam na next =]
OdpowiedzUsuń❤❤❤❤
OdpowiedzUsuńCudo <3 czekam na nexta
OdpowiedzUsuńWybacz ze wczesniej nie skomentowalam ale czytalam w szkole...
Do napisania
Kinga